Przed weekendem przyjrzeliśmy się mniej więcej dwudziestu tytułom, które być może zostaną pokazane światu w trakcie tegorocznego Electronic Entertainment Expo. Wymieniłem też kilka produkcji, o których chciałbym dowiedzieć się czegoś nowego, albo po prostu zobaczyć pierwsze pochodzące z nich materiały. Dziś kontynuujemy nasze spotkanie z potencjalnymi hitami tego i przyszłego roku.
Część pierwszą tego materiału znajdziecie w tym miejscu.
Electronic Angeles
Drugą część podsumowania otwiera gra, która mnie zniewoliła swoją grywalnością. Nie jest to może produkcja, która trafi do wszystkich, ale o jej braku mówi wielu fanów wirtualnego sportu. Chodzi naturalnie o prawdopodobnie najlepszy „e-snowboard” na świecie – SSX od Electronic Arts. I choć o kontynuacji serii nie wiemy niczego, a sami Elektronicy w rozmowach z Valhallą unikali tematu prawie jak ognia, to przeczuwam, że w tym roku możemy usłyszeć zapowiedź „SSX 2010”. Co ciekawe, mówi się, że nad grą może pracować studio Criterion.
Potwierdzenie tych plotek byłoby dla mnie sporym zaskoczeniem ponieważ od kilku ładnych miesięcy wiemy, że to właśnie twórcy Burnouta mają pokazać światu kolejną Potrzebę Prędkości. Tym samym udało nam się przejść do kolejnej nowości, która moim zdaniem na 99% zostanie nam pokazana w trakcie E3 2010. Jest nią właśnie Need for Speed, który być może otrzyma podtytuł Red Line. Czym będzie ten produkt? Ciężko powiedzieć. Zakładam jednak, że kolejny NFS nie będzie udawał, że jest czymś więcej niż zręcznościowymi wyścigami, tak jak robił to Shift. Na nową potrzebę prędkości trzeba zresztą uważać – jeśli Criterion jej nie ożywi, to może rzeczywiście doczekamy się śmierci tych legendarnych wyścigów. Niby Shift sprzedał się bardzo dobrze, ale jest to chyba przede wszystkim zasługa siły samej marki i sprytu marketingowców zatrudnionych przez EA, a nie jakości gry.
Po cichu liczę też na to, że Criterion pochwali się kolejna częścią świetnego Burnouta. Na pewno nie ja jeden chciałbym znów porozbijać wirtualne samochody czy pędzić z prawie nadświetlną prędkością po ulicach gigantycznego miasta i przylegających do niego miast i miasteczek. Obawiam się jednak, że w tym roku będziemy musieli zadowolić się zapowiedzią nowego Need for Speed, a na Burnouta jeszcze chwilę poczekamy.
Nieobecność tego tytułu na targach może zrekompensować inna gra, którą bardzo chciałbym już zobaczyć – Mirror’s Edge 2. Choć pierwsza część tego produktu nie stała się takim bestsellerem na jaki liczyli Elektronicy, to miłośnicy innowacyjnych, oryginalnych dzieł byli nią zachwyceni. Może więc machina marketingowa amerykańskiej korporacji powinna skupić się na produkcji, którą może dla nas szykować studio DiCE. Dobrze by się stało gdyby gra zainteresowała kilka milionów wielbicieli elektronicznej rozrywki. Potencjał ma przecież ogromny. Czy EA zachce go jednak wykorzystać?
Asów, które amerykański wydawca może rzucić na stół jest o wiele więcej. Mogę w zasadzie pokusić się o stwierdzenie, że EA ma szansę zdominować tegoroczne E3. Pomijając tytuły, o których już coś wiemy i te, które już pojawiły się w tekście, na liście dzieł od amerykańskiej korporacji znajdziemy jeszcze kilka potencjalnych przebojów.
Z Liarą jeszcze się spotkamy?
Ich twórcą może być chociażby studio BioWare. Choć Kanadyjczycy nadal nie mają pojęcia jak stworzyć interesujące DLC, to wiemy przecież, że nadchodzi Dragon Age 2. Pierwsza część gry mnie nie zainteresowała, ale ma ona swoich fanów, którzy na pewno ucieszyliby się, gdyby na targach pokazano jakiekolwiek materiały z jej kontynuacji. Mnie natomiast najbardziej uradowałaby zapowiedź „dużego” rozszerzenia do Mass Effect 2. Ta produkcja póki co doczekała się tylko garści słabego DLC. Skoro więc Dragon Age może mieć swoje rozszerzenie, to czemu nie może go otrzymać Shepard i spółka? Przypominam zresztą, że o możliwości wydania tytułu, w którym Liara zmierzy się z Shadow Brokerem mówiono już jakiś czas temu. Na tym nie kończą się zresztą potencjalne niespodzianki od BioWare. Na początku roku plotkowaliśmy na temat sequela Jade Empire, nowej własności intelektualnej, a nawet strzelanki tworzonej przez uzdolnione studio. Może doczekamy się więc zapowiedzi choć jednej z tych pozycji?
I już na koniec naszego „spotkania” z Electronic Arts muszę przypomnieć o możliwości wskrzeszenia kultowego Syndicate. O Project RedLime plotkujemy od dawna. Wciąż jednak nie wiemy czy taka gra wpadnie w nasze ręce. Niedawno mówiło się nawet o tym, że amerykańska korporacja mogła ją uśmiercić. Jakoś jednak nie mogę w to uwierzyć. Przecież na dobrze wyglądającą grę z tej serii rzuciłoby się tysiące takich „wapniaków” jak ja. Nie wspominam nawet o nowych fanach. Mam więc nadzieję, że Elektronicy nie zawiodą nas w tym temacie.
Banzai!!!
Witaj Shogunie
Kolejne nowości szykuje dla nas firma Creative Assembly. Na dodatek studio pracować ma nie nad jedną, a dwiema świeżutkimi produkcjami. Prawie na pewno są nimi wirtualna olimpiada – Londyn 2010 – i kolejna odsłona serii Total War. Pomimo tego, że póki co o tytułach tych tylko się plotkuje, to ich nadejście moim zdaniem jest tak samo pewne jak to, że za chwilę zacznie padać deszcz. Dziś w sieci pojawiły się zresztą niepotwierdzone informacje, mówiące o tym, że firma zafunduje nam mały powrót do przeszłości. Na sklepowe półki trafić ma Shogun 2: Total War. Dla mnie jest to fantastyczna wiadomość. Uwielbiam tę serię strategii, a ta, która przenosi nas do Japonii jest jedyną, w którą nie udało mi się dłużej pograć.