Godziny ślepienia w Internet w przypadku niektórych można liczyć w dziesiątki tygodniowo. Zatroskane mamy i żony zawsze nam wypominają, że tylko tracimy tam czas. Zaraz, zaraz, tracimy? Przecież to jest czysty zysk, gdybyśmy chcieli z przyjaciółmi w tym czasie rozmawiać przez telefon albo iść do kina na film, już dawno bylibyśmy bankrutami.
Im jednak człowiek starszy i bardziej zaawansowany zawodowo, tym mniej ma czasu na granie. „Kiedyś całe popołudnia i weekendy spędzałem przy kompie, teraz ledwo dwie godzinki w tygodniu jestem w stanie wygospodarować”. Ech, cudowne czasy. Ale na szczęście ten sam rozwój technologii, który sprawia, że mamy coraz mniej czasu, paradoksalnie daje nam go coraz więcej. Również na granie. A dlaczego?
Dlatego, że już wkrótce będziemy mogli grać wszędzie – u fryzjera, w pociągu, na nudnym wykładzie. I to nie tylko w proste zręcznościówki i pseudoRPG, które w tej chwili rządzą na komórkach. Ostatnio szukając w komórce rozkładu jazdy autobusów doszedłem do wniosku, że zbliża się kolejna rewolucja, której pierwsze symptomy już widać w zapowiadanych tytułach. Możliwość gry na wszystkim i wszędzie.
Pionierem jest ujawniony ostatnio Football Manager Live. Idealne rozwiązanie dla ludzi w biegu. W domu przygotowujemy sobie składy, taktykę, decydujemy o najbliższych meczach, a potem przez komórkę tylko kontrolujemy przebieg spotkania i interweniujemy w kluczowych momentach. Poezja. Nudna wyprawa do hipermarketu może w mgnieniu oka zamienić się w zaczarowaną wyprawę do świata futbolu.
Dobra gazeta w trakcie nudnej podróży służbowej to zbawienie. Dobra gierka w komórce to doskonała sprawa. PlayStation Portable to niesamowity wynalazek. Ale gra obsługiwana przez komórkę, rozgrywająca się w Internecie – to prawdziwe błogosławieństwo. Nawet na telefonach aktualnej generacji można się nieźle bawić w necie. A co się stanie, kiedy wszyscy będą mieli personalne komunikatory, w których będzie można zmieścić nie tylko wersję light, ale i całego Football Managera? Wtedy nuda chyba już na zawsze odejdzie do lamusa.
I w ten oto automagiczny sposób będziemy mieli coraz więcej czasu na granie. W sklepie, w szkole, w pracy, w autobusie i na plaży będziemy mogli cichaczem odpalić swojego miniaturowego kumpla i poprowadzić do Mistrzostwa Polski Arkę Gdynia albo podbić Kartaginę. Wygrać wojnę w kosmosie albo pokonać fioletową mackę. I nie martwmy się o koszty – jeszcze niedawno „komórka w każdej kieszeni” wydawała się być wydatkiem nie do pomyślenia. Teraz każdy chwali się telefonem, kosztującym minimum tysiaka.
Jest jeszcze wiele rzeczy do zrobienia – lepsze interfejsy, optymalne zarządzanie pamięcią, czas działania na jednej baterii. Ale niewykluczone, że już wkrótce więcej będziemy grali na handheldach, niż na urządzeniach stacjonarnych. A jedne gry będą uzupełniać drugie. I nie będziemy już grać dwie godziny tygodniowo, ale dziennie. W nudnych, bezproduktywnych przerwach. Jako osoba, która nie znosi marnować czasu, już nie mogę się doczekać.
A ja śmiem twierdzić, że małe są szanse na to, aby było tak różowo. :] Przez parę ostatnich lat miałem kilka Palmów, a ostatnio smartphone’a z Windows Mobile. Gier różnych różnistych jest już w tej chwili zatrzęsienie, i to pełny przegląd – od Dooma, przez starcraftopodobne RTSy, po Syberię. Na pierwszy rzut oka wyglądają kapitalnie, ale po pewnym czasie użytkowania wychodzą pewne problemy. Po pierwsze – sterowanie. Niestety, co producent, to inne rozwiązanie, poza tym typowe handheldy są projektowane do prac biurowych, nie do grania. Do tego w gry nie zaprojektowane pod rysik gra się rysikiem tragicznie. Po drugie – ergonomia. Na handheldach gra się zazwyczaj siedząc, z pochyloną głową. Po godzinie odpada kark, a jeśli akurat czymś jedziemy i ruch nie jest jednostajny, zaczynają się problemy z błędnikiem i bólem głowy. O ile handheldy kapitalnie się nadają do pogrania parę minut dziennie w celu zabicia czasu w poczekalni, o tyle poważniejsze granie czarno widzę. Czyli kolejna platforma dla casuali. 😉
Niekoniecznie to musi być nietrafiony pomysł. Są przecież jeszcze turówki, nie tylko gry które wymagają od nas być non stop online. Można w końcu i lepsze sterowanie opracować, to też nie problem tylko kewstia techniczna. Czy tego chcemy czy nie w końcu zrobią nam z komórek prawdziwe komputery z wirusami, firewallami, overclockingiem, normalnymi grami. Chyba od tej opcji nie ma odwrotu, bo komóra zmierza w kierunku „multi multimedialnego multimedium”. To przecież oczywista oczywistość.
Mi żadna komórka nie zastąpi grania na PC, to jest jednak inna jakość rozgrywki. Niemniej muszę przyznać, że ostatnio szalenie mnie cieszy Day of the Tentacle odpalony przez SCUMMVM na handheldzie ;)pozdrawiam
zeby dobrze pograc trzeba siasc w spokoju, najlepiej wieczorem, z kawa i fajkami itd. nie wyobrazam sobie grania w ‚ruchu’ – no moze w wyjatkowo nudnej podrozy skusilbym sie na tetrisa ale raczej na nic wiecej. totez osobiscie uwazam ze wlasnie gry tego pokroju beda ‚krolowac’ na urzadzeniach przenosnych, ale to i tak raczej kwestia mody niz prawdziwej zabawhy.
Też jestem nastawiony sceptycznie, by nie rzec — negatywnie. Zgadzam się przedmówcami, aby dobrze zagrać potrzebny jest spokój, wygodny fotel i komfort dużego monitora. Komórki i inne tego rodzaju urządzenia to jednak tylko namiastki, bo chociaż — faktycznie — w Football Manager Live dałoby się grać w sposób przedstawiony przez Autora, to w Obliviona czy Assassin’s Creeda. . . chyba nie bardzo. Poza tym wizja odpalania cichcem miniaturowego kompa by wygrać wojnę w wolnej chwili przeraża mnie. A raczej konsekwencje tego. „Wolna chwila” szybko zamieni się w „ważną i nie do przegapienia chwilą”. Większość z nas stanęłaby się uzależnionymi zombi, jak już dziś pewna część graczy w internetowe gry strategiczne, którzy uciekają z randki by wysłać flotę, a wstają o 4 rano by ją przywitać. Gry — jak myślę — powinny być tylko rozrywką, nie sposobem na życie.
Grać wszędzie się nie da bo przyjdzie dres i zabierze 😉
haha to jest polska ku. . . krew zalewa ale to chora prawda, dobrze ze jeszcze na calej ziemi nie jest tak zle. . .