Symulator rozwalania orientalnych głów – takim mianem w skrócie zachodnia prasa okrzyknęła pierwsze DLC dla trzeciej części serii Fallout. Bethesda, znana już z wydania kultowej zbroi dla konia, jakiego dosiadaliśmy w The Elder Scrolls IV: Oblivion, wyciągnęła pewne wnioski ze swoich wcześniejszych dokonań. Niestety do osiągnięcia perfekcji w tworzeniu dodatków ma jeszcze daleką drogę. Ale po kolei.
Spis treści
Pierwsze kroki
Opisywane przez nas rozszerzenie dostępne jest dla posiadaczy pecetów oraz Xboksów 360 (przykro nam, wielbiciele PlayStation 3). Co za tym idzie, pierwszym krokiem każdego gracza jest połączenie się odpowiednio z usługą Games for Windows lub Xbox Live, uiszczenie opłaty wynoszącej 800 Microsoft Points i pobranie dodatku. W naszym wypadku padło na wersję konsolową. Gdy odpowiednie pliki znajdą się już na dysku X360, można uruchomić grę. Pierwszy plus dla twórców wędruje za fakt, iż zawartość DLC można poznać w dowolnym momencie zabawy, wykorzystując dogodny dla siebie save (nie wliczając w to ostatnich chwil głównego wątku Fallouta 3, gdzie siłą rzeczy niemożliwe byłoby zajęcie się zadaniem pobocznym).
Działa jak zawsze trzeba zniszczyć
Przemierzając po raz kolejny zniszczone wybuchami drogi usłyszymy sygnał. Jest to wiadomość radiowa od wykluczonych członków Brotherhood of Steel, którzy proszą o pomoc. Udając się na południowy wschód od Waszyngtonu, dotrzemy do zawalonej linii metra, za którą trafiamy w sam środek bitwy pomiędzy Bractwem a Super Mutantami. Po wyeliminowaniu przeciwników okazuje się, że możemy być jeszcze bardziej pomocni dzięki noszonemu przez nas PipBoyowi. Po chwili trafiamy do schronu, gdzie dowiadujemy się, że tylko my możemy otworzyć magazyn. By tego dokonać, musimy wziąć udział w symulacji tytułowej Operacji Anchorage. Wtedy to zaczyna się właściwa zabawa.
The fun begins
Wirtualna Alaska, bo tam właśnie trafiamy, jest miejscem pełnym nowych reguł, wielokrotnie zgoła innych niż te, do jakich przywykliśmy podczas przemierzania Pustkowi. Na starcie pozbawiani jesteśmy całego ekwipunku (tylko na czas „gry w grze”), zamiast niego dostajemy podstawowe wyposażenie amerykańskiego szeregowca. Ciała zabitych wrogów nie mogą zostać przeszukane – chwile po tym, jak padają, zaczynają migać i znikają. Nici ze zrobienia zapasów i podleczenia się życiodajnym zastrzykiem, gdy pasek zdrowia drastycznie spadnie – od teraz ratują nas urządzenia przypominające butle z gazem, które znajdziemy co kilka pomieszczeń. Podobnie jest z amunicją – wyciągamy ją ze specjalnych dystrybutorów. Rozwiązania te z początku wywołują dyskomfort, czasami nawet dezorientację, jednak – co zaskakuje – po powrocie z symulacji czujemy czasami dotkliwy brak tych udogodnień, zwłaszcza w sytuacjach gdy kończą się nam naboje, a o stojącym za rogiem podajniku można co najwyżej pomarzyć.
Urwał się z Command&Conquer
Rozszerzenie zostało podzielone na trzy zasadnicze części, wszystkie związane z wyzwoleniem miasta (czy też raczej bazy) Anchorage z rąk armii komunistycznych Chin. W pierwszym etapie, z początku sami, potem z pomocą sierżanta Benjamina Montgomery’ego, zajmiemy się eliminowaniem kolejnych zastępów „Czerwonych”, a chwilę później wysadzeniem trzech dział, ostrzeliwujących nasze wojska. Nie zdradzę tu kolejnych celów naszej misji, jednak przy ich wykonywaniu radzę nastawić się na kolejne dziesiątki animacji wybuchających orientalnych zwłok.
Zasób środków eksterminacji, jaki zostanie oddany do naszej dyspozycji również nie należy do nazbyt bogatych. Najśmieszniejsze jednak jest to, że i tak z tej gamy wybierzemy zapewne jedną broń, która pomoże nam ukończyć rozszerzenie. Przydaje się wysoko rozwinięta umiejętność Small Guns – wedle głosów, jakie pojawiają się w sieci, znaczna część graczy decyduje się na zabawę z Chinese Assault Rifle w ręce. Macie dość powtórek z systemu V.A.T.S.? Poczekajcie aż przejdziecie ten dodatek!
Zły dzień projektanta?
Po pierwszej części naszych zmagań otrzymujemy możliwość wyboru jednostek, jakie ruszą na pole bitwy – ogranicza się to jednak do elementarnej decyzji „mniej a silniej lub więcej, ale bardziej różnorodnie”. Nie da się ukryć, że przechodząc kolejne mapy Operation Anchorage, mamy wrażenie, że gramy w Fallouta 3 wykastrowanego z większości elementów erpegowych. Jest to taki cień symulacji Tranquillity Lane, znanej z głównego wątku gry. Pozbawieni jesteśmy jakichkolwiek wyborów moralnych, niewiele jest też decyzji, które mogą ułatwić lub utrudnić zabawę. Nie włamiemy się do zbyt wielu komputerów, a jeśli już znajdziemy schowek, to niemal na pewno poziom jego zabezpieczenia nie będzie wysoki. Ot, przemy po prostu przed siebie, zabijając wszystko co krzyczy cokolwiek w języku chińskim.
Pustkowia…pomalowane na biało
Z innej strony należy zaś spojrzeć na to, co widnieć będzie dookoła nas. Podróż przez Alaskę może nudzić, ale nie może nie zachwycić. Po szaro-zgniło-zielonych bezdrożach i schronach Pustkowi, całkiem przyjemną odmianą jest możliwość przechadzania się pośród zasypanych śniegiem szczytów górskich i zamarzniętych baz wojskowych. Choć wygląd postaci nie uległ większym zmianom, ma się wrażenie, że milej jest je oglądać pośród padających z nieba białych płatków. Można też liczyć na kilka dość efektownych (a przy naszym udziale i efektywnych) eksplozji. Bieg przez ostrzeliwane zasieki – jest jednym z naprawdę mistrzowsko zrealizowanych elementów dodatku.
Profity
Dość kontrowersyjnym elementem add-onu jest nagroda, jaką otrzymuje nasza postać. Jest to Winterized T-51b Power Armor i pasujący do niego Power Helmet. Ich wytrzymałość wynosi odpowiednio 1000 i 100 HP, co sprawia, że dość trudno o ich „zarysowanie”. Sprawdziłem to empirycznie, przechodząc trzy ostatnie misje głównego wątku Fallouta 3 w tym stroju – pasek stanu nie zmalał nawet odrobinę. Jakby tego było mało, z magazynu możemy zabrać działo Gaussa, Jingwei’s Shock Sword oraz kilkanaście innych, przydatnych przedmiotów, które bez wątpienia ułatwiają przetrwanie na Pustkowiach.
Przejście Operation Anchorage wiąże się także z dwiema rzeczami do odblokowania. Pierwszym z elementów są osiągnięcia – w ostatnim czasie rzecz dość typowa dla DLC. W sumie mamy ich cztery, wartych ogółem 100 Gamer Points. Trzy pierwsze, odpowiedzialne za postępy w fabule „ważą” 20GP, podczas gdy ostatni, odblokowany po przejście dodatku, da nam 40GP. Szkoda, że przy całej „strzelanej” otoczce add-onu twórcy nie pokusili się o achievementy pokroju „przejdź Operation Anchorage z użyciem tylko jednej broni” czy inne, bardziej ambitne ich formy. Warto wspomnieć, iż rozszerzenie w znaczny sposób wspiera osoby dążące do zdobycia osiągnięcia „Doesn’t Play Well with Others”, znanego z podstawowej wersji gry, do którego odblokowania potrzebujemy wyeliminowania 300 ludzi.
Już nas nikt nie ruszy
Drugą rzeczą, jaką możemy otrzymać podczas grania w Operation Anchorage jest specjalny perk. Dostęp do niego otrzymujemy po odnalezieniu dziesięciu walizek z poufnymi informacjami. Nie jest to jednak zadanie łatwe. Wymaga sokolego oka i kilku złodziejskich zdolności. Należy zadać sobie pytanie, czy gra warta jest zachodu. „Covert Ops”, bo taką nazwę nosi perk, oferuje jedynie po trzy dodatkowe punkty do umiejętności Science, Lockpick i Small Guns. Może być przydatny, o ile gramy mało rozwiniętą postacią lub dotąd nie inwestowaliśmy w te umiejętności.
Post-apokaliptyczna zbroja dla konia?
Bethesda uczy się na błędach – to trzeba przyznać. Ale uczy się zbyt wolno. Podchodząc do Operation Anchorage jako do typowo „strzelankowego” rozszerzenia, nie będziecie zawiedzeni. To kilka godzin biegania i eliminowania każdego możliwego celu. Jeśli zaś pokochaliście nowego Fallouta za zróżnicowanie wyborów, możecie nieco się zawieść. Kupić czy nie? Wszystko zależy od tego, na co się nastawicie i czy zależy wam na korzyściach płynących z przejścia dodatku. Ja oceniam go jako typowy średniaka, czekając z nadzieją na to, że kolejne dwa add-ony będą dowodem na to, iż twórcy F3 znają się jednak na rzeczy.
DLC (Downloadable content) dla produkcji konsolowych i komputerowych jest obecnie czymś na porządku dziennym. Poza dodatkowymi strojami i przedmiotami, w ostatnim czasie tryumfy święcą nowe mapy do rozgrywek sieciowych, misje single player oraz – a może przede wszystkim – pełne rozszerzenia. Są na tyle istotne, że za jedną z najważniejszych premier stycznia bieżącego roku uważa się pierwszy add-on dla Fallouta 3 – Operation Anchorage – o którym powiemy dziś kilka słów.
Gdyby ten dodatek wyszedł do powiedzmy Call Of Duty albo innego FPSa, to ocena spokojnie oscylowałaby wokół 8. Ale nie wyszedł i mamy, cytując autora, typowy średniak. Z wad należy wymienic przede wszystkim fakt, że ów DLC jest żenująco łatwy (te dystrybutory ammo i regeneratory zdrowia to trochę pójście na łatwiznę), i że jest za krótki jak na 800 MSP. Poza tym, wydając te 10 dolców chciałbym również miec możliwośc powracania na Alaske (tak pięknie tam było) nawet tylko w celach turystycznych. A tak, po wyjechaniu windą na powierzchnię- klopsik. Szkoda. Mam tylko nadzieję że następny dodatek w drodze zrekompensuje te braki.
‚dodatek do najlepszego crpg’ roku, na rany chrystusa, mam przeczucie ze w f4 beth pojdzie juz na calosc, koniec przejmowania sie regulami narzuconymi przez protoplastow – moze jakis ksiezyc przyjdzie nam zwiedzic, albo chociaz rozbudowana do granic niemozliwosci i przejeta przez mutantow stacje mir, buahaha – czegos tak durnego fabularnie jak toto wyzej dawno nie widzialem – i takie cos ma w nazwie fallout. . .
Tak się spaliłem na F3, że śmiem twierdzić iż Bethesda właściwie nie za bardzo wie jak robić dobre gry, za to generuje świetne widoki. Nawet Morrowind, przy którym spędziłem sporo czasu, pod to podpada, ale przynajmniej miał w sobie trochę więcej mięska niż F3.
Ja zaryzykuje stwierdzenie, ze Anchorage nie jest srednie, a slabe. Poziom trudnosci misji jest na poziomie 5-latka z porazeniem mozgowym. Po prostu zerowe wyzwanie. Co chwila mamy mozliwosc uzupelnienia amunicji i zycia. Gauss ktorego tam zdobywamy jest kolejna porazka, bo ma niski damage i slaba celnosc. Do tego jakos wyjatkowo mocno sie buja podczas celowania. Nawet nie wspomne o tym, ze jest jednostrzalowy. . . Zbroje T51 mozna zdobyc w podstawowym Falloucie. A biegajacy z nami gostek wykrzykujacy co chwile „don’t mess with the US” to juz w ogole zabija :DReasumujac – takie cos powinno byc w podstawowej wersji gry i zupelnie nie oplaca sie za Archonage placic.
Po pierwsze powinien być jednostrzałowy a po drugie obrażenia Gauss Rifle są zależne (niestety) od um. Energy Weapons. Być może masz ją słabo rozwiniętą. A poza tym obrażenia zadawane przez Gaussa są na poziomie Alien Blastera czyli najlepsze w grze (Nie licząc Fatmana). To taki mały szczegół Borusiu 😉
Alien Blaster to przeciez poracha :E 60 z hakiem ma. . . To samo Gauss. Vindicator ma 150 jak nie wiecej, i bardzo podobnie ten laser Gatlinga. Nie wazne ile masz na Energy (mialem calkiem duzo), to jesli wartosc bazowa jest niska, to nic nie zdzialasz. To taki szczegol 😉
Przy um. Energy 100% zarówno Alien jak i Gauss zadają 100 pkt obrażeń na każde trafienie. Aha i jaki Vindicator? Nie znam takiej broni w F3. Tu masz tabelę przedstawiającą obrażenia zadawane przez poszczególne bronie przy wymaksowanych umiejętnościach za nie odpowiadających. http://fallout. wikia. com/wiki/Fallout_3_weaponsPS: Obrażenia Lasera Gatlinga zależne sa od Big Guns. Nie daj się zwieść pozorom 😉 Ogółem betha strasznie namieszała jeśli chodzi o zależnosć broni do poszczególnych umiejętnośći. Szkoda, że Pagliarulo i spółka zrobili z topowego Small Guna broń energetyczną. Podobno chcieli ,mieć w Energy Weapons karabin snajperski więc zmienili przynależność Gaussa. Trochę to głupie jest niestety.
Mam dosyć gier od Bethesdy na długi czas po tym co zrobili Falloutowi. Nie powiem, przeszedłem gierkę i nie była taka zła i nudna jak Oblivion, ale w porównaniu z poprzednimi częściami to na ringu nie wytrzymuje nawet jednej gołoty.
Vindicator to jest obrotowe dzialko energetyczne. Mocniejsze od lasera Gatlinga jeszcze i dodatkowo z auto aimem 🙂 Szkoda ze save skasowalem, to bym wrzucil screena. W kazdym razie uzywalem praktycznie tylko tego w grze, bo reszta przy nim wydaje sie totalnym nieporozumieniem, albo bronia na karaluchy 😛
Mówisz o tym? http://fallout. wikia. com/wiki/VengeanceJeśli tak to czemu nazywasz je Vindicator? Vengeance jest faktycznie mocnym sprzętem przy BG na 100 zadaje 176 pkt obrażeń a to jest naprawdę niezły wynik. Aż dziw bierze, że nie znalazłem go gdy odwiedziłem Deathclaw Sanctuary.
A tak, sorki. Ale prawie dobrze zapamietalem 😀 Vindicator to pewnie z jakiejs innej gierki 😛 W kazdym razie to jest jedyna naprawde skuteczna giwera 🙂
Jedyną naprawdę skuteczną giwerą jest hunting rifle plus nadużywanie VATSa. Rozwaliłem tak cały oddział supermutantów, z czego mi się amunicja w połowie skończyła i musiałem jeszcze ich zwłoki przeszukiwać. Na szczęście byli na tyle mili by zaczekać aż się pzygotuję do dalszego no tutaj możecie sobie to dośpiewać.
mi sie udalo bodaj 3 czy 4 strzalami rozwalic wszystko i wszystkich w tej grze, lacznie z npcami i dziecmi – operacja byla jednarozowa – ale i tak to dopiero wyczyn ^^
BraK Polski w GfWL czyli bez kombinowania nicP. . . takie rozwiazania Microsoftu i Betshedy