E3 już wkrótce, dlatego sieć aż kipi od materiałów zapowiadających nadchodzące produkty. Wszystko po to aby jeszcze ostatni raz przypomnieć nam przed targami co takiego ciekawego szykują dla nas komputerowi magicy.
Niestety od pewnego czasu promowana jest polityka Wielkiego Nic. O co znów chodzi niezadowolonemu Niebieskiemu Łosiowi? Otóż o to, że zamiast solidnych materiałów coraz częściej dostajemy ich marną namiastkę. Wygląda to tak jakby spece od marketingu nie potrafili znaleźć złotego środka – albo zalewają nas materiałami, które zdradzają zbyt dużo (o czym pisałem wczoraj) albo publikują materiał, którego faktyczna wartość poznawcza ogranicza się do nic niemówiącej dwusekundowej migawki.
Oglądaliście ostatnio newsy? Pełno filmów. I praktycznie każdy z nich wygląda tak samo: długość ok. 30 sekund do 1 minuty, na początek długo pojawiający się tytuł gry, po nim cała masa znaków firmowych, potem jakieś chwytliwe hasło i na końcu to, na co czekamy od 20 sekund – migawka zapowiadająca grę. Co gorsza, często migawka, która nic nie mówi – która zapewne ma wzbudzić naszą ciekawość. I pewnie by wzbudzała, gdyby nie fakt, że WSZYSTKIE materiały są realizowane wg tego samego scenariusza.
Czy nie wydaje się kuriozalnym produkowanie klipu, w którym 3/4 czasu zajmują „creditsy”? Przyznam, że choć bardzo lubię oglądać trailery, ostatnio podchodzę do nich z coraz większą obawą.
Absolutnym mistrzostwem świata w pokazaniu Wielkiego Nic jest ostatni materiał reklamujący Aliens vs Predator 3. Klip trwa 56 sekund. Spójrzmy jak rozkłada się czasowo treść tego materiału:
1-6 s. [6 s.]– plakietka ESRB
7-16 s. [9 s.] – logotypy dystrybutorów, producentów etc.
17-38 s. [21 s. (!!)] – pojawiający się leniwie napis Aliens vs. Predator
39-41 s. [2 s. (!!!)] – właściwa migawka, w której widzimy przeładowanie broni i obcego
42-51 s. [9 s.] – chwytliwe hasło
52-56 s. [4 s.] – właściwe „creditsy”
Jak widać właściwy materiał to zaledwie 2 sekundy – czyli 3.5% całego czasu! Co więcej, aby je oglądnąć musimy wcześniej patrzeć przez 40 sekund na nic nieznaczące dodatki, w postaci logotypów i znaczków wszelkiej maści. Szokuje długość wyświetlania tytułu. Na ekranie widnieje on 21 sekund, czyli ponad dziesięciokrotnie dłużej niż to, co interesuje nas najbardziej. Bez wątpienia od strony marketingowej nazwa marki, którą się sprzedaje jest niezwykle istotna, ale żeby poświęcać na to aż 37.5% czasu całego spotu?! Wydaje się to lekką przesadą.
Nieco inną strategię przyjęli spece od reklamy zachwalający Blur i Splinter Cell: Conviction. Tu udział procentowy właściwego materiału jest zdecydowanie większy. W przypadku pierwszego tytułu wynosi on 66% [22 s.], zaś w materiale z najnowszych przygód Sama Fishera w ogóle zrezygnowano ze zbędnych dodatków aplikując nam w 100% tzw. mięso. Mimo to, w obu przypadkach możemy mówić o Wielkim Nic. Klip z Blur to właściwie jeden obraz – jadące auto, porażone na końcu jakimś błyskawico-podobnym wyładowaniem energetycznym, w przypadku Splinter Cell trwające po pół minuty klipy absolutnie niczego nie wyjaśniają (na razie?).
I znów należy postawić dokładnie to samo pytanie co wczoraj – czemu ma służyć taka polityka reklamowa? O ile w przypadku materiałów ze Splinter Cell możemy się przynajmniej domyślać, że w końcu po opublikowaniu 158 kawałka wszystko się wyjaśni, o tyle trudno zrozumieć przesłanie klipów z Blur, a przede wszystkim z AvP 3.
Przedziwną filozofią jest również publikowanie materiałów zapowiadających zapowiedzi.
Mówcie co chcecie, może jestem przewrażliwiony, ale wydaje mi się, że filozofia komputerowego trailera ulega coraz bardziej wypaczeniu. Filmowe odpowiedniki naszych komputerowych reklam wyglądają inaczej – tam możemy liczyć przynajmniej na to, że zobaczymy COKOLWIEK, a najczęściej jest to ładnych kilkadziesiąt sekund porządnie zmontowanego materiału filmowego, który niekoniecznie zdradza treść filmu, ale przynajmniej pokazuje nam jak on będzie wyglądał. Dwusekundowe ujęcie szczęki obcego, choć darzę tą serię wielkim sentymentem, nie pokazuje mi nic. Po co więc robić taki spot?
Jolo wydawało mi się że filmy o których mówisz to teasery a nie trailery i jedne od drugich moim zdaniem dzieli to że pierwszy ma podrażnić i zwrócić uwagę na dany produkt a drugi to już reklama produktu pokazująca czego się można spodziewać i bardzo często informująca o planowanej premierze (jesień 2009 lub 31. 10. 2009). No i w mojej opinii teaser AVP robi dokładnie to co powinien, czyli drażni, zwraca uwagę na to iż taka gra jest tworzona i przez kogo. Mnie się podobał ten teaser bo pokazał mi dobitnie że gra powstaje i jest tworzona przez studio które zrobiło pierwszą część gry która była jedną z lepszych w jakie miałem przyjemność zagrać. Widzę, że dysponujesz naprawdę analitycznym umysłem bo bardzo ładnie rozebrałeś teaser na czynniki pierwsze 😉
Dokładnie. Wateva ma rację. Większość krytykowanych przez ciebie „filmików” to standardowe teasery. A jak wiadomo teaser to materiał video mający podkręcić hype na dany tytuł (AvsP), pokazać, że gra żyje (Splinter Cell V) lub zaszokować gracza (Mass Effect 2). W żadnym wypadku nie ma pokazywać długich fragmentów gameplay’u właściwego. W przypadku najgłośniejszych tytułów czas na developer walkthrough dopiero nadejdzie. Najlepszym przykładem było zeszłoroczne E3 gdzie pokazano gameplay F3 oraz poźniejsze 5 filmów z narracją Howarda pokazujące bardzo dużo minut czystego gameplay’u. Co ciekawe wcześniej równiez zaprezentowano teaserki nie pokazujące prawie nic.
A ile jest cukru w cukrze?
bingo.