Jest jeszcze jedna rzecz, której nie rozumiem – panicznego strachu przed spoilerami. Ten tekst, podobnie jak poprzedni, został zainspirowany pewnym zajściem na V. Otóż wszyscy już chyba widzieliśmy spoiler Cienia Czarnobyla w tekście o Clear Sky. Nie martwcie się – nie mam zamiaru go przytaczać. Wywołał on pewne… zamieszanie. Szczególnie, że został kilkukrotnie powtórzony w komentarzach. A ja się zastanawiam skąd ta panika? Dlaczego padają wypowiedzi „Stalker spalony przez spoiler” czy „no to już mi się nie chce grać”?
Ciekawie to z mojej perspektywy wygląda szczególnie dlatego, że, jak wiecie, niedawno przechodziłem rzeczoną grę. Zacząłem ją zaś już po przeczytaniu spoilera. Teoretycznie, zgodnie z podejściem tych, co za ujawnienie choćby najmniejszego skrawka fabuły wieszaliby za klejnoty rodowe, gra nie powinna sprawić mi żadnej przyjemności. Szczególnie, że fabuła jest dla mnie rzeczą absolutnie najważniejszą. A jednak bawiłem się doskonale i, co więcej – nadal pozostało wiele rzeczy, których nie wiedziałem i odkrycie ich sprawiło mi ogromną satysfakcję. Przede wszystkim jednak ogromną satysfakcję miałem z dogłębnego poznania świata gry – a tego nie zapewni nawet największy spoiler, chyba, że ktoś da ci do przeczytania cały scenariusz i design document…
Spoiler, o którym mowa faktycznie odkrywał większość ogólnych tajemnic Stalkera. Nie ujawniał natomiast dlaczego taka sytuacja ma miejsce. Jak to się stało? Kto za tym stoi? Skąd ten pomysł i dlaczego akurat tam. Osobiście uważam, że stwierdzanie, iż ten spoiler niszczy całą przyjemność z grania jest dla gry wręcz krzywdzące. Po prostu niebywale ją spłyca. Ostatecznie czy sam fakt jest ważny? A może ważniejsze jest jak to zostało ukazane i powiedziane? Może ważniejsze jest jakie możliwości mamy na końcu gry (a wybór, przed którym stajemy jest wręcz piękny…)? Sposoby, na które możemy ją zakończyć? Przebieg rozmowy lub jej brak, jeśli nie znajdziemy się w odpowiednim miejscu? Może ważniejsze jest przede wszystkim jaka jest nasza w tym wszystkim rola? Pytania się mnożą w nieskończoność ale tylko przechodząc grę można sobie na nie odpowiedzieć. Jeśli ktoś uważa, że nawet po takim spoilerze wie już o grze wszystko, to jest mi bardzo przykro, że ma do niej takie podejście, że sądzi, iż nie skrywa ona żadnych więcej tajemnic. Szczerze mówiąc nie chciałbym, żeby ktoś kiedyś tak podszedł do mojej gry… Ale przede wszystkim dziwię się, że taki ktoś nie chce się dowiedzieć dlaczego. A to przecież najważniejsze pytanie.
Mimo tego wszystkiego jestem jeszcze w stanie zrozumieć tych, którzy obrażają się na taki spoiler. Ostatecznie jest dość poważny, to fakt. Ale kiedy ktoś reaguje alergicznie na ujawnienie jakiegoś naprawdę skromnego fragmentu fabuły, jakiegoś wręcz nieistotnego lub oczywistego elementu to dziwię się naprawdę solidnie. Przykład? Pamiętam wielką dyskusję o tym, jak to pokazanie w zwiastunie Tomb Raidera, że będzie walka z tyranozaurem psuje całą przyjemność z gry… Cóż, jeśli tak to ja jestem jeszcze dziwniejszy niż myślałem i nie mam już więcej pytań…
Podsumowując – do wszystkiego trzeba podchodzić z otwartym umysłem. Jeśli po spoilerze człowiek automatycznie, wręcz mechanicznym ruchem odkłada grę na półkę to tylko jego problem. Moim jednak zdaniem, robi duży błąd. Jeśli gra jest płytka, to w sumie fabuła i tak nie ma w niej większego znaczenia a co za tym idzie przedwczesne ujawnienie jej nie jest żadnym problemem. Jeśli natomiast mamy do czynienia z czymś potężniejszym fabularnie to dlaczego nie zaufać, iż gra mimo ujawnienia jednej z tajemnic nadal skrywa ich wiele? Moim zdaniem warto – na przykład właśnie w Stalkerze. Trzeba tylko podejść do tego na spokojnie bez uprzedzeń i myślenia „teraz już wszystko wiem i będę się nudzić” – bo może wcale nie?
W grach to różnie. Na ogół potrafię przeżyć. Natomiast nienawidzę jak mi ktoś spojleruje książkę. Kiedyś ojciec patrzy, że czytam kryminał i mówi „aa to o tym piekarzu co mordował czytasz”. Użyłem wtedy słownictwa, że Pasikowski byłby ze mnie dumny. . .
No tu się do końca niestety nie zgodzę. Zależy czego tyczy się w/w spoiler. Jeżeli jest to rzecz istotna, ale nie należąca do głównej osi wydarzeń, to pal diabli. Natomiast jeżeli ktoś zepsuje mi czy to grę, czy film, odkrywając przede mną końcowy splot wydarzeń, skutecznie niszcząc mi w ten sposób przyjemność płynącą z zaskakującej końcówki, to zazwyczaj mam ochotę malowniczo zacisnąć kciuki na jego tchawicy. Idealny przykład – któryś tam odcinek Simpsonów – Homer wychodzi z Bartem z kina i mijając długą kolejkę do kasy biletowej, na całe gardło mówi „kto by pomyślał, że Vader jest ojcem Skywalkera”. ;] Za coś takiego można mordować.
gry jeszcze jako tako uchodzą, choć nie wszystkie, ale najgorsze jest z książkami i filmami. Jednak jakikolwiek gatunek rozrywkowy byśmy tu nie przywołali, zawsze mamy do czynienia z jednym: spojlery działają wszędzie tak samo- eliminują pewien element zaskoczenia a to już miłe nie jest. Jak dla mnie lepiej jest usiąść do czegoś z czystą kartą, nie wiedząc nic o tytule. Dlatego unikam spojlerów a najbardziej wk. . . . mnie jak jacyś bardzo pewnie małoletni 24-godzinni gracze na forach i tym podobnych walą do ciebie spojlerami bez ostrzeżenia jak z guna, myśląc że wszyscy mają takie same potrzeby. Myślę że przydałoby się słówko nie tyle o samych spojlerach ile o kulturze spojlerowania. Bo nawet i to trzeba umieć.
Jeszcze gorzej jest kiedy książka jest przewidywalna jak diabli. Za ten tekst dostałem swego czasu niezły opier. . . Nie zauważyłem patronatu 😉 http://ksiazki.wp.pl/katalog/recenzje/recenzja. . . ?rid=38044
Ano fakt. Nawet jeśli mi spoilery nie przeszkadzają to jednak nie przytaczam ich nawet w takim tekście (dobra, powiedziałem o dinozaurze ale to mi chyba wybaczycie ;)). I to mimo, że większość wywodu zdaje się wtedy dość. . . ogólnikowa bo prześlizguję się po tekście-inspiracji jak najdelikatniej się da. Po prostu trzeba uszanować spojrzenie innych nawet jeśli się go nie rozumie i z nim nie zgadza. Ale cóż, kultura nie jest mocną stroną większości świeżych internautów, którym chyba wydaje się, że netykieta to jakiś lek na kaszel. . .
To jest dość drażliwy aspaket, ale nie mozna tutaj wydac jakiegos jednoznacznego sądu. Sa spoilery i spoilery – niektore malo istotne, ktore mozna wybaczyc, a niektore wprost dramatyczne, niszczace caly element zaskoczenia fabuly. Oczywiscie nie jestem takim desperatem, by po czyms takim przestac grac, ale fakt faktem – czasem szlag czlowieka trafia. Co mnie zas denerwuje, to ciagle upominanie ludzi dyskutujacych o grach sprzed kilkunastu lat aby nie spoilerowali. Sztandarowym przykladem jest tutaj Final Fantasy VII, ze e swoim „Spoilerem Stulecia”. Juz kazdy o tym wie, a wciaz sa osoby, ktore rzucaja sie, by o tym nie mowic. Podejrzewam, ze jakbym dzisiaj zapytal ekspedientke w spozywczaku o to, co dzieje sie pod koniec pierwszej plyty, to odpowiedzialaby poprawnie.
Sprawa jest chyba dość prosta – spoilery znaczne, wkurzają znacznie, a te mniej znaczące, odpowiednio słabiej. Niektórzy są bardzo przeczuleni, ale chyba wszystkich z nas ogarnęła by żądza mordu na wspomnianego wyżej Homera 😉
„. . . zapraszmy na ostatni odcinek serialu w którym okazuje się, że mordercą jest małpa”. . . eh. . Osobiście mam ambiwalentne podejście do spoilerów. Faktycznie bardziej irytują te książkowe niż filmowe czy growe, ale jakoś do tej pory nie potrafiły mi popsuć frajdy z przebywania w wykreowanym świecie. Bo czy za spoiler można uznać info ze niejaki Brus Łilis pokona złych panów i przeżyje w kolejnej „szklanej pułapce 37” ? Mam wrażenie, że niektórzy robią z igły widły tylko po to, żeby znaleźć kolejny pretekst do narzekania 😉
Wszystko zależy czego dotyczy spoiler. Generalbnie na większosc bym nie zaregował, ale jeśli by mi ktos w połowie czytania kryminału Agathy Cristie powiedział, kto zabił, ja bym zabił tą osobę. Naprawdę, zero sensu dalszego czytania, no może te kilka ostatnich kartek jak to zrobił. Co do gier – i tak wiadomo że pokonamy wielkiego złego, i uratujemy świat. . . Końcówka generalnie jest zawsze taka sama 😉 Co najwyżej niektórej zwroty można zdradzić, a tu już można sobie naskrobać. Co do spojlera stulecia – nie wiem gdzie mieszkasz siergiej, ale moje by nie wiedziały, podobnie 95% okolicy na słowa „Final Fantasy” stwierdziłaby „nie wiem”, a reszta „coś takiego na konsole wychodzi?”. I bym się nei burzył, gdybym akurat przypadkiem w to nei grał. Chociaż może faktycznie za ostro zareagowałem.
Mi aż tak bardzo spojlery w grach nie przeszkadzają, najgorsze są sytuacje kiedy sobie siedzisz i z braku lepszego zajęcia patrzysz jak brat/kolega/ktokolwiek gra w grę w którą ty też masz zamiar pograć. Później po prostu nie chce się przechodzić tego momentu, mimo, że po nim została jeszcze masa rzeczy do przejścia. Co do książek i filmów nie nawidzę spojlerów np. jeszcze przed polską premierą VII części Pottera brat dzwoni do mnie tylko po to żeby mi powiedzieć kto zginął na końcu! Miał szczęście że mówił to przez telefon 😉
Nie lubię spojlerów w grach w które się angażuję np w rpgach. Alejak jakaś gra mi wisi i gram tylko ot dla zabicia czasu wtedy mi to obojętnie
Coppertop : wiem o co ci chodzi, ale za chiny ludowe nie moge zrozumiec jak mozna godzic sie na to, ze traci sie fajna niespodzianke, godziny domyslow i przypuszczan , ktore potem sie konfrontuje z tym co sie dzieje. To wszystko kwestia pewnego realizmu, zabawy, emocji, wyobrazni, ktore ze spojlerem sie traci. Przez spojler to bardziej przypomina granie po raz drugi. Gra to nie rownanie matematyczne, ktore jest rownie ciekawe takze po tym, jak znasz wynik:>
Tak sobie myślę co by było gdyby ktoś nam przytoczył spoilera o naszym życiu. Ciekawe jak zareagowalibyśmy gdyby w ten sposób „popsuł” nam zabawę z „przechodzenia” go?
Kazdy tchorz bylby wniebowziety 😛
Zdradzenie kto jest kim w S. T. A. L. K. E. R. ze było troche nie fer. Poprostu zaangażowałem sie w fabułe i będąc prawie przy końcu dowiedziałem się co jest na finishu. Świat sie niezawalił ale troche szkoda. Lecz i tak ją ukończe. . . (szkoda że z falstartem).