Weekend zaczął się spokojnie, choć od samego początku wiedziałem, że będzie on wyjątkowy. Po pierwsze właśnie w tą niedzielę miały być wybory. Po drugie miałem ambicje wprowadzić mój AC Milan do 1 ligi. Po trzecie zapowiedział się u mnie z wizytą sam WÓDZ i nie był to nasz ex-premier, ale dobrze Wam znany Katmay. A miał mi przywieźć Driver – Parallel Lines.
Wybory były dla mnie tym istotniejsze, że na ostatnich nie byłem (z racji mojej niemożności dotarcia do okręgu wyborczego, który znajdował się w moim rodzinnymi mieście, czyli jakieś 300 km od mojego miejsca pobytu). Nękany wyrzutami sumienia przez ostatnie 2 lata tym razem miałem zamiar spełnić swój obywatelski obowiązek – i zrobiłem to.
Kwestia wprowadzenia AC Milanu do pierwszej ligi nie była już tylko sprawą honoru, ale efektem ciężkiej pracy ostatnich kilku weekendów. Była to też szansa na poważne wzmocnienia mojego zespołu. Przede wszystkim na pozycji ofensywnego pomocnika i skrzydłowych. W planach było też wzmocnienie linii defensywy jak i wymiana bramkarza. Jedynym problemem wydawał się budżet.
Na Drivera czekałem od pewnego czasu. Szczęśliwie ominęła mnie gra w jego mniej udane odsłony i ostatnim wspomnieniem, które z nim wiążę to jego klasyczna, pierwsza część. Parallel Lines choć dotychczas poświęciłem mu niewiele czasu wydaje się całkiem przyjemnym tytułem. Oczywiście automatycznie narzucają się skojarzenia z GTA (a co za tym idzie oskarżenia o wtórność), ale mnie to nie przeszkadza. W Wielkiego Złodzieja grało mi się rewelacyjnie toteż i Driver wygląda obiecująco. Aby jednak uatrakcyjnić sobie zabawę postanowiłem (w ramach zaprzeczenia temu o czym pisałem w piątek) zmierzyć się z tym tytułem korzystając z pada. Skusiła mnie obsługa wibracji – wyścig na ziemnym torze pełnym hopek, muld etc. nabiera w tym wypadku zupełnie nowego znaczenia czego efektem szybko stał się mój kompletnie zdemolowany wehikuł. Zdecydowanie lepiej idzie mi na torze asfaltowym. Same jednak pościgi zatłoczonymi ulicami Wielkiego Jabłka kończą się jak na razie różnie. Czasem karkołomną próbą ucieczki połączoną ze strzelaniną, a czasem zupełnie zgrabnym „zawinięciem się za róg” i zmianą „spalonej” bryki na zupełnie niebudzący podejrzeń samochód pechowego obywatela Nowego Jorku. Niestety zbyt często wychodzi brak przyzwyczajenia do operowania padem. Choć kilka razy w wyniku frustracji przełączyłem sterowanie na klawiaturę wciąż wracam do pada. A co! Jak się ukonsolawiać to na całego. Nawet jeśli jeszcze nie mam tej piekielnej machiny i będzie mnie to kosztowało wizytę u psychologa!
Na fali instalowania tegoż Drivera i robienia małych porządków wśród moich pudełek z grami (które już mi się powoli nie mieszczą w pokoju) doszedłem do tego, że jakoś zupełnie niezauważalnie grono naszych rodzimych wydawców ewoluowało. Patrząc dziś na śliczne pudełka gier, eleganckie wydania, programy lojalnościowe etc. można śmiało powiedzieć, że nasi wydawcy przeszli długą drogę. Pamiętam moment kiedy kupiłem swój pierwszy oryginał na PieCyka – Baldur’s Gate. Od tego czasu sporo się zmieniło. I choć oczywiście nie mogę powiedzieć, że jest idealnie coraz częściej możemy stwierdzić, że jest nieźle. Elegancko wydane instrukcje, mapy, wszelkiej maści dodatki, a po pewnym czasie z odłożonych wirtualnych pieniędzy możemy sobie nawet kupić nową grę i nie będzie nas to kosztowało nawet złotówki. Co więcej ilość wydawanych tytułów cały czas rośnie dzięki czemu półki sklepowe radośnie zachęcają nas do kupna tego czy innego tytułu. Ta obfitość skutkuje również stopniowo spadającymi cenami samych gier co bez wątpienia cieszy nas najbardziej. Coraz częściej naprawdę niezłe tytuły wychodzą w tanich seriach o czym pisał ostatnio Wojtek umożliwiając zagranie w nie nawet mniej zamożnemu graczowi.
Jednym słowem – jest dobrze, a należy mieć nadzieję, że będzie jeszcze lepiej.
Jak widzicie mój weekend obfitował w liczne przemyślenia, walkę z własnymi słabościami, a co najważniejsze w odrobinę zabawy z Driverem i PESem. Muszę dodać, że w tym ostatnim mój dzielny Milan gra już w 1 lidze i dzielnie trzyma się w górze tabeli. A w następnym okienku transferowym na celowniku już mam kilku kandydatów do wzmocnienia mojej obrony i biednego Fabiańskiego, który niczym lew broni mojej bramki!Oby tak dalej!
A Wy, jak spędziliście weekend? Udało się zrealizować weekendowe plany czy może wybory przyćmiły tą jakże przyziemną aktywność jaką jest granie? Podzielcie się tym z nami!
P.S. Zapomniałem dodać, że udało mi się w ciągu weekendu zamienić kilka zdań z samym WODZEM w świetle reflektorów jego bryki (nie moja – pożyczona – nie mogę jej rozbić jak Ty pojazdy w Driverze przyp. Katmay) niczym dwaj szpiedzy z Krainy Deszczowców! Ha!
Zdegustowany ostatnimi porażkami na polu poszukiwań jakiejś normalnej gierki, postanowiłem jak zwykle sięgnąć po coś starszego. Tak się składa, że naszła mnie chęć na adventurowanie, więc udałem się do kolegi-maniaka i pożyczyłem sobie taką jedną. Szczerze mówiąc podchodziłem do tematu z lekkim dystansem (wiecie, im bardziej się podniecasz, tym potem pozostaje większy niesmak, gdy gierka okaże się dziadostwem) a tu taaaaaka niespodzianka. Zanim się zorientowałem minęło 7 godzin grania, a dałbym głowę, że góra dwie. Każdemu graczowi gustującemu w przygodówkach szczerze ją polecam. Jest tam wszystko, czego potrzeba, aby przeżyć wspaniałą wirtualną przygodę. Piękna, porywająca i arcyciekawa gra i to w dodatku autorstwa naszych sąsiadów zza południowej granicy, a imię jej NIBIRU.
No cóż. . . ja nie grałem, Raz — nie mam w co. Jakoś nic mojej uwagi nie przyciągnęło ostatnio, poza tym — za dużo pracy. Czasu nie mam. Natomiast zainteresowałem się muzyką z gier. Czy nie sądzicie, że muzyka z takich tytułów jak np. Little Big Adventure, American McGee\’s Alice, Clive Barker\’s Undying, Medal of Honor, Syberia, Return to Castle Wolfenstein a ostatnio Oblivion to prawdziwe perełki, które mogą konkurować z najlepszymi kompozycjami muzyki filmowej? Niestety trudno, a raczej (w większości) nie da się kupić płyt z tą muzyką, znalazłem więc serwis internetowy (mam wątpliwości czy legalny) i sobie słucham przy robocie. Muzyka tym przyjemniejsza, że przypomina miłe chwile spędzane nad grami. Co zaś do wyborów, to rzecz jasna byłem i pomimo, że raczej przekonany byłem o upadku PiS-u, to zdenerwowanie na oczekiwany wynik dało mi nieźle w kość. Wstyd się przyznać, ale z radości wypróżniliśmy z przyjaciółmi po ogłoszeniu danych dwie butelki wina. Brat zaś w Londynie pił w tym czasie whisky. Sądzę, że też w dużych ilościach. . . Reasumując — bardzo udany dzień! Wszystkich pozdrawiam! IV RP nie żyje, niech żyje RP!!!
Twinsen_ – moze Cie zmartwie, ale IV RP nigdy nie istniala, wiec swietowanie jej upadku raczej nie ma wiekszego sensu.
Proponuje zapoznac sie z tworczoscia Yasunoriego Mitsudy i kompozytora, ktory strworzyl soundtrack do Shadow of the Colossus (nazwiska niestety zapomnialem). Poza tym, warto tez sprawdzic co spłodził Nobuo Umeatsu ze swoim The Black Mages – szczegolnie utwor The Skies Above jest swietny 🙂
Bynajmniej mnie nie zmartwiłeś :DDzięki za podrzucenie tematów do posłuchania. Muzykę do „Shadow of the Colossus” skomponował Kow Otani. Sprawdziłem i właśnie słucham. Madzio: Tobie także wielkie dzięki! Pudło, a jakże, pamiętam, choć w samą grę nie grałem.
Jeśli chodzi o dobre soundtracki z gier, to mi najbardziej przypadł ten z Fausta, szczególnie utwór Presence – Far, far away from my heart. Nigdzie tego nie mogłem swego czasu znaleźć więc zmuszony byłem samodzielnie tą muzykę z gry wyciągać. Dobrą muzykę mają też Fallouty, Dreamweb, The Longest Journey, Dreamfall. Pamiętam też, jak w czasach pc speakera ogromne wrażenie wywarła na mnie muzyka w Another World :-)Jeśli zaś chodzi o wydania oryginalnych gier w naszym pięknym kraju to jakoś nie widzę zbyt dramatycznych zmian. Tak sobie spoglądam na swoją pierwszą oryginalną grę – Civilization (1!) i widzę ładne, rozsądnych rozmiarów, pudełko, grubą instrukcję, drzewko technologii i naturalnie 4 3’5-calowe dyskietki DD. Do Settlers III dokładali kiedyś koszulki (niezbyt dobrej jakości, ale co tam), do jakiegoś zbiorczego wydania Half-life był kubek. . . Drażni mnie jak teraz jakaś gra jest wydana w wielkim pudełku, w którym jest tylko pudełko z płytą i instrukcja cieńsza od zeszytu pierwszoklasisty (jeśli w ogóle, bo jest też moda na dawanie instrukcji w pdf). Także preferuję wydania w pudełkach dvd – zajmują mniej miejsca i nie płacę za pusty karton ;-). Co innego jak w takim pudle jest masa jakiś bajerów. . . kubki, koszulki, tabletki przeciw senności i inne niezbędne graczowi akcesoria ;-). BTW: pamięta ktoś drewniane skrzynki na amunicję, w których sprzedawano grę Rezerwowe psy?
Na wyborach byłem. :] Nie obyło się bez emocji, bo okazało się, że moja osobistyczna żona, na stałe zameldowana wciąż jeszcze w Zielonej Górze, jest na stałe dopisana do listy wyborców w naszej dzielnicy, a ja zameldowany w dzielnicy obok – nie jestem. W efekcie głosowanie przedłużyło się o jedną przejażdżkę przez deszczową Warszawę. W weekend zasadniczo grania nie było, poza obowiązkowym, codziennym grindem w Kingdom of Loathing. 🙂 W niedzielę wieczorem miałem jeszcze chwilę czasu, ale nie chciało mi się już odpalać żadnej „dużej” gry, więc na zasadzie „tylko na chwilę” zasiadłem do Frets on Fire. Wciąga jak niewiemco, zabawa jest kapitalna i chyba zrobię sobie kontroler, bo na klawiaturze jednak niewygodnie. :)Z dziwnych rzeczy, w sobotę przyszedł mail od CD Projekt, że przepraszają, ale coś im nie wyszło i zasadniczo w Edycji Kolekcjonerskiej Wiedźmina część kolekcjonerska zostanie dosłana później, a w środę dostanę samą grę. Z jednej strony miło, że informują o wpadce i od razu proponują sensowne rozwiązanie, a z drugiej trochę to dziwne – preorder EK wystartował jakoś w czerwcu czy lipcu i było trochę czasu, żeby elementy pozagrowe dopracować. Z kolei w poniedziałek przyszedł kolejny mail, że już wysłali Wiedźmina kurierem. Teraz właśnie walczę z Masterlinkiem, żeby odebrać jeszcze dzisiaj, oczywiście kurier doręcza w godzinach, w których ma gwarancję, że nikogo nie będzie w domu. :]
bo trzeba ją trzymać do góry nogami, tak jak pokazują w tutorialu 😀 ale i tak ciężko jest do piątego progu sięgać i palce się gubią 🙂
Wiem, tak trzymam. 🙂 Ale tak też jest niewygodnie, bo klawiatura opiera się na dłoni od „gryfu” i nie ma takiej swobody jak normalnie (normalnie to dłoń swobodnie wisi na gryfie i palce nie są obciążone). Poza tym klepanie w enter ssie, jakbym grał normalnie kostką, to większość solówek bym wciągnął nosem, a teraz się na zakrętach nie wyrabiam. :] Do tego zauważyłem, że na klawiaturze są problemy przy łapaniu więcej niż dwóch klawiszy (gubi czasem), z padem (przerobionym na gitarę 🙂 tego problemu nie ma.
nikt nie wspomnial o F1 ?:>raikkonen zdobyl tytul mistrza swiata. Obok wyborow bylo to dla mnie najwazniejsze wydarzenie w niedziele.
Co do muzyki w grach to na pewno do czołówki zalicza się Jasper Kyd (muzyka do wszystkich części „Hitmana”, świetna muza do „Freedom Fighters”), Tommy Tallracio (genialny soundtrack do „Advent Rising”, szczególnie utwór Bounty Hunter), Thomas E. Petersen (zrobił OST do „X3-The Reunion”, kawał dobrej muzyki ambientowej). . . jest tego jeszcze trochę, teraz biorę się na przykład za OST z „Gears of War” autorstwa Kevina Riepla, zobaczymy co z tego wyjdzie. Zawiodłem się na OST z „Crisis Core”, takie trochę midowe brzdęki, szkoda 🙁
Polecam ten sklep http://gamemusic. minisklep.pl/ , ceny chyba normalne, no i jest z czego wybierać. Co do przegranej PiSu w wyborach, ja jako się ze tego nie ciesze, a reszta ludzi jeśli uważa to za coś wartego świętowania, eh proszę bardzo.
Szkoda ze nie mozecie powstrzymac sie od pisania o polityce na portalu o grach. Po co ta propaganda na temat IV RP ?
O kurczaczki!Wczoraj po południu zacząłem grać w OrangeBox(X360) w „podstawkę”, a skonczyłem dzisiaj o 9 rano!Jasny gwint czemu to tak wciąga?