Nie odkryję Ameryki pisząc, że reklama jest dźwignią handlu. Nie będzie również novum stwierdzenie, że prawidłowość ta odnosi się zarówno do pani Jadzi z mięsnego za rogiem jak i do wydawcy gier komputerowych zza oceanu. Im lepiej zareklamujemy produkt tym większa szansa, że dobrze się on sprzeda.
Branża gier komputerowych znając te prawidła wykształciła cały zestaw narzędzi służących tylko i wyłącznie promowaniu produktu. Od banalnych zapowiedzi, wersji demo, cyklicznego wypuszczania w sieć szczątkowych informacji, czy dopuszczania nawet do kontrolowanych przecieków, a raczej wycieków… tfu… chciałem powiedzieć – incydentalnych przypadków włamań na serwery wydawcy czy producenta połączonych z wykradaniem wersji Pre-Alpha czy Beta gry, aż po różnej formy prezentacje wizualne. Do ostatniej kategorii możemy zaliczyć screenshoty, artworki i oczywiście trailery.
Trailer, czyli w naszym rodzimym języku zwiastun jak podpowiada nam wikipedia to zapowiedź wydarzenia, oznaka, prognostyk, omen, a w odniesieniu ściśle do gier komputerowych krótki film zmontowany z tych fragmentów gry, w których najważniejsza jest akcja gry bądź jej fabuła. W Polsce najczęściej dostępne jedynie w Internecie lub na płytach dołączanych do różnych czasopism komputerowych.
Główny bohater naszych dzisiejszych rozważań nie jest jednak już tylko „krótkim filmikiem zmontowanym z fragmentów gry”. Choć faktycznie niegdyś był wyłącznie zlepkiem ujęć czy po prostu cinematiciem z gry. Dziś zyskał własną, autonomiczną tożsamość. Stał się samodzielnym, świetnie wyreżyserowanym bytem medialnym. Rolą zwiastunów nie jest już tylko wierna i bezpłciowa demonstracja możliwości gry, ale zauroczenie widza, flirtowanie z nim na tyle skutecznie, aby w ostatecznym rozrachunku pobiegł on do sklepu i kupił reklamowany tytuł.. Uzmysłowiły mi to dwa trailery, które oglądałem w ostatnim czasie. Pierwszym z nich był zwiastun Crysis o podtytule Nanosuit. Drugim trailer PGR4 polecany przez Katmaya bodajże 2 czy 3 dni temu na łamach Valhalli.
Oba filmy, choć reklamujące zupełnie różne typy gier korzystały z tych samych sztuczek doskonale nam znanych… z kina.
Widać to przede wszystkim w filmie z Crysis. Szybkie, niezwykle dynamiczne kadrowanie. Bliskie ujęcia, zwolnione tempo (lecący pocisk rozbijający się o kombinezon bohatera) przechodzące w błyskawiczną akcję (strzał do samochodu w koło wywołujący efektowne „koziołki” pojazdu). Równie widowiskowo wyglądają ujęcia, w których kamera przenika do krwioobiegu, a następnie podróżuje wraz z krwinkami i nanocząsteczkami ołowiu (!?) czy też z impulsami elektrycznymi wzdłuż nerwów ramienia naszego bohatera (a może to były mięśnie??). Całość tworzy niezwykle dynamiczny, zwarty obraz prezentując nam nie tylko walory samej gry, ale kokietując nas prezentowanymi nam obrazami. W zwiastunie PGR4 moją szczególną uwagę zwrócił sam koniec trailera, w którym motocyklista z zawrotną prędkością pokonując kolejne zakręty w pewnym momencie odwraca się do wirtualnej kamery i „flirtuje” z nami wykonując różne gesty ewidentnie skierowane do nas – oglądających jego niesamowite ewolucje na motocyklu. Gracz jest na moment widzem, kinowym gapiem, który nie analizuje, a podziwia, bawi się i „łyka” materiał. Coraz częściej wirtualna kamera staje się obiektem fizycznie obecnym w świecie gry. Bohaterowie gier wypowiadając kwestie otwarcie się do niej zwracają czy wręcz udzielają wywiadu do kamery (świetny zwiastun Team Fortress 2 z Heavy Weapon Guy). Kamera drga, symulując kręcenie z ręki jeszcze bardziej uwiarygodniając filmowe pochodzenie owego materiału. Po co to wszystko? – aby bawić, śmieszyć, zachwycać, a mówiąc wprost „kupować” nas takimi właśnie obrazami, aby ostatecznie sprzedać nam dany tytuł. Trailery gier stały się dziś na tyle sprawnym narzędziem marketingu, że bez naciągania, zupełnie swobodnie można je przyrównać do zwiastunów filmowych, od których podpatrywały wyżej opisane mechanizmy. Co oznacza to dla nas – graczy? Same pozytywy. Któż nie chciałby być kokietowany choćby przez minutę? Ja osobiście zdecydowanie wolę oglądnąć nieźle wyreżyserowany klip, który tylko podkręci mój apetyt na dany tytuł niż śledzić 10-minutowy, choćby najbardziej ciekawy gameplay. Zdaje sobie sprawę z tego, że rola zwiastuna jako takiego, a prezentacji typowo gameplayowej jest różna, co nie przeszkadza mi stawiać tego pierwszego na pierwszym miejscu.
A Wy, zauważyliście owo „ufilmowienie” trailerów? Jaką rolę pełnią w waszych poszukiwaniach i oczekiwaniach zwiastuny? Co ciekawsze – klip czy gameplay?
Dla mnie sprawa jest prosta. Zdecydowanie trailery ponad teaserami i ważne coby ów zwiastun zawierał gameplay a nie tylko ładną renderkę. Filmiki od Blizzarda zawsze fajnie oglądać ale prerenderowane, skryptowane scenki nic mi nie mówią o samej grze od strony technicznej.
No bo trailery z gameplayem to dla ludzi oceniających grę pod kątem technicznym, wahających się z zakupem, a trailery „filmowe” – to do budowania hype’u. 🙂 Przy czym nie uważam tych ostatnich za gorsze, wręcz przeciwnie – ja lubię hype. W tym momencie ktoś mądrzejszy mógłby przytoczyć, że te „techniczne” to odwołują się do którejśtam półkuli, a te „filmowe” to do tej „emocjonalnej”, i zbudować na tym jakąś zgrabną teoryjkę o relacji między grupą docelową gry, a reżyserią jej trailerów. :]
Już dawno nauczony trailerami filmowymi nie przywiązuje wagi do tych z gier aczkolwiek miło się to ogląda. Gameplaya może nam przedstawić tylko jakieś demo i na tym opieram się przed kupnem gry. Z ostatnich trailerów najbardziej podobał mi się ten ze snajperem z Call of duty4, kończąca scena kiedy ginie od ciosu nożem – niezapomniana :]Natomiast najbardziej denerwująca rzecz – loga firm współuczestniczących przy tworzeniu gry, w krótkim zwiastunie potrafią zająć połowę czasu ekranowego :/
Mnie interesuje jedynie czysty gameplay. Reszta to mzonki
A ja lubię te filmy. Nie opieram się na nich przy wyborze gry. Są raczej marną podstawą do tego 🙂 Lubie sobie jednak wrzucić nową płytkę z CDA i z colą albo herbatką w reku, po pracy oglądać sobie kolejne trailery. W trakcie takiej sesji najbardziej liczą się właśnie te piękne i efektowne rendery, a nie gameplaye. Do decyzji o zakupie gry zawsze dla mnie podstawą pozostaje recenzja.
trailer gameplay’a jest do niczego, co najwyżej pokaże jak wygląda intrerfejs i kawalątek gry z grafiką . . . prawdziwą kwitesencją wartości gry przed jej zakupem byłoby demo
Najprościej nie ufac twórcom tylko poczekac na filmiki zmontowane przez graczy i gdzie nie bedzie zadnego przeinaczania faktow.
fajnie jest sobie czasem obejrzec dobrze wyprodukowany trailer, tak for fun 😛