W morzu gier, które możemy nabyć dzięki usłudze Xbox Live Arcade, rzadko trafiamy na takie pozycje jak Shadow Complex. Tytuł ten weteranom elektronicznej rozrywki przypomni lata młodości. Osoby od niedawna bawiące się grami, dowiedzą się natomiast, przy czym szaleli ich starsi koledzy i koleżanki kilka ładnych lat temu. Praktycznie każdy gracz powinien jednak być zadowolony z zakupu dzieła Chair Entertainment.
Spis treści
Imperium
Ameryka w ogniu!
Recenzowany produkt to gra przenosząca nas do świata opisanego na kartach książki „Empire” przez znanego pisarza science-fiction, zdobywcę nagród Hugo i Nebula, twórcę Gry Endera – Orsona Scotta Carda. W świecie tym mieszkańcy Ameryki Północnej po raz kolejny stają do bratobójczej walki. Potajemne działania lewackiego ugrupowania nazwanego Progressive Restoration, doprowadzają do wybuchu wojny domowej. Prezydent USA zostaje zamordowany, a jego zastępca ginie w chwilę po rozpoczęciu dzieła Chair Entertainment. Sama gra jest pomostem, łączącym Empire i jego kontynuację – Hidden Empire.
Niezniszczalny
Wcielamy się w niej w Jasona Flemminga, o którym wiemy tylko tyle, że jest świetnie wyszkolonym byłym żołnierzem, chcącym odpocząć od mordowania „wrogów demokracji”. Nasz bohater wyrusza na wyprawę ze swoją nową dziewczyną Claire. Romantyczna podróż po lesie przeradza się jednak w walkę o wolność Ameryki Północnej, kiedy to nowa miłość Jasona zostaje porwana przez tajemniczych żołnierzy. On odkrywa zaś, że w jaskiniach do których się wybrali (i otaczającym je lesie) ukryto potężną bazę Progressive Restoration. Znajdują się w niej koszary, fabryka mechów, części przemysłowe i wiele innych lokacji, które zwiedzimy w trakcie zabawy. Chcąc nie chcąc stajemy naprzeciw wroga uzbrojonego w zabawki, które generał każdej armii na świecie chciałby mieć w swoim arsenale.
Pójdę tu, a potem tam
To właśnie eksploracja i odkrywanie nieznanych fragmentów mapy są jednym z wielu mocnych punktów Shadow Complex. Na początku gry nie posiadamy broni, którą zastępuje nam rozświetlająca ciemność latarka i prosty sprzęt do wspinaczki. W dalszej części gry zdobywamy pierwsze pukawki takie jak pistolet, półautomat czy karabin szturmowy. Każda z nich posiada nieskończoną liczbę amunicji oraz podczepioną latarkę i granatnik.
Jeśli jednak chcemy cokolwiek osiągnąć będziemy musieli zamienić naszego bohatera w prawdziwą maszynę do zabijania. Aby to zrobić trzeba odkryć i spenetrować kolejne części instalacji Progressive Restoration. Te są zaś niedostępne do chwili gdy odnajdziemy tajne przejścia lub zdobędziemy następną, mocniejszą broń lub fragment futurystycznej zbroi.
Chair Entertainment w uzależniający sposób rozwiązało ten element gry. Przemierzając bazę mijamy zablokowane przejścia, które świecą na fioletowo, zielono, żółto czy czerwono, kiedy skierujemy na nie snop światła z latarki. Poszczególne kolory oznaczają, że w danym miejscu jedna z dostępnych broni potrafi wybić dziurę w ścianie, podłodze czy suficie. Odblokowane przejścia prowadzą do kolejnych lokacji, w których umieszczono znajdźki zwiększające limit amunicji przenoszonej przez naszego bohatera, wytrzymałość jego zbroi, liczbę punktów życia czy części klucza pozwalającego otworzyć drzwi, za którymi ukryto następny cenny przedmiot.
Nie trzymaj pianki do golenia na słońcu
Taka konstrukcja gry sprawia, że z chęcią wracamy do miejsc, w których już byliśmy, by odszukać w nich skarby czy inną drogę prowadzącą do następnego celu czy taką, która pozwoli nam ominąć lub zlikwidować z zaskoczenia większą grupę przeciwników. Tych możemy nawet ubijać wykorzystując do tego elementy otoczenia, które od czasu do czasu są interaktywne. Wrzuć granat w odpowiednie miejsce i patrz jak żołnierze wroga zamieniają się w pieczeń.
Nie tylko broń odkryje przed nami sekrety gry. Poznamy je również dzięki zbroi, którą Jason ukradnie żołnierzom Progressive Restoration. Składa się ona z kilku fragmentów rozrzuconych po całej bazie. Każdy z nich pozwala nam dotrzeć w kolejne miejsca, które do tej pory były dla nas nieosiągalne. Znajdziemy między innymi buty dzięki którym wykonamy podwójny skok, maskę umożliwiającą przebywanie pod wodą przez czas nieokreślony czy fragment pancerza pozwalający biegać z prędkością ponaddźwiękową (również po suficie). Jest tu nawet hak, dzięki któremu przyczepimy Jasona do sufitu albo ominiemy śmiertelnie groźną maszynerię. Pancerz Jasona pozwolił także dodać do gry bardzo przyjemne elementy czysto zręcznościowe.
Opisane powyżej zabiegi Chair Entertainment sprawiły, że nie mogłem oderwać się od ich dzieła. W innych rewelacyjnych tytułach zawsze chcę rozegrać jeszcze jedną turę, przejść kolejną walkę lub wyścig. Tu po prostu musiałem odszukać następne tajne przejście, odblokować dodatkową broń, która pozwoli mi odkryć kolejne sekrety. I tak w nieskończoność.
2,5D
Wielkim atutem gry jest także osadzenie jej w środowisku 2,5D i mechanika rządząca walką. To pierwsze oznacza, że nasz bohater może się poruszać jedynie w lewo lub w prawo, górę lub dół. Jego przeciwnicy znajdują się natomiast nie tylko na wprost niego, ale i w głębi ekranu czy przy samych oczach gracza. Bronią sterujemy za pomocą prawego analoga. Choć jej kontrolowanie wymaga przyzwyczajenia się, to już po paru minutach z uśmiechem na twarzy siać będziemy śmierć i zniszczenie.
Umiarkowana prostota Shadow Complex sprawdza się doskonale. Osoby pamiętające takie produkcje jak chociażby Abuse powinny być zachwycone produkcją Chair Entertainment. Inaczej mówiąc w recenzowanej pozycji porcja najbardziej lubianego przez nas składnika – miodności – praktycznie wykracza poza skalę.
Walka z bossami jest wbrew pozorom prosta
Niewielką wadą gry jest jednak różnorodność przeciwników, których spotkamy na swej drodze. Armia próbująca zawładnąć Północną Ameryką składa się w zasadzie tylko i wyłącznie z dwóch rodzajów piechurów, wojaków uzbrojonych w wyrzutnie rakiet i działka obrotowe czy żołnierzy w prototypowych zbrojach nowej generacji. Można było pokusić się o wprowadzenie większej ilości zwyczajnych wojaków. Na całe szczęście oprócz piechoty zmierzymy się także z zupełnie niegroźnymi robocikami, większymi maszynami kroczącymi, śmigłowcami, a nawet „terminatorami” w ciężkich zbrojach. Eksplorację i strzelanie od czasu do czasu przerywa starcie z bossem. W tym przypadku atakują nas pająkopodobne mechy lub dwunożne roboty przypominające walkery z Star Wars. O ile walki te są satysfakcjonujące, to moim zdaniem nawet na najwyższym poziomie trudności są zdecydowanie zbyt proste. Kończą je świetnie zrealizowane eksplozje, ale i tak prawie zawsze czuć będziemy niedosyt. Nawet ostatnie starcie w grze jest prostackie. Da się je przejść w jakieś dwie minuty, praktycznie nie tracąc przy tym punktów życia.
Krzycz draniu, krzycz
Jeśli zaś chodzi o nasz arsenał, to tak jak mówiłem, zaczynamy od pistoletu, który później zostaje zastąpiony przez półautomat, a po kolejnych kilkudziesięciu minutach przez karabin szturmowy. Później w nasze ręce wpadną nakładki umożliwiające wystrzeliwanie specjalnej pianki służącej do obezwładniania przeciwników czy rakietnica. Pod koniec gry otrzymamy natomiast szybkostrzelny karabin oraz niszczycielską strzelbę. Szczególnie polecam wymienioną przed chwilą piankę. Fenomenalnie zrealizowano tu efekt pokrycia i unieruchomienia (w różnych pozycjach) wrogich wojaków lepką substancją.
Rodzajów broni nie jest zbyt wiele, ale ten malutki minus zrekompensowano dzięki możliwości zdobywania poziomów doświadczenia. Wchodząc na kolejne z nich wzrasta nasza celność, odporność na obrażenia albo dostajemy nieograniczony zapas amunicji do któregoś z dostępnych rodzajów broni. Drobiazg, ale cieszy.
Dobra zbroja to podstawa
Niestety gra, jak już pisałem, nie jest zbyt trudna. Na najwyższym poziomie idziemy przed siebie jak burza praktycznie nie wykorzystując możliwości krycia się za różnymi elementami otoczenia. Tylko od czasu do czasu natrafiamy na tzw. „difficulty spikes” – układy, które będziemy powtarzali do bólu lub chwili gdy się zdenerwujemy i wyłączymy dzieło studia Chair. Autorzy Shadow Complex nie zwrócili również uwagi na to, że w banalny sposób można nadużywać punktów zapisu gry, w których ukryto apteczki. Jeden prosty trik sprawia, że Jasona praktycznie nie da się pokonać.
Shadow Engine
Shadow Complex działa w oparciu o Unreal Engine 3 i krótko mówiąc wygląda świetnie. Spójrzcie zresztą sami na screenshoty z gry albo materiały wideo, jeśli chcecie zobaczyć ją w ruchu. Piękną grafikę uzupełniają drobne smaczki takie jak pociski lecące spiralą kiedy wróg strzela do nas, gdy jesteśmy pod wodą czy zabawa oświetleniem. Ciężko cokolwiek zarzucić grafikom z Chair Entertainemt, którym udało się stworzyć śliczną produkcję.
Podobnie jest zresztą z muzyką. Nie słyszymy jej zbyt często, ale za każdym razem kiedy przygrywa jest po prostu idealnie dobrana do tego, co dzieje się na ekranie. Tajemnicza. Nastrojowa. Poruszająca. Podobnie jak efekty dźwiękowe stoi ona na bardzo wysokim poziomie.
Jason zna też karate
Niestety nie jest to produkt idealny. W oczy strasznie kłują ciągle przenikające się tekstury i dziwnie zachowujące się ciała, które czasem rzucają się jakby chciał je wskrzesić nekromanta. Szkoda, że nie dopieszczono tego elementu. Choć są to tak naprawdę drobiazgi, które w żaden sposób nie wpływa na radość płynącą z zabawy, to koniec końców sprawiają one, że delikatnie muszę obniżyć ocenę dzieła Chair Entertainment.
Brać i grać
Mimo kilku drobnych błędów Shadow Complex, jak już pisałem, jest jedną z najciekawszych produkcji w jakie grałem w tym roku. Biorąc pod uwagę standardy tytułów Live Arcade jest to jednocześnie długi tytuł. Można się nim bawić dwa lub trzy wieczory, a później wyszukiwać ukryte przedmioty albo odblokowywać najbardziej skomplikowane osiągnięcia. Po ukończeniu kampanii możemy także przejść mniej lub bardziej wymagające misje treningowe, które jeszcze przedłużają zabawę.
Firma Epic Games twierdzi, ze chce wskrzesić dwuwymiarowe strzelanki. Jeśli będą to gry tak dobre jak Shadow Complex, to mogę jedynie powiedzieć „Panowie! Bierzcie się do roboty!”. Recenzowana pozycja w moich oczach w pełni zasłużyła na mocną dziewiątkę. Jeśli lubisz tytuły tego typu, to zrób sobie przyjemność i nie inwestuj w „dużą” grę za dwieście złotych. Kup dzieło Chair Entertainment i zobacz ile zabawy ukryto w czymś, za co zapłacimy mniej więcej pięć dyszek. Gorąco polecam ten tytuł i z niecierpliwością wypatruje kolejnych produktów tego typu.
Po gry z Xbox Live Arcade nie sięgam zbyt często. Po premierze pierwszego materiału filmowego z Shadow Complex, wiedziałem jednak, że będzie to pozycja, która zagości na twardym dysku mojej konsoli. Staroszkolny shooter doprawiony nowoczesną technologią. Romans młodego dewelopera – Chair Entertainment – i starych wyjadaczy z Epic Games. Czy ten duet mógł stworzyć jeden z przebojów lata, a nawet jedną z najlepszych produkcji tego roku? Sprawdźcie.
fajna gierka ciekawe czy wyjdzie na PC
świetny oldschool, żałuję że nie mam x’a, mam nadzieję że bachną to jakoś na piecucha.
Gdyby zwiększyli poziom trudności, zamienili część strzelania na elementy przygodowe, powstałby godny rywal Flashbacka. Tak są tylko popłuczyny, o dziwo dobre, da się w to grać i jest nawet przyjemnie. Mimo wszystko, jak dla mnie trochę za wysoka cena. Tendencja ta powoli staje się standardem, 1200G, zamiast 800G, coraz częściej powstrzymuje mnie przed zakupem. Zagrajcie i powiedzcie czy warto. Po przejściu krótkiego dema nadal nie mogę się zdecydować.
Nie wziąłeś pod uwagę faktu, że za te 1200 MS Points dostajesz tyle godzin zabawy co w wielu grach za 60$. Cena zawsze może być niższa, ale ta pozycja akurat moim zdaniem jest warta 1200 punktów.
wsumie też bym nie dał 1200g ale tak naprawde gra jest za darmo wystarczy zrobic pauze przy walce z bossem na koncu dema i zaczac od wczesniejszego checkpointu nastepnie pokonasz bossa i grasz dalej za darmo:) demo gry zajmuje tyle samo co pełna wersja około 842 mb. Pozdro:)
Gra została już załatana i trik ten nie działa. Wiem. Sprawdzałem.
masz racje nie działa już 🙁 była tylko dla pierwszych. . . _vipów_:)