Dla wielu ostatnia odsłona serii, wydana w 2008 roku, była jednocześnie najgorszą drogą, którą Ubisoft mógł poprowadzić znaną markę. Przy naprawdę rewelacyjnym koncepcie graficznym gracze zawiedli się na samym podejściu do rozgrywki – już pierwsza produkcja z 1989 roku bywała trudna i złożona, a przez to uwielbiana. PoP sprzed dwóch lat złamał tę tradycję, stając się tytułem do cna prostym. Choć pokrył się platyną, to zebrał naprawdę mieszane oceny. Francuski wydawca i deweloper w jednym podejmuje więc próbę ratowania nieco nadszarpniętego obrazu Księcia. I okazuje się, że to próba nadzwyczaj udana.
Stare i dobre
Pierwszym z właściwych kroków jest powrót do klimatów znanych z trylogii Piasków Czasu. O ile stanowi ona pewną zamkniętą całość, w całej historii znalazło się parę luk godnych uzupełnienia. I to właśnie kilka lat z życiorysu głównego bohatera, które przypadają na okres pomiędzy wydarzeniami z The Sands of Time oraz Warrior Within, ekipa Ubisoft Montreal postanowiła wykorzystać.
Z wizytą u dżina
Po przygodzie w krainie Azad Książę podróżuje, kierując się w stronę terenów, którymi rządzi jego brat. Docierając jednak na miejsce, szybko zdaje sobie sprawę, że zamek atakowany jest przez wrogie oddziały. Wstęp pełni tu rolę całkiem przyjemnego samouczka, w którym poznajemy podstawy nowej mechaniki. Szybko jednak okazuje się, że nawet tak wprawny wojownik jak nasz bohater może mieć problemy. Mimo oporów głównej postaci, jego brat decyduje się na uwolnienie starożytnych mocy Piasków. Cytując klasyka: „z wielką mocą przychodzi wielka odpowiedzialność”. Czy też ogromny chaos, jak wypadałoby powiedzieć. Przywołana, magiczna armia wygrywa, ale staje się jeszcze większym zagrożeniem dla pozostających przy życiu ludzi.
Sejmitar w dłoń
Tak spadł lot Oceanic 815
Nowy PoP bywa trudny. Nie tylko w sposób dyktowany różnymi poziomami złożoności, ale zwyczajnie dzięki elementom zręcznościowo-logicznym. Tym samym już na starcie eliminuje największą wadę swojego poprzednika. Ubisoftowi udało się w sposób bliski ideałowi wyważyć proporcje pomiędzy walką, rozgrywką stricte platformową oraz zagadkami związanymi z otoczeniem. Oczywiście nie obyło się bez wad, jednak skłamałbym pisząc, że odbijają się one mocno na odbiorze całości.
Wspomniane przed chwilą pojedynki towarzyszą nam od pierwszych chwil, aż do przepełnionego patosem zakończenia. Grając jeszcze w przedpremierowy build The Forgotten Sands miałem wątpliwości, czy walka będzie na tyle rozbudowana i urozmaicona, by sprawiać frajdę do samego finału. Nasz bohater zyskuje poszczególne moce stopniowo, zależnie od naszych wyborów, a co za tym idzie, zdarzają się momenty, gdzie gra potrafi nas ukarać za brak uwagi (oczywiście przy założeniu, że nie wybraliśmy najniższego poziomu trudności). W moim przypadku wiele starć opierało się na skakaniu po głowach wrogów i prostym, acz skutecznym atakowaniu ich z wykorzystaniem przewrotów i fikołków wszelakich. Szkoda, że raczej durna SI nie stanowiła zazwyczaj większego wyzwania.
Ubisoft powróci na właściwą ścieżkę…
Magia od zawsze była motywem, który jeśli nie przewodził, to towarzyszył rozgrywce. W Zapomnianych Piaskach gra ona często pierwsze skrzypce w różnych aspektach gameplayu. W przypadku walki mówimy tu o czterech mocach, które Książę Persji może wykorzystywać sporadycznie, wzmacniając tym samym swoje zdolności bądź też w efektowny sposób przyśpieszając koniec danego starcia.
Z tego co widzę to jest to murowany hit na najbliższy czas. Szkoda, że nie jest znana data premiery w Polsce, ale z drugiej strony są sklepy internetowe i dystrybucja elektroniczna;)
Mi się PoP z 2008 roku niezbyt podobał. Miał archaiczny gameplay, co jest zapewne spowodowane niemal nieistniejącym poziomem trudności. IMO odbiera to jakąkolwiek przyjemność z gry.