Marketing rządzi się własnymi prawami. Pewne rzeczy robić należy, innych nie gdyż źle oddziałuje to na markę. Należy ją też właściwie kreować, aby jej obraz w świadomości odbiorcy (czyt. klienta) był spójny i właściwy. W myśl tej pokręconej logiki niektóre firmy sprzedają tylko ubrania dla pań o figurze modelek, aby marka nie kojarzyła się z brzydactwami. I o ile w sferze ubraniowej zupełnie mnie to nie rusza, o tyle jeśli podobne praktyki zaczyna się stosować na mnie w branży gier moja krew zaczyna niebezpiecznie zbliżać się do temperatury wrzenia.
Jak buduje się elitarność marki w świecie gier zapytacie? Choćby przez kształtowanie cen swoich produktów. Okazuje się, że o ile nam zależy na tym, żeby gry były tanie, to niektórzy nie patrzą przychylnym okiem na pudełka z niskimi cenami. Zapewne coś, co ma niską cenę w oczach marketingowców niektórych firm traci swoją elytarność toteż nie mamy co liczyć na przyjazne ceny.
Niestety, przynajmniej w moim przypadku owa elytarność zupełnie się nie sprawdza. Wcale nie patrzę na gry drogie z większym szacunkiem, a w mojej głowie neuroniki nie układają się w wielki napis PRESTIŻ. Wręcz przeciwnie. W ogóle nie patrzę na te pudełka, bo wiem, że musiałbym być szaleńcem, żeby wydać tyle pieniędzy na jedną grę kiedy na wyciągnięcie ręki mam tytuły dwu- czy nawet trzykrotnie tańsze, które zapewnią mi tyle samo zabawy i radości co te elytarne. I przyznam szczerze, że zupełnie nie rozumiem logiki, która każe wierzyć, że lepiej wystawić pudełko z grą za ok. 300 zł w dniu premiery zamiast sprzedawać je w zdecydowanie większej ilości za 100 czy nawet 150 zł.
Głupie to trochę, bo zawsze chciałem spróbować zabawy w Flight Simulator, ale jak widzę pudełko z grą, po ponad roku od premiery wycenione na jakieś 140 zł to nie ze skąpstwa, ale w imię jakiegoś wewnętrznego buntu odmawiam sobie tej przyjemności. Mam wierzyć, że do wszystkich innych gier dystrybutorzy dokładają, żebym mógł bawić się nimi w dniu premiery już za 90 czy czasem nawet 70 zł?! Dlaczego zatem wujek Bill nie przyłączy się do towarzystwa? Bo M$ musi zawsze kojarzyć się z czymś very high? Szkoda, że to najczęściej very high prices, a nie very high standard (tak, tak – jestem regularnie opłacanym agentem SONY).
Zastanawia mnie też seria EA Sport, czyli wszystkie NBA, FIFY i NHLe. Ich ceny też częściej oscylują w okolicach 140 zł zamiast wokół rozsądnej 100-tki. Biorąc pod uwagę, że coroczne odsłony raczej niewiele wnoszą nowego (poza aktualizacją składów i niewielkimi nowinkami) tak wysoka cena po prostu dziwi. Co gorsza, wyjątkowo niechętnie spada i nawet po roku od premiery jest wyjątkowo wysoka. Czy ktoś może mi wyjaśnić dlaczego? Po jakiego diabła utrzymywać cenę w okolicach 100 zł kiedy na rynku jest już nowa edycja dostępna za 140 zł czy nawet taniej. Dziwna to logika.
Od dawna jestem zwolennikiem stosunkowo szybkiego zbijania cen dobrych tytułów. Dlaczego? Bo to zwiększa zasięg takiego tytułu, a zatem poszerza rynek. Za 250 zł Flight Simulatora po prostu nie kupię, ale za 120 już bym nad tym się mocno zastanowił. A przypuszczam, że nie tylko ja myślę podobnymi kategoriami.
Czy mądrzy spece od marketingu nie doszli jeszcze do tego o czym my gracze wiemy od dawna? Lepiej sprzedać taniej, ale zdecydowanie więcej niż ustawić zaporową cenę i cieszyć się swoją elytarnością.
A tym, którzy tego nie rozumieją winszujemy ich elytarności. Sugerujemy jeszcze sobie stylowy pomnik wystawić – a co, niech będzie z przytupem!
moim zdaniem wyjściem jest skrócenie drogi od studia tworzącego grę do sklepu. Teraz liczba firm które zarabiają „na około” samej gry jest potworna i naprawdę lwia część naszych opłat to właśnie osoby zupełnie „nie związane” z grą. Niestety chore jest również to, że gra dystrybuowana elektronicznie również kosztuje rynkowe ceny. W imię czego???
Absurdalnie wysoką cenę gry mogę jakoś przełknąć. . . po prostu gruchnę śmiechem przed półka sklepową, obrócę sie na pięcie i tyle będą mieli z moich pieniędzy. Lecz jest coś, czego za diabła nie mogę pojąć. Zastanawiam sie nad tym od jakiegoś czasu i ni w ząb nie rozumiem dlaczego tak ktoś sobie to wymyślił. Mianowicie pierwszy lepszy przykład z brzegu – sklep Ultimaprodukt: Bioshockcena PC: 79. 90 złcena X360: 199. 00 zł (i to już po obniżce)Czy ktoś może mnie oświecić co do tego typu posunięć? WTF is going on?
do ceny dochodzi koszt zakupu licencji na wydanie gry na X360 . . . koszt podzielony przez przewidywaną sprzedaż daje różnice 120zł+ (choć pewnie mniej, aczkolwiek jak wiadomo, za nowość się płaci dodatkowo, już nie wspomnę o kosztach i czasie procesu przerzucania gry z wersji PC na X360)
Bzdura za bzdurą bzdurę pogania. Czemu gry konsolowe kosztują więcej niż PCtowe była dyskusja już wielokrotnie i ani jeden z podanych przec Ciebie powodów nie jest zgodny ze stanem faktycznym. Poza tym żadnego „procesu przerzucania gry z wersji PC na X360” nie było.
Nie mogę się z tobą zgodzić – różnica wynikająca z kosztów licencyjnych na pewno nie wynosi 120 zł. Ta różnica to maksymalnie 25 zł:Bioshock:cena PC: 44,95$ – 49,99$ ( http://pc. gamespy. com/pc/bioshock/815688p1.html)cena Xbox360: 52,99$ – 59,99$ ( http://xbox360. gamespy. com/xbox-360/bioshock/813243p1.html)Orange Box:cena PC: 45,75$ – 47,99$ ( http://pc. gamespy. com/pc/half-life-2-orange-bo. . . 01p1.html)cena Xbox360: 54,99$ – 59,99$ ( http://xbox360. gamespy. com/xbox-360/half-life-. . . 74p1.html)i tak dalej. Generalnie w Stanach gry na konsole są o 10$ droższe niż te na PC. To tylko u nas w Polsce różnica w cenie jest taka duża.
Zaraz zaraz, jakiej licencji? Mógłbyś to nieco rozwinąć?
taki offtop, ale czemu blogi ostatnio trafiaja na V tak póżno? dziś 19:50, wczoraj 22:20. . . Przed świętami (a może: przed sylwestrem?:) ) nei był takich opoźnień:P
Akurat z kosztami licencji to prawda . Każda konsola zarabia nie na sprzęcie a na sprzedaży licencji na wydawanie gier. Więc jak wydajesz grę na PC to masz ‚tylko’ koszty jej stworzenia + reklamy , a na konsole dochodzi jeszcze danina dla Sony/MS/Nintendo która mała nie jest.
To jak wytłumaczysz gry robione praktycznie bezpośrednio (wewnętrzne studia) przez te trzy firmy? Sami sobie płacą za licencję? Chyba tak bo przecież owe gry również kosztują tyle co te robione poza studiami „trójcy”. Jeden powód różnicy cenowej pomiędzy konsolami a PCtami jest taki, że stworzenie gry na konsole po prostu kosztuje więcej. Optymalizacja kodu pod konkretny sprzęt. Dalej – na PC grę „ciągnie” Ci karta graficzna i podzespoły różnych producentów. Także PC na siebie jakby zarabia. Konsola nie „zarabia na siebie”, musi sobie rekompensować ilością sprzedanych drożej gier. Już samo odpalenie gry na PC na wysokich detalach to duża kapusta dla producenta karty. Reasumując gry konsolowe kosztują więcej bo po pierwsze muszą coby na „samotne” konsole zarabiać a po drugie – bo mogą. I tak kupisz 😉 Oni o tym wiedzą. Cały urok kapitalizmu.
Ok trójca robi grę i na niej zarabia, robi konsolę i na niej nie zarabia, a zewnętrzne studia robiąc gry na konsolę powinny je wydawać taniej? Myto w cenie gier jest zawarte i idzie do producenta konsoli, stąd cena. Optymalizacja trudniejsza, od kiedy? PC ma mnóstwo konfiguracji, bądź tu mądry i zoptymalizuj by działała poprawnie na połowie z nich ( i to ma być mniejszy koszt?). Milion X360 to wciąż milion tych samych pudełek, konfigurujesz raz a dobrze a milion PC? NA każdym z X360, PS3 czy Wii gra wyglądać będzie tak samo (dla danej konsoli) natomiast na PC może wyglądać już inaczej, trzeba przygotować być może mniejszą rozdzielczość tekstur, kilka wersji detali i to ma być mniej pracy (czyt. taniej)?Poza tym na konsolach też można zarabiać, nierentowne są przez pierwsze 3 lata potem koszty produkcji maleją na tyle, że zysk jest i na konsoli (patrz PS2). Jedynym, który zarabia kokosy na konsoli od początku to Nintendo, Wii nie jest sprzedawane poniżej kosztów i przynosi godziwy zysk wielkiemu „N”.
Tak tylko zaznaczę, że największy zysk producenci mają na najtańszym sprzęcie i okrojonych wersjach, najdroższy jest dla przysłowiowego prestiżu bardziej robiony niż z chęci naprawdę duużych zysków. Najlepiej sprawdzić sobie statystyki na steamie, tam widać jak na dłoni jakich konfiguracji i kart jest najwięcej.
Albo się nie zrozumieliśmy albo ja czegoś nie kumam. Przykład: Halo na iksa. Kto komu płaci za licencję? Bungie, kiedy robiło Halo, należało do MS. Tak więc MS płaciło sobie za licencjonowanie developingu Halo? Bez przesady. Oczywiście licencjonowanie odpłatne to fakt, ale takie wyjątki pokazują, że nie jest to czynnik decydujący za tą różnicę cenową. Chyba, że nic tu po mojej logice bo prawidła rynku są inne. Ale nie sadzę.
Racji Ci nie sposób odmówić ale spójrz na drugą stronę monety: pewien standard wymaga żeby gra wyglądała w danym czasie tak a nie inaczej. Tak więc developerzy na konsole muszą się mocno napocić żeby taki Bioshock wyglądał chociaż przybliżenie podobnie jakościowo do swojego odpowiednika na PC. Posiadając tą grę na PC wystarczy, że nakupujesz podzespołów, płacąc wielu firmom, żeby gra wyglądała super. A żeby gra wyglądała super na konsoli, twórcy tejże wersji muszą optymalizować do bólu, bo nie ma co ukrywać – konsole bardzo szybko się starzeją technicznie. Ba, coraz szybciej. Tak więc żeby gra konsolowa na siebie zarobiła musi gonić pecetowy odpowiednik w pocie czoła. Także wydaje mi się, że jednak więcej pracy idzie w optymalizowanie kodu na konsole, a już na pewno, kiedy owa zaczyna być leciwa. Co do statystyki, kto jaki ma sprzęt i kiedy producenci podzespołów na kim i ile zarabiają, to jest to dyskusja próżna. Użytkownicy Steama to w większości posiadacze sprzętu średniego bo i grają głównie w CSa i HL2. Moim zdaniem ludzie którzy pompują kapustę producentom są dość znacznym kawałkiem tortu. Może niekoniecznie w naszym kraju, chociaż dyskusje na V pokazały, że sporo z nas jednak sobie swobodnie śmiga w Crysisa.
„Myta” nie płaci studio, myto jest doliczane jak kupon do każdego pudełka, twórcy konsol nie tylko projektowali sprzęt ale też cenę gier, śmiesznym byłoby więc gdyby gry z ich studia były tańsze z powodów przez Ciebie wymienionych gdyż byłaby to nieuczciwa konkurencja względem producentów niezależnych.
Niekoniecznie, by gra w wersji na PC wyglądała lepiej, grafik musi trochę więcej pracy włożyć, nie wspominam o kilku rozdzielczościach tekstur, ale warto zwrócić uwagę, że na PC dzięki większej pamięci można upchnąć więcej detali i fizyki niż na konsoli jednak samo się nie zrobi ktoś to musi zaprogramować i narysować. Widać, że kotszy produkcji są już bardzo wysokie i produkcje „na wyłączność” dla danej konsoli praktycznie przestały istnieć, CoD4 wydane zostało na czym tylko sie dało, dzięki temu częsć osób pracowała tylko raz (grafika, muzyka, skrypty) i trzy mniejsze grupy dociskały elementy by upakować je na PC, X360 i PS3 na PC gra się szybko zestarzeje ale na konsole raczej nie. Nikt nie robi konsoli z myślą o 3 letnim terminie przydatności do spożycia, gry na konsolach raczej też graficznie się nie starzeją GoW2 na PS2 zachwyca a przecież konsola ma już swoje lata.
Użytkownicy Steama to właśnie najzwyklejsi gracze, pamiętaj, że Steam już od dawna przestał oferować tylko HL2 to poważny dystrybutor gier o różnych wymaganiach. Największym sukcesem Nvidii swego czasu były karty 5200-5600. Pozatym karty z najwyższej półki to z reguły technologiczne nowinki co za tym idzie proces produkcyjny nie jest tani (bo nowy) więc przez to droższy, tanie karty to już wersje, których koszty produkcji są bardzo niskie wiec i zarobek jest większy. Co do tego jak spory odsetek ludzi na Valhalli gra na silnym sprzęcie to nie bez znaczenia jest tutaj iż są to już gracze, którzy wyrośli z niemowlęctwa i zaopatrują się w sprzęt z własnego portfela pod konkretne wymagania.
wujo444 —> już Ci odpowiadam – po prostu tak późno mogę się za to zabrać, mam takie zatrzęsienie roboty, że ledwo wiem jak się nazywam (właściwie jakby bardziej pomyśleć, to chyba w ogóle nie wiem jak się nazywam). Toteż najwcześniej siadam do pisania tekstu (a właściwie konczenia tego co zaczalem grubo po polnocy dnia poprzedniego) ok 17-18 – patrz – tekst ląduje na V ok 19. Mam nadzieję, że w przyszłym tygodniu już nieco wrócę do normy i spokojnego pisania wieczorkami na dzień następny (jak było dotychczas). Ale w czym problem – jak się pojawia nawet późno to po prostu widzisz go dnia następnego od świtu, a popołudniu/wieczorem znów pojawia się coś nowego :)Co do dyskusji. Wiecie, mnie dziwi to, że niektórzy decydują się na taką właśnie politykę, czyli konsekwentnego do bólu trzymania cen ponad normę.
Zrobiła się nam w komentarzach dyskusja na temat kontrastu cen między grami na konsole a na pieca, ja jednak chciałbym wtrącić swoje trzy grosze do tego, o czym pisał Jolo, a to jest wbrew pozorom coś całkiem innego :). Zgodnie z koncepcją marketingu-mix cena jest jedną z najważniejszych kategorii, wg których należy kategoryzować produkt i wpływać na jego sprzedaż. W przypadku Microsoftu jak słusznie zauważyłeś większość produktów umieszczanych jest w segmencie cen wysokich. Czy to dobrze? Z punktu widzenia przeciętnego gracza na świecie może nie. Z punktu widzenia większości Polaków zdecydowanie nie. Z punktu widzenia Microsoftu jednak śmiem twierdzić, że tak. Wyboraźcie sobie następującą sytuację. Microsoft kieruje Flight Simulatora do zamożnej części odbiorców, bo tak czyni od zawsze i ze wszystkim, więc dlaczego akurat w tym przypadku miałby tego nie robić. W końcu krezusi na zachodzie i tak kupią. Tymczasem rozumiejąc realia polskiego rynku obniża u nas ceny. I co się dzieje? Cały wizerunek, który buduje sobie przez lata bierze w łeb. Nagle użytkownicy zaczynają zastanawiać się, czy skoro Flight Simulator kosztuje powiedzmy 70 zł (no 69,90) to czy jest mozliwe kupienie w tej cenie systemu operacyjnego albo Office’a. Bo w sumie czym się te produkty od siebie różnią. OS to tez jedna płyta, a nawet w wersji OEM nie ma przyzwoitego opakowania. I stopniowo ludzie zaczynają czuć się zdezorientowani – zaczynają myśleć, czy kilkaset złotych, wydawanych przez nich na każdy nowy system operacyjny albo na inne gry M$ to nie jest odrobinę za dużo. Skoro taką „jakość” (tak jest postrzegany Microsoft) można mieć tak tanio. . . Pomijam już szczegół, że zaczyna się robić cyrk, bo gra kosztuje u nas mało, a gdzieś indziej dużo – rozwijają się różniste importy/eksporty – cuda nie widy, a M$ z konieczności bierze się za lokalizowanie gier mające temu zapobiec. Z punktu widzenia M$ niepotrzebny cyrk. Rynek w Polsce jest zbyt mały, żeby ryzykować dla sprzedania kilku tysięcy więcej egzemplarzy gierki taki hocki-klocki. Znacznie prościej jest wypromować produkt jako prestiżowy. Wyobraźmy sobie teraz że Armani albo inny Pierre Cardin wprowadza do swojej oferty jednek gatunek garniturów, który jest tańszy od reszty i oscyluje w granicach ceny tych na targu. Czy ktoś kupi te produkty? Zapewne tak i nie dostrzeże różnicy w stosunku do tych drogich, bo to przecież ta sama marka. Ale nagle zacznie się zastanawiać, dlaczego reszta kosztuje aż tyle. I mimo pozornej korzyści jaką jest sprzedanie mnóstwa garniturów tanich Armani ma ogromny problem. W końcu teraz sprzedaje garniuturów wystarczająco dużo – ma swoich klientów i wszystko gra i buczy. Tak samo Microsoft – jakby zależało mu na sprzedaży to pewnie by sprzedawał gierki po średniej cenie premier obowiązującej na rynku, ale po co mu sprzedawanie większej ilości gierek, skoro pewnie i tak nie zarobiłby dużo więcej, a zacząłby mieć więcej problemów z innymi sprawami. A to tylko jednak kwestia – powodów jest znacznie więcej 😉
Bo w tym kraju wszystko musi być takie. . . odpowiednie. 😉
I to nie tylko kwestia gier. Wystarczy sprawdzić za ile jesteśmy w stanie kupić nową konsolę, czy choćby nawet części do PC w USA. Nie wszystko da się zrzucić na koszty transportu, więc powstaje pytanie o co kaman.
Polska, Polska nasza kochana Polska. Czy kiedykolwiek polak polakowi przestanie być wilkiem i czy podatki i ceny importowanych produktów będą na przyzwoitym poziomie? Nie sądzę. „Świnie” w korycie mają za mało paszy więc jest jak jest 🙁
W Polsce nakłady gier na PC są wielokrotnie większe niż na konsole. Od lat pc-towe produkcje są polonizowane i tłoczone przez polskie firmy na zasadach wyłączności na polski rynek. To pozwala na obniżenie kosztów. Jednocześnie premierowe gry na konsole są sprzedawane w tak małych ilościach, że wyłączni dystrybutorzy tych gier w Polsce traktowani są przez zachodnich wydawców jak niewielkie hurtownie którym udziela się niewielkich rabatów. Kupują oni gotowy produkt i muszą zapłacić za niego tyle co odbiorca zachodni. To tłumaczy tak dużą (większą niż 10 dolarów na sztuce) różnicę w cenie gier na PC i na konsole.
Nadal nie rozumiem różnicy w cenie: mała hurtownia na zachodzie kupuje z rabatem grę od producenta i opłaca jej się sprzedawać tę grę za 60$. Polski dystrybutor kupuje z tym samym rabatem grę i żeby zarobić musi ją sprzedawać za 100$?