Warhawka pokazywano od momentu pierwszej publicznej prezentacji PlayStation 3. Póki co, szokuje jedynie pojedyńczymi elementami.
Pierwszy Warhawk pojawił się jeszcze w 1995 roku na PlayStation. Prosta strzelanka charakteryzowała się przede wszystkim dość interesującym humorem – w niektórych przypadkach w przypadku zgonu gracza, główny boss krztusił się kością i umierał. W grze było trochę smaczków, ale przeszła raczej bez echa. Firmę SingleTrack, która popełniła to dzieło, spotkał los dość standardowy w tej branży – najpierw wykupiło ją GT Interactive, które zostało wykupione przez Infogrames, które zostało wykupione przez ATARI.
Odgrzewany kotlet?
Po dłuższym okresie rozłąki team z SingleTrack postanowił ponownie rozpocząć wspólnie pracę, tworząc Incognito Games. Możliwe, że ich nie kojarzycie, ale to właśnie oni stworzyli m.in. serię Twisted Metal. Firma związana jest z PlayStation nie tylko emocjonalnie – stanowi również integralną część teamu developerskiego Sony w Stanach Zjednoczonych. Jeden z głównych designerów Incognito, David Jaffe, jest z kolei jednym z najbardziej rozchwytywanych obecnie twórców gier.
Na placu boju panuje chaos
Ów wywód tłumaczy w pewnym stopniu jakim cudem mała firma porywa się na produkcję dużej gry na jeszcze większą konsolę. Incognito bowiem wykazało się kreatywnością i stworzyło serię dobrze sprzedających się tytułów, i dlatego też zapewne w bliżej niesprecyzowanych gabinetach w bliżej niesprecyzowanym punktowcu SONY zapadła pewnego dnia decyzja: ”Niech no zrobią nowego… tego, no… Warhawka… Ale musi być duży. Bardzo duży. Ogromniasty”.
Sądząc po pierwszych screenach, takie słowa mogły naprawdę paść. Od razu na początku pojawiło się zamieszanie, wynikające z doboru prezentowanych screenów – faceci w zbrojach, karabiny. Zapowiadało się na FPS-a. Na nic nie zdały się kolejne screeny, na których widać już było ogromne flotylle powietrznych statków i małych samolocików. Gawiedź wbiła sobie do głowy, że będzie FPS i basta.
Tymczasem Warhawk w żadnym ze swoich nielicznych wcieleń – czy to na PlayStation, czy też PC – nie był niczym innym, niż strzelanką lotniczą. Kolejne filmy ukazujące się po konwentach (E3, Tokio Game Show, Game Developers Conference) prezentują tylko latanie. A więc skąd ci żołnierze? Trudno powiedzieć – być może to jedynie wycinek z filmu prezentującego fabułę, a może faktycznie serię czeka drobna zmiana. Nie wiadomo.
Krótka charakterystyka Warhawka- widok z tyłu, celowniczek i rąbanka
Przejdźmy więc do tego, co ciekawe, czyli latania właśnie. Kilka osób które widziały grę w akcji informują, że będzie to do bólu standardowa strzelanka, nie tylko podobna do pierwowzoru, ale również do wydanych niedawno na Xbox`a 360 Blazing Angels. Tak więc widok z tyłu, celowniczek i rąbanka. Nie zapowiada się porywająco, prawda? Przypuszczam, że Warhawk sprawdzi się raczej w roli benchmarka, czyli oprogramowania do pokazywania możliwości technicznych sprzętu, na którym chodzi. W prezentacjach gry na niebie lata bowiem równocześnie na oko kilkaset statków różnej wielkości – również lotniskowce (tak, latające lotniskowce).
Przy zbliżeniu widać ponoć ogromną liczbę detali, dzięki czemu całość prezentuje się świetnie. Na dodatek woda w grze niszczy – jak to się teraz powszechnie mawia, jest ”ładniejsza niż w rzeczywistości”. Tyle przynajmniej można wywnioskować z filmu z Tokio Game Show, udostępnionego przez koreański serwis Ruliweb.com.
Wróżenie z fusów
Wiele więcej niestety nie wiadomo. Premiera gry to ciągle bliżej nieokreślona przyszłość, ale stawiamy pięć do jednego, że ukaże się wraz z premierą nowej PlayStation. Kto wie, może będą ją wrzucali do paczki z konsolą za darmo? Trudno zachować optymizm, jeżeli pisze się kolejny raz o grze, która prezentować ma jakąś niesamowitą cechę (w tym wypadku ilość samolocików na niebie), natomiast sama w sobie nic nie wnosi do gatunku.