Chyba nikt z nas z ręką na sercu nie może powiedzieć, że każdy gatunek gier lubi tak samo jak inne (wiem, wiem, zaraz będziecie krzyczeć, że dzielenie gier na gatunki nie ma sensu, ale załóżmy przez chwilę, że ma ;)). Jedni preferują ścigałki, inni FPSy, dla jeszcze innych nie ma nic lepszego, niż dobra strategia. Są tacy, którzy potrafią pół życia spędzić w wirtualnym świecie i tacy, którzy na dźwięk liter R-P-G uciekają, gdzie pieprz rośnie. Dlaczego tak jest? Czy rodzimy się z tymi uwarunkowaniami czy nabywamy je z czasem? To kwestia DNA czy doświadczeń z dzieciństwa? Czy fakt, że mój ojciec zagrywał się w symulację giełdy na ZX Spectrum spowodował, że szczerze nie cierpię Tycoonów i SimHoteli? Potrzeba by psychologa, by to zbadał.
Niezależnie od przyczyn, nasze uprzedzenia w stosunku do niektórych gier kosztują nas sporo… zabawy. Gry bowiem wciąż się zmieniają i coś, co za pierwszym razem nie przypadło nam do gustu, teraz może się okazać strzałem w dziesiątkę. Weźmy na przykład Tomb Raidera – kiedy tysiąc lat temu odpaliłem tę grę na swoim leciwym pececie bez porządnej karty 3D, gra wyglądała fatalnie i praktycznie w ciągu kilkunastu minut od razu ją skreśliłem. Na zawsze. Nie wierzę w to, żeby miliony fanów Lary na całym świecie się myliły – gra na pewno jest świetna, ale przez to pierwsze wrażenie jakoś cały czas mam do niej dystans. Natomiast takiego Assassin’s Creeda (który należy przecież do tego samego gatunku co Tomb Raider) kupiłem w ciemno bez żadnych uprzedzeń i zagrywam się do upadłego.
Dawno temu, wszyscy moi koledzy z liceum uwielbiali Dune 2 – prekursora strategii czasu rzeczywistego. Ze zwykłej próżności uznałem, że „to, co lubią wszyscy, nie jest dla mnie” i z niezwykłą godnością (choć patrząc z perspektywy czasu była to raczej głupota), olałem tę rewolucyjną grę. Potem olałem jeszcze pierwszego Warcrafta i gdy w końcu przyszedł Command & Conquer, nie potrafiłem ukończyć pierwszej misji. Wszystko działo się zbyt szybko, na polu walki panował chaos, a moi szanowni koledzy, weterani Diuny i Warcrafta, chichotali za moimi plecami. W ten sposób już totalnie skreśliłem RTSy z kręgu swoich zainteresowań.
Co jakiś czas próbuję przełamać własne uprzedzenia i odpalam strategię czasu rzeczywistego – np. Blitzkriega. I chociaż staram się znaleźć jakieś plusy i dostrzegam, że tego typu gra mogłaby dać mi sporo zabawy, zaraz koło się zamyka. Gram bowiem w Blitzkriega dołączonego za friko do gazety. Nie wyrzucę przecież stówki na najnowszą strategię, która mi się nie spodoba. A ta starsza ma starą grafikę, stare rozwiązania i generalnie jest za darmo. Jak pokochać coś takiego?
Ale obiecuję – dziś podejmę wyzwanie. Pójdę do sklepu i kupię jakąś nowoczesną, wypasioną strategię. A potem RPG-a, który dostał na Valhalli 9/10 albo 10/10. I zagram. Wbiję zęby w ścianę i SKOŃCZĘ te gry. I dopiero jeśli wtedy okaże się, że zdecydowanie nie jestem RTS-owcem ani RPG-owcem, zapomnę o nich na wieki. Ale liczę na to, że będzie inaczej – że dzięki swej silnej woli obejrzę zaczarowane światy i wygram decydujące bitwy. Przełamię nareszcie swój dziecięcy strach przed nieznanym. Zagram w coś, na widok czego do tej pory przechodziły mnie ciarki. Wyzwolę się z jarzma skostniałych gatunków. Fiu, ale poczułem siłę, żeby takie rzeczy wypisywać, co? 😛
Generalnie nie lubię rts-ów, ale są dwa wyjątki Dawn of war i Company of heroes. A takie gry jak nowy command an conquer 3 to juz nie strategia tylko wyścig jakiś. Tempo tej gry nie pozwala być strategiem.
Myślę, że eksperyment się nie uda i pozostanie tylko niesmak po dwóch wydanych bezsensownie stówkach. Lepiej pobrać z sieci demo lub w ostateczności rozejrzeć się za torrentem. Ja nie cierpię RPG, nie rozumiem ludzi, którzy godzinami patrzą na te wszystkie punkty doświadczenia, magii, czarów bla bla. . . nie mam do tego cierpliwości. Uważam, że gra powinna być przyjemnością a nie „zadaniem do wykonania”, gdy zaczynam grać w RPG to traktuję tą grę jak kłopot, który muszę rozwiązać, a przy tym nie chce mi się wnikać w te wszystkie zależności, to z tym a tamto z tamtym daje coś tam innego. . . brr. . . RTSy jak są dobre to mogę poklikać. . . ale generalnie też ich nie lubię. Jak wyczuję, że misję można ukończyć tylko w jeden jedyny sposób to już mi się nie chce grać. . . a tak często bywa w RTSach. . . Granie dla mnie jest odreagowaniem po pracy, więc gram w to co nie męczy mnie zbytnio 🙂
Ja ze swojej strony polecam Warcrafta III jesli jeszcze nie grałeś, leciwa gierka, grafika troche cukierkowa, ale kapmania fajnie zmontowana a sama gra to kwintesencja rtsa. Pożniej tylko o krok od wskoczenia na battelnet proby umjetnosci z innymi graczami. Do tego masz jeszcze na battelnecie maaase przezabawnych i umilajacych czas gierek zwanych umsy. W tym i słynna Dota (basshunter nawet o niej piosenki spiewał) która to teraz przebija swoja popularnoscia nawet samego warcrafta (cos jak half-life i „niby” mod do niego czyli counter-strike 😛 )
b4sh: Nie jest moim zamiarem wywolywanie tu jakichs klotni czy sporow miedzygatunkowych, ale, podaj mi prosze przyklad misji w RTSie, ktorej nie da sie ukonczyc kilkoma sposobami. Po drugie, skoro nie grasz w RTSy i RPGi, to w co grasz, ze taka „liniowosc” jest dla Ciebie wada? Jeszcze raz podkreslam, to tylko pytanie, nie zaden atak. Chce po prostu poznac Twoje zdanie. Wojtku, pytam z ciekawosci, w Starcrafta tez nie grales?
@blainne: Próbowałem grać w CnC3 i Wiedźmina. Wiedźmina odpuściłem po 40 minutach. . . to nie dla mnie, z przyczyn opisanych powyżej. Nie pamiętam konkretnych misji, i nie chodzi mi też o liniowość jako taką, tylko o to, że RTSy tak jak RPG sprawiają, że nie mam przyjemności z grania. Klikanie „na wyścigi” i zapamiętywanie zależności co czym można ubić jest dla mnie nudne. . . Po prostu nie lubię takiego gatunku gier. Rozwiązywanie problemów przy komputerze to moja praca, jak zasiadam w domu do gry to nie chcę kolejnych problemów tylko rozrywki, więc gram np. w ET: Quake Wars lub CoD4, czasami w Trackmanie. . . Gram godzinę lub półtorej i mam dość, dlatego napisałem, że nie rozumiem ludzi poświęcających całe dnie na „przygotowywanie mikstur czy czarów” lub klikających nerwowo na czas „żeby wybudować kolejną fabrykę „. . .
Ja rowniez odczuwam w sobie podobny symptom co autor tekstu. Odkad siegam pamiecia gralem w doomopodobno, pozniej quakepodobne, aby wreszcie zagrac w FPSy. Doskonale pamietam Quake, Unreal, FEAR czy Painkiller. Kwintesencja FPSa jest dla mnie Ghost Recon. Lubie „miec misje” wydostajac sie z planety, albo toczac wojne z jakas obca rasa lub co gorsza zlem wcielonym. Jenoczesnie odkad siegam pamiecia odkladalem surowce, zeby moc wynalezc nowy rodzaj broni albo akies usprawnieie dla moich dzielnych zolnierzy, ktorzy prowazili krucjate przeciwko innej rasie lub nacji. Dobrze mi sie gralo w Age of Empires, Earth 2140 o StarCraft’cie czy WarCraft’cie 3 nie wspomne, bo to sie rozumie samo przez sie. Te niezliczone godziny spedzone na potyczkach na battle.net. Jednak ostatnio (majac za duzo czasu wolnego) cos mnie naszlo. Ostatnio mozna rozumiec po WWI 2008. Do glowy przyszla mi mysl – Diablo. Gatunek gier RPG nigdy nie byl mi bliski, a juz wogole hack’n’slash. Zawsze uwazalem, ze jest to tylko glupia rabanka, bieganie z mieczem i zarzynanie potworow, nic ciekawego. Jednak kilka dni temu zainstalowalem Diablo i zaczalem grac. Po kilku podejsciach dzis jestem na trzecim poziomie (zupelnie siie w tych lochach nie odnajduje ;). Gra sie jeszcze nie rozkrecila. Moj wojownik jest slaby, nie ma czarow, mam problem z czerwonymi butelkami ze zdrowiem (skad je brac, jesli ta babka w wiosce miala tylko jedna na sprzedaz). Ale obiecalem sobie, ze dam szanse tej grze. Moze jednak mnie ona zauroczy i spodoba mi sie do tego stopnia, ze kupie kiedys Diablo 2???Dlaczego wogole zdecydowalem sie na taki krok? Poniewaz pomyslalem, ze jesli Diablo 3 przypadnie mi do gustu, wszak ma byc innowacyjna gra, bogata w nowosci, to powinienem znac fabule dwoch pierwszych odslon gry 😉
Spora część graczy nie oczekuje od gry niczego więcej niż zabawa tj. bardziej zręcznościowa niż umysłowa, mam kumpla który nawet nie potrafi zrozumieć/wykorzystać elementów rpg w stalkerze i uważa, że najlepsza w tej grze jest walka na arenie, klimatu gry nawet nie starał się zrozumieć ^^’Poza tym zauważyłem, że gry w których trzeba dużo czytać często odstraszają i nie zawsze jest to wina braku dobrego spolszczenia. Ja potrafię doskonale się bawić przy zwykłym UT/CS itd. ale najbardziej podobają mi się „opcje” czyli właśnie zbieranie przedmiotów/upgrade’y etc. których brakuje w strzelaninach i grach akcji. Gry rpg czy mmorpg dają poczucie wolności nie zależności i oryginalności zmuszając przy tym do pracy umysłowej. Czasy, w których bezmyślne „nawalanki” fabularnie gorsze od Packmana mamy już za sobą, teraz gry są bardziej wymagające co nie wszystkim się podoba 😛
I dlatego powstaly Simsy 😉
Nie lubię RTSów. I nie jest to niechęć na zasadzie – raz się odbiłem to więcej nie podejdę. Podchodziłem wiele razy. Byłą i Dune2 od której się odbiłem po paru misjach. Nie potrafiłem zapanować nad coraz bardziej rozbudowaną sytuacją. Był i StarCraft. Jedyny rts, który przykół mnie do ekranu na dłużej. Nawet skończyłem jedną kampanię. Nerwów kosztował mnie jednak całkiem sporo. Było też coś takiego jak Dark Colony. Trochę pograłem, ale szybko się znudziłem. Liznąłem też coś ze świata C&C. Opaliłem, pograłem chwilę i blee nie dal mnie. RTSy na prawdę są nie dla mnie. Nie umiem kontrolować tego chaosu. Wole sobie na spokojnie planować grając na tury. Ale ostatnio rzadko mam okazję. W temacie relaksu przy grach. Mam do tego inne podejście niż b4sh. Ja lubię gdy gra jest wyzwaniem. Mogę w nią grać nawet po bardzo męczącym dniu. Mogę nawet się bardzo zmęczyć przy tym. Ręce bolą. Głowa czasem też. Ale jak wstaje po dobrym graniu to jestem wypoczęty. Psychicznie. Naprawdę odświeżony. I to jest uczucie dla którego siadam do grania w bardzo wymagające gry. Pewnie, że gram też w tytuły lżejsze. Człowiek ma ochotę na różne rzeczy w różnych chwilach. Ale od gier wymagających zdecydowanie nie stronie.
No ja mam tak samo jak abbalah. Odbijałem się od RTS’ów wielokrotnie, niczym piłeczka tenisowa od ścianki treningowej. Też gubię się w chaosie, budów, bitew, zdobywania surowców, obrony, ataku, odbudowy i to wszystko naraz jeszcze. Brrrrrrrrrr. Turówki za to są fantastyczne. Można spokojnie pomyśleć, zaplanować, wdrożyć i ewentualnie nawet czasami wygrać. Jakoś zawsze byłem zwolennikiem Ładu i Porządku. Praktycznie w każdej grze sterylnie czyszczę teren, co by mnie ktoś przypadkiem nie zaszedł od tylca. Zawsze staram się wykonać każdego questa, bo a nóż przegapię jakiś megauber majcher +8, który pomoże mi w sprzątnięciu końcowego bossa. Wszystko mam pod kontrolą. Nie lubię gdy chaos wkrada się do mojego świata. :)(pozdrowienia dla respawnów za plecami w COD4)
Uprzedzenia uprzedzeniami, ale po prostu rożni ludzie oczekują od gier roznych rzeczy. co innego ktoś kto ma wiele czasu i chęć zagłębienia w epicka opowieść (RPG), a co innego gdy chodzi o szybkie odstresowanie w jakiejś wyścigowce czy FPS (tu już oczywiście granice bywają płynne, tak jak zróżnicowane są FPSy np. System Shock 2 to inna bajka). Osobiście uwielbiam się zanurzyć w rozległy świat RPG, przeżyć jakaś dużą przygodę, poznać wiele postaci, cześć polubić, inne znienawidzić, czytać o historii i realiach tego świata itd. tylko ze w praktyce od pół roku nie chce mi się do żadnego RPGa podejść bo wiem jak będę musiał się zaangażować. Oczywiście wiem ze nie raz jeszcze zagram, ale dla mnie to nie jest gra na co dzień (mam przed sobą jeszcze Obliviona, Ghotic 3, Wiedzmina, Two Worlds, Neverwinter Nights 2, Mass Effect – slowem grania na parę lat 🙂 Z drugiej strony lubię zarzucić Trackmanie na pół godzinki, lub przejść FPSa w weekend. Wszystko jest kwestia wolnego czasu i nastroju. Z Tomb Raiderem ja mam inny problem, odrzuca mnie heroina 🙂 Tandeta wali na kilometr, do tego te zastępy pryszczatych nastolatków podniecających się jakimiś plastikami o absurdalnych proporcjach. . . wiem ze tego nigdy nie spróbuję, a z drugiej strony mam w planach właśnie Assasins Creed, który kojarzy mi się z Thiefem (zapewnie mylnie). RTSy to specyficzna konwencja. . . mnie z wiekiem zaczęła odstraszać. Kiedyś to było wyzwanie zapanować nad wszystkim na raz. . . teraz to tylko zbędne samo umartwianie. Mam na koncie 2 wielkie tytuły tego gatunku na których spędziłem kawałek życia (i trochę grosza – battlenet przez dial-up): Dune 2 i Starcrafta. Nie spodziewam się żebym zagrał w coś więcej (nigdy nie mów nigdy. . . ). Podobnie z przygodowkami. Typowy point and click (poprzedzony rożnymi produkcjami sierry gdzie trzeba było wpisywać polecenia, nie znając angielskiego zreszta 😀 ) to kiedyś był mój żywioł. Teraz umarłbym z nudów. Zachwycony natomiast bylem Fahrenhaitem który był bardzo ożywczy dla tego gatunku, wiąże nadzieje także z Dreamfallem (nie grałem jeszcze). Podsumowując moje nudne wynurzenia. . . to nie tylko kwestia oprzędzeń, ale najczęściej po prostu osobistych preferencji i nastrojów, które się z czasem zmieniają. W sumie to argument za tym, żeby wziąć na ząb coś spoza własnego stałego menu, od czasu do czasu przynajmniej. . .