Aventuria – sympatykom RPG w Polsce kraina o takiej nazwie z reguły z niczym się nie kojarzy. Jest tak dlatego, że między Odrą a Bugiem niemiecki system Das Schwarze Auge, na którego potrzeby powstała, nie cieszy się zbyt wielką popularnością. Żadną się nie cieszy, po prawdzie. Nadeszła jednak wreszcie pora na bliższe poznanie czym też nasi zachodni sąsiedzi się podniecają. Trafił na polskie półki Drakensang – komputerowa adaptacja Das Schwarze Auge. Na pudełku cytuje się jakiegoś huraoptymistę, który w artykule na temat produktu napisał, że jest on spadkobiercą serii Baldur’s Gate. Czyżby gra była aż tak dobra? A może spadek po Wrotach Baldura został dość mocno uszczuplony przez szabrowników? Za kilka tysięcy znaków udzielimy odpowiedzi na to pytanie.
Stare zasady powracają
Wiosna panie sierżancie!
Teraz jednak skupimy się na tym, co wielu potencjalnych graczy może w zależności od jakości albo przyciągnąć i zachęcić do wypróbowania tytułu, albo trwale od niego odrzucić – na bohaterach oraz na fabule. W grze wcielamy się w jedną z dwudziestu dowolnie nazwanych postaci (Ingalf z Ackbar – to brzmi dumnie). Co prawda zbyt dużego wyboru nie ma, każda z nich jest jednak opisana przez cały szereg mniej lub bardziej potrzebnych parametrów. Gracze, którzy długie godziny spędzają na analizie i modyfikowaniu cech kandydatów, zanim zdecydują się na któregoś z nich, z całą pewnością będą się czuli na tym etapie jak ryby w wodach (lecimy w liczbie mnogiej – za potworka językowego przepraszamy). My jednak… no dobra, ja jednak aż tak wymagający nie jestem. Wychodząc z założenia, że rozwojem postaci przyjdzie zajmować się później, biorę zazwyczaj pierwszego lepszego wojownika. Tak też było i tym razem.
Kiedy już zostanie ustalone z kim zacz, program przeniesie użytkownika do wioski o nazwie Avestrue i rozpocznie się zabawa. Historia opowiedziana w wątku głównym Drakensangu jest bardzo dobra. Nie chcę zbytnio wnikać w szczegóły, bo materia jest bardzo śliska i o spojler nietrudno, napiszę jednak, że w trakcie zabawy przyjdzie użytkownikowi rozwiązać zagadkę serii morderstw o charakterze rytualnym oraz zmierzyć się z próbami narzuconymi mu w ramach Smoczego Zadania. Brzmi smakowicie i rzeczywiście tak jest. Widać, że ktoś sporo czasu poświęcił na to, żeby całość trzymała się tego, co lubią bardzo muchy i efekt jest całkowicie zadowalający.
Na trakcie…
Warstwa fabularna to jednak nie wszystko – dobry cRPG to także przemyślane i zróżnicowane zadania. Realizacja tego aspektu gry nie tyle mnie pozytywnie zaskoczyła, ile wręcz zaszokowała. Nie ma, powtarzam, nie ma w produkcie misji skrajnie głupich, zadania przeciętne pod względem argumentacji do ich wykonywania można policzyć na palcach jednej ręki, zdecydowana większość questów to klasa sama dla siebie i inni twórcy erpegów powinni brać z Drakensanga w tym względzie przykład.
Prawie jak błazen…
Inaczej rzecz się ma jednak jeżeli chodzi o proporcje. Chociaż zadania są bardzo dobrze uargumentowane, bywa, że w jednej lokacji jest ich całe zatrzęsienie i już powoli przechodzi ochota na ich wykonywanie (a wszystko przez to, że po wyjściu z lokacji nie można już do niej powrócić, o czym napiszę szerzej nieco później), a w innej zadań poza wątkiem głównym jest jak na lekarstwo. Razi też całkowite oderwanie questów od świata gry. Po wykonaniu misji nic się w krainie nie zmienia – równie dobrze mogłoby danego zadania w ogóle nie być.
Nie jesteś sam
Trolla na moście brak…
Samotny wojownik ratujący świat przed zagładą? Nie, to nie tutaj. W Drakensangu na pewno nie będzie doskwierała graczowi alienacja za sprawą sterowanej przez komputer drużyny składającej się maksymalnie z czterech osób. Oczywiście najbardziej wskazane jest takie skompletowanie zespołu, żeby znaleźli się w nim reprezentanci różnych umiejętności (bo poznanie umiejętności kosztuje), przy tworzeniu drużyny trzeba jednak wziąć pod uwagę jeszcze jeden element – sztuczna inteligencja komputerowych towarzyszy nie powala.
…zdecydowana większość questów to klasa sama dla siebie…Audiencja…
Najlepiej to widać podczas walki. Kiedy pojawia się przeciwnik, automatycznie w grze włącza się aktywna pauza. Praktycznie rzecz biorąc bez niej i tak nie podobna grać, bo morze chaosu wylewa się w trakcie pojedynków hektolitrami z monitora, ale nie o tym chciałem teraz pisać. W trakcie tej pierwotnej dziewiczej aktywnej pauzy należy wydać podkomendnym polecenia, które później teoretycznie powinni realizować. Niestety, nie zawsze tak jest. Bywa, że ciąg czynności przewidziany dla danej postaci zwyczajnie znika i trzeba jeszcze raz zatrzymywać rozgrywkę, żeby wydać polecenia ponownie. Ale to i tak pół biedy. Znacznie bardziej irytują momenty, w których podkomendni z premedytacją łamią wydane im polecenia. Najlepiej to widać na przykładzie bohaterów walczących z dystansu lub leczących. Zgodnie z naturalną koleją wszechrzeczy powinni się trzymać z tyłu i robić swoje. Problem w tym, że nawet zaprogramowani na defensywną walkę wykazują oni nadnaturalną zdolność do pakowania się w sam środek bitewnej zawieruchy. A tam czeka na nich to, co zazwyczaj spotyka nadgorliwych osobników – gleba.
taka troche po lebkach ta recka, no ale w zasadzie wszystko, lub prawie wszystko sie zgadza – bo nawiazujac do walk – przemieszczanie sie grobow jako dodatek do ucieczki w celu naprawienia zdrowia rzeczywiscie trzeba traktowac dosc umownie, imho gorsza (tj lepsza. . . do kajuty jak wchodze to po lewej rece, znaczy prawej – a tak powaznie pozwala nieraz ten ficzer wygrac bitwe) jest mozliwosc rozdzielenia wrogow, a raczej bossow od obstawy – stoi taki jegomosc potem na podescie i przyglada sie jak ekipa bohatyrowiczow radosnie wykancza mu cala swite 😉 w czasie walki jak piszesz lubi sie wszystko przyciac, odwrocic etc ale o tym juz pisalem – cala gra wydaje sie byc momentami taka jakby zalana kisielem – reaguje na polecenia jakby chciala ale nie bardzo mogla, czuc jakas taka ociezalosc (najlepszym przykladem jest okno mapy – zamykanie go NIGDY nie dziala mi za pierwszym razem, zawsze dopiero za drugim). walki w grze sa ciezkie – albo jak pisalismy z d_c – latwa latwa latwa, o zesz kurna w morde strzelil kosmicznie trudna – then goto line 1 and repeat process 😉 itemizacja jest cieniutka, ale na to cierpi chronicznie wiekszosc nowych produkcji – z drugiej strony czlowiek sie cieszy kied znajdzie byle spodnie kolcze czy inny badziew (oj jak sie wczoraj ucieszylem jak znalazlem tajna zbrojownie w zamku kla czy jak to sie tam zwalo – chlopy (i dziewczeta) wyszli tak napakowani towarem z tamtad iz ledwo nogami powloczyli ;)no i ostatni zarzut – piszesze ze czasem jakos sie nie chce dalej grac – ja juz zrobilem w grze 2 dluzsze przerwy przy 30 gdzin grania wiec cos w tym musi byc (jak mawial baca grzebiac reka. . . a moze bez takich swinstw ;p) – ale z drugiej strony jak juz sie siadzie, a radosci grania nie zaburzy zadna ‚fight impossible’ to mozna zarwac nocke 🙂
To prawda, że zdarza mi się odfrunąć w stronę formy, ale staram się zachowywać równowagę między formą a treścią – akurat w tym przypadku chyba nie jest najgorzej 😉
A to dziwne, bo tego typu problemów nie miałem. Grasz na normalnych ustawieniach graficznych czy na super hiper ekstra? Może to jest przyczyną.
Jeśli myslimy o tym samym momencie, to wystarczy pomanewrować dźwigniami w salce na końcu lewego korytarza i powinna Ci się otworzyć krata do dalszej zabawy po prawej stronie 😉
Aaa, to one się przesuwają. . . Wielkie dzięki, Oko jest moje!Takie pytanie z innej beczki: jak to jest z tym zestawem przedmiotów, który zbieram wykonując główne questy? Jest ot jakoś dostosowane do klasy postaci, czy każdy dostaje to samo?
Szczerze mówiąc nie wiem, choć wszystko tak idealnie na mojego Ingalfa z Ackbar pasuje, że przypuszczam spisek i dopasowanie wyposażenia do ogrywanej przez użytkownika postaci.
No to rzeczywiście dziwne – z ciekawości, jak Ci się chce, daj ustawienia standardowe i sprawdź czy coś się zmieni – może interfejs nie jest do końca zoptymalizowany.
Jakoś na razie jestem wciągnięty na maksa i nie mogę się od Drakensanga oderwać. Brakuje itemów i, tak jak pisali poprzednicy, gra lubi przyciąć, ale ogólnie jest pozytywnie. Nie miałem jak na razie żadnych problemów z bossami (co prawda dopiero kończę Krwawe Góry), oczywiście poza Szczurzycą, której chyba nie da się zabić :P.
Ja powoli dochodzę do wniosku, że szczurzyce faktycznie można będzie kilnąć pod sam koniec gry, albo nieco po jej skończeniu ;)Co do braku itemków to w/g mnie jest to właśnie zaletą w Darkensangu. Mam lekko dość cRPG, gdzie rozmaite elementy ekwipunku dosłownie walały się po traktach i trzeba było je rozgarniać nogą aby przejść. Tu za to, trzeba się zdrowo napracować starym orężem, albo wykuć sobie lepszy samemu. Cóż, nie jest pod tym względem kolorowo, ale za to jaka radocha, gdy dopadniesz w końcu nowy, piękny aż strach majcher. ;)Co do braku stabilnośći czy jakichkolwiek innych dziwnych zachowań gry, to takowych nie zauważyłem. Wszystko śmiga aż miło. ps. loffbirr, mówiąc kiedyś o „tym zielonym czymś na bagnach”, które to miałeś problem pokonać, czy chodziło ci hmmmm. . . . o to coś zielonego co zrobiło kuku naszej miłośniczce przyrody, czy to coś zielonego któremu nie spodobał się brak błyskotki? W sumie to oba przeszedłem jak burza, tylko z tym pierwszym miałem nieco problemu. 😉
raczej o to pierwsze jesli mowimy o tym samym – drugiej walki dalo sie uniknac (o ile mowimy o tym samym ;p). btw jestes juz moze w posepnym kle ? jak ci idzie eliminacja band kapitan+ogr + n orkowych pomocnikow ? 🙂
Orki padają na razie jak trzeba – problem miałem jedynie z tą bandą, która trzyma więźnia. Mam w kle inny problem – jestem wewnątrz, na poziomie z celami i kompletnie nie mam pojęcia co tam trzeba uczynić – wrogów już wybiłem. Wie ktoś o co chodzi?
soviet -> błagam, tylko nie sięgaj do solucji 😉
szczurzyce bije sie na 15 – 17 levelach :D. . Co do samej gry. . hmm mieszane uczucia. . ladna graficzka. . sensowna fabula. . itemy lipne. . . nie utozsamiam ani nie przywiazuje sie do losow czlonkow mojej druzyny ( tak jak to bylo w NWN czy BG ) – jacys tacy bezplciowi sa. . Gre zakonczylem na krasnoludach po pokonaniu smoka i. . . . dalej odechcialo mi sie. . nie wiem. . dla mnie jesli gry nie koncze znaczy ze dla mnie cos jest z nia nie tak. . nie potrafie tylko w przypadku drakesanga wskazac dokladnie przyczyny tego stanu rzeczy :D. Ogolnie gre polecam tym ktorzy spragnieni czekaja tak jak ja na upragniona nadzieje „duchowego nastepcy BG” ktorym bedzie Dragon Age :d.
sammy – gram na ustawienach uber na dodatek w 1920 z aa. ale generalnie to nie w tym rzecz, bo framerate jest wysoki (moze za wyjatkiem krwawych gor, bo tam spadalo napewno w okolice 20 a moze mniej klatek) – chodzi o to ze bardzo czesto gra nie reaguje na kilka – jakby myszke szlag trafial – a nie trafia, bo dzieje sie tak tylko w tej grze. . .
Z recki widać że gra niezła. Najbardziej rozbawił mnie ten błąd że martwi bohaterowie mogą się ożywić kiedy uciekniemy z pola bitwy. Takie błędy nie powinny się w ogóle pojawiać (co robili beta testerzy). Jest to tak jakby przejść grę na czicie:P Ale ogólnie myślę, że ta gra może odnieść jakiś tam sukces tym bardziej że przynajmniej misje są dość dobrze pomyślane i wykonane jak pisano wyżej.
Drakensanga ukończyłem już dość dawno i muszę przyznać że podobał mi się bardzo!Szczurzyca rzeczywiście twarda jak skała była i trzeba się za nią brać dopiero pod koniec gry bo inaczej można dostać nerwicy żołądka :-)Co do technicznej strony to u mnie żadnych problemów gra nie sprawiała hulała aż miło bez zastrzeżeń (core2duo 1,8GH, 2,5GB RAM, 9600GT)Pozdrawiam i polecam grę 🙂
Właśnie chcę ją zakupić. Naczytałem się o niej wiele dobrych rzeczy. Komentarz powyżej ^^ też się mi przyda. Myślę że na moim Athlonie 3200+ i GF 9500GT jakoś pujdzie. A recenzja fajnie napisana. Ten błąd z powstającymi bohaterami po boju też jest niezły:D. Twórcy gry powinni go naprawić jakąś łatką albo patchem.
Gra mi trochę przypomina Neverwinter Nights. Bardzo fajnie zrobiona. Jest kilka błędów ale poza nimi całkiem fajnie się gra. Recenzja napisana bardzo dobrze i z humorem:)Myślę że każdemu fanowi crpg poleciłbym tę grę.
a ja w końcu muszę to kupić, ale coś czasu brak