Od czasów, które często wspominamy dzielą nas już prawie dwie dekady (a może i ponad?). Był to okres nieskrępowanej zabawy Lemingami, Giana Sistersami, BoulderDashami, Lotusami i tym podobnymi wynalazkami, które pomimo swej prostoty potrafiły przykuć nas do komputerów na całe dni. Do upadłego katowaliśmy wszystkie te tytuły próbując wycisnąć z nich maksimum. Ich grywalność opierała się głównie na powtarzalności. Aby być mistrzem gra wymagała od nas małpiej zręczności albo opanowania jej mechanizmów i map do perfekcji. Znaliśmy na pamięć każdą trasę i planszę. Wiedzieliśmy co i kiedy nas zaskoczy. I staraliśmy się być lepsi, szybsi, precyzyjniejsi. Doskonalsi.
Wraz z rozwojem komputerów ewoluowały i gry. Stawały się coraz bardziej zaawansowane. Rozgrywka była coraz bardziej złożona. Z czasem owa magiczna prostota zupełnie zanikła. Niemal każda gra miała teraz skomplikowaną mechanikę rozgrywki, fabułę, rozbudowany świat etc. Napisanie, że ten kierunek rozwoju był zły byłoby bluźnierstwem. Jednak w ferworze tego ciągłego postępu wydaje się, że zgubiono ten pierwiastek prostoty, który sprawiał, że lata temu tak dobrze bawiliśmy się przy grach banalnych. Ktoś może powiedzieć, że bawiliśmy się, bo nic innego nie było. Owszem. Dlaczego jednak dziś kiedy odpalam GridWars wciąż bawię się doskonale? Dlaczego potrafię przy tej grze spędzić godzinę wciąż powtarzając sobie, że to już ostatnia partia? Myślę, że to właśnie dlatego, że posiada ona tą nieuchwytną cechę którą straciła większość dzisiejszych mega-produkcji.
Świat gier komputerowych z zaściankowego, niemalże hobbystycznego podwórka stał się potężną branżą rozrywki. Dzisiejsze gry bardziej przypominają filmy (pod względem wyglądu, fabuły i budżetu) niż produkcje sprzed lat. A gdzie potęga tam i pieniądze. Producenci i wydawcy stają na głowie, żeby zdobyć nasze serca, my zaś jesteśmy biernymi świadkami technologicznego wyścigu. Kolejne ukazujące się tytuły są piękniejsze, wierniejsze – niemalże dotykające świata rzeczywistego (czy aby na pewno?). Wydawałoby się, że każdy następny jeszcze lepiej trafia w gusta milionów graczy na całym globie. Przecież, nikt nie będzie wydawał czegoś czego nikt nie chce! Co z tego, skoro większość nowych produkcji nie zaspokaja naszych oczekiwań? A może to wymagania zmieniły się wraz z branżą? Niezależnie od tego co wpływa na nasze odbieranie gier wiem jedno – coraz rzadziej potrafię się przy nich bawić do zatracenia. Jasne, są tytuły, które lepiej lub gorzej trafiają w moje gusta, jednak rzadko kiedy jakiś tytuł przykuje mnie na tyle mocno do komputera, żebym chciał grać tylko w niego. Powiecie – starość. Może, ale mnie najzwyczajniej brakuje w tym wszystkim prostoty. W świecie zabieganych ludzi, tysięcy spraw, szumu medialnego, codziennej gonitwy kiedy siadam do komputera najczęściej oczekuję od niego nieskomplikowanej rozrywki przy której będę mógł się wyłączyć, skupić na czymś prostym i banalnym. I w takich sytuacjach najlepiej sprawdzają się rozwiązanie rodem z GridWars gdzie rozgrywka sprowadzona jest do banału – do unikania i strzelania nadlatujących „intruzów”.
Odpalając grę wyścigową robię to po to aby się ścigać. W najczystszym tego słowa znaczeniu. Zupełnie nieistotne dla mnie jest czy samochód zachowuje się na trawie idealnie tak samo jak jego prawdziwy odpowiednik. Nie interesuje mnie czy deska rozdzielcza jest wiernym odwzorowaniem tego, co zobaczę kiedy wsiądę do Subaru Impreza WRC, czy też czy najbliższy zakręt na torze wygina się pod tym samym kątem co na prawdziwym torze w Bahrajnie. Nie szukam też fabuły niczym w TOCA Race Driver! Chcę jednego – rywalizacji, walki z czasem i przeciwnikami na ciekawym torze. Tylko tyle i aż tyle.
Kiedy wiele lat temu z wypiekami na twarzy uruchamialiśmy Lotusa na Amidzie mojego przyjaciela nie mieliśmy hiperralistycznej fizyki, modeli samochodów czy wiernie odwzorowanych torów. Był prosty samochodzik i wijąca się do znudzenia droga, na której pojawiały się przeszkody. I mimo to Lotus dawał nam maksymalną satysfakcję i był dla nas kwintesencją ścigania. Ścigania przez duże „ŚCI”, pozbawionego wszystkich rozpraszających dziś dodatków!
Tego uczucia brakowało mi przez lata, choć grałem w różne wyścigowe tytuły. Jedne były zbyt skomplikowane, inne rozmywały się w neonowo błyskających dodatkach. Uczucie to wróciło kiedy uruchomiłem w ostatni weekend Trackmanię. Znalazłem tam wszystko to czym są dla mnie komputerowe wyścigi. Prosty samochód, wymyślne trasy i ta nieubłagana powtarzalność wymuszająca na graczu opanowanie planszy do perfekcji. Tytuł ten wyprany jest z wszelkich możliwych dodatków. Nie ma intra, nie ma skomplikowanych zasad, nie ma nawet tak popularnego ostatnio w grach dopalacza w samochodach! Chciałoby się rzec – Pure Racing! I choć Coppertop, KrisK, Lovebeer i Mnemic łoili mnie niemiłosiernie bawiłem się doskonale.
Czasem mam wrażenie, że gry w pędzie do doskonałości zatraciły swojego ducha – ich istotę. TrackMania Nations Forever pozwoliła mi znów ją dojrzeć. Dlatego prawie cały weekend spędziłem na wymyślnych torach zaprojektowanych przez ludzi z Nadeo.
P.S. Jeśli jeszcze nie ściągnęliście (zupełnie darmowej!) Trackmanii zróbcie to natychmiast i dołączcie do szalejących w swych bolidach wikingów!
Czasami trzeba po prostu odpoczac od tych wszystkich wielkich, epickich historii, skomplikowanej mechaniki i hyper-realistycznej grafiki. A Trackamania swietnie sie sprawdz w tej roli. Taki Czasoumilacz ;)Jezeli mowimy o Trackmania to wypadaloby tez wspomniec o jej starszej odpowiedniczce czyli STUNTS. Gra leciwa, ale nadal miodna. Zainteresowanych odsylam na strone http://www.abandonia. com/en/games/73/Stunts.html
Ja podobnie. . . Ech co to był za weekend! Dawno nie miałem tyle radochy z grania. . .
ja tez 😀 swietna sprawa z tą Trackmania 😉 mozna ja polecic chyba kazdemu, bo na odpoczynek sprawdza sie doskonale.
no ja w niedzielę (co do tego odpoczynku) zauważyłem pewną małą wadę, ogólnie schemat wyglądał tak:19:30 fajnie się gra ale trzeba kończyć, jeszcze historia i chemia do zakucia20:00 no ok jeszcze tylko jeden wyścig!21:00 w sumie to historii mogę się nauczyć przed lekcją23:00 a chemia i tak mie się w życiu nie przyda23:30 cholernie późno, dobra ide spać xD (wstaję przed 6)Chyba już będzie z pięć lat jak ostatnio w taki sposób połykałem jakąś grę, normalnie znowu się poczułem jak dzieciak grający w mario :D. i to nie jest tak, że tylko te pare godzin i tyle. mógłbym tak bez końca gdyby nie to, że przez zmęczenie miałem coraz gorsze czasy. . Ta gierka to dla mnie po prostu fenomen 11/10PS. gdzie gracie? może jakiś polski serwer? bo mimo wszystko lepiej się gra ze swojakami, ale te polskie, które sprawdziłem ogólnie były mierne
hmm ja proboje „swoich sil” na Gamehoscie. Nie wiem czy kojarzysz? potrafia tam naprawde niezle rozjechac biorac pod uwage moje lamerskie czasy-grajac od niecalych dwoch dni raczej nie nawiazuje wiekszej walki 😛 ot 8me miejsce chyba najlepsze hehehe nieliczac zwyciestw na naprawde malych wojewodzkich serwerach. I popieram ze gra jest fenomenalna bardzo ladnie zrobiona no i frajda plynaca z grania leje sie wiadrami . . . tylko brac i grac 😀
no to powiedzmy sobota i niedziela od 18 na gamehoscie jak wam pasuje?a jak ktoś nie lubi czasówek polecam Gentlemens Land (obecnie nad 26 stronie pod wszystkie) trasy po ~30sec x5 kółek, poziom daje radę na 25 osób przeważnie jestem w top5EDITkoszmarne lagi na tym gamehoscie. . .
Trackmania jest nawet ok, chociaż jako ze ze załapałem sie dopiero na niedzielę, to nie mogę coś złapać reszty Wikingów 😛 a teraz będę miał mniej czasu na granie, bo wreszcie kurier sdostarczył mi eXperience 112, i gra daje radę 😉
Cholera, chcialbym z Wami pograc, a porzadny spret dopiero za dwa miechy 🙁
Ja w Trackmanie gram od pierwszej darmowej wersji czyli Nations. Pamiętam jak grałem wiele godzin aż do bólu ręki. Potem grałem jeszcze trochę. A następnego dnia grałem znowu pomimo, że ręka dawała mi się we znaki. Od tamtej pory Trackmania jest stałym gościem na moim dysku. Jedno co się zmieniło to brak bólu ręki . Nauczyłem się, że mocniejsze wciskanie przycisków klawiatury nie spowoduje, że samochód mocniej skręci 🙂
tak, Lotus rządzi, ostatnio odpaliłem go przez DosBoxa na lapku i cóż tu dużo mówić, wspomnień czar po prostu. Nieskończone opcje konfiguracji, nieskończone trasy, możliwość ścigania się ze znanymi w tamtych czasach nazwiskami (Nigel Mansell, Ayrton Senna, choć ich nazwiska zostały nieco przerobione ale każdy wiedział o kogo chodzi), strategia jazdy (trzeba było wiedzieć kiedy do pit-stopu zjechać po paliwo a nie tak jak teraz gnać do przodu z cały czas pełnym zbiornikiem heh). W tamtym czasie to był po prostu must-drive. No i ten split-screen, dzięki któremu kilkadziesiąt nocek wyleciało z życiorysu.
Ja bym wspomnial jeszcze swietna muzyke, ktora wybieralo sie ustawiajac tracki w radiu ;)A jak juz wspomnielismy Lotusa to czemu nie posunac sie jeszcze dalej i nie przypomniec Great American Cross-Country Road Race na Atari- tam to dopiero trzeba bylo nauczyc sie jezdzic o kropelce 😉
No właśnie, czytałem coś, że zagrywacie sie w tą Trackmanie. Bardzo chętnie bym się dołączył, może wtedy Jolo nie był by ostatni. 😉 Kiedy gracie? Gdzie gracie? Dajcie jakieś namiary.
Tak, odkąd ściągnąłem Trackmanie, inne gry poszły w kąt. Nawet nie mam ochoty odpalać CoD4 i Runaway 2, dla którego specjalnie kupiłem CD Action. Gierka uzależnia niesamowicie. Aż boję się ją teraz włączyć, bo pewnie skończę grać bardzo późno. Choć grając na wspomnianym wyżej gamehoscie, można się nieco zdołować widząc czasy jakie niektórzy wykręcają. . .
gamehost trochę nudny, bo ciągle graja na planszach B0X, a ja wolę na esport w blue (czyli klasa C). ;)EDIT: niedługo będzie postawiony serwer przez coppertop: CopperValhalla, hasło valhalla, i zapraszam w imieniu coppera 😉
Małe sprostowanie 😉 Serwer będzie ale tylko czasami ponieważ stawiam normalną grę sieciową spod TrackManii a nie dedyka bo nie mam na czym. Na pewno jednak serw będę stawiał w weekendy. Jak mi się uda ustalić konkretny czas to będę informował w komencie w Weekendowym Graniu. Ponadto będą pewnie jakieś ograniczenia co do ilości graczy bo jakby nie patrzeć mam tylko 1 mega (jak ktoś wie na ile osób bezlagowego grania to wystarczy to niech się tą wiedzą podzieli ;)). Reszta informacji się zgadza się zgadza 😉 Myślę, że do naszych, Wikingowych potrzeb taki odświętny serw póki co wystarczy – na pewno ma tą zaletę, że można zmieniać trasy, limity czasu itd. co chwilę ;D
wlasnie mialem taki pomysl proponowac i sam myslalem nad serwerem ale copper mnie wyprzedzil. Z checia wpadne, im przeciwnik mniej anonimowy tym wieksza satysfakcja plynaca z rywalizacji i pokonania go. :)A moze pojsc krok dalej? jakis mały turniej dla czytelników Valhalli ? esport to w koncu przyszlosc 😀
ja preferuje niebieski serwer od. . . bodaj sie to zwalo shooters costam. wczoraj wogole nie gralem ale w niedziele byla wyrazna poprawa bo kilka razy bylo juz podium, raz nawet bylem pierwszy 🙂 aha – no i dolaczyl overseer wiec robi sie nam mocna ekipa pod wezwaniem – mozna by zrobic jakas mini lige valhallowa – co wy na to ? :)edit – co do lacza chyba nie potrzeba bardzo mocnego, bo w tej grze nawet jak sa lagi NIE wplywaja one na jazde graczy ani ich czasy, conajwyzej inne ‚duchy’ im skacza 😉 ja tez mam slabe lacze ale jakby co to komp mam przyzwoity wiec w razie problemow coppera moge zahostowacedit2 – co do tej ligii – prosta sprawa, mozna by sie umawiac powiedzmy 2x w tygodniu na okreslona godzine i na okreslonej liczbie tras w trubie np 5 minutowym trzskac czasy a potem normalnie punktowac (np 1m-10p,2m-9p itd) – niby bez tego sie da zyc ale w takich grach kazda dodatkowa motywacja. . . bezcenna 😉
Niby gralem w poprzednia wersje sporo czasu, ale dopiero dzis odkrylem system pucharowy. Swietna sprawa w sam raz na potrzeby naszego malego turnieju. powiedzmy w niedziele o 20 odpalamy serwer w systemie pucharowym do 100pkt i 2 rozgrzewkami. Nic wiecej do szczescia potrzebne nam nie jest 😀 a co do systemu pucharowego to zasady przypominaja typowe rozgrywki na rudny, czyli wszyscy startuja razem i za miejsca na mecie odpowiednio dostaje sie punkty, puchar rozni sie tym ze jest bardziej rozbudowany. Pierw musimy zdobyc okreslona ilosc punktów, dajmy na to ze 100. dostajac 100pkt zostaje sie finalista. dopiero jak sie zdobedzie tytul finalisty to mozna zdobyc miejsce na podiom po przez bezposrednie wygranie rundy. Do tego dochodza specjalnie rozgrzewki przed meczem po to aby zapoznac sie z mapka oraz zeby slabsze lacza zdazyly na wyscig. caly mini turniej nie ogranicza sie do jednej mapy poniewaz co 3 rudny zmienia sie mapa a rund moze byc naprawde sporo. Srednio jedna edycja pucharu trwa z godzine, wiec idelanie nadawala by sie na nasze potrzeby, pozniej mozna by wlaczyc juz normalny tryb wyscigu na czas.
Na poczatku gamehost byl w systemie pucharowym. No i zabawa byla przednia, tylko z przyzwyczajenia caigle wciskalem delete jak cos skopalem, a wtedy wycofujemy sie z wyscigu i po ptokach ;)Mozna jeszcze jakis tag zrobic zeby bylo w pelni profesjonalnie 😉
heh, może od razu otwórzmy klan @V ?:P