Dawno, dawno temu, kiedy istniał tylko pecet i Amiga, granie na komputerze było czymś niezwykle elitarnym. Jeśli ktoś miał w swoim kompie kartę muzyczną, mógł chwalić się, jak to muzyka w X-Wingu jest identyczna, jak w filmach z serii Gwiezdne Wojny. Adepci sztuki growej spotykali się na tajemniczych listach dyskusyjnych, używali BBSów albo IRCa i generalnie (choć nie mieli powodzenia u płci pięknej) uważali się za grono wybrańców. Słowem – kiedyś istniał praktycznie tylko tzw. hardkor.
Kilkanaście lat w przód i grać może każdy. Gry są coraz prostsze, przyjemniejsze i dostępne ogółowi. Jeśli ktoś może sobie po prostu kupić konsolę, wrzucić do niej płytkę i po prostu grać, zamiast konfigurować IRQ, DMA i pamięci EMS to znaczy, że nasza elitarność zniknęła niemal całkowicie. Gry tworzy się masowo, mają ogromne budżety (także na marketing), a biedni fani super strategii, mega realistycznych symulatorów czy przygodówek siedzą w kątach i płaczą. Obiegowa opinia głosi, że aby utrzymać się na rynku, trzeba robić dużo, tanio, ciąć koszty czyli ograniczać dostępne w grach opcje i wpychać swoje produkty, gdzie się da. Niektórzy nawet w to wierzą i wypisują potem, że na świecie nie ma już symulatorów lotu. Ekhem.
A tymczasem, że tak powiem, guzik prawda. Firmy tworzące dla hardkorowców żyją i mają się świetnie. Jak inaczej wytłumaczyć fakt, że znana z ultra skomplikowanego Galactic Civilizations 2 firma Stardock żyje, rozwija się, utrzymuje swój własny system sprzedaży online i jeszcze stać ją na nie zabezpieczanie swoich produktów przed kopiowaniem? Oczywiście, Stardock nie jest jakims mega graczem na rynku, ale jego założyciele mają całkiem sympatyczną, SWOJĄ firmę i nikt im niczego nie każe. Jeśli zbankrutują, to tylko na własne życzenie, a nie przez kogoś, kto poprowadzi ich pełną ciężkiej pracy karierę w ślepą uliczkę. A z tego co widać, do bankructwa im daleko.
Podobnie jest choćby z Paradox Interactive, które produkuje strategie najbardziej hardkorowe z hardkorowych już od lat. Pracownicy firmy to zgrana paczka zawsze uśmiechniętych specjalistów, którzy są całkowicie opętani tym co robią, świetnie się przy tym bawią, a na rynku są nieprzerwanie od dziesięciu lat i radzą sobie dobrze. I też mają swojego GamersGate’a, czyli starcza im nie tylko na utrzymanie rodzin, ale i na inwestycję w nowe technologie. Gdyby na świecie nie było OGROMNEGO popytu na hardkorowe strategie, na pewno już dawno by zbankrutowali albo komuś się sprzedali i tworzyli teraz marne konwersje gier o Spidermanie albo niedopracowane licencje filmów dla dzieci (tak, tak, o was mówię, Shiny).
Co ciekawe, ja nigdy nie czułem się hardkorowcem. Pociągały mnie zawsze lśniące pudełka, łatwa rozrywka i asasyni ze skłonnościami samobójczymi. Ale bardzo się cieszę, obserwując rozkwit gier dla hardkorowych graczy, bo cenię nieustępliwość, pasję, a przede wszystkim – łączenie pracy z zabawą. Móc pracować w dziedzinie, która jest także naszą pasją daje najlepsze efekty i żaden analityk/konsultant/księgowy nie jest w stanie wyliczyć produktywności kogoś, kto zamiast pracować, gra. Jeśli gra dla dobra swojej firmy, to zdecydowanie może liczyć na sukces.
Coż dla mnie proste gry niszczące ten świat to casuale. Oczywiśćie rozumiem ,że każdy ma swoj gust. . . Ale ja nigdy takich gier nie trawiłem a sprzedają sie w ogromnych ilośćiach: wszelkie WII , sportsy , szczeniaczki czy <<<simsy>>>. . . Jeśli ten trend się utrzyma ucierpią gracze tacy jak ja. . . Lubiący porządne rpg czy inny gatunek. . . Bo zwyczajnie takich gier będzie coraz mniej. . . Po co wydać taki planescape torment2 skoro simsy16: własny długopis sprzedadzą się rownie dobrze a będą wymagać bardzo małego nakładu pracy?? TEGO WŁAŚNIE SIĘ BOJĘ. . . ZYSK RZĄDZI TYM ŚWIATEM eechhhhhhhhhhhh
Szkoda, że przykład dotyczy jedynie strategii. Nie pamiętam kiedy ostatni raz grałem w symulator śmigłowca na miarę Gunshipa 2000, symulator czołgu a la M1 Tank Platoon. Gdzie się podziały takie serie jak Falcon, F16, symulatory Harriera czy F-117A, czemu nie ma już takich fajnych „pseudo-symulatorów” jak F-29 Retaliator czy Thunderhawk. . .
@dr_judym tez mi sie tak wydawalo az nie przeczytalem wypowiedzi empecka pod artykulem „Symulacji czar” http://www.valhalla.pl/news9740-Symulacji-czar.htmlzagladnij – warto
Mnie najbardziej boli, jak widzę, że jakiś znany producent gier, stwierdza iż nowa gra z danej serii będzie prostsza, aby wyjść naprzeciw mniej doświadczonym graczom. Pal licho simsy i takie tam – przynajmniej tutaj grupa docelowa jest jasna. Ale czemu Beyond Good and Evil 2 ma być pogłupiany? Czemu masa niegdyś ambitnych serii ma być starta na papkę i wlana przez lejek nawet najmniej zaawansowanym? Ciekawe, kiedy zobaczymy grę z serii np. Thief jako zbiór minigierek casualowych. . . pozdrawiam
Dzięki za linkę, Cherub, będę musiał się nieco zagłębić w temacie 🙂
Bo dziś byłby to MEGA-trudne 😉 symulacje podobnie jak „lajtowy” LHX Attack Chopper w którego uwielbiałem grać dla odprężenia.
Tendencja do uproszczania: porównajcie NFS – LFS. Pseudosymulacja jazdy samochodem – realistyczny symulator jazdy samochodem. LFS ma swoje zamknięte grono odbiorców, bo ludzie są zbyt leniwi, by spędzać godziny czasu na opanowanie jednej metody wejścia w jeden konkretny zakręt.
Zgadzam się (no może poza „proste gry niszczące ten świat to casuale”) z antalorem. . . mimo, że stoję po drugiej stronie barykady. Cieszy mnie wysyp casuali bo uwielbiam tego typu prostą rozrywkę. Kiedyś byłem typowym hardcorowcem. Wszelkie sturmoviki (oczywiscie poziom na max), silent huntery, cywilizacje itp. Wiele lat bawiłem się przy nich świetnie. . . aż kupiłem Wii. Teraz cieszy mnie każdy nowy casual który wrzucam do napędu wesoło migającego na niebiesko 🙂 To zupełnie inny rodzaj rozrywki i czasami to aż sam się dziwię że tak bardzo przypadły mi te gierki do gustu. No i nie zarywam teraz nocy siedząc samemu w ciemnym pokoju. Teraz bawię się z całą rodziną a jak znajomi jeszcze się przyłączą to frajda jest zdecydowanie więszka niż za „dawnych czasów”
Ha! To jest właśnie najśmieszniejsze, że gry które kiedyś uchodziły za proste z dzisiejszej perspektywy wydają się super-rozbudowane;) Taki Strike Commander na przykład, pamiętam jak wtedy różni hardkorowcy narzekali że to arcade, Wing Commander z samolotami itp;). Brakuje mi takich właśnie gier, trochę bardziej złożonych strzelanek w których można sobie pośmigać różnymi bojowymi pojazdami (rózwież futurystycznymi, X-Wing na przykłąd, albo Mechwarriory). Albo takie surviwal horrory czy ogólnie gry w których są elementy przygodowe. W Alone in the Dark albo pierwszym Residencie to trzeba było od czasu do czasu ruszyć mózgiem a teraz nietety gatunek „wyewoluował” do postaci strzelanek bo to bardziej idiot-friendly.
Kiedyś lubiłem słuchać ambitnej muzyki. . . aż kupiłem swoją pierwszą płytę z disco polo. Teraz cieszą mnie każda nowe wypociny Boysów czy Mandaryny. To zupełnie inny rodzaj rozrywki i czasami to aż sam się dziwię że tak bardzo przypadła mi ta muzyka do gustu. No i nie zarywam teraz nocy siedząc ze słuchawkami w ciemnym pokoju. Teraz bawię się z całą rodziną a jak znajomi jeszcze się przyłączą to frajda jest zdecydowanie więszka niż za „dawnych czasów” ;D nie bierz tego do siebie, joke taki 😉
Z drugiej strony to się zastanawiam czy po tylu latach dałbym radę polatać w takim Falconie 2. 0 albo Gunshipie, gdyby wyszła jego unowocześniona wersja. Przykładowo: lubię wyścigi ale cześciej sięgam po tytuły typu Dirt czy ostatnio Grid, niż np. GTR2 albo rFactor. Na ile zatem jest to nostalgia, a na ile zwyczajne ględzenie? 😉
Wilku twój post jest bardzo dobry jako joke oczywiście 🙂 Na prawdę sam się uśmiałem. Może nawet w tej analogii jest ziarenko prawdy . . . ale malutkie 🙂
Pamiętam dokupienie Voodoo – akceleratora grafiki . . . no było coś, wsadzało się do slotu PCI chyba (albo ISA jeszcze), podłączało się kablem wyjście z grafiki do akceleratora i monitor na końcu . . . a ile radochy było z ustawiania dźwięku w grach dosowych, żeby działał: Roland, nieśmiertelny SoundBlaster i znane IRQ, i „Test Sound/Music” . . . ah ah ah