Czy znalazłeś się kiedyś pod ścianą pragnąc w dobrej wierze rozwiązać idiotyczną sytuację? Jeśli jesteś posiadaczem jakiejkolwiek witryny i udostępniasz ją jako „platformę” do wyświetlania reklam google możesz nagle poczuć imposybilizm sytuacji. Sytuacji w której stawia Cię bezduszna maszyna twierdząc arbitralnie, że jesteś po prostu… nie bójmy się mocnych słów – zwykłym, parszywym złodziejem
Akt I: Nie, bo nie!
To co przeczytaliście powyżej to nie fragment streszczenia jakiegoś nowoczesnego plagiatu „Procesu” Kafki. Surrealizm życia wygrał z surrealistyczną powieścią wielkiego pisarza. Józef K z „Procesu” mógł przynajmniej porozmawiać z żywym człowiekiem. W opisywanej przez nas sytuacji natknęliśmy się na… no właśnie na nikogo. W czym rzecz? Zapewne szanowni czytelnicy zauważyli, że od kilku miesięcy na Valhalli można było klikać w reklamy google. Jeżeli z sympatii do nas, naszej pracy i serwisu, który odwiedzacie spełniliście dobry uczynek wchodząc na wyświetlane reklamy to po prostu dziękujemy! Ale niestety musimy z przykrością powiedzieć, że wasza oddanie i wejścia nie zdadzą się na nic. Na Valhalli zarobi tylko „największa wyszukiwarka świata”. Dlaczego? Po prostu automat zliczający kliknięcia stwierdził w swej Zero-Jedynkowej mądrości, że coś jest nie tak! Po czym wysłał nas po prostu do diabła. Mimo, że na „googlowym koncie” były już uczciwie zarobione przez dany okres zielone banknoty no, ale nie wdawajmy się w szczegóły techniczne. Kiedy zatem zawyła maszyna licząca jakiegoś niewydarzonego Trurla – konstruktora z firmy „G” zapadł na Valhallę wyrok. Winny! Obwieściły fanfary. Gorzej nawet! Cybernetyczny mózg oświadczył, że przez kilka bitych miesięcy sami sobie naklikaliśmy wejść i teraz „okradamy” Wielkie „G” z kasy. „Włoska robota” i „Ocean Eleven” to przy tym pestka! Po co bawić się w domorosłego hakera? Przecież można siedzieć i naciskać lewy klawisz myszy przez X dni… miesiąc w miesiąc zrobić w serwisie samemu kilka milionów odsłon i tak dalej. Oto logika maszyny XXI wieku.
A teraz mówiąc na poważnie. Google-Automat oskarżył serwis docierający miesięcznie do kilkuset tysięcy użytkowników unikalnych, iż sam „nabija” sobie pieniądze z reklam. To po prostu żenujące, przykre i…nieuczciwe.
„To wygląda na to że blokują konta ludziom, którzy mają niezłą sumkę na koncie i tłumaczą się byle powodem, żeby nie wypłacać kasy.”*
Zastanawia nas ten proceder. Reklamy google widnieją praktycznie wszędzie. Nawet na najmniejszych, prywatnych stronach. Nie ma z tego kokosów, ale chyba każdemu jest miło, kiedy wcześniej czy później uzbiera się godziwa kwota i będzie mógł poczuć „kesz” w portfelu. Miło? Bardzo miło. I tu pojawia się bezduszna maszyna, która może nagle stwierdzić, że kilka wejść na reklamy jest (rzekomo) podejrzanych. Co wtedy? Zgodnie z logiką nie jest problemem odseparować podejrzane kliknięcia, odsiać ziarno od plew, sprawdzić numery IP i tak dalej. Można? W Google nie można! Bo i po co? A teraz popuśćmy wodze wyobraźni. Tysiące, setki tysięcy stron z reklamami „G”. Reklamodawcy walący drzwiami i oknami. A całą (nie tylko prowizję) śmietankę spija… No właśnie Google! To zwykłe zawłaszczenie pieniędzy!
Dziękujemy za przesłanie dodatkowych informacji. Po dokładnym sprawdzeniu danych Państwa konta i zapoznaniu się z Państwa opinią, ponownie potwierdziliśmy, że konto stwarza zagrożenie dla reklamodawców AdWords. W związku z tym nie możemy ponownie aktywować Państwa konta. Dziękujemy za wyrozumiałość w tej sprawie. Przypominamy również, że jeśli mają Państwo dodatkowe pytania dotyczące konta lub podjętych przez nas działań, prosimy nie odpowiadać na tę wiadomość.*
Nie zostawimy tak tej sprawy. To dopiero pierwszy z zapowiadanych trzech (lub więcej) aktów. Nie podoba nam się, że kontakt z Google Polska jest sprowadzony do absurdu obcowania z BOTem. Przypomina nam to wizje pijanego futurologa gdybającego o koszmarnej dystopii, gdzie o twojej winie lub niewinności decydują cyfrowi urzędnicy. Na razie badamy sprawę i próbujemy skontaktować się z przedstawicielami „G”. Niestety szybkie dziennikarskie śledztwo ujawniło smutną prawdę. Nie jesteśmy jedynymi ofiarami tego procederu. Poniżej znajdziecie cytaty, które znaleźliśmy – o ironio losu – w wiadomej wyszukiwarce. Co ciekawe według dziwacznego regulaminu – google nie ujawni żadnych powodów swojego postępowania zasłaniając się „ochroną interesów reklamodawców”. To jakiś absurd!
Zarobiłem 4000$ miałem już wypłacić i konto zablokowane*
Jak to się ma do zapewnień, które mogliśmy przeczytać w wywiadzie udzielonym IDG 4 stycznia 2006 (http://www.idg.pl/news/87136.html) , gdzie przedstawiciel firmy mówi:
„Chcąc działać skutecznie, Google potrzebuje ludzi, którzy znają polski rynek i jego specyfikę. Oczywiście naszym zadaniem jest także wspomaganie sprzedaży takich produktów jak AdWords i AdSense. To będzie najbardziej widocznym działaniem tego biura. „
Szkoda tylko, że jak na razie uprawiamy mailowy boks ze sztuczną (nie)inteligencją. To takie przykre.
*Cytaty pochodzą z wyszukiwarki Google oraz oficjalnych maili wysyłanych przez G-Boty w odpowiedzi na próby kontaktu.
Jeżeli chcecie dowiedzieć się więcej o zaistniałej sytuacji to zapraszamy do zapoznania się z poniższymi, przykładowymi linkami:
Link „…firma BitDefender specjalizująca się w zabezpieczeniach komputerowych donosi o trojanie, który podmienia wyświetlane na stronach internetowych reklamy Google na ogłoszenia osób trzecich.Robak Trojan.Qhost.WU przekierowuje wysyłane przez strony internetowe do serwerów Google zapytania o treść reklam. Zapytania te trafiają do prywatnych serwerów, gdzie znajdują się fałszywe reklamy. W ten sposób zamiast prawdziwych reklam, na stronie WWW pojawia się fałszywe ogłoszenie. Ta forma oszustwa szkodzi nie tylko właścicielowi witryny.”
Link „Czy sztandarowa walka, ze spamem prowadzona rzekomo przez Google i AdSense to fakt, czy tylko chwyt reklamowy służący do nabijania kasy?”
Link „Praktyki stosowane przez Google w programie reklamowym AdWords są nieuczciwe, twierdzi australijski urząd, który zajmuje się ochroną konsumenta i walką z nieuczciwą konkurencją.”
Najwidoczniej prawdą jest, że G. . . oogle zawsze na wierzch wypływa. . . Przykre, nawet bardzo. Ciekawi mnie niezmiernie dalszy rozwój sytuacji – informuj nas Kocie na bieżąco jak się sprawy mają. Eh, chyba czas rozejrzeć się za inną wyszukiwarką – Wielkie „G” (LOLMAO) zaczyna przeginać. W sumie od czasu powstania AdWhatever zaczęło się robić dziwnie. . . coraz bardziej się zastanawiam ile w wynikach jest wyników a ile, że się posłużę popularnym określeniem, układów. Teraz jeszcze to. Chyba faktycznie każdemu monopoliście prędzej czy później odbija palma i zaczyna chachmęcić. . . Szkoda.
Skandal. To nawet nie monopol, to czebol. O ile nie kołochoz. Zdecydowanie przesadzili z korzystaniem z elektronicznego pastucha. Nie uważam się za jakiegoś cyber-don Kiszota, ale naprawde mozna cos zmienić; od jakiegoś roku Gugl jest dla mnie „tą drugą” wyszukiwarką – prymat dzierży Copernic. Nie wydaje mi się aby Copernic udostępniał takie usługi jak AdWords ale dla użytkownika prawie-zaawansowanego jest ok – i wyraźnie oznacza linki sponsorowane.
Z podobnym problemem borykała sie wszystkim dobrze znana grupa od napisów, mowa o hataku. Nie wiem jak oni sie dogadali z google, ale reklamy google na napisy24 są. Z tego co kiedyś rozmawiałem z Sokarem* to wychodzi na to że ludzie są raczej zmuszeni korzystać z usług google, bo np. taki adnet w porównaniu do G sie nie liczy. Nie wiem czemu ma służyć ten felieton? Czyli co, mamy mieć świadomość że Valhalla jest biedna i na siebie nie zarabia? Nie bardzo rozumiem. Czy po prostu macie kasę, ale chcieliście coś sobie z google nazbierać (bo niby czemu nie, skoro jest taka możliwość, a wiadomo kasy nigdy za wiele), a google was zrobiło w bambuko. Ja się nie dziwie że szlak człowieka trafia jak go(w tym przypadku Valhalle) okradają z kasy, tylko że z takimi felietonami należy uważać, bo tylko patrzeć jak zaczną na lewo i prawo gadać głupoty w stylu: valhalla postanowiła sie poskarżyć czytelnikom jak to ją google wykiwało. Wiadomo ludzie są zawistni i jak komuś źle sie wiedzie ci się w duchu z tego cieszą, zaraz będzie w necie huczało że maja znowu zamknąć valhalle, bo im google kasy nie dało i nie mają na opłatę serwerów albo jeszcze inna bzdura. Do czego dążę? Proszę o ile to możliwe natychmiastowe zdementowanie plotki której może jeszcze niema(ale może być): czy Valhalla jest w złej kondycji finansowej? Czy my jako czytelnicy Valhalli możemy w jakiś sposób odczuć to że google, Was wykiwało na kasę? Mi osobiście by pasowało jakby np. zrobić płatny kontent (o dziwo takie słowo istnieje już w języku polskim) na Valhalli. Tylko sęk w tym że trzeba by go stworzyć + to że polak płacący jest absurdalnie wymagający. Albo jeśli coś nie było ok, stworzyć system dotacji, do „cholery” ja bym Valhalle dotował. *Sokar to „szef” hataka
Dementuję informację, jakoby Google było istotnym źródłem utrzymania. Rzekłbym, że to przychody na poziomie 1% potrzeb. Dlaczego pojawił się artykuł? Przede wszystkim dlatego, że należy o tym mówić. Jesteśmy po stronie mediów i taka jest nasza rola. Nie będę chrzanił nic o misji, bo to bzdura. Mam nadzieję, że jednak dołożymy cegiełkę do tego, że Google przynajmniej w Polsce, nie będzie okradał uczciwych firm. Na tym artykule się nie skończy – z przyjemnością pofatyguję się do sądu. Dla mnie to dobry marketing, a mam wrażenie, że Valhalla jest pierwszym tego typu i tej wielkości serwisem, co do którego BOT się pomylił. Pal licho współpracę. Mogli ją zerwać – ich prawo. Problem w tym, gdzie są nasze pieniądze uczciwie zarobione przez ostatnie miesiące. Co więcej – reklamodawcy, w których banery klikaliście, zapłacili nam te pieniądze, tylko POŚREDNIK GOOGLE jest sobie podwędził. Oczywiście zadamy te pytania jako prasa firmie Google Polska. Chciałbym też przekonać się, na jaką skalę jest ten proceder, dlatego prosimy o kontakt wszystkich, którzy spotkali się z nierzetelnym i nieuczciwym potraktowaniem przez tę firmę. Będę także wdzięczny, jeżeli rozniesiecie to dalej. Jeżeli ktoś z uczestników programu ma jakieś sensowne pieniądze na koncie w Google – NIECH NATYCHMIAST JE WYPŁACA, bo już jutro może ich nie zobaczyć – jak i całego konta.
Z najnowszych informacji donoszę, że po 3 prośbie o kontakt do „człowieka” – bot zwany „obsługą klienta” zwyczajnie mnie zbanował i już nie odpowiada. Mogę sobie pisać co chce do Obsługi Klienta Google i boty mają nas głęboko. . . Przeraża świadomość, że dział obsługi klienta w Google to tak naprawdę Firewall przeciwko ludziom. Zadaniem bota nie jest wyjaśnienie jakiejkolwiek sprawy, a debilne spławiania na zasadzie zarzucania statystycznych odpowiedzi. Spróbujcie oficjalną drogą (na Google.pl) znaleźć telefon, kontakt, mail, do ludzi w Google Polska :). Jedynie jest kontakt prasowy, ale też nie do Polski – i też trzeba przebić się przez misia-bota. Już patrzę w przyszłość. Botowi coś się pokiełbasi, usunie nam kase z kont (prawdziwych), tożsamość i jeszcze naśle Policję – też cyber. I gadaj sobie z maszynami. Skazany przez bota – amen. Inaczej mówiąc, to ludzie zapłacą za błędy software’u. Już płacą, czego jesteśmy najlepszym przykładem.
wykop dodany http://www.wykop.pl/link/54550/w-oparach-ad-nonsensuteraz trzeba wykopywać
Slabo mi sie robi jak to czytam, Vallhallo, Adamie, Kocie! Nikt nie uwziął się na valhalle. To normalna praktyka google, ktora wynika z regulaminu. Wyobrażasz sobie, że czlowiek bedzie odpowiadal na setki zgloszen?Kot napisal artykul bo lubi tematy w ktorych moze sobie ponarzekac, prawda jest zupelnie inna. Sam bylem w podobnej sytuacji jak Valhalla. Powod? Odciecie reklam Googli. Jak to się stało? Zwolniłem paru redaktorów, którzy w odwecie postawili Bota/zalozyli fejkowe konta na serwisie i klikali w reklamy 24/h. Google nie roztrząsa takich przypadkow, postepuje standardowo – odcinając usługę. Faktem jest ze łatwo stracic reklamy google – wystarczy odrobina inicjatywy nieuczciwej konkurencji. Skończcie te absurdalne rozdmuchiwanie sprawy, ktorej nie ma. Google, ani żadna inna firma nie ma fizycznie mozliwosci sprawdzenia każdego przypadku, zbadania „złych” kliknięć. Postępują więc w jeden sposób – odcinają podmiot który wzbudza wątpliwości. Działają w interesie Reklamodawcy.
Mawek – a interes platformy, na której umieszczają reklamę nie ma znaczenia? A interes na reklamobiorców nie ma znaczenia? Ja sam klikałem trochę w reklamy Googla na V i robiłem to w dobrej wierze. Tyle mogłem zrobić by pomóc serwisowi, który mi się podoba, by trwał.
I to jest właśnie nie uczciwa praktyka, z którą można iść do sądu. Co mnie jako klienta obchodzą ich fizyczne możliwości? Skoro oferują usługę to muszą się liczyć z reklamacjami. I te reklamacje mają obowiązek rozpatrywać. Odpowiedź bota nie jest odpowiedzią na reklamację. Druga sprawa to fakt, że V ( i twój serwis z resztą też ) bez udowodnienia winy. Skoro Google blokują konto i pieniądze na nim to muszą dysponować dowodami na nieuczciwą praktykę właściciela konta. Sam fakt istnienia podejrzanych kliknięć nie jest dowodem, że autorem ich jest właściciel konta i nie może być podstawą do jego karania. Trzecia rzecz – jeśli wewnętrzny regulamin firmy jest sprzeczny z literą prawa to ten regulamin nie ma znaczenia. Sąd rozstrzygnie na podstawie prawa kodeksowego a nie regulaminu. Kolejna podstawa by kłócić się z nimi w sądzie. Istnienie tego artykułu i walka V o swoje jest słuszne. Popieram i życzę szczęścia.
zgadzam się z abbalah, ma rację. Teraz to wygląda tak, że Google robi co chce i na dodatek nie musi się z tego tłumaczyć – to na pewno nie jest zgodne z prawem. Mam własną stronę i nie mam na niej reklam. Ale gdybym zdecydował się umieszczać tam reklamy i później odmówiono by mi wypłacenia należności nie podając konkretnego powodu (udokumentowanego) to bym się trochę zdenerwował. . . Niech blokują nieuczciwe konta, ale niech też udowadniają oszustwo podając konkretne dowody. Taki system jak teraz umożliwia „wypięcie” się na ludzi, którzy wyświetlaniem reklam zarobili konkretne sumki. To nie jest w porządku.
śledząc ten wątek dodam od siebie tylko jedno: A. N. D. R. O. I. D. i zaczynam się bać. Swoją drogą ostatnio gugiel przegrał chyba sprawę o nazwę witryny w eu (gmail) jeśli dowody macie to prawo jest po waszej stronie, nie, nie polskie a eu. Tylko, że łatwo się mówi ale by iść na paragrafy z guglem to trzeba jednak mieć zaplecze i to nie tylko finansowe. Trochę to przypomina ceny: 49. 90, 59. 99 w sklepach kiedy kasjerka mówi: nie mam grosza, będę dłużna a my machamy ręką (mówi tak 100 razy dziennie na kasę a kas powiedzmy 12 więc w skali roku. . . ), gugiel liczy na tą samą zasadę zagarnia mniejsze kwoty licząc że ludzie odbiją się od botów i dadzą sobie spokój.
A to przypadkiem nie zarcik z okazji prima aprilis?
Niestety. . . nie.
mawek @ 2008-04-01, 07:54 Mawek – regulamin jest i Valhalla nie złamała go w żadnym punkicie. Przypominam, że Google podpisał ze mną wiążącą umowę. Tak jak pisałem, nie obchodzi mnie zrywanie umowy. Za to zagarnięcie pieniędzy z kilku miesięcy jest jak najbardziej interesujące. To że te praktyki są szeroko stosowane to właśnie widzimy. Dlatego postanowiliśmy napisać i sprawę upublicznić. Może jeszcze dostaniemy BANa w przeszukiwarce Google, bo o takich przypadkach też się słyszy. Jest jeszcze jeden aspekt. To google oferuje usługi i TO ON MA OBOWIĄZEK ZABEZPIECZYĆ mnie jako partnera przed defraudacjami. Zerwanie umowy sugeruje, że ja sam w swoim interesie klikałem (lub organizowałem) klikanie w reklamy. To jest dla mnie oszczerstwo o mocy prawnej. Twoje zrozumienie dla sprawy mnie przeraża. Ciężkie czasy przed nami. Ludzie zagłosują „za botami” sami, z własnej nieprzymuszonej woli.
Dodam od siebie, że Kot jak rzadko napisał artykuł do którego nie mam zastrzerzeń. Zgadzam się (i popieram) z jego podejściem do tematu w 110%. Natomiast Google, hm. . . Google stosuje ciekawe podejście do reklamobiorców i reklamodawców. Pomijając takie drobnostki, że reklama kontekstowa staje się czasami coraz mniej kontekstowa to można odnieść wrażenie pewnej niefrasobliwości ze stony „G. . . ” Otóż skoro tak ostro traktują te „puste kliknięcia” i w ten sposób „odsiewają ziarno od plew” to czy nie za grube sitko sobie wybrali. Dochodzimy bowiem do absurdu, „polskiej rzeczywistości” w międzynarodowej interpretacji. Albowiem człowiek, który klika w ich reklamę na jakiejś stronie nie wie czy przypadkiem nie jest już spamerem, czyli tak naprawdę nie wiadomo czy warto i czy jest sens zawracać sobie głowę „AdSensem”. Nie ma jasnych reguł które mają odsiewać „klikalny spam” od faktycznych kliknięć zainteresowanych użytkowników. No bo jak zbadać czy po moim kliknięciu na reklamę, mój np. kolega nie zainteresuje się chwilę później tą samą reklamą i na tym samym kompie, numerze IP, tych samych cookies w przeglądarce nie kliknie sobie jeszcze raz? Jak to rozpatrywać w jakich kategoriach?Drugie dno sprawy to rola Google jako pośrednika pomiędzy reklamodawcą i reklamobiorcą. Słusznie zauważono że Google blokuje pieniądze należne reklamobiorcy, a nie Googlowi. Żadna reklama kontekstowa nie miałaby racji bytu, gdyby nie strony takie jak Valhalla które wypożyczają miejsce na reklamy dla Googla. Czyli pieniądze tak czy siak powinna Valhalla dostać. Ewentualnie mieć zablokowaną usługę do czasu wyjaśnienia sprawy ale pieniądze swoje zarobione dostać. Swoją drogą jak się ma uwzględnianie polskiej specyfiki rynku i jednocześnie pertraktowanie porzez bota mailowego z jednym z ważniejszych serwisów „growych” w Polsce? Nie wiem, ale mi to przypomina podejście Tepsy. Kiedyś pisałem o „Korsarzach” w kontekście piractwa. Nazwałem tak panów w garniturkach droższych od mojego samochodu, którzy płaczą, że za mało zarabiają, a chcieliby więcej. Udają przy tym wielką troske o klienta i „twórcę wartości intelektualnej” czyli artystę. A jak to podejście „multimedialnych Korsarzy” ma się do rzeczywistości? Widzą to ci, którzy chcieli sobie odtworzyć na komputerze muzykę filmową z LOTRa i ci kórzy widzieli lepsze wydania albumów ulubionych zespołów na zachodzie za niższą cenę. Nie będę rozwijał tematu pewnej sieci sklepów RTV, AGD itp. w których tylko idiota kupiłby telewizor w promocji, która jest droższa od normalnej ceny na Zochodzie (często dwa razy). Reasumując: Pokaż Korsarzu co masz w garażu i kto bez grzechu niech pierwszy rzuci kamieniem!
Doswiadczenie nauczylo mnie, ze Google nie myli sie nigdy. W tym wypadku sa tylko dwie mozliwoscia) konkurencja/ktos kto nie lubi Valhalli nabija botemb) sami to robicieNo i jeszcze jedno. Zrobcie cos z tym smiesznym skryptem zliczajacym anonimowych uzytkownikow. Widzac slaby ruch w serwisie, trudno uwierzyc, ze macie ponad 700 osob on-line prawie non-stop. A czasami i 1000.
w google ADV można bardzo łatwo zablokować komuś reklamy i jest to niedoróbka samego gogla. Wiadomo o tym od bardzo dawna bo nie pierwszy raz już takie rzeczy się dzieją.
Śmieszne skrypty działają tak, że są ustawione na czas na ogół 0:30 minut i tak zliczają co 0. 5 h. Dlatego gdy się wylogujesz nadal będziesz widoczny przez pewien czas. Myślałem, że każdy wie o takich podstawowych rzeczach. Nigdzie nie ma liczników realtime.
Nie każdy wie, że kiedy nie ma się zbyt wiele do powiedzenia na jakiś temat lepiej jest milczeć niż dzielić się swoimi mądrościami :/
Ja rozumiem, że masz traumę po ostatnim razie i intencje twoich ekhem wypowiedzi są także jasne – ale coś miałeś chyba jasno powiedziane ostatnim razem „panie” thenightmar i cackać się z tobą nie będę. I faktycznie jak nie masz o czymś pojęcia to się raczej nie wypowiadaj. . . A dolny licznik ma tyle wspólnego z reklamodawcami co piernik z wiatrakiem – to tak na marginesie.
widzisz carnage, twoje zachowanie jest szczeniackie.
widzisz misiu przychodzisz tu po tygodniu, czy iluś tam dniach „nieobecności” po słynnej akcji i insynuujesz jak zwykle pisząc o rzeczach na których ewidentnie się nie znasz. Rób tak dalej. . . rób! Myślisz że po „Tamtym” będę tolerował twoje wyskoki? To tyle z mojej strony do Ciebie. Nie jesteś partnerem do jakiejkolwiek dyskusji i widać po postach, że nigdy się nie zmienisz . Dlatego będziesz traktowany tak jak na to zasługujesz. Ot i wszystko.
Według mnie obieracie drogę naokoło bo uderzacie w miejsca gdzie ich to ni grzeje ni ziębi. W końcu z tego co widać ten bot tam jest tylko po to żeby zbywał ludzi więc jaki jest sens do niego pisać. A swoją drogą skoro bot już tak działa to pewnie reszta obsługi klienta ma podobną politykę. Sąd chwalebna inicjatywa ale raczej ich to nawet nie zakłuje bo kto tu ma lepszych prawników. . Dlatego na waszym miejscu wstawiłbym oczojebny baner typu nie zamieszczam reklam google, nie wspieram złodziejstwa (czytaj więcej) klik i ten artykuł. W ciągu miesiąca ktoś by się do was odezwał w celu wyjaśnienia sytuacji. Dla nich mimo wszystko reputacja jest ważniejsza od tych waszych paru tysięcy. Stawiam, że nikt by was za to specjalnie nie nękał, najwyżej potem przez tydzień by był baner przepraszamy uczciwe google, które naprawiło błąd bota. Rzecz jest o tyle ważna, że podejmując się tu czegokolwiek reprezentujecie też innych poszkodowanych. .
Proponuję banner typu „G. . . zawsze na wierzch wypływa” i zamiast „G” dać ich favicon ;-))))
Ja osobiście wolę jednak drogę sądową. Jakoś bardziej. . . konkretna mi się wydaje niż prowadzenie „kampanii uświadamiania o praktykach Google” szczególnie w ten, nieco „piaskownicowy” sposób na zasadzie „a ty jesteś taki siaki owaki”. Mówisz, że sądu nawet nie poczują. A myślisz, że poczują jeden mały baner na jednej małej Valhalli? Nie dość, że szpeciłoby to niezmiernie stronę główną (wierzę w umiejętności valhallowych mistrzów tabletu ale bez przesady) to jeszcze efekt byłby moim zdaniem równy zeru. Już więcej sensu widziałbym w nagłośnieniu całej sprawy za pomocą czegoś w rodzaju „Uwagi!”. Ostatecznie jeśli jest wielu poszkodowanych to mogłoby coś z tego wyjść. Niezależnie od tego jednak, drogi prawne to podstawa w każdym demokratycznym państwie prawa, a takim jest Polska (mimo, że czasem wydaje się inaczej).
Prawo prawem ale czasem aż korci żeby tak z obcasika im w cztery litery przyfanzolić.
Tia, tylko zwykle nic dobrego z tego nie wynika.
Cholera by to, a ewidentnie się cieszyłem, że z moich klików raz na dzień coś wpadnie do V. Nawiązując do powyższych postów. Bawienie się w misję uświadamiania, bannery, obrażania itp. bardziej można się narazić niż zwrócić uwagę i zainteresować tematem. Niecierpliwie czekam na dalsze info.
Raczej liczyłem na to, że ktoś to podłapie, ktoś skopiuje jakiś portal informacyjny o tym napisze etc. Mimo wszystko to nie jest taki mały serwis ktoś to dostrzeże, powie następnemu itd. Pomysł może trochę naiwny ale napewno(?) nie szkodzi. Z Uwagą też niezły pomysł o ile ktoś będzie chciał o tym robić materiał (dla zjadacza chleba – targetu uwagi to jest temat bardziej mętny niż oburzający) Ogólnie wydaje mi się, że dopuki nie będzie w tej sprawie jakiegoś hałasu to G nie ma po co się tym wogóle przejmować. Sąd raczej na nich nie wymusi zmiany systemu zabezpieczającego najwyżej dostaniecie swoje pieniądze, na dłuższą metę to żadne rozwiązanie (no chyba, że chcecie odzyskać kasę i się po prostu na nich wypiąć)
Po pierwsze: W skali internetu nawet Slashdot i IGN są małe. Baaaardzo małe. Po drugie: Dissami roznoszonymi pocztą pantoflową nie wolno zastępować dróg prawnych bo po to one są, żeby za ich pomocą dociekać swoich praw. Naturalnie zdarza się, i to często, że sądy wydają nieprawidłowe decyzje lub dzieją się jakiekolwiek inne przykre incydenty ale to zawsze powinien być pierwszy krok.
Uwagą posłużyłem się jako przykładem czegoś, co ma o niebo większą siłę przebicia niż nawet największy banner. A czy to jest temat mętny? Nie wydaje mi się. Sprawa jest prosta – wzięliśmy reklamę, działaliśmy uczciwie, nie dostaliśmy kasy a wszystko to przez monopolistyczną korporację Google (którą notabene zna chyba każdy) – to proste jak konstrukcja cepa i nie ma sensu zagłębiać się w przesadne szczegóły. Kiedy oglądam w Uwadze o jakichś chorobach to też jest to przedstawiane w sposób „przystępny” (o ile o niektórych tematach w tym programie można tak powiedzieć. . . ) bez zagłębiania się w ich dokładne przyczyny i działanie.
Jeśli będzie jeden pozew wygrany to posypią się następne, nie martw się. A jeśli się posypią to szum się sam zrobi. Ale tak jak mówię – można robić lincz, można robić Uwagę, ale to dopiero po wykonaniu pierwszego kroku – czyt. sąd. Inaczej sprawa jest prosta: „chciałeś odzyskać coś, co ci ukradziono i nie poszedłeś do sądu? No to jesteś niepoważny i nie ma sensu z tobą rozmawiać” – tak by to wyglądało gdyby zacząć od d. . . rugiej strony.
Z jednym nie sposób się nie zgodzić. Materiał w Uwadze przydałby się na pewno. Jak Biedronce narobili smrodu, to do dzisiaj „Stonka” stara się odzyskać zaufanie klienta zabawnymi reklamami, które „kandydują” do miana kultowych w kręgach gospodyń domowych. Najpierw co raczej oczywiste należy podeprzeć się sądem. Myślę że nawet Google nie będzie ryzykował publicznej utraty twarzy nawet w naszym kraju. Zresztą nie jesteśmy takim znowu malutkim rynkiem żeby nie obawiali się, że ta historia pomoże zainstalować się u nas np. Yahoo.
Pytanie: Ile było podobnych sytuacji z MS w roli głównej?Odpowiedź: Mnóstwo włącznie z procesami w Komisji Europejskiej. Pytanie: Jak bardzo ugruntowana jest pozycja Google?Odpowiedź: Tak samo jak Windows, jeśli nie bardziej. Przypominam, że „to google” weszło do słownika języka angielskiego zaś w polskim „googlować” zakorzeniło się solidnie w mowie potocznej!Pytanie: Jak ludzie odbierają Google?Odpowiedź: Po stokroć lepiej niż Microsoft. Ta firma ma wręcz nieposzlakowaną opinię, nawet mimo cenzurowania w Chinach. Wiem, że wyszukiwarka i system operacyjny to dwie różne rzeczy, że to pierwsze łatwiej zmienić niż to drugie, i że nie można tych sytuacji porównywać 1-1 ALE. . . Rodzi się kolejne pytanie: Czy skoro MS dawał nam po. . . pupie i sam po niej dostawał tyle razy i NIC to nie zmieniło w jego pozycji jako absolutnego monopolisty to czy w wypadku Google – firmy wręcz śnieżnobiałej w opinii tych, którzy nie zastanowili się jaką potęgę oddaliśmy dobrowolnie w ręce tej korporacji – jest szansa na spowodowanie masowych przesiadek na Yahoo czy cokolwiek innego? Chciałbym powiedzieć, że tak, ale mój realizm mi zabrania. . . Co nie znaczy oczywiście, że nie warto walczyć. Zawsze warto!
O tak! Czas jest odpowiedni a sprawa słuszna! Jihaaaad! 😉
Znaczy się warto walczyć i chociaż próbować moralne zwycięstwo odnieść z Google – Shadow of the colossus