Dawno dawno temu kiedy byłem nieletnim człowiekiem rola książek w życiu moim i moich rówieśników była znacząca. Nie chcę bynajmniej powiedzieć, że byliśmy lepsi, czytaliśmy książki zamiast gnić przed komputerem. Nie. Byliśmy inni, bo były inne czasy. Mało który z nas posiadał komputer, a nawet jeśli takowy miał nikomu nie śniło się nawet coś takiego jak Internet. Nie było też komórek, SMSów, maili i tym podobnych rzeczy. A my, mieliśmy więcej czasu dla siebie i kolegów. Część z niego spędzaliśmy czytając. Lektura pozwalała przenieść się w zupełnie inne miejsce i czas, przeżyć fascynujące przygody nie ruszając się z domu. Zupełnie jak w… grach komputerowych, które dziś zajęły miejsce książek.

Skoro więc dzieci zamiast spędzać czas przy „Tomku na Czarnym Lądzie” wolą odpalić HALO czy równocześnie Master Chief zastąpi Tomka? Czy wirtualny byt może stać się bohaterem młodych ludzi, wzorcem godnym naśladowania?

Choć pozornie wydawałoby się, że tak, sprawa wygląda zdecydowanie trudniej niż mogłoby się wydawać. Nasze utożsamianie się z Tomkiem czy Panem Samochodzikiem opierało się przede wszystkim na chęci przeżycia wszystkich opisanych w książkach przygód. Chciałem, jak pan Tomasz mieć super samochód, który potrafi pływać, chciałem strzelać, tropić, przedzierać się przez dżunglę jak Tomek Wilmowski. Barwne przygody tych postaci wciągały, stanowiły alternatywę dla często szarej rzeczywistości, z drugiej strony były nieosiągalnym marzeniem które napędzało naszą fascynację postacią książkowego bohatera.

W przypadku gier sprawa wygląda inaczej. Młody gracz nie może marzyć o przeżyciu wszystkich przygód swojego herosa bo faktycznie je z nim przeżywa przechodząc grę! Cały entuzjazm związany z obcowaniem z Master Chiefem, Marcusem Fenixem czy jakąkolwiek inną wirtualną postacią spala się w czasie zabawy. Potrzeba przeżycia doświadczeń naszego idola zostaje zaspokojona. Czy można chcieć więcej? Pewnie tak, ale najczęściej przekłada się to w najzwyklejsze oczekiwanie na drugą część gry.

Co więcej postać wirtualna wydaje się być bardziej „płaska” niż ta książkowa. Akcja gry skupia się najczęściej na jednym wątku, jednej akcji kiedy w przypadku książki ilość przygód (nawet w jednym tylko tomie) jest zdecydowanie większa. W ten sposób poznajemy postać, widzimy ją w przeróżnych sytuacjach, a ona przez to staje się wielowymiarowa, „głębsza” i bliższa naszemu sercu.

Producenci gier nie zapominają o swoich herosach. Starają się wokół nich stworzyć atmosferę bohaterów. Figurki, plakaty – wszystko to ma służyć budowaniu odpowiedniego wizerunku. Efekt tych działań ma jednak bardziej wydźwięk marketingowy niż idealistyczny – figurki zasilają kolekcje, nie rozbudzają jednak wyobraźni, prowokując tym samym do utożsamiania się z bohaterem.

Czyżby więc na tym polu komputery przegrywały z „analogowymi” książkami? Wydaje się, że tak – choć to tylko zdanie sentymentalnego, starego dinozaura…

A co Wy sądzicie na ten temat? Czy Master Chief i spółka są lepsi od bohaterów książkowych?

[Głosów:0    Średnia:0/5]

15 KOMENTARZE

  1. Powtórzę to, co kiedyś mówiłem o ekranizacjach gier – Doom, FarCry czy Bloodrayne to proste, tępe fabułki, istniejące jedynie z musu, których nie da się przełożyć sensownie na obraz filmowy, gdzie fabuła z trzeciego sortu, staje się elementem kluczowym. Chcesz porównywać do Pana Samochodzika, to porównuj takie gry, który oferują dobrą historię – Najdłuższą podróż czy Black Mirror. A fabułki, które powinno się zapisywać na listku papieru toaletowego z Halo itp, porównuj do im równych tekstów z Faktu. Bo filmy, gry, ksiażki czy muzykę można podzielić na lepsze i gorsze, i nie ma sensu porównywania kiepskiego filmu, do dobrej gry, itp.

  2. Siergiej —> znam ratingi PEGI tych gier ale z drugiej strony mam świadomość kto w te gry gra, tzn. że PEGI sobie, a dzieciaki sobie. Stąd takie przykłady. wujo444—> dobór M. Fenixa czy Master Chiefa celowy, bo to oni są obecnie najbardziej wg rozpoznawalnymi postaciami świata gier. Ale nawet gdyby faktycznie pójść Twoim tropem – czyli w kierunku RPGów czy przygodówek. Czy taki cmd. Shepard jest w stanie być idolem dzieciaków? Albo Bezimienny z Tormenta?

  3. . wujo444 nie zrozumiales o co chodzilo autorowi. moze z racji wieku i nie obrazaj mi sie tu :). trzeba przyznac otwarcie, ze mlodziez wychowana w Polsce lat ’80 zupelnie inaczej rozumiala znaczenie przygody. . kiedys czytalo sie to w otwarta geba. dobrym przykladem jest taki Pan Samochodzik. Szczegolnie film z Mikulskim vel Klossem – bozyszczem mlodzierzy lat ’70 i ’80. Kloss gra pana Samochodzika, to bylo cos, tylko Brunera brakowalo 🙂 . dla dzisiejszych 15-20 latkow te ksiazki i film to obciach. fatalnie prowadzona akcja, smieszne dialogi, o fabule lepiej nie wspominac. . ksiazki Szklarskiego bronia sie lepiej, moze dlatego, ze akcja o bohaterowie byli bardziej realni. Ja tam glownie pamietam wielkego Bosmana 🙂 wiadomo, chec podrozowania niczym Indiana Jones jest ponadczasowa a marzenia o plywajacym samochodzie nie :). gry rozbudzaja wyobraznie ale u mlodych graczy. tak jak dzisiejsi 30 latkowie krecili sie grajac w Monezuma Revenge (byl taki poziom gdzie trzeba bylo zaznaczac flamastrem kinieskop by dosc do pochodni) tak dzisiaj 12 latek bedzie przezywal gre w Tomb Raidera. . to samo zycie, wszystko przemija.

  4. Książki zawsze budowały i rozwwijały wyobraźnię. Trzeba było ją mieć żeby z literek wyprodukować sobie obce planety. Natomiast gra przedstawia nam świat skończony. Nie trzeba się wysilać i wszystko widać, słychać. Zero wysiłku intelektualnego. Fabularnie do książki nawet przygodówki ciężko przyrównać. EDYTA:Kmd. Shepard jak najbardziej może byc „idolem”, bo stoi za nim całe universum bardzo sprawnie przedstawione i umiejscowione w czasie i przestrzeni.

  5. jolo, ja dosyć mocno abstrachuje od Twojego tekstu, skupiajac się na porównywaniu bohaterów growych i ksiażkowych. I zwracam Ci uwagę, ze porównywanie fabularnych miernot pokroju GoW, do wcale niezłego Pana Samochodzika mija się z celem; tutaj miarą powinna być Grochowiak, czy Brown. Bo tak stawiamy gry na przegranej pozycji. (notabene, bohater ksiażek patrona mojej podstawówki, Tomek, to postać strasznie jednowymiarowa i zwyczajnie kiepska). A czy taki MasterChief może być przykłademdla dzieciaków? Heh, popatrz ilu młodocianych przestepców usprawiedliwia sięże tak samo robili w GTA. Więc chyba mogą 😉 Pytani, czy będą przykłądami dobrymi. W hitowych produkcjach brak bohaterów godnych nasladowania – w koncu kto by chciał grać w „Przygodny grzecznego chłopca, co zawsze mówi „dzień dobry” i chodzi spać o 20″ 😛

  6. Różnica jest prosta dziecko grając w GoW było i będzie głupie, dziecko czytając choćby i (niezbyt lubianego przeze mnie) Tomka było głupie tylko na początku, po lekturze pozna parę ciekawych faktów geograficznych, historycznych, przyrodniczych. Czytanie książek to jednak sprawa dość indywidualna jedni nie przeczytają ani jednej inni po prostu nie mogą się bez nich obejść, trochę jak i z grami :)Cóż bohaterami naszych lat nie byli już książkowi herosi a komiksowi, teraz growi . . . ot postęp.

  7. „. . . nie przekonają nas krzyki i płacze że białe jest białe a czarne jest czarne. . . ” przeczytałem w liceum zbrodnię i karę i jak ktoś mi mówi że książki są lepsze od gier to mam ochotę iść z siekierą do lichwiarki i ją porąbać. . . nie zgodzę się ze stwierdzeniem że od gier się głupieje, porównywanie książek do gier nie ma raczej sensu to zupełnie inny rodzaj rozrywki. idolem dzisiejszej młodzieży jest Doda czy Kasia Cichopek czy raczej Robert Kubica a nie bohaterowie gier choć nie neguje że może ktoś poczuć się jak postać z GTA i iść ulicą i strzelać do ludzi

  8. oo kurcze skoro wasza przygoda z książkami skończyła się na zbrodni i karze to ja współczuję, nie od dziś wiadomo przecież, że szkoła wybiórczo przedstawia przegląd (że tak powiem) „rynku literackiego” z każdej z epok, nie zawsze jest to wybór trafny. Sam nie mogę zrozumieć fascynacji Gombrowiczem promowanym na pisarza „za pan brat” z młodzieżą, trochę to przypomina sytuację w domu starców gdzie rześkim juniorem jest najmłodszy 80 latek z lekką demencją. Ale to jest szkoła poza nią też wydaje się książki, to jakby grać w pacmana – bo to klasyk, a przecież grać się w niego już raczej nie da.

  9. przygoda z książkami nie skończył się na zbrodni i każe to tylko przykład brutalności w lekturze szkolnej, denerwuje mnie tylko to że temat czytania zamiast grania pojawia się często, praktycznie co semestr szkolny się zaczyna to ktoś z tv czy w gazecie wygłasza teorie że gry są złe że wszystkie przestępstwa i wybryki są przez gry bo skoro w grze można to czemu nie w rzeczywistości, a jak ktoś czyta kryminały to znaczy że pewnego dnia zadźga sąsiada w windzie? czy po przeczytaniu harrego pottera trzeba wyskoczyć na miotle z okna? jeżeli ktoś przenosi fikcje z książek,gier itp do rzeczywistości to ma jakiś problem i powinien się udać do specjalisty zanim sobie lub komuś krzywdę wyrządzinie neguje ani czytani książek ani grania w obu przypadkach można doświadczyć czegoś pozytywnego i mieć idola którego się naśladuje a który będzie lepszy to już zależy od osobowości czytelnika czy gracza temat lektur szkolnych to oddzielna dyskusja kto i po co 90% książek lub fragmentów tam umieścił, to pewnie była i jest decyzja polityczna bo przecież edukacją rządzi minister z jakieś partii która próbuje wyedukować ludzi do swoich poglądów

  10. Musze sie nie zgodzic. . , Nie uważam że gry komputerowe zastapiły w dzisiejszych czasach książki. . . Jest to pewna nieścisłość – ja powiedziałbym że gry i książki to odrębne gałęzie rozrywki.

  11. Myślę, że w rozumowanie autora tekstu wkradł się pewien błąd. Bohater książki może stać się „bohaterem” dla czytelnika, ale bohater gry już niekoniecznie. I to nie dlatego, że gra jest płytka (zakładając, że jest) czy prymitywna. Bohaterem gry kieruje gracz więc kto dla kogo ma tu być wzorem? Gracz sam dla siebie? Czy Hitman może być moim bohaterem? Przecież to ja nim kieruje i to ja decyduję jak postać ta się zachowuje. Czyżbym więc sam sobie tworzył bohatera? I czego od takiego bohatera mogę się nauczyć? Czy może mnie czymś zaskoczyć?Także wzorców w grach bym się nie doszukiwał, bo ich tam nie ma. Tam są tylko szablony, które możemy sobie w pewnym stopniu dopasowywać do własnych preferencji. No a co to za wzorzec, który w każdej rozgrywce może być zupełnie inny?

  12. Wadą gier jest to, że nie znamy bezpośrednio myśli bohaterów, ich rozważań, dylematów. Z drugiej strony fabuła, jaką decyzję podjąć kreuje postać bohatera gry. Niejako więc, przy odpowiedniej konstrukcji fabularnej gry komputerowe są głębsze od książek jeśli chodzi o kreację postaci, ponieważ to my kreujemy ją zarówno pośrednio jak i bezpośrednio. Pośrednio poprzez zadania i sposób ich wykonywania, a bezpośrednio poprzez to kiedy rozważamy, czy na pewno chcemy pomóc im, a nie tym innym. Problem w tym, że gier tego typu jest zbyt mało.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here