Pewnie niewiele jest osób takich, jak ja, ale – czy to z wrodzonego skąpstwa, czy jakichś innych pobudek – nie znoszę, kiedy coś się marnuje. Długopis zawsze chcę wypisać do końca, żeby tusz nie przepadł, kartki zadrukowuję z obu stron, a w butach chodzę aż do totalnego zdarcia podeszw. No dobra, aż tak źle (można by powiedzieć – niezdrowo) to ze mną nie jest, ale na przykład komputer wymieniam dopiero wtedy, kiedy stary już zdecydowanie nie chce się włączać i zaczyna śmierdzieć zdechłym kotem.
Tak samo zresztą jest z graniem – zawsze szkoda mi wszystkich leveli, trybów gry i odblokowanych fur, którymi nigdy z braku czasu nie zagram. Z jednej strony nie mam dość cierpliwości do kończenia gry w 100%, ale za to zawsze cierpię, kiedy nie skończony tytuł muszę odstawić na półkę. Ach, ktoś kiedyś w komentarzach na Valhalli pisał, że mam nie po kolei w głowie. Może nie z konkretnie tego powodu, który był poruszany, ale chyba coś w tym jest 😉
W każdym razie fakt, że od jakiegoś czasu nie kupuję do swojego piecusia nowych GeForców i nie inwestuję w jego modernizację, okazał się być prawdziwym błogosławieństwem! Rzeczywiście, nie zagrałem w Crysisa ani najnowszego Total Wara (jeszcze), ale konsole doskonale zaspokajają mój głód gry w najnowsze hity, a tymczasem dzięki pecetowi poznaję zupełnie nowy świat gier komputerowych. I o dziwo – nie jest on wcale gorszy od tego, który znałem dotąd.
Gdyby bowiem pod moim biurkiem stał potwór z dwoma gigantycznymi radiatorami, zdolny do odpalenia najnowszych produkcji, nigdy nie zagrałbym w takie perełki jak World of Goo, Audiosurf, czy Tower Defence. To niesamowite, ile można wykrzesać z pudła, które kupiło się ze trzy lata temu i które dziś nie ma już żadnych szans w starciu z również coraz bardziej leciwym Xboxem… Wystarczy tylko poszukać, a nagle okazuje się, że gier (i to bardzo dobrych), które można odpalić na takim sprzęcie, jest mnóstwo. I wcale nie są one stare! I nawet całkiem nieźle wyglądają!
Co więcej, wystarczy otworzyć szafkę z klasycznymi hitami sprzed lat i powrócić do czasów dzieciństwa. Jeszcze raz zagrać w Apache Longbow, Railroad Tycoona 2 czy UFO: Enemy Unknown. I patrzyć na kanciastą grafikę i cieszyć się jak dziecko, którym zresztą byłem, kiedy te gry trafiały na peceta. Kiedy w nie grałem, zawsze obiecywałem sobie, że kiedyś do nich powrócę. Ale kiedy na pececie można było grać w najnowsze hity, po co miałem do nich wracać? „Muszę kiedyś odpalić Indiana Jones and the Last Crusade… Ale póki co pogram w nowego Need for Speeda” – mówiło się. A teraz, kiedy nowy NFS już nie odpala się na naszym kochanym piecyku albo spokojnie drzemie na konsoli, do Indyego można wrócić. Z łezką w oku.
A kiedy skończą się już nowe, lajtowe tytuły i klasyki sprzed lat, można ściągnąć sobie emulator GameBoya albo Nintendo 64 i zagrać w stare gry, które nam umknęły. I zobaczyć, co takiego było w pierwszym Super Mario i Soniku. Sprawdzić, co to tak naprawdę był Populous i Elite. I można wrócić do gier, które za pierwszym razem się pominęło. A do których wrócić naprawdę warto. Każdy, kto przegapił Deus Exa, a ma stary komputer, na którym już w nic nie gra – niech naprawdę spróbuje 🙂
Nigdy nie sądziłem, że przeterminowany pecet może być taką kopalnią growej przyjemności. I nie twierdzę, że grafika nie jest ważna. Nie mógłbym żyć (no dobra – byłoby bardzo trudno) bez najnowszych, najładniejszych produkcji, śmigających na konsolce. Ale każdy, kto ma starego peceta i na nim gra, może śmiało stwierdzić, że naprawdę wyznaje zasadę „grywalność ponad wszystko”. A grywalności jest mnóstwo. W grach starych i nowych. Ładnych i brzydkich. Z wysokimi wymaganiami sprzętowymi i tymi naprawdę niskimi. Lecę grać na pececie!
ja kupuje sobie nowy komputer hmmm no moze co 3 lataa tak to czasami jakieś uzywane karty z allegro ktore miesiąc wczesniej były „hitami” i kosztowały 3x drożej
ja dawno nie grałem w nowości, mój laptop ma juz 2 lata i ledwo Medieval’a 2 Total War pociągnie . . . ale starczy, gram dużo w stare gry, a z nowych to Civ4 który chodzi bez problemu, SimCity4, Transport Tycoon, i starczy mi . . . nie muszę odpalać crisisów
Ja pół roku temu wymieniłem wszystkie flaki, po czym pograłem trochę w najnowsze tytuły i od tego czasu stoi, a ja gram na PSP(najczęściej w kiblu lub autobusie hehe) w tytuły z PSX, w które kiedyś zagrać nie miałem okazji. Obecnie męczę Vagrant story – rewelka. Okrutne i bezlitosne 3P (praca, panna i potomstwo) tak skutecznie przeprojektowały mi tydzień, że na granie w PCtowe gry po prostu nie starcza mi czasu. Za długo trzeba w nie „wchodzić”. Jedyne tytuły PC, na które NAPRAWDĘ wyczekuję i o których wiem, że będę w nie młócił niemiłosiernie to : Bioshock2, Diablo3 i nowa Mafia. Jeszcze może Alan Wake, ale zaczynam wątpić czy kiedykolwiek ujrzy on światło dzienne. I tyle dobrego, że jestem pewien że wszystkie te tytuły będą u mnie bezproblemowo hulać. Chwilowo jednak potencjał mojego blaszaka zdecydowanie się marnuje. Co do wycieczki emocjonalnej to dawno nie przeżyłem takiej jaką zafundowało mi PSP i jej olbrzymia baza emulatorów:Emulator amigi – pinballe, settlersi, moonstone i wiele innychEmulatory automatów – m. in. CPS2, na który wyszły najlepsze nawalanki chodzone wszechczasów – Cadillacs&Dinosaurs, Punisher i Aliens vs Predator!!! http://www.youtube. com/watch?v=mf38rDlyOTQ. . . feature=related Emulator PSX – jak wyszedł nie było mnie na niego stać, także ominęło mnie wiele świetnych tytułów. ScummVM, który pozwala odpalać niemal wszystkie moje ukochane przygodówki: Monkey Island, cykl Kyrandia, Day of the Tentacle, Sam & MaxA oprócz tego emulatory: NES, SNES, GBA, N64 i wiele innych. I co nadal mało dobrych gier na PSP?Do przetestowania został mi podobno trochę problematyczny DosBox, ale powalczę bo ostrzę sobie zęby na TIE – Fightera na PSP. I to wszystko mogę ze sobą zabrać dosłownie gdziekolwiek – szczerze polecam
Z konieczności gram na lapku ale wcale nie żałuję! Odkryłem na nowo Wolfenstina, NFS Porsche, Mafia, Call of Thulhu czy właśnie Deus Ex. Co więcej „przerobiłem” lapka nieprzystosowanego do czego innego jak Vista( HP Pavilion) na XP. Witaj HL z dodatkami!Sports Car GT czy le Mans24. Wcale nie żałuję nowych tytułów. Od tego mam X360 ale nieczęsto jest uruchamiany.
Dobre wyczucie czasu Wojciechu, bo ja właśnie dziś dokonałem małego upgrade’u, tzn. zmieniłem procesor. Długo nie modernizowałem kompa aż w marcu tego roku kupiłem 9600GT oraz dokupiłem ramu do 3GB. Teraz doszedł do tego nowy CPU i mam nadzieję, że nie będzie pokazu slajdów w akcie 3 Wiedźmina tak jak to miało miejsce na Orleansie 2,6. Wprawdzie większość gier kupuję na X360 ale zdarzają się takie, które mi nie podchodzą na konsoli lub mają zepsute sterowanie. Dlatego w takiego Far Cry 2 zagram jedynie na PC. Ponadto mam kilka gier do nadrobienia lub kolejnego przejścia więc u mnie PC jak platforma do grania nie umrze nigdy. Szczególnie, ze na horyzoncie są Dragon Age i Diablo III.
Mam sprzęt, który bez większych problemów „ciągnie” Crysisa, ale to nie znaczy, że nie gram w gry typu World of Goo. Co jakiś czas muszę przejść pierwszego Half Life’a czy jakiegoś Puzzle Questa. Fakt, że ktoś lubi mieć sprzęt „na czasie” nie znaczy, że jest to pogoń za grafiką w grze.
Jest jeszcze jeden piekny aspekt grania w starsze tytuły na nie-tak-nowym sprzęcie. Mianowicie wyższe rozdzielczości, którymi możemy się cieszyć dzięki ciężkiej pracy moderów Arcanum : http://www.terra-arcanum. com/Icewind Dale, Baldurs Gate, Planescape : Torment : http://www.gibberlings3.net/widescreen/Dla mnie osobiście takie odświeżenie klasycznych cRPG zdecydowanie ma swój urokpozdrawiam
No właśnie. Poza tym jeśli mam wydać na kartę graficzną za 1000+ zeta to no nie wiem. Kiedyś nie miałem oporów. Dziś. . . dziś wolałem kupić konsolę. To trochę dziwne bo to takie wybiórcze skąpstwo – nie buntuję się konsolową cenę gry np 239 zeta, ale za kartę graficzną co kosztowała 379 zeta stwierdziłem, że to już prawie limit wydatków i koniec. Po prostu jakoś nie czuję potrzeby pakowania kasy w komputer. Zmęczył mnie ten wyścig zbrojeń. Starsze tytuły? Cóż mam zaintalowane Midway Arcade Treasures. Co wy na to 😀
Trafiłeś w sedno. kiedyś jak kupowałem grafikę za 1000zł i procka za 600zł to byłem święcie przekonany, że to jedyna słuszna droga. Na szczęście wyrosłem z pakowania pieniędzy do tego worka bez dna. Również cierpię na wybiórcze skąpstwo bo kupna gier za 170zł na X360 nie żałuję a i za konsolę dwa lata temu dałem 1600zł. Powiem szczerze – z perspektywy czasu widzę, że dobrze zrobiłem przesiadając się na granie na konsoli. W tym roku był mały upgrade PC za niecały 1000zł i taka mała kwota już o czymś świadczy w moim przypadku – nie mam ochoty więcej wydawać dużych sum na peceta.
A ja właśnie za sugestią lekarza stwierdzającego że siedzę krzywo postanowiłem sprzedać swojego PC [tego stacjonarnego], odkładam to od prawie dwóch lat i robię to z wielkim żalem. Co prawda wiadoma sprawa że Athlon 1800 i GeForce 5200 to nie jest rakieta ale mimo wszystko – przyzwyczaiłem się do drania. Gdyby ktoś był chętny na mega tanio starszy sprzęt to zapraszam na prv :-)Wiecie czego mi w nim było szkoda? Tego że nie mogłem ustawić 256 kolorów i grać w najstarsze gry które tego czasem wymagały. Wielka szkoda.
Bardzo fajny tekst, a wyniki sondy, muszę przyznać, podnoszą na duchu :DAż mnie naszła ochota na odpalenie kilku klasyków na moim 6-letnim (!) sprzęcie.
Ja próbowałem kilka razy odpalać hity z danych lat i niestety, nie daje rady w to grać. Po prostu człowiek się przyzwyczaja do określonego poziomu technicznego i trudno jest potem „jarać” się grafiką, która była super hiper 10 lat temu. Takich podejść robiłem już kilka i wszystkie kończyły się uninstallem. Co do upgrejdowania, mamy teraz taki czas, że ten szaleńczy wyścig trochę zwolnił, za niecałe 400zł można kupić kartę, która pociągnie większość gier w przyzwoitych detalach i rozdzielczościach. Zresztą ja od zawsze kupowałem karty z tak zwanej średniej półki. Nigdy nie rozumiałem ludzi wydających 1000+ zł na grafikę :)Kilka miesięcy temu kupiłem konsolę i od tamtej pory PC to tylko narzędzie pracy. . . i narzędzie do grania po sieci w FPSy 🙂 . . . nie zgłupiałem żeby płacić M$ za Golda, żeby zagrać w sieci 🙂
kiedyś to były czasy człowiek kupował super karty i mocne procki kręcił ile fabryka dała i tylko po to żeby zobaczyć lepszy wynik w 3dmarku. . . teraz mam kompa w którym wszystko jest na płycie zintegrowane z wyjątkiem procka i pamięci, już od dawna nie grałem na kompie, konsole zmieniają ludzi, sam kiedyś twierdziłem że to nie możliwe żeby grać w FPP na padzie a dzisiaj jakoś myszka wydaje się przestarzała do sterowania. . . jak pamiętam to do kompa trzeba było coś dokupić lub wymienić co pół roku żeby wszystko na full chodziło, nie widzę sensu grania na pół gwizdka i pewnego dnia kupiłem xbox’a później go zamieniłem na xbox360 teraz dokupiłem do kompletu PSP. od pewnego czasu przestałem się przejmować 3dmarkiem, ilością FPS`ów, serownikami i wyborem czy ati czy nvidia a może lepiej amd zamiast intela, po prostu odpalam grę i gram
ja upgrade robię jak mi już komp na maksa nie wyrabia – ostatnio kupiłem kartę graficzną w lutym zeszłego roku. i jakoś daje radę i nie narzekam. empire śmiga aż miło, grid, tomb rider chodzi pięknie a widoki są przednie 🙂 zaliczam siebie do umiarkowanego upgradeowaciciela – jak mi ewidentnie nie wyrabia to kupuje. jak na razie na kompa od 14 miesięcy wydałem jedynie kasę na tą grafikę. chyba niezły wynik przez który nie postrzegam pc-ta jako worka bez dna. ot wydatek co pewien czas jak wymiana klocków w samochodzie. u mnie problem z konsolą jest taki ze jakbym podłączył do tv pudełko to by narzeczona na mnie wilkiem patrzyła bo akurat jakiś serial/program/film leci – lipa z jednym tv we wspólnym gospodarstwie domowym 😉 co do gier to gram w nowe, stare – byle dobre i wciągało. no i jak się spotykamy ze szwagrem to mamy jazdę albo na jakieś wynalazki na 2 osoby albo logiczne i tutaj najczęściej pojawiają się starocie – jak nieśmiertelny Tyrian czy the incredibile machines 😉
O majn god, a cóż to za potwora 😉
@gooralesko:ciężki dzień w pracy – proszę o wyrozumiałość 🙂
Ja wyznaje zasadę topowy komputer co 5 lat i absolutnie żadnych upgradeów po drodze, kiedyś kupowałem co rusz nowe części, byle tyko odłożyć w czasie kupno całego nowego kompa ale to już jednak nie to. Co z tego że kupowałem nową grafe skoro jej potencjał hamował proc i była lipa z efektu, najwyżej na kilka nowych gier starczało. Chcąc zmienić proc musiał bym z kolei kupić nową płytę główną, pamięci itp. I to wszystko dla dosłownie kilku gier ? Wole kupić raz a dobrze, mieć komputer wyważony, stabilny. Zwłaszcza gdy ma się inne zainteresowania oprócz gier to i tak, powyższy przedział czasu to aż nad to.
Sam mam starego Penitum 200 MMX z dodatkami, który służy mi do gier Dos-owych. Mogę spokojnie poruszać się Nortonem Commanderem i żadne Windowsy mi nie straszne. Oprócz tego jeszcze Duron w zapasie. Parę lat zupełnie nie robiłem nowych zakupów, a gier które przeszedłem i które odkryłem dzięki tej absencji, było tyle, że nie mogłem narzekać. W przypadku tego tekstu chodzi o nieco lepsze zestawy, ale sytuacja jest analogiczna :).
Jako gracz spelniam sie na X360. Laptopa uzywam do pracy, serfowania i „przygodowkowania”. Mysle czy powoli nie przesiasc sie spowrotem na stacjonarny PC, bo prawie 3letki lapek doslownie umiera. . . Prawdopodobnie to problemy z chlodzeniem bo nawet po formacie hdd (3dni temu) internet zaczyna mulic po godzinie pracy. Moze macie jakies inne sugestie?Kozystajac z okazji, niewiecie gdzie mozna sciagnac „Nowego Teenagenta”? Od dluzszego czasu gra zaliczana jest do tzw. abandonware, ale nigdzie nie potrafie znalezc dzielajacej wersji (tzn glos+muzyka), wszedzie jakies okrojone, albo obco jezyczne. Ech. . . to byly czasy 🙂
Ja robię upgrade dopiero, jak już nie mogę zagrać w nic nowego. I nawet wtedy kupuję komponenty raczej z niższej półki. Starczy do grania bez high-detali, którym podczas gry i tak nie mam czasu się przyglądać. Poza tym, jesli gra jest do niczego, to i najwypaśniejsza grafika jej nie uratuje. Dodatkowym plusem mojej oszczędności/skąpstwa jest fakt, że nie muszę się przyglądać temu, ile jest wart po kilku miesiącach sprzęt, na który wywaliłem kupę kasy. A to bardzo boli, wiem bo kilka razy już to przerabiałem, zanim zmądrzałem.