Gra wideo na podstawie kinowego przeboju wszech czasów – Avatara – jak zwykle w przypadku „egranizacji” okazała się być słabiutką produkcją. Nasi recenzenci przyznali jej noty 4.0 (PC) i 6.0 (Xbox 360), a tymczasem przedstawiciel Ubisoftu tłumaczy dlaczego musieliśmy się męczyć z takim potworkiem.
Na łamach serwisu GamesIndustry.biz swoją teorię na ten temat przedstawił niejaki Alain Corre, który o dziwo uważa, że za jakość i wyniki sprzedaży gry nie odpowiada francuski wydawca. Pracownik Ubisoftu twierdzi, że główną przyczyną porażki był w tym przypadku niewielki szum wygenerowany wokół filmu (sic!), jego data premiery oraz niewielka ilość materiałów z obrazu Camerona, które mogli obejrzeć miłośnicy kina. Corre dodaje też, że: „chcieliśmy stworzyć lepsze przeżycie jeśli chodzi o grywalność, ale nie zawsze jest to proste kiedy trzeba postępować według reguł narzuconych przez studio filmowe”.
I wszystko jasne. Za potworka zwanego Avatar: The Game możemy podziękować filmowcom, którzy najwyraźniej nie chcieli zarobić pieniędzy na grze. Musimy przyznać, że to ciekawa teoria. Ciekawa, ale nie dziwna. Wszyscy doskonale wiemy, że nie raz mimo chęci, nie wszystko wychodzi tak jak powinno. Udowadniają to nasi piłkarze, którzy często grają słabo, ponieważ przeszkadza im trawa, piłka, korki albo biegający przeciwnik.
Warto się więc już teraz zastanowić czy za ewentualną porażkę pecetowego Assassin’s Creed 2 będą odpowiadali piraci, a za słabe wyniki sprzedaży Splinter Cell: Conviction (o ile będą słabe) kosmici. Jak myślicie?
UBI sie pograza. Podobnie jak EA wpisani sa na moja liste „kijem nie dotykac”.
Ale czy ten pracownik Ubisoftu wypowiadał się oficjalnie – w imieniu firmy, czy jako osoba prywatna? Bo jeśli takie jest oficjalne wytłumaczenie na dno w kategorii „jakość”, to można śmiało stwierdzić, że firma olała temat, bo doszła do wniosku, że skoro film jest taki ekstra, to ludzie rzucą się na grę niczym wygłodniałe wilki na jagnię bez ochrony 🙂 Niestety zdaje się zapomnieli, że prawdziwi wikingowie mogą liczyć na Valhallę i nie kupią dzięki niej żadnego szajsu 😀
Radzę się obudzić z letargu i popatrzeć, jakie gry teraz EA wydaje.
jakie
Dead Space, Mirror’s Edge, gry Bioware (Dragon Age, Mass Effect 2). Nie wspominając o lepszej z roku na rok FIFA, która już dawno zdjęła koronę PESowi.
Jedyna dobra to Mirrors Edge. DS – fakt, rewelacyjne sterowanie, bez pada nie podchodz. Drago Age, ME2 – eeee. . . przepraszam, ale jakbym lubil Mode na sukces to >moze< by mnie wciagnelo, ale ze jednak preferuje cos innego, to raczej przy tych popluczynach nie pozostane. FIFA? A to tez humorystyka.
Pff. . . teraz to przekreślasz wszystko przez wgląd na własny gust. Ja tu mówię o tym, że EA teraz wzięło się za siebie i z jednej strony inwestuje w świeże pomysły, z drugiej naprawdę modernizuje stare, a z trzeciej pozyskuje sprawdzone marki i daje twórcom sporą swobodę i wsparcie finansowe. A jeśli o humorystyce FIFy mówisz (podobnie jak o DS) przez pryzmat wersji pecetowych, to rzeczywiście chyba nie ma o czym rozmawiać. Zagraj w FIFę na konsoli.
@twilitekid „daje twórcom sporą swobodę i wsparcie finansowe”hahaha, a to dobre 😉 baaardzo duża swoboda jest, jak nagle mniejsze firmy są albo wykupowane (w legalny/ nie legalny sposób, to już nie ważne), gdy takie magnaty jak EA i UBI gdy widzą, że jakaś mała firma zrobiła engine’ lepszy od nich, to robią wszystko aby szła pod ich banderą (plan wydawniczy) albo ich wykupuje (i tak nie doczekałem się premier niektórych gier) albo ich po prostu niszczy, albo robi te 3 rzeczy naraz ;)To jest taka swoboda jaką daję monopolista Microsoft, który narzuca nam nowe „badziewne” systemy byśmy mogli korzystać z nowych DirectX, a co gorsza DirectX nie jest i nigdy nie będzie wieloplatformowy i open-source, bo wtedy nikt by nie używał takiego badziewia jak Windows, jakby się dało grać na Linux’ie. . . a programiści, co ja mówię, programiści nie są niczego winni, producenci gier sporadycznie używają OpenGL bo of course mają umowę handlową z Microsoft’em. I monopol się kręci.
Teraz opisujesz zwyczajne praktyki kapitalistyczne i nie wiem dlaczego ktoś miałby się temu dziwić. Najważniejszy w tym momencie jest efekt końcowy i o tym mówię. A efektem końcowym są bardzo dobre gry, jakie ostatnio wychodzą spod szyldu EA.
I bardzo dobrze. To ich produkt i się jakoś sprawdza. Niby dlaczego mieliby go udostępniać na jakiejś otwartej licencji, skoro wyłożyli w niego sporo kasy?
Ogolnie zamkniete standardy tylko nieszcza rynek. Zreszta programisci nei musza wcale uzywac DX. Jest przeciez od wielu lat OpenGL, ktory sprawdzal sie zawsze wysmienicie. Jesli chodzi o dzwiek tez mamy ostatnio bardzo udany OpenAL.
Akurat jeśli chodzi o te „zwyczajene praktyki kapitalistyczne” muszę się zgodzić z watchmen`em. Monopol nie służy rozwojowi rynku i nigdy nie będzie służył, m. in. ze względu na zanik zdrowej konkurencji, która to właśnie jest najbardziej rozwojowym dla przedsiębiorstw zjawiskiem na każdym rynku. Galnospoke- może Ci się coś nie podobać, może Cię przecież nudzić Słowacki, nie musisz go czytać tak jak nie musisz grać w to co wypuści EA, co nie zmienia faktu, że „Słowacki wielkim poetą był” i to co pisał było kozackie tak jak produkcje EA. 😉