Niemal każdy szanujący się Gracz choć okazjonalnie zetknął się z braćmi Dentonami. Tym, którzy nie mieli tej przyjemności Valhalla zaleca natychmiastowe odejście od komputera, udanie się do najbliższego sklepu, zakup swojej kopii gry i… nadrobienie tego rażącego i karygodnego zaniedbania. Ci zaś, którzy grali doskonale wiedzą, że świat wykreowany przez ludzi z Ion Storm posiada specyficzną moc. Wobec tej cyberpunkowej opowieści pełnej intryg, spisków i zakulisowych układów nie można być obojętnym. To jedna z naprawdę niewielu gier, która nie narzuca graczowi stylu gry, ale dostosowuje się do niego. Znajdzie się w niej zarówno miejsce dla napakowanego osiłka, który najpierw wrzuca granat i rozwala drzwi serią z ciężkiego działa laserowego, a dopiero potem pyta czy to właściwy adres, jak i dla tego, który niezauważony przenika na tyły wroga, aby zadać cichy i zabójczo precyzyjny cios w samo serce organizacji.
Niedawno pisałem o tym, że druga odsłona nie dorównuje pierwowzorowi jednak broni się jako całkiem spójnie zrealizowana produkcja. Mimo to przyjęta została raczej chłodno przez deusowe community ze względu na duże uproszczenia, których dopuszczono się w stosunku do pierwowzoru. Szczególnie bolesne okazały się cięcia w płaszczyźnie RPGowej. Z tym większą uwagą (a zarazem brakiem ufności) obserwowane są prace nad Deus Ex 3.
Kolejną część osadzoną w świecie Dentonów tworzy nie Ion Storm (nieistniejący od 2005 r.), ale Eidos Montreal i dla wielu już to jest poważnym powodem do niepokoju. Mnie akurat ten fakt nie przeszkadza, a atmosfera wokół projektu i podejście ludzi nad nim pracujących budzi nadzieje, że może wyjść z tego całkiem ciekawa gra. Również zaprezentowany teaser przypadł mi do gustu (klimatem) choć niewiele pokazał. To, co budzi jednak moje realne obawy to sytuacja, o której donosiliśmy na Valhalli jakiś czas temu. SCI – właściciel Eidos ma problemy finansowe i w związku z tym musi przejść restrukturyzację. Ogłoszono zamknięcie kilkunastu projektów i zwolnienie ¼ załogi. Na szczęście cięcia nie dotknęły kanadyjskiej placówki Eidos.
Dlaczego więc całe zamieszanie budzi moje obawy? Choć bezpośrednio cięcia nie dotknęły zespołu tworzącego Deus Ex 3 należy się zastanowić czy presja finansowa jaka pojawiła się wewnątrz Eidosa nie odbije się rykoszetem na projekcie? Jak wszyscy wiemy nikt nie lubi słuchać o tym, że znajduje się na skraju bankructwa. Istnieje zatem realna obawa, że będzie chciał tą przykrą wizję jak najszybciej od siebie odsunąć. Remedium na kłopoty natury pieniężnej może być wydanie gry, która sprzeda się w dużej ilości egzemplarzy. Takie nakłady gwarantują tylko głośne tytuły takie jak GTA, Fallout, Halo czy właśnie Deus Ex.
Dla każdego gracza jasne jest jak ważną rolę odgrywa spokojna atmosfera wokół zespołu, który pracuje nad grą. Wszelkie ciśnienie, presja czasowa czy ostatecznie skracanie terminów i przyspieszanie premiery nie służą projektowi, a historia zna wiele przykładów gier, które zostały zabite właśnie przez takie zbyt pochopne decyzje. W przypadku Deus Ex 3 jest to tym bardziej istotne, że główną siłą tego tytułu nie jest grafika (choć ta w czasie premiery też była znakomita), ale klimat i dopracowanie świata. Im więcej czasu będą mieli twórcy tym więcej potencjalnych rozwiązań questów, zawiłości i smaczków, które tak kochamy w pierwszej odsłonie serii. Także designerzy nie lubią pracować pod presją, a ja, ani chyba żaden inny fan Deus Ex nie chciałby oglądać niedopracowanych, ukończonych w pośpiechu poziomów niczym ostatnie plansze Far Cry.
Pozostaje nam więc wstrzymać oddech i mocno trzymać kciuki, aby żaden z decydentów Eidosa czy SCI nie wpadł na pomysł poprawienia kondycji firmy kosztem naszej ulubionej serii. Tym bardziej, że po średnio przekonywującym Invisible War kolejna wpadka mogłaby się okazać strzałem samobójczym. Tego bez wątpienia wszyscy chcielibyśmy uniknąć!
A co wy sądzicie o całej sprawie? Eidos skusi się i dokona zamachu na ten genialny tytuł czy wytrwa do końca niczym pokerowy arcymistrz i zgarnie pełną pulę?
Niestety obawiam się że ciśnienie wokół firmy i tego tytułu zrobiąswoje. Negatywnie. Choć na zdrowy rozum jest to realna szansa dla firmy, żeby podnieść się z dołka. Tylko trzeba zrobić to jak należy. Chyba że firma ma ostatni plan: zgarnąć kasę i w nogi.
Potwierdzam i dołączam się do obaw. Jak w kawale pewnie będą mieli „taki pierunśki akord, że nie będą mieli casu stanąć i nasypać w taczki”. Gracze natomiast „poczują się jak ktoś wyjątkowy” biorąc udział w płatnym programie betatestów.