Na początek – link do rzeczonego artykułu. A teraz lecimy.
Zdania na temat Windows Vista są podzielone. Niektórzy uważają, że to dobry system. Pozostali mieli okazję popracować na Linuksie lub Mac OS/X… lub mają za słaby sprzęt (na przykład mniej niż 2GB RAMu…). Trzeba przyznać, że Vista, szczególnie w porównaniu do XP, zbyt dobrze przyjęta nie została – nie jest bowiem prawdą, że poprzednie Okienka początkowo również przywaliły z byka w betonowy mur. Artykuły zaraz po premierze były bardzo pochlebne, może za wyjątkiem kwestii wymagań. A to przecież nic w porównaniu do ilości argumentów wysuwanych przeciw Viście zarówno przed jak i po jej premierze. Nie mówiąc już o tym, że na XP wszyscy przesiedli się bardzo szybko i nie trzeba nas było do tego zmuszać batem w postaci „nowego” DirectX na wyłączność, na dodatek wmawiając nam, że jest coś, co DX10 umie a DX9c nie. Natomiast „Perspektywa” rozpędza się nawet wolniej od Playstation 3, zaś jej niezawodność można w sumie porównać do XBoksa 360, choć w tej kwestii żaden Windows nie pokazał się jeszcze z naprawdę dobrej strony. Jak więc widać Vista to takie wszystko w jednym – wymagania jak Crysis, szturm na rynek niczym PS3, niezawodność najnowszego Xboksa a w bonusie drobne kłamstewka i rolowanie graczy w temacie biblioteki DirectX 10. Uff, udało mi się w kilku słowach streścić całą historię Visty i pewnie wywołać skok ciśnienia u kilku osób, a to przecież dopiero początek…
Oczywiście powyższy akapit celowo ma bardzo prześmiewczy i ironiczny wydźwięk. Czytając miedzy wierszami z pewnością odnajdziecie komentarz dotyczący fanboystwa. Wróćmy jednak (już względnie na poważnie) do tematu. Vista jednym się podoba, innym nie, ale faktem jest, że jak na razie przegrywa sromotnie wyścig o klienta ze swoim starszym bratem, XP i jest chyba nawet bardziej krytykowana od niesławnego Millenium. Dlatego też firma Steve’a Ballmera (któremu to William przekazał ster w styczniu 2007 roku) systematycznie przedłuża wsparcie dla „Doświadczenia”, zaś klienci zastanawiają się, czy nie przeskoczyć wersji Windows NT6.0 pozostając z poczciwym 5.1 aż do nadejścia „Siódemki”. I to może być… w sumie i dobry i zły pomysł.
I tu wreszcie mogę przejść do właściwego tematu. Przedtem jednak dodam, że nie powinniście brać informacji, które za chwilę przeczytacie (lub już przeczytaliście klikając w link do źródła) za pewnik. Mimo, że pochodzą najpewniej z Microsoftu, autor artykułu, na który się powołuję napisał, że po publikacji otrzymał trochę maili z Redmond, z których jeden sugerował nawet, iż dane te nie dotyczą Windows 7 a innego, bliżej nieokreślonego projektu, planowanego na czas pomiędzy Windows 7 i 8. Cóż, w MS był bałagan w trakcie prac nad Vistą (słynny opis stylu pracy na blogu jednego z programistów) i jak widać pewne rzeczy się nie zmieniają. Mimo to piszę teraz te słowa – głównie dlatego, że informacje wydają mi się interesujące i warte zapoznania się z nimi. Jeśli są prawdziwe i faktycznie chodzi o NT7.0 to mogłoby się zrobić naprawdę ciekawie. Poza tym… każdy lubi sobie raz na jakiś czas pogdybać.
Windowsy od czasu swojego powstania robiły się z każdym wydaniem coraz większe. Rosły przez to bardzo szybko wymagania systemowe – szczególnie te realne, zapewniające komfortową pracę – a i same OS’y stawały się coraz większe. Dość powiedzieć, że XP zajmował na dysku 2 gigabajty zaś Vista – 20, przynajmniej z tego co podaje producent. Dlaczego tak jest? Cóż, między innymi z powodu podejścia do kompatybilności wstecznej. Szósta wersja systemu spod znaku kolorowego okienka zawiera bardzo wiele bibliotek DLL w różnych wersjach. Powodem tego jest fakt, iż każda z nich zawiera nieco inną funkcjonalność i dlatego aplikacje pisane dla poprzednich Windowsów muszą otrzymać dostęp do konkretnej wersji biblioteki albo najzwyczajniej nie będą działać. To w sumie najprostsze rozwiązanie problemu – robimy gigantyczną bazę i kiedy aplikacja poprosi o bibliotekę wybieramy i dajemy jej tą, której wersja jest odpowiednia, czyli zawiera żądane funkcje. Niestety odbija się to negatywnie na wydajności i rozmiarze całego systemu.
Dlatego właśnie w Windows 7 Microsoft postanowił podejść do problemu od innej strony. Mianowicie system jako taki będzie wstecznie niekompatybilny. Tak, nie przesłyszeliście się, niekompatybilny. Jak podaje artykuł – „partially source, but not binary compatible with previous versions of Windows”. Całkowita niekompatybilność wsteczna byłaby jednak strzałem w… nawet nie stopę a głowę, dlatego system będzie wykorzystywał mechanizm zbliżony do znanego z Linuksa WINE.
Co to oznacza? Od środka tyle, że zamiast gigantycznej bazy różnych DLL’ek i wybierania dla każdej aplikacji odpowiedniej ich wersji będzie jedynie baza monolitycznych bibliotek, zawierających wywołania wszystkich możliwych funkcji z dotychczasowych API Windows, które będą następnie tłumaczone na nowe, natywne API „Siódemki”. Tłumaczenie to dotyczy oczywiście tylko starszych aplikacji – dla Visty, XP czy wcześniejszych – natywne będą po prostu działać.
Jeśli chodzi o wpływ takiego rozwiązania na użytkowników to wchodzimy tu już bardziej w moje osobiste przypuszczenia. Sądzę, że mogłoby to po pierwsze korzystnie wpłynąć na wymagania systemu. Vista pod tym względem jest wręcz idiotyczna więc każda poprawa jest mile widziana. Również szybkość aplikacji, przynajmniej tych nowych, pisanych z myślą o NT7.0 powinna wzrosnąć w stosunku do szóstej wersji „Nowej Technologii”. Zawsze twierdziłem, że jedynym sposobem, by naprawić Windows jest zburzyć to, co stare i zbudować go od nowa. Oczywiście tego Microsoft na pewno nie zrobi bo byłoby to tytaniczne zadanie i prawdopodobnie Sąd Ostateczny zastałby ich w połowie pracy (Bóg – „powrócił Mesjasz”, Microsoft – „Niech przyjdzie później, jesteśmy bardzo zajęci”) jednak wyczyszczenie i przekonstruowanie API, oraz zrezygnowanie z ciągnięcia za sobą balastu starych bibliotek powinno częściowo załatwić sprawę. I jeśli ta informacja okazałaby się prawdą to mielibyśmy szanse na naprawdę dobry Windows. Przynajmniej do pewnego stopnia.
Jak to mówią, nie ma róży bez kolców, więc i to rozwiązanie miałoby wady. I to spore, choć byłoby z pewnością krokiem w dobrą stronę. Po pierwsze rozwiązana w ten sposób kompatybilność wsteczna mogłaby być niepełna. Oczywiście nie ma co porównywać WINE z podobnym, ale wypracowywanym w MS, mechanizmem – ostatecznie głównym problemem „jabola” są braki w publicznej dokumentacji WinAPI a tej przeszkody „Mały-miękki” chyba nie napotka. Mimo to problemy z uruchamianiem starszych aplikacji mogą wystąpić. Głównie moim zdaniem w wypadku tych, które wykorzystują DirectX, czyli na przykład gier. I nie mam tu na myśli wyłącznie tych bardzo starych ale nawet te, pisane pod Vistę. Jeśli jednak będą działać, to najpewniej ich wydajność będzie średnia i nie liczyłbym, że „niespodziewane problemy” zdecydowałyby się nie wystąpić w tym odcinku. Najciekawiej jednak robi się kiedy spojrzymy… w drugą stronę. Złamanie kompatybilności API z poprzednimi wersjami Windows sprawiłoby, że aplikacje pisane dla NT7.0 nie miałyby szans działać na XP czy Viście. Tu natychmiast przypomina mi się DX10 na wyłączność dla „Perspektywy”. Otóż jeśli okazałoby się to prawdą, to Windows 7 byłby pod tym względem jeszcze gorszy. Naturalnie możliwe jest, że producenci tworzyliby wersje na starsze Windowsy – ostatecznie skoro tworzone są porty aplikacji dla Linuksa i Makówek to dlaczego nie. Jednak byłaby to dodatkowa robota i nie sądzę, żeby wszystkim chciało się przepisać lub, w najlepszym razie, przekompilowywać program na wcześniejsze wersje Okienek. A już na pewno nie bawiliby się w coś takiego zbyt długo. Szczególnie, że Microsoft z pewnością dołożyłby starań, żeby się to nie opłacało (na przykład szybko ucinając wsparcie dla „przestarzałych” wersji systemu).
Podsumowując, mimo obaw liczę na to, że informacje jednak są prawdziwe i dotyczą Windows 7 a nie jakiejś niesprecyzowanej, innej wersji na przykład na urządzenia mobilne. Ostatecznie to jedyna szansa by Microsoft wreszcie pozbył się naleciałości i „ogonów” ciągnących się za Windowsami od niepamiętnych czasów. Tworząc Mac OS/X Apple poszedł w podobnym kierunku i wypadło to bardzo dobrze, choć wiadomo, że takie radykalne zmiany w systemie jednak mało popularnym to nie to samo co w OS’owym monopoliście. Tylko w ten sposób jednak da się zamienić Windows w nowoczesny, wydajny i pewny system operacyjny a dodatkowo odciąć się, przynajmniej częściowo, od obecnych wirusów i innego śmiecia. Zachowanie kompatybilności wstecznej w pewnym zakresie sprawia, że część z nich nadal pustoszyłaby komputery, jednak gdyby zrobić to z głową i odizolować warstwę starych aplikacji od ważnych części systemu, to mogłoby to zadziałać – przynajmniej na jakiś czas. Ciągle jednak nie potrafię zapomnieć, że mamy tu do czynienia z Microsoftem. A to nie napawa mnie optymizmem, bo wprowadzając takie zmiany mogą też łatwo zrobić coś, żeby wymusić zmianę systemu na tych, którzy tego nie chcą. W wypadku Visty był to DirectX (i nie zadziałał), ale tu mamy do czynienia z czymś znacznie większym. Więc jeśli to wszystko okaże się prawdą to pozostanie tylko mieć nadzieję, że naprawiając swój system panowie i panie z Redmond nie nabiją nas przy okazji w butelkę.
Nie wierze, ale mam gleboka nadzieje, ze bedzie lepszy od Visty. . .
„oko wypadło temu misiu”, doskonały art
Heh ale przecież nie da sie zrobić systemu gorszego od Visty? (hehe) Teraz to już może być tylko lepiej.
To samo mówiono przy Millenium ;D Microsoft to cudotwórcy, nie zapominaj o tym 😛
Nie pojmuję co ludziom aż tak nie podoba się w Viście, tym bardziej po SP1. Ostatnio (przy okazji zakupu X-Fi) miałem okazję wrócić do XP i. . . wytrzymałem „aż” jeden dzień. Vista po prostu świetnie radzi sobie z wielozadaniowością i praca na niej to sama przyjemność. Owszem zużywa znacznie więcej pamięci, ale jakoś nie specjalnie robi to na mnie wrażenie, bo do grania i tak 2 GB wystarcza. Do tego napotkałem problemy z kilkoma grami – w DiRT czasem „ścinało” podczas ładowania trasy, a w GoW w ogóle Live mi nie chciał się zaktualizować. Nawet brak Direct Sound nie stwarza problemu (Alchemy). Niektórych (jak np. mnie na początku) może odpychać wiele zmian w interfejsie, ale po oswojeniu się z nim, trudno go nie docenić. Osobom, które posiadają 2 GB lub więcej pamięci systemowej polecam dać temu systemowi drugą szansę, choćby jako drugi OS. 😉
Win7 będzie lepszy od visty (ciężko o coś gorszego niż vista-wio!), ale linux już będzie za bardzo rozwinięty by Win7 dało rade wygrać walke w urzędach i szkołach.
Microsoft w końcu zapadnie się do środka jak gwiazda w ostatnim stadium życia. Ponieważ to dość masywna gwiazda to powstanie czarna dziura, która pociągnie za sobą wszystkich lizusów Microsoftu. A wtedy będzie za późno na docenienie Open Source. Niech mi nikt nie wmawia jaka to vista jest zaje. . . . Jako okazyjny serwisant widzę co ten wspaniały system wyprawia w laptopach ze zintegrowaną kartą graficzną i 1 GB RAM. Windows XP nieźle działa przy 512MB RAM a Vista przy 2GB RAM. Czy jest ktoś na sali kto jeszcze nie potrafi liczyć?
tu chyba nie chodzi że „vista nie działa” – giga ramu kosztuje 50 zł więc aż taki potężny wydatek to to nie jest, raczej chyba brak motywacji na przejście pomiędzy systemami ( przymus dx10 to nie jest motywacja ), jak to gartner ostatnio zaznaczył – ja się z tym zgadzam – vista po prostu to jest xp z bajerami i nową skórką (plus dx10).
To może parę słów „od środka”. Pracuję w Dużej Korporacji[tm], mamy umowę ramową z Microsoftem i tym samym w miarę dobry pogląd, co się u nich dzieje i dlaczego. Migrację stacji roboczych na Vistę rozpoczęliśmy jakieś dwa lata temu (rok przed premierą sklepową). Kilka wniosków z tych dwóch lat:- stabilność systemu jest tragiczna. Może dla gracza, któremu reinstal co 3 miesiące nie przeszkadza, nie stanowi to problemu, ale dla działu technicznego w dużej firmie zaczyna to być pomału dramat. – chłopcy radarowcy z Microsoftu India and Bangladesz (jak nie banglał, tak nie bangla) nie wyrobili się z robotą i w efekcie w Viście nie ma paru rzeczy, które w XP były, np. profili sprzętowych. 😀 W efekcie na laptopie z Vistą nie da się pracować w środowisku biurowym (stacje dokujące). Nasi chłopcy w MS pocieszają, że z kolejnych SP (jak już wyrobią się z bieżącymi babolami) będą dodawać brakującą funkcjonalność. :)- głównym źródłem problemów ze stabilnością i z wydajnością jest nowy model sterowników. Sam pomysł jego wprowadzenia jest niegłupi, ale wykonanie, tradycyjnie już – fatalne. MS mianowicie wprowadził nową specyfikację sterowników bez konsultacji z producentami sprzętu, ci zaś nową specyfikację solidarnie olali. Efekt jest taki, że producenci masowo pakują stare sterowniki we wrappery udające sterowniki dla Visty. Przekłada się to na rozmaite problemy, od małych problemów z drobnym sprzętem po duże problemy np. ze sterownikami do grafiki. Jakby tego było mało, nowa specyfikacja w paru miejscach jest zbyt liberalna, a ponieważ producenci sprzętu już według niej piszą (przynajmniej w teorii), to Microsoftowi nie wypada teraz jej zmieniać. Przekłada się to na konieczność obsługi przez system tych zbyt „liberalnych” zachowań sterowników i tym samym kolejny spadek wydajności i stabilności. – pomysł spalenia za sobą mostów przy okazji wersji 7 wydaje się ze wszech miar słuszny, przynajmniej z technicznego punktu widzenia. Przypominam, że Windows tak na prawdę nadal jest 32-bitową nakładką na 16-bitowego DOSa, ostatnimi czasy bez większych sukcesów ubieraną w 64-bitowe wdzianko, w dodatku wykonaną w przestarzałej i niewydajnej architekturze (makrojądro). To się musiało źle skończyć, i lepiej dla wszystkich żeby skończyło się jak najszybciej. Przejścia bez wstecznej kompatybilności mają nawet niezłą historię, ostatnio zrobił to zdaje się któryś MacOS – zmienili za jednym zamachem architekturę na mikrojądro, przy okazji dołożyli pełną kompatybilność z POSIXem, inna sprawa, że ze względu na niewielką ilość softu pod Maca i ogólną tendencję do pogoni za nowinkami wśród użytkowników tego systemu nie było im szczególnie trudno. Z historii naszej własnej – jakieś dwa miesiące temu przesiedliśmy się wszyscy (Zespół Administratorów Systemów Informatycznych) na służbowe laptopy z Vistą. Po dwóch tygodniach walki z materią wszyscy zainstalowali w dual boocie XP, mimo realnych sankcji służbowych, a konkretnie kierownika, który groził, że dupczył będzie. 🙂 Wszystko fajnie, można sobie fanbojowo pogadać, ale przy piwku, a na Viście zwyczajnie nie dało się pracować. A nam do pracy nie były potrzebne przezroczyste okienka, tylko w miarę działający system. Tyle. :]Wiadomości odnośnie Visty i MS pochodzą od kumpli z pokoju, administratorów windowsowych. Ja jestem od unixów i zasadniczo się nie znam. PS. Witam po przerwie. Witam i znowu znikam, gdyż życie mię nie oszczędza – zmieniam mieszkanie, no i sezon rowerowy się zaczął. 😉 Postaram się poudzielać się na Steamie, jak już zrobicie grupę.
Windows vista to gówno