Odpowiedź na to pytanie na pewno zna Lt. Col. Dave Grossman, który szkoli FBI oraz inne służby porządkowe. Time opublikował artykuł, w którym Grossman wypowiada się na temat elektronicznej rozrywki. Mówi również o policyjnych rajdach na nielegalne fabryki metaamfetaminy, kryjówki gangsterów.
„Za każdym razem, kiedy oczyszczamy kryjówkę jakiegoś gangu zawsze znajdziemy w niej jedną rzecz. To gry wideo. Dla gangsterów są one gazetami, telewizją, to one mówią im jak mają postępować. Wszystkie ich gry są ‘symulacjami’, w których zabija się gliniarzy” – opowiada Grossman.
To kolejny głos, który dołącza się do krytyki elektronicznej rozrywki. Czy jednak rzeczywiście gry w jakikolwiek sposób związane są ze śmiercią policjantów? Może Grossman spodziewał się, że przestępcy w swych kryjówkach czytają dzieła wielkich myślicieli, filozofów? Nam jego teoria wydaje się mocnym nadużyciem, ale pewne jest, że coraz większa liczba takich opinii w końcu musi się odbić na naszym ulubionym hobby.
Newsa pisaliśmy w oparciu o materiał opublikowany na łamach serwisu GamePolitics. Tymczasem w Miami zaczęto policji wydawać wojskowe karabiny, gdyż zbyt często okazywało się, że gangi wygrywają starcia dzięki przygniatającej przewadze ogniowej. Statystyki mówią, że w tym roku śmierć na służbie poniosło aż o 60% więcej policjantów niż w analogicznym okresie zeszłego roku (dane dotyczą USA). Świat wariuje?
Jasne. Nie analizujmy skad gangi zdobywaja przygniatajaca sile ogniowa (lobby zbrojeniowe, swobodny dostep do broni automatycznej, BIG-BUCKS-TRADING-HANDS) tylko doczepmy sie do tego ze gangstaz maja w swoich melinach Xbox’y. . . (bo jak znam zycie wola Gears Of War od Mario Galaxy na Wii. . . )
Ta. . CopKilllaz na xbox’a to must-have sezonu. . . A komentarza ze to gry mowia im jak maja postepowac nie mam nawet sily skomentowac. Kolejna proba ingerencji w medium ktore potencjalnie moze wymknac sie spod kontroli. Warto stworzyc atmosfere strachu juz teraz (zomg – gry sprawiaja ze dzieci zabijaja !!!111) – zanim bedzie za pozno zeby wplywac na kierunek branzy. Fearmongering + socjotechnika. Nic. Nowego.
Ale tak to jest, że przestępcy zawsze będą mieć broń jakkolwiek się nie zrobi (no chyba, że chcemy RFID’ów wtykanych od dziecka w łeb), a szarzy obywatele przez obostrzenia nie będą mieli broni do obrony. A lobby gamedeveloperów chce, żeby granie było legalne. . .
Ze szczegolnym wskazaniem na Kierki i Boulder Dasha. Tyle powiem.
No logika :] Gangsterzy to na pewno na piratach jada 😛 Patologia sie rozszerza 😉
Nagłówek artykułu „Rośnie liczba policjantów zabitych w czasie służby – winne są gry?” od razu nasunął mi na myśl inny równie prawdopodobny -„Rośnie liczba policjantów zabitych w czasie służby – winni są kosmici?”
rozumiem, że jak w latach 70 w Nowym Jorku rozpanoszyły się niemiłosiernie gangi to była wina technicznej nowinki – automatów do gier. Acha zakazałbym też jednorękiego bandyty!
Tak sobie zaczalem myslec o problemie, i moze zabrzmi to kontrowersyjnie i niepopularnie, ale jestem gotow przyznac choc troche racji temu czlowiekowi. A teraz moj ciag przyczynowo-skutkowy. 1. Z pewnoscia gry moga one wplywac na uksztaltowanie pewnych zachowan albo reakcji. Udowadniaja to chocby roznego rodzaju badania, ktore wskazuja, ze np. jak chirurg gra iles tam dziennie we wlasciwe gry, to jego precyzja podczas operacji rosnie (tez news z jakiegos portalu zwiazanego z grami). Przypominam sobie tez, jak kiedys na jednym forum zwiazanych z tematyka gier, pojawil sie temat o wplywie dluzszego czasu grania na zachowanie w realnym zyciu. Okazalo sie, ze bylo pare osob, ktore przyznaly sie, ze po dluzszym okresie grania w jakiegos znanego fpp wychodzac z za roku mialy ochote robic to opcja strafe, a przy wejsciu do windy stawali bokiem 🙂 Brzmi smiesznie? Moze i tak – ale wychodzi na to, ze sesja z gra moze w dosc dziwny sposob odbic sie na zachowaniu wydawalo by sie, ze calkiem zdrowych i normalnych ludzi. 2. Ogolnie znanym faktem jest, ze czlowiek pod wplywem uzywek popelnia czasem glupstwa, mniejsze lub wieksze. Co niektorzy wrecz kozacza tak, ze w zasadzie wojny z niejakim Hussajnem to nie wszczynali w pojedynke tylko dlatego, ze nie mieliby co zrobic z jencami 😉 Jesli teraz wziac pod uwage, ze zapewne znaczna czesc mieszkancow takiej kryjowki jest pod takim albo innym wplywem i po dluzszej sesji giercowania w „kill the police”, to wychodzi na to, ze drastycznie rosna szanse na to, iz palce na spustach posiadanej broni stana sie nagle duzo ciezsze niz zwykle. 3. W przypadku gier dochodzi chyba jeszcze jeden istotny element. Przed upowszechnieniem sie gier, jako rozrywki domowej, krolowalo ogladanie filmow VHS/DVD. Co by jednak nie mowic o bezsensie filmow rodem z Hollywood, to praktycznie chyba 99% (albo i 100%) jest politycznie poprawne i pokazuje, ze zbrodnia jest ukarana, a gangsterzy dostaja po dupie i siedza w pace. I nagle pojawiaja sie gry, ktore ewidentnie ten schemat lamia – okazuje sie, ze szeroko pojete zlo, tudziez gangsterzy, moga miec calkiem klawe zycie, wprost proporcjonalne do liczby ubitych policjantow. Uwzgledniajac wplyw wspomnianych w 2. uzywek okazuje sie, ze palce na spustach znowu robia sie coraz ciezsze. I bynajmniej nie chce teraz powiedziec, ze gry to przyczyna zla na swiecie. Wielokrotnie wchodzilem w ostre dyskusje z ludzmi, ktorzy probowali mi wmawiac, ze gry to zlo, bo pojawil sie denat po np. 72 godzinach gry bez przerwy i przyjmowania pokarmow. Albo ze jakis dzieciak kogos zabil, bo nagral sie w gry. Bo w tych przypadkach wina zazwyczaj lezy ewidentnie po stronie przede wszystkim rodziny – ktora nie potrafila zadbac o jednego ze swoich czlonkow, nie potrafila zaspokoic jego potrzeb emocjonalnych i/lub nie potrafila w pore wykryc, ze byc moze potrzebna jest pomoc specjalisty. Bo trudno to wszystko robic, jak zamiast przebywac ze soba, upycha sie dzieci przed telewizor, lub wlasnie komputer czy konsole z gra. To tak jak by odkrecic palniki z gazem w domu, a nastepnie oskarzyc o spowodowanie wybuchu listonosza, ktory akurat dostarczyl przesylke z zapalonym w ustach papierosem. To co probuje przekazac, to to, ze gry moga miec na nas wplyw, i w odpowiednich warunkach i otoczeniu, w tym szczegolnym przypadku, moga miec wplyw na zwiekszenie ilosci wystrzelonych pociskow ku policjantom. Co w sumie wprost przeklada sie na liczbe ofiar po ich stronie. I jeszcze jedno – jak juz wspomnialem, gry jako rozrywka popularna sa nowym zjawiskiem. Skutkuje to tym, ze tak naprawde wiele w tym temacie pozostalo do odkrycia. Ale jako temat nowy, w odpowiednim kontekscie (zwykle jakiegos rodzaju zbrodni) sa dosc mocno chwytliwe – w przeciwienstwie do innych mediow, z ktorymi juz sie zzylismy i oswoilismy. Zatem jak mlodociany zrobi innemu kuku – to na pewno wina gier, nie tego ze wczesniej naogladal sie jakichs glupawych filmow, nie dlatego ze jeszcze wczesniej naogladal sie jakich durnych kreskowek, i bynajmniej nie dlatego, ze tygodniowo z rodzicami spedzal moze z 15 minut – to gry sa winne. Piekne i latwe usprawiedliwienie, prawda? Problem w tym, ze zgodnie z prawem Murphy’ego (*) mowiacym o inteligencji na swiecie takie usprawiedliwienia beda coraz milej widzane przez coraz wieksza ilosc ludzi na swiecie, zatem zapewne kiedys mozna liczyc na nagonke na nasze ulubione hobby. Pierwszymi symptomami tego zjawiska sa ograniczenia w dystrybucji gier np. w Niemczech. (*) Prawo Murphy’ego o inteligencji na swiecie. Suma ilorazow inteligencji wszystkich ludzi na Ziemi jest wartoscia stala. Niestety ludzi wciaz przybywa.
Byla osoba, ktora kiedys patrzac na ludzi przechodzacych na pasach łapala sie na tym, ze zadziwia ja jak oni to k. . . zrobili w ciagu jednej tury. . .
Ale nie napisali jakie gry video !No bo jak znajdują SimCity to raczej powiązania nie ma 😛
hmm ciezko mi przyznac ze gry moglyby zainspirowac mnie albo kogos ZDROWEGO psychicznie do mordu albo brutalnego przestępstwa. ALE jedną anegdotke pozwole sobie przytoczyc. Zdarzylo mi sie cos podobnego tylko raz. Otoz pewnego weekendu – ladnych pare lat temu dostalem w swe lapki Need For Speed: Undergound. Bardzo mnie wkrecilo – gralem praktycznie od piatku wieczor do niedzieli wieczor bez przerwy ( nie liczac tych na sen, jedzenie, fajke i potrzebe fizjologiczna) Gra mnie absolutnie wciagnela, do tego dodam ze ustawilem sobie wygodny fotel, 5. 1, kierownica, subwoofer z mocno podbitym basem w nogach (znaczy sie „pomiędzy” 😉 ) tuz za pedalami gaz/hamulec. Sciganie, predkosc, wypadki – no wiadomo NFSU kazdy zna. Tak przegralem caly weekend. Tutaj musze zauwazyc ze prawo jazdy „w realu” mam juz od jakichs 8 lat i NIGDY (tfu, tfu, odpukac) nie dostalem nawet punktu karnego. Jezdze bardzo ostroznie. W tamtym czasie poruszalem sie samochodzikiem marki „kaszlak 126p” (maluch jakby kto nie pamietal). W poniedzialek z rana, po tym weekendzie mialem zajecia na uniwerku. Zdazylem wyjechac z mojej ulicy i przy pierwszym skrzyzowaniu – przejechalem centralnie przed wielkim tirem ktory musial gwaltownie hamowac i trąbic – brakowalo może 10 cm. zebym sie w niego centralnie wpakowal. To byl pierwszy manewr ktory wykonalem tego dnia po calym weekendzie grania w NFSU. (jedyne czego brakowalo to migajacy napis w lewym gornym rogu „oka” – „avoided crash +100pts” . . . . )Reszte drogi przejechalem z predkoscia 40 km/h w lekkim szoku – zestawiajac moj skrajnie debilny manewr z faktem ze przez 72 godziny nic nie robilem tylko scigalem sie po miescie. Tak wiec mimo ze nie mam ochoty zabijac plastikowa torebka przechodniow, po graniu w manhunt – tak jednak zastanawia mnie na ile moja decyzja takiego a nie innego manewru podczas jazdy byla spowodowana graniem w gre komputerowa. . .
To ja też sobie pozwolę. 🙂 Będzie krwiściej, bo grałem dużo w GTA3. 😉 Po graniu wsiadłem w samochód. Dojeżdżając do skrzyżowania zapaliło się żółte światło, jechałem raczej szybko, plus naturalny odruch warszawskiego kierowcy – w palnik. :] Przeleciałem przez skrzyżowanie, a przelatując zauważyłem, że na czerwonym czeka radiowóz. W tym momencie całkowicie odruchowo spojrzałem w prawy górny róg szyby, żeby zobaczyć czy mi się pojawiła gwiazdka. ;)A, no i raz, jeden, jedyny zdarzyło mi się świadomie spróbować manewru z gry komputerowej w życiu realnym – spadł piękny śnieżek, ślisko było bardzo, a ja postanowiłem sprawdzić, jak działa przenoszenie równowagi na przednią oś i hamowanie lewą stopą a la Richard Burns Rally. 🙂 Pół biedy, gdyby było to na jakimś placyku (w zimie żadnemu placykowi nie przepuszczę), ale było to na Placu Zbawiciela w Warszawie. 🙂 Na swoją obronę mam tylko to, że był środek nocy i nic nie jechało. :] (Swoją drogą widok musiał być zabawny – środek miasta, mały, biedny, miejski samochodzik sunie przez rondo wyjąc przeraźliwie silnikiem, z zapalonymi światłami stopu, a wszystko to bokiem z lekką kontrą. 🙂