Spis treści
Zagrajmy (w) to jeszcze raz
Z serią PCM spotykamy się już po raz dziesiąty. Przez ten czas gra zdążyła dojrzeć i zgromadzić wierne grono fanów. Choć trudno mówić tu o popularności porównywalnej z innymi słynnymi managerami (Championship czy Football Manager), to jednak w swojej klasie zdążył on wypracować sobie odpowiednią renomę.
Już na wstępie należy zaznaczyć, że edycja 2010 (poza oprawą wizualną) niewiele różni się od poprzedniczki sprzed roku. Dlatego też wszyscy ją posiadający będą musieli poważnie zastanowić się, czy przesiadka na nowy silnik graficzny i aktualizacja składów warta jest wydania pieniędzy na nowy tytuł. Plusem takiej sytuacji jest oczywiście fakt, że wszyscy posiadacze PSM 2009 w nowej odsłonie będą czuli się jak u siebie.
Na torze i na szosie
Pro Cycling Manager 2010 to rozbudowany menadżer kolarski pozwalający nam zarówno rozgrywać wyścigi szosowe jak i torowe. Rywalizacja torowa to siedem różnych trybów rywalizacji – 6 podstawowych (sprint, scratch, wyścig punktowany, Keirin, eliminacja i próba czasowa) i omnium, czyli zmagania w czterech dyscyplinach.
Rywalizacja ta sprowadza się głównie do odpowiedniego wykorzystania sił zawodnika. Regulując wysiłek kolarza musimy równocześnie dbać o to, żeby nie spadła mu zbyt szybko odporność i wytrzymałość. Ta pierwsza odpowiada za krótkotrwały wysiłek, ta druga jest sumaryczną pulą „energii” jaką dysponuje nasz sportowiec. Zależnie od specyfiki wyścigu wykorzystanie tych trzech parametrów jest zupełnie różne. O ile w sprincie liczy się krótkotrwały zryw, który pozwoli nam wykręcić najlepszy czas na dystansie 200 metrów, o tyle w Eliminacji ważne będzie cykliczne wykorzystywanie zasobów energetycznych, aby nie odpaść na kolejnych finiszach. Jeszcze inną strategię będzie trzeba przyjąć przy scratchu, gdzie do przejechania możemy mieć nawet 15 km i decydującą okaże się wytrzymałość poszczególnych zawodników.
Zupełnie inny charakter ma walka szosowa, choć i tu nie będziemy mogli zapomnieć o wytrzymałości, odporności etc. Gra co trzeba przyznać jest wyjątkowo elastyczna i pozwala na rozegranie nawet pojedynczego etapu. Na bardziej ambitnych czekają całe wyścigi, klasyki (jak choćby Liege-Bastogne-Liege czy Paris-Roubaix) podzielone na kategorie i wreszcie możliwość rozegrania sezonu czy całej kariery, gdzie przejmiemy kontrolę lub zbudujemy od zera własny zespół. W tych ostatnich wypadkach PCM staje się przede wszystkim grą skupioną na aspekcie menadżerskim.
Karierowicz
Decydując się na karierę stajemy na czele jednego z zespołów. Tym samym bierzemy na siebie obowiązek kompletnej organizacji sezonu drużyny kolarskiej. Co to oznacza? Olbrzymią ilość obowiązków, bowiem PCM pozwala nam zająć się najdrobniejszymi szczegółami. Organizujemy obozy treningowe (szkoląc różne umiejętności), szczegółowo określamy zasady treningu poszczególnych zawodników, przygotowujemy kalendarz imprez, w których weźmie udział drużyna, odpowiadamy za finanse (pozyskujemy sponsorów, określamy wydatki na sprzęt i kadrę obsługującą naszych kolarzy) i kontakty z mediami. W naszej gestii leży również polityka transferowa, jak i poszukiwania nowych obiecujących zawodników.
To wszystko sprawia, że mamy pełną kontrolę nad zespołem, którym kierujemy. Niebagatelne stają się w tej sytuacji nawet najdrobniejsze szczegóły, takie jak cechy zawodników czy ich aktualna dyspozycja. Kolarzy opisuje cała gama współczynników od tych ogólnych po te, które określają specjalizację sportowca – jedni są wytrawnymi sprinterami, inni specjalizują się w wyścigach etapowych, czasówkach czy wreszcie etapach górskich. Odpowiednie wykorzystanie poszczególnych członków zespołu jest kluczem do sukcesu. Niezwykle ważne okazuje się również przypisywanie ról zawodnikom. Wybieramy kto będzie liderem, kto sprinterem, kto wsparciem dla najsilniejszych, a kto będzie miał wolną rękę. W ten właśnie sposób budujemy podstawową strategię zespołu na poszczególne wyścigi. Ten ogólny zarys strategii wynikający z podziału ról uszczegóławiamy wskazówkami taktycznymi na poszczególnych etapach rywalizacji. Rozpisujemy kto ma walczyć o punkty, kto ma rozprowadzać liderów, atakować i na jakim dystansie do mety podjąć ostateczną próbę w walce o etapowe zwycięstwo. Tak właśnie wygląda wyścig w formie symulowanej przez komputer podług naszych wytycznych. Jednak zdecydowanie ciekawiej prezentuje się opcja wyścigu 3D.
Walka w terenie
Tryb ten otwiera nam możliwość obserwacji rywalizacji w czasie rzeczywistym. Oczywiście nasza aktywność nie ogranicza się wyłącznie do roli widza, ale możemy wpływać na sytuację na trasie wyścigu. Zmieniony silnik graficzny sprawia, że kolarskie zmagania wyglądają całkiem przyzwoicie, choć oczywiście daleko im do wodotrysków graficznych znanych z Bioshocków, Sprinter Cellów i innych topowych produkcji. Trasy są zróżnicowane, mijamy miasteczka, góry, zbiorniki wodne, przemierzamy serpentyny, a na szczególnie trudnych podjazdach kibicują nam tłumy gapiów, zaś na jezdni wymalowane są hasła dopingujące faworytów. Jak w prawdziwych zawodach kolarskich.
Nasz wpływ na wyścig sprowadza się do kilku poleceń jakie możemy wydać zawodnikom. Ustalamy poziom wysiłku jaki wkładają oni na kolejnych etapach wyścigu, rozkazujemy atakować, kontrować, utrzymywać pozycję. Określamy również czy mają trzymać się na czele stawki, forsować tempo samodzielnie czy też zmieniać się na prowadzeniu z innymi. Nie możemy zapomnieć także o nawadnianiu zawodnika. W chwili kryzysu możemy nawet kazać mu zjeść baton energetyczny, który odbuduje częściowo jego siły. Liderom przydzielamy zawodników, którzy będą im pomagać. Wszystkie te elementy mają istotny wpływ na ostateczny wynik i nawet chwilowa nieuwaga może zadecydować o naszej porażce. O ile komendy i cała mechanika wyścigu działa całkiem sprawnie (w czym pomagają liczne ujęcia z kamer dające ogląd sytuacji) o tyle średnio rozwiązano zarządzanie całym zespołem. Wydawanie poleceń grupowych jest tym trudniejsze, że pod koniec etapowej rywalizacji nasi zawodnicy są porozrywani na grupki. Niestety ikony reprezentujące w panelu sterowania poszczególnych sportowców nie szeregują się automatycznie wg zajmowanych aktualnie pozycji. Zmusza to nas do wyjątkowo żmudnej żonglerki i w efekcie cały system, który pozornie jest prosty i przyjazny (w początkowej fazie wyścigu) okazuje się nieefektywny.
Spadający łańcuch
Tak jak w prawdziwym Tourze zdarzają się organizacyjne zgrzyty, tak i w PCM doświadczamy licznych niedociągnięć i słabości.
Pierwszą i najważniejszą z nich jest hermetyczność tytułu. Dla osób nie znających serii pierwszy kontakt z grą może być ostatnim. Brak tu wskazówek, mechanizmów, które poprowadziłyby nas za rękę, wyjaśniły zasady gry czy podpowiedziały podstawowe taktyki walki na trasie. Gracz od razu trafia na głęboką wodę i paradoksalnie atuty gry stają się w tym momencie jej największą słabością. Nowicjusz zostaje najzwyczajniej w świecie znokautowany ilością danych i czynników, które wpływają na efekt jego starań. I co z tego, że do naszej dyspozycji zostają oddane dziesiątki zespołów w ich oryginalnych składach, czy setki wyścigów, co z tego, że liczy się każda cecha zawodnika, skoro nowicjusz tego nie doceni, gdyż najprawdopodobniej nawet tego nie zauważy w natłoku informacji, które będzie musiał opanować na początku zabawy? Niezwykle ciężko będzie też tym, którzy niewiele wiedzą o kolarstwie, taktykach wyścigowych i tym jak „działa” taki przykładowy Tour de France. Od razu pojawią się pytania – kiedy uciekać, po co uciekać, kim uciekać, dlaczego ważne jest trzymanie lidera w czele peletonu i po co mu „ochrona”? Bez tej elementarnej wiedzy mechanika gry, a co za tym idzie jej największe atuty będą dla gracza najzwyczajniej w świecie niewidoczne i niezrozumiałe.
Drażnią też pewne niedoróbki czy niedopatrzenia. Przykładem może być rywalizacja torowa – kiedy odpadniemy na wczesnym etapie Eliminacji gra zmusza nas do oglądania dalszej rywalizacji zamiast od razu przedstawić wyniki w formie ostatecznego zestawienia.
Muzyka w grze potrafi przyprawić o ból głowy już po 5 minutach. Może właśnie dlatego wyłączyłem ją niemal zaraz po włączeniu Pro Cycling Manager 2010?
Kolejny zarzut należy do kategorii tych subiektywnych dlatego rozumiem, że część graczy może nie zgodzić się z moją opinią. Oprawa graficzna (szczególnie w odniesieniu do danych tabelarycznych) mogłaby być nieco nowocześniejsza. Serwowanie graczom ascetycznych tabelek niczym z Excela w 2010 roku wydaje się po prostu przesadą. Nawet ich dobór kolorystyczny wypada marnie. O tym, że można to zrobić ładnie nie zaburzając przejrzystości prezentowanych danych od lat przekonuje choćby seria Football Managera. Czy warto zatem zainwestować w zakup najnowszej odsłony Pro Cycling Manager 2010? Przyznam, że mam mieszane uczucia. Jeśli ktoś posiada zeszłoroczną edycję powinien się głęboko zastanowić, jeśli zaś jest pasjonatem kolarstwa a nigdy nie miał styczności z tą serią – warto spróbować.
Bez wątpienia atutem jest drobiazgowość tego tytułu oraz fakt, że możemy spróbować swych sił choćby w Tour de Pologne, które niedawo się zakończyło. Wciąż jednak brakuje mu pewnej ogłady, czy nawet pewnych cech gry casualowej, które sprawiłyby, że PCM z produkcji niszowej stałby się atrakcyjną propozycją dla szerszej publiki, która chciałaby zasmakować swych sił w kolarskim świecie. Owa hermetyczność połączona z opisywanymi przeze mnie niedociągnięciami sprawia, że PCM wciąż pozostaje grą dla pasjonatów, która dla zwykłego zjadacza elektronicznej rozrywki może być najzwyczajniej w świecie niestrawna, a w najlepszym wypadku nudna i niezrozumiała.
Tegoroczna Wielka Pętla już za nami. Ci którzy śledzili zmagania kolarzy na trasie tegorocznego Tour de France muszą przyznać, że emocji było co niemiara. Słaby Armstrong, liczne wypadki, niesamowity pech Andy Schlecka ze spadającym łańcuchem w kluczowym momencie rywalizacji i towarzyszące temu wypadkowi dywagacje wokół ucieczki Contadora. Mało? Jeśli brakuje wam kolarskich klimatów, warto zainteresować się propozycją studia Cyanide. Kolarstwo z pozoru wydaje się sportem mało emocjonującym, żeby nie powiedzieć nudnym. Jeśli jednak zanurzymy się w świat dwóch kółek szybko zorientujemy się, że pod płaszczykiem 5-godzinnego pedałowania w grupie 200 facetów kryje się fascynująca rywalizacja z niesamowitymi zwrotami akcji, dynamiką i własną dramaturgią. I właśnie do tych, którzy dostrzegają magię kolarstwa adresowany jest Pro Cycling Manager 2010.