Dla miłośników Beatlesów powyższa trawestacja w tytule jest jasna. Inni niech zguglują sobie to w sieci. Tak, tak – to znaczy, że tekst kieruje do osób na tyle starych, że wiedzą kim była Wielka Czwórka z Liverpool’u.
Zdaję sobie sprawę, ze publicznie przyznając się do swojego wieku w tym najbardziej z publicznych mediów, jakim jest Internet, popełniam swego rodzaju ciekawe harakirri. Publiczne ogłoszenie, że ma się powyżej 30 lat w dobie picia wódki z redbullem, seksu online (właśnie – seksu a nie „sexu!”) i triumfu Wielkich Braci to jakby powiedzenie, że „jestem z innej bajki”.
Ze smutkiem stwierdzam, ze świat podzielił się nie na biednych i bogatych, liberałów i socjalitów, Mandarynę i Dodę, lato czy zimę. Świat podzielił się na tych, co mają czas i na tych, co go nie posiadają. Być może banalność mojego wniosku w tym momencie poraziła kilka osób, ale nic na to nie poradzę – tak po prostu jest. Tak ja to odczuwam.
Chwila nieuwagi
Jak doszedłem do tego sub-genialnego wniosku? Zaczęło się niewinnie miesiąc temu, gdy po wyjeździe na weekend przytargałem do domu stos nieprzeczytanych gazet. Na wyjeździe miałem zamiar nadrobić zaległości z tygodnia. Stało się inaczej, a do stosu nie rozpakowanych magazynów doszedł kolejny – z następnego tygodnia. Następnie spostrzegłem stertę płyt DVD, która rósła w miarę kupowania kolorowych pism z dodatkami. Tym, co przelało czarę goryczy, było szybkie spojrzenie na premiery kinowe (10 filmów do zobaczenia), a na koniec szef działu konsol, Andrzej, zaproponował mi, że zrobimy „machniom” – za mojego „Shadow of The Colossus” podrzuci mi „God of War”…
Świat podzielił się na tych, co mają czas i na tych, co go nie posiadają
Miałem i nie mam
„Dobra, dobra”, pomyśli jeden czy drugi z Was – gość wali smutne kawałki o tym, że ma siano na kupowanie gazet z DVD, chodzenie do kina i oryginalne gry na PS2. To nie tak! Pozwólcie, że Wam wyjaśnię, o co mi naprawdę chodzi. Otóż przekroczenie pewnego wieku wiąże się nieubłaganie ze zmniejszeniem czasu na rozrywkę. Kiedyś miałem wolnego czasu pod dostatkiem, ale monety nie często gościły w moim mieszku. Obecnie jest odwrotnie – stać mnie na większość rozrywek, ale nie mam czasu ich konsumować. Banalne? Oczywiście. Prawdziwe? Niestety.
Gdyby Valhalla miała inny profil użytkowników, nie śmiałbym się dzielić moja naiwną, bądź co bądź, refleksją. Nie ja pierwszy i nie ostatni odczuwam ciężar obowiązków życia codziennego. W tym momencie jednak najbardziej doskwiera mi nie głód czy choroba, ale brak wolnego czasu.
Wiesz, kto to jest?
To właściwie był tylko wstęp, przystawka do głównego dania, jakim będzie dalsza część mojej wypowiedzi. Otóż oświadczam (i mam pełną świadomość tego, co twierdzę), że obecnie na rynku gier dla pokolenia „30-paru-latków” brakuje dobrych tytułów. Ba! Powiem dosadniej – ze śledzonych recenzji mniej niż 10% stanowią tytuły w które chciałbym pograć. Biorąc pod uwagę ilość wolnego czasu (dla równego rachunku określmy go na jedną godzinę dziennie) nie zagłębię się w świat „World of Warcfrat” i nie stworzę swego cyfrowego alter ego w „Second Life”, nie będę bił się na klanówkach w Counter Strike’a ani godzinami katował FIFA, czy inne Pro Evolution.
Pokolenie „30-paru-latków”, posługując się nomenklaturą reklamową, nie jest dobrym targetem obecnych tytułów. Gry oferują coraz więcej wolności, możliwości i opcji. Dają coraz bardziej realną namiastkę innej rzeczywistości, i to bez potrzeby wciągania, łykania, picia czy wdychania środków wspomagających. To kusi. To wciąga.
Chciałbym coś zepsuć
Co pewien czas czytam, że ten lub ów dostał zawału w cyberkawiarence albo umarł, bo nic nie jadł. „Biedak…”, myślę sobie. Pewnie nie miał dziewczyny, która potrafi wyciągnąć takiego delikwenta z najbardziej nawet śmiercionośnego pojedynku w sieci za pomocą jednego telefonu. Ktoś wyleciał z pracy bo grał godzinami w gry na swoim stanowisku pracy? Jezu, ile bym dał żebym mieć czas na odpalenie głupiego pasjansa. Ktoś pobił się ze swoją matką, bo ta wyłączyła mu komputer, kiedy właśnie dolatywał swoją eskadrą w świecie „Tibii”? Nadczłowiek! Ja po całym tygodniu pracy mam ochotę zalec na łóżku i marzę o tym, żeby spać godzinami.
Skoro więc przyznałem się do bycia kapciem, frajerem i pracusiem, mam tylko cichą nadzieję, że nie jestem jedyny. A jeśli nawet… Obecnie w modzie jest szeroko pojęty indywidualizm.
O cholera, czytam, czytam – i zastanawiam się, czy to już Alzheimer z Parkinsonem mnie odwiedzili i zapomniałem, kiedy napisałem ten tekst – czy może jednak, ktoś ma podobne przemyślenia do moich. Pieniądze są, możliwości są (jeszcze), ale jakoś człowiek zaczął wybierać inne zadania. Valhalla wyssała ze mnie resztki wolnego czasu, chociaż – z drugiej strony traktuję to jak grę, czyli rozrywkę. Mam kilka pasji, które już teraz „powiesiłem na kołku” – niech czekają na emeryturę. Jest tyle rzeczy, które można robić, że aż żal, że się ich nie robi. Xbox360 leży obok. Nie ma komu go włączyć. Ech. . .
Ja go mogę włączyć!
Mnie wystarczą 23 lata by odczuć ten sam problem. Mam prace, studjuje. Mam też świetną dzieczyne. Dodatkowo oprócz grania na komputerze lubie zajmowac sie też grami fabularnymi. Coraz trudniej znaleźć na to wszystko czas. Coż z tego że stale kupuje sobie nowe gry kiedy nie ma czasu by w nie porządnie pograć. A do tego najgorsze jest że nawet jak juz sie tego czasu trocche znajdzie to czesto okazuje sie, że juz zwyczajnie mi sie nie chce. ale ja bym nie był pesymistą. Nadal lubie grać i jak minie jakiś tytuł wciągnie to poswiecam mu te resztki wonego czasu bez żalu. Może nie dane mi jest juz zostac mistrzem w grach sieciowych. ale wciąz moge byc w nich chociaż dobry i czerpać z nich radość.
Czy jeśli wiem, kto jest na zdjęciu, to znaczy, że ze mną jest już tak źle?!Kiedyś potrafiłem spędzać większość wolnego czasu grając. Ale teraz, po całym dniu „służbowego” ślęczenia przed komputerem, często wcale nie mam ochoty na granie. Nie to, że nie lubię już grać, owszem, popykam trochę, ale bardzo dawno nie zdarzyło mi się np. zarwać nocki przez grę. Wolę zarwać nockę przy piwku ze znajomymi ;-)Inna sprawa, że rzeczywiście jakoś nie mogę znaleźć niczego, co by mnie wciągnęło na dłużej. Często czytając recenzję myślę sobie „to może być dobre”, ale demo wystarcza, aby nasycić się danym tytułem. Ale to chyba nie do końca tak jest, że to te gry są słabe, myślę sobie, że po prostu mam już ich przesyt. I jakoś nie zazdroszczę już tym, którzy mają czas aby spędzać go przy kompie czy konsoli. Jakiś czas temu odpaliłem Quake-a II, coby postrzelać trochę w sieci . . . kiedyś byłem całkiem dobry w te klocki . . . ale dostałem takie lanie, że wstyd się przyznać . . . echhh, starość nie radość 😉
Co prawda mam 26 wiosen na karku ale ten tekst doskonale oddaje moje odczucia co do gier i czasu jaki moge im poswiecic. Cały czas pamiętam „klanówki” cs’owe czy całonocne wojny americas army w duecie z operation flashpoint. Teraz odpalam konsole (bo pecet stał się już „tylko” narzędziem pracy) grając chwile w odmóżdżacze typu burnout czy tekken – godzinka raz w tygodniu – fajny odstresowywacz. Jedyne gry które są w stanie wciągnąc mnie na dłużej (jak już wyprosze urlop lub trafi sie jakieś chorobowe) to hitman i/lub splinter cell. Podobnie wygląda aspekt finansowy. Dawniej, człowiek nie miał kasy ale zawsze było w co pograć (nie oszukujmy się piratów w polsce zawsze było w brud). Teraz stać mnie na oryginały ale co z tego jak nie mam kiedy pograć. Jedyny plus to rodząca się we mnie niechęć do piractwa. Wyemigrowałem już całkowicie na produkty open sourcowe i sama myśl o sciągnięciu gierki czy programu powoduje swoiste wyrzuty sumienia.
„Gry oferują coraz więcej wolności, możliwości i opcji. „Imo jest odwrotnie, chocby dla przykladu Daggerfall, Fallout jakie gry dzisjaj oferuja tyle opci? Jedyna nowa gra jaka mi przychodzi do glowy to sr2, ale ona wcale nie oferuje wiecej nisz stare tytoly. Mi sie ostatnio nie chce grac bo nie ma w co, w sr2 troche pogralem ale wole rpg typu fallout ale ile razy mozna ta sama gre przechodzic. Gothic, g2, sr2 to jedyne gry ktore mnie wciagnely od 5 lat.
Widzę, że nie tylko ja myślę podobnie. Mam już prawie 26 lat i dokładnie takie same odczucia. Może powinniśmy wyśłać ten artykuł do wydawców gier, żeby zaczeli tworzyć tytuły z myślą o „old-gamerach” :-)) Ja ze względu na brak czasu i ochoty do grania na PC zaczęłem się poważnie zastanawiać nad kupnem Mac’a – do zastosowań biurowo-fotograficznych mi wystarczy a jakieś gry też na niego istnieją 🙂 Na PC już nie wiem kiedy ostatnim razem jakaś gra wciągnęła mnie na tyle, żebym zarywał dla niej nocy – było chyba wiele wiele lat temu . . . Ostatnio zaczęłem się zastanawiać nad kupnem odświeżonego Another Worlda, ale chwilowo się wstrzymałem. Dobrze, że komórki trochę się rozwinęły – ostatnio z prawdziwą rozkoszą zagrywam się w . . . Tetrisa – wciąga jak mało która gra :-))Krzysztofie – idzie jesień i zbliża się czas minorowych nastroi – może byś teraz napisał coś „ku pokrzepieniu serc” ? 🙂 Napisz, że jeszcze są takie gry, które przykuwają na długie godziny :-))
tak się składa, że są 🙂 też jestem lekko wiekowy, trzeci krzyżyk na karku i patrzę na to z innej strony nieco – czas na granie mam, bo moja praca to granie, ale przez to z jeszcze większym obrzydzeniem patrzę na gry paradoksalnie. Co innego nie mieć czasu i pograć dwie godziny w tygodniu, a co innego grać po kilka godzin dziennie i ciągle z obrzydzeniem, uczuciem zmęczenia i niechęci. Jakieś kilka miesięcy temu nawet stwierdziłem, że naprawdę nie mam już w co grać i nic poza Battlefield 2 nie sprawia mi przyjemności, nawet głośne i niby dobre produkcje. A potem trafiłem na Space Rangers II 🙂 ta gra odnowiła moją wiarę, że jednak może być tak jak dawniej, zarwane nocki, myślenie tylko o jednym i tak dalej. Szkoda tylko, że takich gier w sumie wyszło w ostatnich latach parę sztuk tylko (o piecowych mówię) – Riddick, Vampire Bloodlines, Nexus, GalCiv 2, Doomsday. . . I jakoś nie martwię się o przyszłość – będzie Europa Universalis III, będzie ET Quake Wars, będzie kilka innych fajnie zapowiadających się tytułów dla pierdzieli 🙂 No, a nawet jakby nie było, to zawsze jeszcze zostaje Football Manager 🙂
Heh, podobną tendencję u siebie zauważyłem już kilka lat temu. Wtedy jeszcze miałem czas ale jakoś nie specjalnie chciało mi się w cokolwiek grać. Z komputera korzystałem głownie po to aby poczytać w internecie o różnych interesujących mnie sprawach (choć zdarzało się, że jakaś (najczęściej stara) gra wciągała mnie na kilka godzin). Od kiedy pracuję, zauważyłem że po całym dniu ślęczenia nad komputerem mam go zwyczajnie dość i nawet gdybym znalazł czas to nie chciałoby mi się grać (narazie nie mogę tego sprawdzić w praktyce, gdyż aktualnie nie posiadam komputera (ale samo to, że go nie posiadam i jakoś specjalnie mi to nie przeszkadza, potwierdza teorię)). A nawet gdyby zachciało mi się grać to nie grał bym w jakieś super-mega-full-wypas nowe gry ale w stare gierki i/lub odmózgowywacze (fajne słówko (w słowniku go pewnie nie ma), tak mi się jakoś z czasowstrzymywaczem kojarzy :D). Pozatym dużo bardziej interesujące od gier (młodsi gracze pewnie zaczynają teraz bardzo intensywnie myśleć, zastanawiając się czy istnieje coś bardziej interesującego niż gry komputerowe :P) są książki (sic!). Kasę wolę przeznaczyć na zakup kilku książek (które chciałem przeczytać ale nie miałem do nich dostępu (czyt. nie miałem kasy aby je kupić a nikt w okolicy ich nie miał (albo ja takiej osoby nie znałem))) niż na jakąś nową grę. Pewnie młodsi gracze pomyślą (napewno nie wszyscy ale większość), że trzeba być szurniętym (albo conajmniej chorym) aby czytać książki zamiast grać w gry 😛
ta, tylko z książkami też różnie bywa 🙂 ostatnio ładnych kilkanaście minut stałem w księgarni przed półką zastanawiając się co kupić i jakoś nic do mnie nie przemawiało – w końcu wyszedłem zniesmaczony 🙂
Bosz. . . toż to ja też mam 33 lata i mam tak samo, ale. . . ostatnio doszedłem do wniosku, że to wina systemu. Ktoś to tak wszystko poukładał, że albo nie masz kasy, albo nie masz czasu, albo nie masz ani jednego ani drugiego. Kurde, powoli robie się anarchistą.
Tak, tak, latka lecą nieubłaganie, czasu brakuje, pojawiają się inne zajęcia, kasa niby jest, a w zasadzie jakby się dobrze zastanowić, to nie ma jej aż tyle żeby wywalać na kilka tytułów jeden po drugim. To wszystko oczywiście prawda, lecz istnieje jeszcze druga strona medalu, mianowicie jakość produkowanych dziś gier i nie chodzi mi tutaj o aspekty graficzne, muzyczne czy zastosowaną do produkcji gry technologię, bo te w większości przypadków stoją na najwyższym poziomie. Chodzi tu o pewnego rodzaju “duszę” gry, coś co sprawia, że jakaś bliżej nie określona siła przykuwa cię do monitora na całe godziny. Powiecie pewnie teraz, że to wina wieku, starczego “zesztywnienia” wyobraźni, itd. , itp. – nic bardziej błędnego. Gry po prostu stają się powoli jak amerykańskie (przepraszam jeśli kogoś tu uraziłem) filmy sensacyjne. Wszystko pierwsza klasa, super aktorzy, super efekty, super muzyka, zdjęcia i montaż, lecz niestety scenariusz został zgubiony gdzieś na początku kręcenia filmu, a przecież trzeba to wszystko jakoś pociągnąć do końca. Zapewne są na tym forum ludzie, którzy to pamiętają takie tytuły jak Dreamweb, The Bat, serie Ishar, Legend of Monkey Island (2 pierwsze częsci) i wiele, wiele podobnych. Gry te miały właśnie to coś, robione były z sercem a nie z ręką na portfelu. Dziś niestety już tak nie ma, gry zaczynają mieć budżety podobne do produkcji kinowych i muszą sie zwrócić – nie ma rady. Naprawdę, mówiąc o tych tytułach nie przemawia przeze mnie sentyment, melancholia itd. , gralem ostatnio w Dreamweba, chyba z 10-ty raz, grafika jak na obecne czasy to śmiech, muzyka trzyma się całkiem nie źle, ale panowie i panie – umiejętności stworzenia takiego klimatu, można życzyć każdemu, kto rozpoczyna produkcję nad nowym projektem. Tego właśnie dziś brakuje – prawdziwego zaangażowania. Wyjątkiem może być tu Dreamfall, 2 część The Longest Journey – tytuł który naprawdę oferuje rozrywkę na najwyższym dla gracza poziome i tym samym udowadnia, że chcieć to móc, trzeba jedynie włożyć w to trochę serca i zrozumieć że gracz, to nie tylko 12 letni dzieciak z wielkim plakatem Quake3 na ścianie.
cormac—> jak lubisz przygodówki, to poczekaj na polską premierę Scratches, która jest właśnie taka jakich się już teraz nie robi 🙂 świetny, klimatyczny horrorek zrobiony przez dwóch zaangażowanych Argentyńczyków. Poza tym wielki budżet nie musi oznaczać żałosnej komerchy w 100% – nawet amerykańskie kino sensacyjne potrafi być genialne vide Gorączka, Podejrzani czy Tajemnice Los Angeles, mimo że jest obliczone na finansowy sukces.
Oczywiście, że nie musi tego oznaczać , chciałem tylko powiedzieć, że niestety w wiekszości wypadków bywa tak, że developerzy przedkładają stronę wizualną gry ponad gameplay i content. Nie twierdzę, że bywa tak w 100% ale niestey takie podejście zdaża się coraz częściej. A co do filmów, które wymieniłeś – wszystkie akurat to czyste perełki które potwierdzają regułę. 🙂
„developerzy przedkładają stronę wizualną gry ponad gameplay i content” – bo nauczyli się, że to się właśnie opłaca. Była kiedyś taka firma Troika, która myślała że można inaczej i wypuściła absolutnie genialną grę Vampire the Masquerade: Bloodlines. . . a potem upadła (to tylko jeden z wielu możliwych przykładów). Nikt nie chce podzielić jej losu, więc skazani jesteśmy na zalew efektownej ale płytkiej szmiry, w której trzeba szukać ze świecą takich perełek właśnie.
Zawsze tak bylo. Dzisiejsze czasy wcale sie nie roznia od tych poprzednich, grafika poszla do przodu, a zasady ktorymi rzadza sie gry nie i to moze sprawiac takie wrazenie (przerost grafy nad trescia). Czasy rewolucynych tytulow zwyczajnie minely, gdyz wiekszosc mozliwych rzeczy juz wymyslono. . . Jednej rzeczy tylko wg. mnie brakuje dzisiejszym grom : dystatnsu . Wszystko robi sie realistyczne i to jest roznica, kiedys tak nie bylo, bo kiedys realistycznie oddac sie niczego nie dalo, wiec podchodzono do tematu bardziej na luzie. . . Zasady sa te same co kiedys, ale jednak dzis tworcy staraja sie brac gry bardziej na powaznie. Swoja droga seraphim odkad Loona tu nie ma (od recki total overdose chyba) cie zupelnie nei widac, a szkoda, z toba sie o ile pamietam fajnie klocilo 😛
Elvis Presley wymiata :):):)
bedzie zupelnie ot ale tak samo zreszta jak duza czesc komentarzy wyzej. Po czym poznac dobry tekst, ano po tym ze sklania czytelnika do najrozniejszych przemyslena tak co do bycia „bycia kapciem, frajerem i pracusiem”, nie trzeba miec 33 lata zeby zasluzyc sobie na to miano, dzieci dorastaja coraz szybciej to i dorosli coraz szybciej sie starzeja
Adekwatny tekst do sytuacji trzydziestoparolatków, faktem jest, że Valhalle czytam, by wiedzieć, do czego zmierza „dzisiejszy świat gier”, sam niestety nie mam czasu na odpalenie choćby cytowanego pasjansa. . nie mówiać już o graniu w cokolwiek, a jak czas leci do przodu widzę po bąblu, który tylko prosi, tatuś, włocz mi pisiu pisiu na laptopie. a dopiero co raczkował. .
Z brakiem czasu wniosek prosty, wszyscy pogramy sobie na. . . emeryturze 😉
Ten tekst jest naprawdę dobry, uderza w samo sedno. Przydałby się „czasowstrzymywacz” :)A co do jakości gier to imho ich poziom odzwierciedla poziom odbiorców – skoro lepiej sprzedają się gry „komercyjne” to i takie są produkowane. Produkty niszowe, wysublimowane i adresowane do węższego grona odbiorców sprzedają się z definicji gorzej i jest ich mniej, ich produkcja jest ryzykowna ze względów finansowych i trzeba się z tym pogodzić :(A z drugiej strony to jak czulibyście się mając 10 nowych super klimatycznych „a must see” gierek na tydzień? Chyba niezaciekawie 🙂 Nie chodzi o to żeby złapać króliczka, ale żeby go gonić tzn. chodzi mi o to, że lubię się grą nasycać a nie nasycić i może dzieki temu, że czasu mam mało to jest wiecej gier które mi się nie znudziły i do których miło jest wrócić i zagrać. Pozdro!
ziomek na fotce to Bolesław Bierut ? 😛
Czytam te wasze wypowiedzi i skojarzyla mi sie wypowiedz jednej znajomej ktora stwierdzila, ze rodzice lataja za pieniedzmi po to, zeby moc oplacic kogos, kto zajmie sie ich dziecmi, w czasie gdy oni ganiaja za ta kasa ;)A PES akurat sie dobrze nadaje dla kogos kto nie ma za wiele czasu – ino znalezc tylko jakiegos kumpla za rywala i mozna grac (ale nie via net!). Najgorsze wbrew pozorom sa gry sieciowe, w to nie ma sie co ladowac – raz ze nie czuje sie obecnosci drugiego czlowieka, dwa ze to wkurza, gdy malolat ktory moze sobie pozowolic na siedzenie po 10h na dobe cie ciagle rozwala 😛 W pewnym wieku zaczyna sie rozumiec olbrzymi plus konsoli: to jak sie nadaje do towarzyskiej zabawy. PC i net po prostu ssie. No chyba ze na dzisiejszych konsolach tryb na 2 graczy albo split screen to rzadkosc, nie weim, nie znam sie. . . rayashi: nie , to nie nasz ziomek, to nastepca takiego dziada, ktory lubil w skarpetkach postac na forum ONZ ;P