Kiedy wskrzeszony przez Tecmo Ninja Gaiden trafił na Xboxa niecałe cztery lata temu, niemal natychmiast zawładnął sercami posiadaczy niezbyt popularnego wówczas produktu Microsoftu. Do dziś uważa się ten tytuł za jedną z najlepszych gier ubiegłej konsolowej generacji. Jej sequel natomiast, który pojawi się w sklepach na początku czerwca, błyskawicznie znalazł się w gronie najbardziej wyczekiwanych pozycji na młodszego brata Xpudła.
O scenariuszu Ninja Gaiden 2 wiemy tyle, co nic. Wydarzenia na pewno dzieją się przed tymi, które miały miejsce jeszcze w czasach NES-owych Gaidenów. Ryu Hayabusa wyrusza w świat, by pomścić swój wycięty w pień klan i obronić ludzką rasę przed zniewoleniem przez Bardzo Złe Demony, których projekty wyglądu mogły powstać tylko w japońskich umysłach. Możemy być jednak pewni, że w naszym super-brutalnym protagoniście praktycznie nic się nie zmieniło. Wciąż jest on niekwestionowanym mistrzem, jeśli chodzi o posługiwanie się bronią białą. Stosunek wszelkiej maści dziwacznych stworów z piekła rodem do Ryu również nie uległ modyfikacjom, toteż głowa naszego zamaskowanego bohatera wciąż znajduje się bardzo wysoko na liście Najbardziej Poszukiwanych Rzeźników po Jasnej Stronie Mocy. Nie przeszkadza mu to jednak w zwiedzaniu najróżniejszych zakątków świata, poczynając od ojczystych dlań Wysp Japońskich, przez piękną, acz niezwykle niebezpieczną Wenecję, a kończąc na Nowym Jorku, którego mieszkańcy zapewne posłużyli jako pokarm dla wszelkiej maści okropnego tałatajstwa.
Spis treści
Krwawa łaźnia
To nie jest gra dla mięczaków
Ryu Hayabusa ma do swojej dyspozycji imponujący zestaw białej broni, która z nadświetlną prędkością zmienia kolor na karmazynowy. W Ninja Gaiden 2 zadebiutuje między innymi niemałych rozmiarów kosa, z ostrzem uformowanym w niezwykły i z całą pewnością zadający dużo bólu sposób. Idealnie nadaje się do tego, by bezlitośnie szlachtować co większych i bardziej uciążliwych delikwentów. Poza tym, odpowiadający za grę pan Tomonobu Itagaki chyba dużo naoglądał i naczytał się X-Menów, bowiem Hayabusa na potrzeby NG 2 zostanie obdarowany szponami podobnymi do tych, jakimi posługiwał się Wolverine. Taki oręż zdaje się być wymarzoną opcją dla graczy lubujących się w bezpośrednich walkach na bardzo krótkim dystansie, podczas których można z bliska obserwować dekapitowanego przeciwnika. Kolejną nową bronią są dwie tonfy, które choć teoretycznie drewniane, to bynajmniej niczym nie odstające od swoich żelaznych kolegów, ani pod względem efektywności, ani tym bardziej efektowności, której to nie brakuje żadnemu z narzędzi w rękach Hayabusy. Z pierwszej części na sto procent powrócą gwiezdna laska, pozwalająca utrzymać oponentów na dystans oraz katana nie mniej śmiercionośna od pozostałych typów broni.
Oczywiście pojawią się również bronie dystansowe, dzięki którym Ryu będzie mógł rozprawić się z przeciwnikami jeszcze zanim ci w ogóle zdadzą sobie sprawę z tego, kto nadchodzi. Będą to typowe dla każdego ninja shurikeny oraz łuk, jeszcze potężniejszy niż w części pierwszej. Zamiast od razu wypuszczać strzałę będziemy bowiem mogli chwilę przytrzymać przycisk odpowiedzialny za atak, dzięki czemu pocisk zostanie naładowany mocą. Wówczas jego grot zadziała bardziej jak granat niż kawałek drewna z metalowym wykończeniem, uroczo rozrywając przeciwnika na malowniczo chlapiące krwią kawałki. Denerwuje mnie jednak, że wszystkie te rzeźnickie zabawy będą dla nas dostępne w każdej chwili i to dzięki paru kliknięciom na D-padzie, niczym w jakimś GTA. Otóż tak się składa, że nasz bohater ma chyba nieskończoną pojemność ekwipunku i całą tą kupę żelastwa może targać ze sobą, przy okazji tańcząc wokół przeciwników.
Jakby tego było mało, do dyspozycji Hayabusy oddano niezwykle skuteczną, acz ograniczoną w użyciu magię ninpo. Posłużyć ma nam ona jako ostatnia deska ratunku, kiedy znajdziemy się w prawdziwych opałach. Najbardziej efektownym zaklęciem jest huragan, formujący ostrza z wiatru i przy ich pomocy rozczłonkowujący wszystkich tych, co okazali się na tyle głupi by podejść do zamaskowanego ninja. Poza tym, dość imponujący okazał się również spory słup ognia, spalając na popiół otaczających Ryu rywali.
Piekielna menażeria
Wygramy…o ile nie stracimy głowy
Zróżnicowanie przeciwników w Ninja Gaiden 2 jest dość duże. Na swojej drodze do zemsty Hayabusa trafi na wojowników ninja z innych klanów, posługujących się broniami zbliżonymi do tych, jakie wpadną w nasze ręce. Mają oni tendencję do łatwego tracenia kończyn, ale bynajmniej nie odstrasza ich to od walki, co po prostu musi skończyć się dla nich tragicznie. Poza tym, sympatii nie będą nam okazywać również większe, humanoidalne stwory pozbawione dłoni. Zamiast tych mają jednak piły łańcuchowe lub karabiny maszynowe i zdecydowanie nie wahają się ich użyć. Choć osobiście raczej nie jestem przekonany co do siły tych pierwszych. Na jednym z filmików taki właśnie stwór kładzie Ryu na ziemi i wbija mu w klatę piłę łańcuchową, a nasz ninja wstaje z bardzo nikłym uszczerbkiem na zdrowiu, co w efekcie wygląda dość komicznie. Mam więc nadzieję, że znacznie groźniejsze będą wilkołaki, zwłaszcza iż atakują w grupach i opędzenie się od nich nie powinno należeć do zadań łatwych. W mniejszych ilościach natomiast występują wielkie, jaszczurowate stwory o błoniastych skrzydłach, tryskające zieloną krwią. Poza tradycyjną walką polegającą na szatkowaniu Hayabusy szponami umieją też zionąć dziwnym-ciemnym-czymś, zadając wojownikowi spore obrażenia. W Ninja Gaiden 2 znajdzie się również cała gama innych bestii, jak ciskające kulami ognia gargulce, czy zupełnie zdeformowani członkowie klanu Czarnego Pająka, zwani Rasetsu.
Żal mi tylko, że dotychczas nie zaprezentowano starcia z żadnym bossem. Jak do tej pory dwa dłuższe filmiki prezentujące gameplay kończyły się scenkami, w których „szefowie” wkraczali do akcji, ale niestety jak się prezentują w walce nie dane nam było dojrzeć. Pozostaje więc mieć nadzieję, że walki z takowymi są jeszcze bardziej intensywne i wymagające niż te ze zwykłymi demonicznymi pomiotami i dostarczają niesamowitych dawek adrenaliny.
Nie dla casuali. Chyba.
Casualom też się nie spodoba
Już poprzedni Ninja Gaiden, gdy pojawił się na Xboxie, zyskał sobie sławę jako gra dla masochistów. Sprawdzało się to, szczególnie na wyższych poziomach trudności, kiedy poza niewiarygodnie szybkimi palcami, trzeba było jeszcze uzbroić się w stalowe nerwy, by nie wpaść w bitewny szał po siedemdziesiątym ósmym zgonie z kolei. Teraz zapewne będzie podobnie, bo już po samych filmikach widać, że NG 2 jest bardzo szybkie i techniczne. Oprócz cięcia i okładania wszystkiego wokół należy poza tym bardzo uważać na ciosy przeciwników, regularnie stosując bloki i uniki, do ninpo uciekając się tylko w ostateczności. I jakby sam poziom trudności nie wystarczał, to Team Ninja dołożyło jeszcze wariującą kamerę. Ta permanentnie staje się najgroźniejszym przeciwnikiem, ukazując akcję pod jakimś beznadziejnym kątem. Boli to tym bardziej, iż Tomonobu Itagaki zapowiadał poprawienie pracy kamery tak, by działała idealnie. Niestety, nic z tego nie wyszło, pozostaje więc mieć nadzieję, że do czerwcowej premiery coś się jeszcze w tym względzie zmieni.
Z jednej strony straszy wygórowany poziom trudności, z drugiej zaś można zauważyć, że jednak Team Ninja zmierza w stronę szerszego grona odbiorców. W drugiej części Ninja Gaiden życie gracza zostanie sztucznie przedłużone samoczynnie odnawiającą się energią. Rzecz jasna wracać do nas będzie tylko odrobina utraconego życia i to tylko wtedy, gdy zabijemy wszystkich w okolicy, ale w połączeniu z leczącymi przedmiotami, jakich z pewnością nie zabraknie, daje to dość spore ułatwienie.
Będę gwiazdą!
Team Ninja wpadło na bardzo ciekawy pomysł uproszczenia życia prawdziwych gaidenowych wymiataczy, chcących pochwalić się swoimi niebywałymi zdolnościami przed resztą graczy z całego świata. Jeśli tylko zapragniemy, to w dowolnym checkpoincie będziemy mogli uruchomić nagrywanie i stworzyć film pokazujący jak radzimy sobie z siekaniem przeciwników. Nasza godna Oscara produkcja zostanie natychmiastowo zapisana na dysku twardym konsoli (oczywiście zakładając, że taki posiadamy. Bo jak nie, to po zawodach) a stamtąd, jeśli tylko sobie tego zażyczymy – wrzucona na Xbox Live, skąd z kolei będzie ją mógł pobrać każdy gaideno-maniak, chcący pooglądać popisy innych. Ze względu na brak możliwości rywalizowania on-line bezpośrednio, jest to dość ciekawa opcja, pozwalająca zweryfikować, kto rzeczywiście jest godny miana prawdziwego wojownika ninja.
Wszędzie czerwono
To rzecz dla prawdziwych killerów
Wizualnie Ninja Gaiden 2 prezentuje się bardzo przyzwoicie. Nie nazwałbym tego może graficzną perfekcją i szczytem możliwości Xboxa 360, ale również ciężko coś w tej materii zarzucić ekipie Team Ninja. Dość szczegółowe i zróżnicowane modele postaci zostały przez Japończyków obdarzone świetnymi, płynnymi animacjami. Warto nadmienić, że gdy posyłamy przeciwników na tamten świat, ich ciała zostają na polu walki, całe umazane krwią, w otoczeniu walających się tu i ówdzie kończyn. Poza tym, znakomite wrażenie wywarło na mnie otoczenie, wykonane z rozmachem i niemalże pietyzmem. I o ile plansza w Wenecji jest po prostu dobra, o tyle na przykład monumentalne wnętrze mrocznej jaskini, z setkami smoko-podobnych potworów unoszących się pod sklepieniem po prostu zapiera dech w piersiach. W tej kwestii oczywiście również nie zapomniano o zróżnicowaniu zwiedzanych lokacji, tak więc odwiedzimy zarówno mroczne katakumby, ciepłe i kolorowe lasy oraz tereny mocno już zurbanizowane. A wszystko to okraszone jest designem, w którym wyraźnie widać japońską rękę, co niektórych zrazi, a innych zaś zachwyci.
Bardzo spodobały mi się również utwory muzyczne, jakie leciały w tle kolejnych filmików prezentujących Ninja Gaiden 2. Ciężkie i pompatyczne kawałki, z lekką nutką ambientu pokazują, że ludzie odpowiadający za soundtrack tej gry nie próżnują i mają zamiar dostarczyć udźwiękowienie najwyższej klasy.
Ostrzyć katany
W moim odczuciu ta gra potrzebuje jeszcze tylko dwóch rzeczy, by stać się wielką tak, jak jej wyśmienita poprzedniczka. Świetnej fabuły i poprawnie działającej kamery. W pierwsze wierze, drugiego natomiast wymagam, bo kiedy wpadnę już w wir walki, chcę niesamowicie efektownych, powodujących opad szczęki potyczek, a nie ciągłego użerania się z kątem z jakiego to obserwuję poczynania Ryu Hayabusy i jego wrogów. Poza tym nie mam tej grze praktycznie nic do zarzucenia, może poza kontrowersyjnym odnawianiem energii po walkach. Tak czy siak – szykuje się wielki hit, więc lepiej już odłóżcie te dwie stówki z hakiem, by na początku czerwca zaopatrzyć się w, jak mniemam, jedną z najlepszych pozycji w tym roku.
Dla takiej gry moglbym kupic Xboxa :] To bedzie killer
Nie grałem w poprzednie części ale słuchy chodzą, że trudność zawsze była legendarna. Tego się trochę obawiam. Nie lubię się frustrować grając.
Przepraszam, nie trawię filmów Q. Tarantino, nie strawię i tego rzucania mózgami po ścianach. Znaczy, mózgami po ścianach rzucać można, ale nie w takich stylu. Gdy widze screeny z tej produkcji na Valhalli, uśmiecham się. Nie z zadowoleniem. Z politowaniem.
Ta gra to jakieś Ninja Plastic Fantastik 🙁
gralem w jedyneczko i ta czesc tez zakupie juz sie nie moge doczekac!!!!!!