Sega ani chwili nie wahała się, przygarniając do siebie wyrzutków z Capcomu, zespół nieistniejącego już studia Clover. Koniczynki zostały przemianowane na Platinum Games i teraz pod banderą ojców pewnego szalenie popularnego niebieskiego jeża pracują nad nowym, tyleż krwawym co intrygującym projektem na Wii, który nosi nazwę MadWorld. Oby podopieczni panów Inaby i Nishikawy nie zmarnowali potencjału leżącego w tym tytule, bo wraz z nim pojawia się szansa na kolejny – po No More Heroes od Goichi Sudy – świetny produkt na stacjonarną konsolę Nintendo, skierowany do dojrzałego odbiorcy. Co z niego wyjdzie dowiemy się już na początku przyszłego roku. Czego możemy się spodziewać na dzień dzisiejszy? Przeczytajcie, by się dowiedzieć.
Tworząc MadWorld, ekipa Platinum Games czerpie inspirację z najróżniejszych źródeł. Choć sama grafika przez swój niecodzienny design, któremu zresztą poświęcę trochę miejsca w niniejszej zapowiedzi, ewidentnie bazuje na komiksowych fundamentach, to już sama fabuła czerpie więcej z takich filmowych produkcji jak choćby japońskie Battle Royale, jednak podlewa tę ciężką tematykę sporą dawką czarnego humoru. Oto z pozoru zwyczajny człowiek, Jack (jak ktoś, kto ma na imię Jack, może nie być zwyczajny*?) decyduje się wziąć udział w popularnym teleturnieju, noszącym nazwę Dead Watch. Oznacza to, że na oczach tysięcy widzów, imiennik pewnego adwokata będzie zmuszony urządzić rzucanym mu naprzeciw wrogom prawdziwą, wybitnie krwawą łaźnię. No dobra. Trochę skłamałem. Tak naprawdę w głównym bohaterze MW nie ma nic zwykłego i również jego motywacją nie jest po prostu wygrać w grze. Jack ma swój cel, póki co owiany tajemnicą i to właśnie udział w Dead Watch ma mu pomóc go osiągnąć. Problem jednak w tym, że jeśli chodzi o wyposażenie, to protagonista nowego tworu Platinum Games nie jest jakoś szczególnie świetnie przygotowany, zwłaszcza zważywszy na to, jakie zadanie przed nim postawiono…
Otoczenie
Oprawa graficzna na pewno będzie mocną stroną Mad World
Byłoby zbyt łatwo, gdyby do boju z całą armią różnych degeneratów Jack ruszył uzbrojony w pełny arsenał, składających się z najnowszych technologicznych zdobyczy. Na to więc nawet nie liczcie. Do pacyfikowania swoich oponentów głównego bohatera wyposażono w ulubioną broń każdego zdeklarowanego gracza – piłę łańcuchową oraz, w ramach dodatku, dwa długie noże. Wsadzanie tej pierwszej w ciała atakujących przeciwników naturalnie zaowocuje całymi fontannami krwi i widokiem bolesnych rozczłonkowań oraz odrażająco brutalnych dekapitacji. Ostrza skutecznie będą mogły również pozbawić adwersarzy tego i owego. Nie inaczej będzie, jeśli zechcemy załatwić przeciwnika bez używania żadnego ekwipunku – pięści, kopnięcia, czy nawet uderzenia głową w stylu słynnego Zizou mogą przysporzyć oponentów o ból, a nawet stratę głowy. A wygląd kolejnych egzekucji oczywiście będzie zależał od sposobu, w jaki poruszać będziemy Wii-motem.
Podobnie jak zapożyczenia z komiksów
To może się jednak okazać zbyt mało, jeśli ktoś chce odesłać na tamten świat co bardziej uciążliwych wrogów. Dlatego właśnie MadWorld, być może najbardziej brutalna gra trwającej obecnie generacji (przynajmniej do czasu premiery pierwszego sensownego materiału z God of War 3), ma kłaść nacisk głównie na korzystanie z tego, co uda nam się znaleźć w otaczającym nas świecie. I już teraz możemy być pewni, że wszelkiego typu improwizowanej broni z całą pewnością nie zabraknie nam, choćbyśmy nawet zapuścili się w, z pozoru, najbardziej opustoszałe miejsce w okolicy. Z pomocą z pewnością przyjdą nam kolce, które tu i ówdzie przymocowano do ścian, by Jack spokojnie mógł rzucać o nie przeciwnikami. Jeden taki atak to jednak za mało – danym ciałem da się ciskać o śmiercionośne bariery aż do momentu, w którym zostanie z niego tylko krwawa masa. Jeśli zapragniemy czegoś równie sympatycznego, to nic nie stanie na przeszkodzie, by bezceremonialnie wepchnąć wrogą jednostkę do kontenera na śmieci i przytrzasnąć ją klapą z taką siłą, by uderzenie rozerwało ją na pół. Osobliwą, acz niewątpliwie wciągającą zabawą może okazać się również ciskanie ludźmi do wielkich wirników i oglądanie, jak ich płaty beznamiętnie masakrują przelatujące przez nie ciało. Fani istnych gorefestów zapewne znajdą coś dla siebie też na stacjach kolejowych, rzucając adwersarzami w nadciągające pociągi. Zaś przechadzając się drogą, nasi oponenci będą musieli bardzo uważać, by ktoś (ot, choćby Jack) nie wybił im oka…znakiem drogowym.
I tona akcji
Jako, że Dead Watch to telewizyjne show, Jack musi zapewnić swoim widzom rozrywkę na poziomie przystającym do sporej oglądalności programu. Dlatego właśnie gra nagradzać będzie wyjątkowo ciekawe kombinacje ataków. Zamiast po prostu gołymi rękami zatłuc rzuconego nam na pożarcie, Bogu ducha winnego, że tak powiem, statystę, można zarobić trochę bonusowych punktów obezwładniając go oponą, przebijając znakiem i – w ramach swoistego finishera – wrzucając do rzeki. Widownia z pewnością będzie w siódmym niebie!
Zabawa w zabawie
Nawet tak…pomysłowa gra jak MadWorld mogłaby się z czasem znudzić, gdyby raziła konsumentów swoją monotonnością. Dlatego właśnie oraz, rzecz jasna, by nie zaprzeczać temu, iż Wii to konsola idealna dla tytułów typu party-game, Platinum Games doda do swojej najnowszej produkcji tak zwane Bloodshed Challenges. To nic więcej jak proste, zręcznościowe mini-gry, zapisujące nasze co lepsze wyniki w internecie i pozwalające bawić się nawet w kilka osób (choć na jednym kontrolerze). Z pewnością ci, którzy grali w Grand Theft Auto IV kojarzą tamtejszą grę w rzutki. Cóż, MW również dostanie swój odpowiednik takowej. Oczywiście dopasowany do realiów gry. Tak więc tarcza będzie mieć, w porównaniu do tych tradycyjnych, wręcz monstrualne rozmiary, byśmy spokojnie mogli celować w nią…żywymi ludźmi. Chore? To jeszcze nic! Drugim „Wyzwaniem” jest wrzucanie wrogów pod opadającą co chwilę, nabijaną kolcami prasę tak, by zabiła ona jak największą liczbę adwersarzy. Nie da się ukryć, iż Platinum Games to ekipa balansującą na bardzo wąskiej linii zwanej dobrym smakiem i niestety obawiam się, iż Bloodshed Challenges to coś, co z pewnością nie ułatwi im utrzymania równowagi.
To jednak nie spodoba się wszystkim
Wzorem No More Heroes, MadWorld też będzie oferował możliwość jazdy na motorze. Jednak w przeciwieństwie do produkcji Goichi Sudy nie da nam opcji tak zwanego free roamingu i będziemy zmuszeni do zadowolenia się liniowymi etapami, poświęconymi szaleństwu na dwóch kołach. Nie ma co narzekać, zważywszy na to, że zabawy z pewnością nie zabraknie, gdy nasz pędzący jednoślad otoczą zewsząd nadjeżdżające pojazdy, których kierowcy i załogi bynajmniej nie będą przejawiać żadnych pozytywnych emocji. Na taryfę ulgową nie ma co liczyć również w przypadku bossów. Jedyny dotychczas pokazany miał zamiast dłoni dziwaczne metalowe konstrukcje, przy pomocy których wystrzeliwał w Jacka nie tyle podmuchy, co wręcz całe tornada. Dodam tylko, iż zespół PG w dużej części składa się z ludzi, którzy wcześniej pracowali dla Capcomu, powszechnie znanego z tworzenia gier o poziomie trudności z łatwością wybijającym się ponad przeciętność.
Noir
Od razu wiem, że zapowiadana przeze mnie gra trzyma w sobie wielki potencjał, jeśli pisząc o jej warstwie wizualnie raczej niż na aspektach technicznych (nuda!) skupiam się na tym, co w moim odczuciu najważniejsze – designie. Ten w MadWorld rzuca się w oczy aż nadto. Przede wszystkim spore wrażenie robi czarno-biała kolorystyka, które ubarwia jedynie głęboka czerwień chlapiącej na wszystkie strony krwi. Owszem, może to u niektórych budzić niesmak, ale nie mogę się oprzeć wrażeniu, że jednak przez pewne osobliwe poczucie estetyki team pod dowództwem pana Inaby nadaje tej pozycji niesamowitego klimatu. Jakby tego było mało, komiksowość tej nietypowej produkcji podkreślają wielkie napisy, jak choćby niezwykle treściwe „SPLAAAAAT” w momencie kiedy rzucimy kimś o tarczę do gry w rzutki albo rozpłatamy go na dwoje piłą łańcuchową.
Masakra, ale nie teksańska
Kolejnym ciekawym elementem – tym razem już oprawy dźwiękowej – jest komentarz trochę na wzór tego, znanego większości z nas ze sportowych widowisk. Oto dwójka panów będzie obrzucać się mało wyszukanymi bluzgami, przy okazji starając się błyskotliwie nawiązać do co ciekawszy akcji, które uda nam się wykonać. Patent rewelacyjny. Oczywiście pod warunkiem, że komentarz będzie stał na odpowiednio wysokim poziomie i, przede wszystkim, nie będzie na tyle powtarzalny, by już po kilkudziesięciu minutach zabawy z MadWorld tylko dręczył graczy.
Absolutnie nie dla dzieci
W porównaniu z ostatnim dziełem Platinum Games (wówczas jeszcze Clover Studio), czyli urzekającym swoją barwnością i ciepłem Okami, MadWorld zdaje się być produkcją wychodzą spod rąk zupełnie innej ekipy. Tak jednak nie jest, choć różnica jest rzeczywiście monstrualna. Póki co ciężko powiedzieć cóż takiego wyjdzie z tego dziwacznego projektu. Z jednej strony jest niezwykły klimat, ciekawy pomysł i parę świetnych patentów, jak choćby ten z pseudo-sportowym komentarzem. Z drugiej zaś, PG bardzo łatwo może się zapędzić, czyniąc MW zwyczajnie niesmacznym w swojej brutalności, zamiast bawiącym przez błyskotliwy czarny humor. W tej chwili tylko jedno mogę stwierdzić ze stuprocentową pewnością. Tytuł dla tej gry duet Sega – Platinum Games dobrał wprost wyśmienicie.
*Pewien amerykański prawnik to tylko wyjątek potwierdzający regułę.
Jak czytam taki tekst zastanawiam sie, dlaczego gry takie jak Mad World można policzyć na palcach jednej, pocietej piłą spalinowa, ręce? Może mam jakieś skrzywienie psychiczne, ale czasem chce się odstresowac i urządzić RZEŹ.
ciekawe czy Wiidownia, w postaci rodziców/rodzeństwa/żon, itp. także 😀
Bardziej sie tu kojarzy seria Flatout. . . Choć krwi tam nie uświadczysz. Słówko co do oprawy – kiedyś na V pisałem – czarno-biała oprawa jest łatwo rozpoznawalna, ale też dosyć męcząca. W dodatku miejsca jak na razie nie przypominały FarCry’a, a wrecz były dosc małe, i w połączeniu z dość jednostajna kolorystyką (heh) powoduje niejaki natłok, parcie na ekran (i nie jest to zwiazane z politykami). Tak wiec wrażenia klaustrofobiczne całkiem prawdopodobne. Ogólnie gra zapowiada sie nie tyle ciekawie, co zadziwiajaco. To niby zwykła RZEŹ, ale. . . czemu nikt tego wcześniej nie zrobił?:) no tak, były, ale nie tak brutalne. . . Brawo za odwagę (już widze zakazy w Niemczech i Australii, na półce wielu sklepów pewnie też jej nie zobaczymy), i za nierzeczywisty klimat. Jeśli wyjdzie z tego koktaj o zjadliwym składzie, to chyba kupię Wii. . . Dla MadWorld i NMH. PS:* – był jeszcze pewien nauczyciel, nazwiskiem Torrance 😉