Przyznam, że do zadania przystąpiłem „z pewną taką nieśmiałością”, bo ostatnia platformówka, w którą grałem to chyba Rick Dangerous, albo Giana Sisters na C-64 (pewnie coś po drodze jeszcze było, ale moja starcza pamięć uniemożliwia mi przypomnienie sobie tego). Tym samym nieznane mi są zupełnie przygody Kapitana Pazura, a z kontynuację tego właśnie tytułu przyszło mi obcować. Kapitan Pazur 2, który zostanie wydany na zachodzie pod tytułem „Jack The Pirate Cat”, to klasyczna platformówka. Wersja, w którą grałem to tzw. preview (prezentowane na targach w Lipsku), czyli wersja demonstrująca grę lecz nie w jej ostatecznej wersji. KP2 jest oczywiście w pełni trójwymiarowy (korzysta z Chrome Engine 2.0) toteż początkowo miałem spore problemy z rozgrywką (ech te przyzwyczajenia do platformówek 2D). Kiedy opanowałem już nawigację Kapitanem Pazurem mogłem przystąpić do eksploracji. Niezwykle soczysta kolorystycznie grafika jasno wskazuje na główny target gry – dzieci. I tak podszedłem do tego tytułu.
Wersja, którą udostępnił nam Techland zawiera dwa poziomy. Jeden rozgrywa się na bagnach, drugi na skutej lodem Islandii. Przyznam szczerze, że dużo bardziej do gustu przypadły mi mroźne klimaty niż bagienna duchota. Dlaczego? Przede wszystkim ze względu na zróżnicowanie akcji, z którymi stykamy się w czasie gry. O ile na bagnach, właściwie cała zabawa ograniczała się do biegu, zbierania złotych monet, omijania przeciwników lub mocno irytującego skakania (o tym później) o tyle na Islandii poza biegiem była szalona przejażdżka kostką lodu (w którą został przemieniony bohater) czy ślizganie się po zamrożonym jeziorze i wymijanie przerębli, z których co chwila wyskakują ryby. Do tego doszły jeszcze kaskaderskie zjazdy na linie i walka ze Strasznym Potworem. Jednym słowem – nie można było się nudzić.
Jak wspomniałem wersja w którą grałem to preview. Twórcy deklarują całą masę poprawek, które zostaną wprowadzone do ostatecznej wersji gry. Obiecano poprawę animacji i tekstur głównego bohatera, zmianę menu, mechanikę AI i poprawienie balansu gry. Mają też zostać dodane zupełnie nowe dźwięki i teksty wypowiadane przez Kapitana Pazura, gdyż obecnie zaimplementowane pochodzą z pierwszej części.
Z pewną ulgą przeczytałem o tych wszystkich zmianach, bo faktycznie w wersji, w którą przyszło mi grać było z tym trochę problemów. Szczególnie irytujący, żeby nie powiedzieć dosadniej był tekst wypowiadany przez bohatera w momencie kiedy ginął – „umieram… umarłem”. Mam nadzieję, że twórcy zrobią coś z tym, bo przyznam szczerze, że nawet dzieciom wystarczy widok umierającego bohatera i raczej nie wymaga on wyjaśnień (!). Problemem dużo istotniejszym jest balans trudności gry. O ile mijanie przeciwników nie powinno nastręczać młodym graczom problemów o tyle wskakiwanie na niektóre półki może przyprawić o nerwicę. Jak myślicie jak się zachowa dziecko kiedy jego bohater 10 razy z rzędu spadnie z drzewa najlepiej jeszcze na samym końcu wspinaczki? Ja – człowiek z natury opanowany – wyłączyłem grę. Co zrobi dziecko?
Niestety gry nie ułatwia czasem również kamera, która na mapie Islandia kilka razy paskudnie się mi zacięła i po prostu przestała podążać za moim bohaterem. Oczywiście było to równoznaczne ze śmiercią gdyż nie byłem w stanie kontynuować rozgrywki. Kilkakrotnie w czasie zabawy brakowało mi możliwości samodzielnego ustawienia kamery czy zmiany widoku aby rozejrzeć się po okolicy. Chyba nikt nie lubi dostawać po głowie włóczniami od wroga, który znajduje się poza zasięgiem kamery. Sami przeciwnicy, których napotkamy nie powinni stwarzać większych problemów (jeśli tylko ich zobaczymy). Kapitan Pazur albo „nadzieje” ich na swoją szabelkę albo ustrzeli z broni alternatywnej (rzucane bomby, śnieżki). Na szczęście twórcy pomyśleli o opcji autocelowania podczas rzutów toteż walka dystansowa nie powinna stwarzać trudności małym graczom. Niestety nie do końca zrozumiała jest dla mnie reguła, która decyduje o tym, w którego z przeciwników możemy, a w którego nie możemy rzucić bombą. Zdziwiła mnie również monotonność przeciwników. Każda plansza ma do zaoferowania tylko jeden główny typ wroga – choć różnią się oni minimalnie wyglądem, wszyscy reprezentują ten sam gatunek. Na bagnach były to jakieś tygrysopodobne stwory, a na Islandii coś a la misiek (nie Koterski), a może Yeti? Oczywiście poza szeregowymi „żołnierzami” spotkamy jeszcze bossów. Mimo to moim zdaniem większa różnorodność byłaby wskazana tym bardziej, że gra kierowana jest do dzieci, które jak wszyscy wiemy nie znoszą monotonii.
Konieczne jest również poprawienie AI przeciwników, gdyż mają oni w zwyczaju ignorowanie obecności gracza, nawet gdy ten stoi tuż obok (zdarzyło mi się to wielokrotnie).
Gra pozbawiona jest krwi za co należą się brawa twórcom. Nawet kiedy Pazur atakuje swoją szablą przeciwnika widzimy tylko komiksowo-podobną gwiazdkę z napisem „BOOOM!” po którym pokonany przeciwnik znika.
Podsumowując – Kapitan Pazur 2 wymaga jeszcze sporo dopieszczenia, aby był grą dobrą – tym bardziej, że jest kierowany do dzieci, które są odbiorcą wymagającym i niecierpliwym. Jednak przyjemna grafika i kilka niezłych pomysłów wróżą dobrze tej produkcji.
A ja dochodzę do wniosku, że pomimo lepszej grafiki, środowiska 3D, wolę jednak stare dobre platformery 2D w stylu Ricka Dangerous. Może dlatego, że kojarzą mi się z młodością? 🙂
P.S. Jak zapowiadałem w wątku „Weekendowe granie” poza Kapitanem Pazurem czas spędziłem przy PES. Niestety nie było mi dane dorwać się do Drivera Parallel Lines, bo Nieomylny WÓDZ nie dotarł do mojej kajuty pod pokładem, aby mi ją dostarczyć na weekend. Na pewno jednak zatrzymały go Ważne Sprawy toteż pokornie i cierpliwie czekam. WODZU PROWADŹ!
Platformówka jest tylko jedna Maryjan 🙂
Kiedyś lubiałem Kapitana Pazura ale wole nie wracać do tej pozycji, po co psuć wspomnienia ;]A najlepszy i tak jest Sonic the Hedgehog.
Platformery? Jej, aż się łezka w oku kręci. Nawiasem mówiąc, ciekawa sprawa bo ostatnio pocinałem sobie w Super Froga na emulatorku i z całą odpowiedzialnością muszę przyznać, że gra (w przeciwieństwie do gracza) nie postarzała się ani troszeczkę. Dalej bije z niej wręcz genialny feeling, identycznie jak przed laty. Poza tym, SF jest jedna z niewielu gier tego typu, gdzie wprost przecudownie dobrano muzykę do poszczególnych etapów. W trakcie mojej kariery grałem tylko w jedna tak rajcowną platformówkę – Crash Bandicoot, oczywiście ten z numerkiem 1, bo reszta to chłam. Generalnie jak platformer to tylko 2D. (Crash jest tu naprawdę jedynym wyjątkiem)ps. Zapomniałem dodać – Abe Odyssey i Abe Exodus też dają radę (platformer z super fabułą) szczerze polecam.
Zapomniałeś dodać Dark Omen. :] Gra fajna, ale przerywniki filmowe zrywały kask. Do tego finałowy boss, którego dało się przejść wyłącznie w dwie osoby (jedna obsługiwała skakanie, druga – strzelanie ;).
Dark Omen? hmmmm, jedyne co mi się kojarzy to Warhammer, ale to raczej platformer nie był. Proszę o wyjaśnienia :]
No dobra, nie wiem, skąd mi się to wzięło, chyba jakieś zwarcie na synapsach. 😀 Chodziło mi oczywiście o Heart of Darkness. 🙂
Faktycznie. Heart of Darkness było fantastyczne, lecz cholernie trudne. Ciekawostka tego tytułu polega na tym, że gra miała pierwotnie ukazać sie na Amidze, potem projekt przerwano na jakieś parę ładnych lat, no i ukazała się w końcu na PSX.
weźmy np Overlord. . musze w to zagrac;p