Ta pojawiła się na łamach serwisu The Cult of Rapture. W jednym z wpisów, przygotowanym przez przedstawiciela nieistniejącego już Irrational Games przeczytać możemy, że obraz nie jest w żaden sposób przycięty. Zamiast tego delikatnie zwiększono pionowe FOV (field-of-view). Czyli po części rację mieli gracze. Autorzy Bioshocka wzięli sobie do serca ich głosy i powiedzieli, że przyglądają się możliwości dodania do gry ręcznego ustawiania FOV. Do czasu wydania łatki musimy więc zadowolić się tym, co zaoferowali nam twórcy.
Tymczasem w sieci pojawił się kolejny problem związany z tym tytułem. Pamiętacie jak jakiś czas temu Internet lotem błyskawicy obiegła informacja, iż do uruchomienia Bioshock będziemy potrzebowali łącza internetowego? Okazuje się, że jakimś cudem gracze powiązali ten fakt z plotką, że na komputerach osobistych z jednej płyty możemy zainstalować grę jedynie na dwóch maszynach.
Jeden z przedstawicieli 2K Games już zdążył skomentować całą sytuację. Ponoć Bioshock łączy się z Internetem tylko, gdy włączamy go po raz pierwszy. Można go również zainstalować na dwóch komputerach. Problem pojawi się tylko wtedy, gdy ponownie zainstalujemy tę pozycję bez przeprowadzenia całkowitej deinstalacji. Wtedy to istnieje szansa, że będziemy musieli łapać za telefon i zdobywać nowy klucz aktywacyjny.
Trochę inaczej jest w przypadku ulepszania swojego komputera. Zanim włożymy do niego nowe podzespoły, będziemy musieli odinstalować grę, włożyć odpowiednie części i zainstalować ją ponownie. Ten sam wpis przedstawiciela wydawcy gry informował również o tym, że osoby, które będą chciały zainstalować tę pozycję na wielu pecetach jednocześnie powinny się przejmować jego zabezpieczeniami. Nie sprecyzowano jednak o co dokładnie może chodzić.
Trochę nas dziwi przeładowanie tej pozycji zabezpieczeniami, które utrudnią nam dalszą grę nawet w przypadku zwykłego ulepszania sprzętu. 2K Games chciało się w ten sposób zabezpieczyć przed spiraceniem tego tytułu? Z tego co wiemy ta sztuka im się nie udała. Jak zwykle więc cierpieć muszą ci, którzy wyłożą na niego ciężko zapracowane pieniądze a piraci będą się śmiali z „jeleni”.
Takie brudne tricki potrafią czasem solidnie zdenerwować osobę, która zapłaciła za tytuł niemała kasę. . .
Dokładnie. I jest coraz gorzej. . . Od razu przypomniał mi się Earth 2160. Mam oczywiście oryginalną grę i wnerwiały mnie niesamowicie zabezpieczenia w niej zastosowane (afaik podobne są w 2Worlds). Co za paranoja, chyba starają się zachęcać ludzi do piracenia. . . Kiedy oni wreszcie zrozumieją, że utrudniają życie tylko i wyłącznie uczciwym graczom?. . . Jestem pewny, że dla sprawnego crackera wyłączenie tych wszystkich pierdół jest jak pstryknięcie palcem. Eh, ponownie wychodzi na to, że cracki trzeba robić nie tylko po to, żeby dało się kraść, ale też po to, żeby dało się normalnie grać w legalnie zakupiony tytuł. . . Tylko chyba nie tak to powinno wyglądać. . .
Ja kupuje tylko oryginały. Ale zdarzyło mi się już nie raz i nie dwa używać craków. Podstawą jest nocd/dvd crack. Szczególnie dobrze odczułem ich przydatność po przeprowadzce. Zamiast brać ze sobą tonę płyt, zainstalowałem sobie trochę gier na twardym i pościągałem do nich cracki. Mogłem grać w to co chce bez zawalania sobie miejsca w naszym skromnym pokoju. A gdyby nie było tych głupich zabezpieczeń to nie musiałbym marnować czasu i ryzykować bezpieczeństwa komputera na poszukiwanie craków. Instalowałbym sobie gra całą na dysk, a płytki bezpiecznie spoczywałby w pudełku na półce czekając aż znowu będą potrzebne. Wniosek z tego mam dokładnie taki sam jak u przedmówców – po co nam te zabezpieczenia skoro wciąż nie ma takiego, które powstrzymałoby piratów? I jeśli mam być szczery nie wierze by takie zabezpieczeni powstało.
Ja powiem nawet więcej – ono nie ma prawa powstać. I tu nawet nie chodzi o to, że ludzie zawsze będą chcieli mieć a nie zapłacić. Chodzi o to, że tak długo jak długo będą się pojawiały takie zabezpieczenia będą też ludzie, którym przyjemność sprawiać będzie ich łamanie. Po prostu dla samego faktu. Nie po to, żeby na tym zarabiać, ale po to, żeby mieć z tego niezłą zabawę i satysfakcję. Nikt jeszcze nigdy nie stworzył zamka do którego nie dałoby się stworzyć wytrycha. I to się nigdy nie stanie. Rzecz w tym, żeby wydawcy (bo u developerów z rozumieniem, że wszelkie formy DRM itp. można sobie o kant pupy rozbić jest coraz lepiej, tylko wydawcy chcą „chronić swoje dochody” bo wydaje im się, że jak nie będzie zabezpieczeń to nagle wszyscy się rzucą na pirata, co oczywiście jest kompletną bzdurą) wreszcie to zrozumieli. . .
I właśnie dlatego wielu posiadaczy oryginałów korzysta z cracków. Te wszystkie StarForce’y, SecuRomy itp. najbardziej szkodzą początkującym, bo prawie każdy (a już na pewno każdy pirat) wie, że w najgorszym wypadku wystarczy poczekać kilka dni, a pojawi się crack i płytę będziemy mogli odłożyć na półkę. Bioshock chyba już w dzień premiery został złamany. Tyle są warte te zabezpieczenia :/
Z ciekawostek: wersja na iksa juz byla dostepna do sciagniecia 6 dni przed premiera (w stanach). Oczywiscie stalo sie tak raczej przez to, ze gra wyciekla wczesniej w niektorych sklepach, a nie przez zabezpieczenia.
Może mnie ktoś pocieszyć??? 🙁 Próbuję od 4 dni pobrać demko Bioshock i za każdym razem sytuacja się powtarza: napisane jest coś w stylu „Nie można pobrać wersji demonstracyjnej gry z bieżącej lokalizacji” (Polska, zmieniałem już na UK i USA). . . O co chodzi? :/ Miał już ktoś tak? Od razu mówię, że nie przerabiałem konsoli, mam konto silver.
Nie rozumiem sytuacji gdzie by zagrać w grę trzeba być połączonym do internetu? Ja rozumiem, że co 2 czy 3 osoba ma już internet w Polsce, ale co z osobami, które chcą zagrać, ale nie mają dostęopu do internetu? Kompletna bzdura. Zabezpieczenia owszem są potrzebne, ale takie, które nie dotykają osób kupujących oryginały. Program/gra powinna mieć takie zabezpieczenia jak: 1 Kod produktu (wymagany często do grania przez internet) 2. Zabezpieczenie przeciw kopiowaniu płyty. To wszytko. Nie wierzę, że nie ma sposobów za zablokowanie plików nagranej na płycie uniemozliwiającej jej kopiowanie. Zapezpieczenia idą zdecydowanie w złym kierunku.
Sorry, czegoś takiego nie ma. Nawet głupie wkładanie płytki do napędu już jest w pewnym stopniu uciążliwe, nie mówiąc już o tym, że wpływa negatywnie na długość życia czytnika.
Tylko jaki to ma sens? Przecież złamać takie zabezpieczenie to żaden problem z tego co wiem.
Po co? Po to żebym nie mógł sobie zrobić kopii zapasowej?
Lol, a jak to sobie wyobrażasz? Chyba, że zalejesz kompakt betonem. . . Prawda jest taka, że wszelkie zabezpieczenia „własności intelektualnej” można sobie o kant czterech liter potłuc (i np. jest coraz więcej sklepów internetowych sprzedających muzykę bez DRM’u). Ludzie którzy kupują oryginalne gry robią to dlatego, że uważają, że tak trzeba. Dlatego, że chcą. A nie dlatego, że nie mają innego wyjścia, czy chcą być w zgodzie z prawem. Nie – po prostu dlatego, że uważają, że skoro ktoś się namęczył robiąc grę to należy mu się za to kasa (przynajmniej ja tak do tego podchodzę). A jak ktoś kupuje/ściąga pirackie gry to najczęściej robi to na zasadzie „bo tak”. Nie będę płacił, nie będę kupował, jestem świętą krową i mi się należy. I tacy ludzie będą zawsze. Człowiek który ściąga grę z internetu i tak nie zamierzał jej kupić. Co z tego wynika? Że uczciwych ludzi do kupowania oryginalnych gier zmuszać nie trzeba, a nieuczciwych idiotów i tak nie zmuszą żadne zabezpieczenia (szczególnie, że nie ma takiego, którego by się nie dało złamać).