Kiedy żołnierz może używać broni?

Opisane już elementy RPG, praktycznie niezauważalnie łączą się w Borderlands z potężną porcją akcji, mającą przypominać najlepsze FPSy. W przypadku akcji twórcy gry popisują się też ciekawymi liczbami. Zacznijmy jednak od wymienionej już losowości. Wrogowie, których spotkamy w grze za każdym razem pojawią się w innym miejscu. W zależności od tego kiedy ich spotkamy i tego czy są świadomi naszej obecności, złapiemy ich też na robieniu przeróżnych rzeczy. Swoim zachowniem zaskoczą nas też dzikie bestie. Podano tu przykład przerośniętych pająków, które w jednej grze potrafią się zwinąć w kulkę i wtoczyć na naszych bohaterów, a w innej wskoczyć im na głowę.

Nasi herosi

To jednak jeszcze nic. Największą atrakcją Borderlands jest broń. Studio Gearbox twierdzi, że wszystkich możliwych konfiguracji jest tu 3 166 880 (tak, trzy miliony). Jak udało się uzyskać taką liczbę? Ano w ten sposób, że każda broń składa się z kilku elementów i może używać różnej amunicji i akcesoriów. Gra, tak jak Diablo, generuje ją zupełnie losowo i dzieli na występującą często, trochę rzadziej, albo prawie nigdy. Wielbiciele kolekcjonowania powinni być w siódmym niebie po uruchomieniu Borderlands.

Każda giwera składa się z wielu mniejszych i większych części i opisana jest innymi parametrami. Są to między innymi wielkość magazynka, długość lufy, ciężar, rodzaj wykorzystywanej amunicji, producent, sposób ładowania, zasięg itd. Żeby nie pogubić się wśród tych trzech milionów pukawek studio Gearbox przygotowało specjalny system oznaczeń. Broń podświetlona na fioletowo to taka, którą po prostu musisz mieć. Zielonym kolorem oznaczono giwery troszeczkę lepsze od już używanych, a białe to te, które są mniej więcej takie same jak sprzęt trzymany w ręce. Naturalnie możemy się też przyjrzeć broni, by ocenić czy zechcemy jej użyć. Zardzewiały obrzyn na pewno będzie słabszy od błyszczącej snajperki, w której umieszczono dziesiątki diamentów.

W grze znajdziemy 3 166 880 rodzajów broni (tak, ponad trzy miliony)

Studio Gearbox nie zamierza jednak traktować broni śmiertelnie poważnie. W Borderlands umieszczono spluwy, których na pewno nie znajdziemy w innych produkcjach. Co powiecie na karabin snajperki z magazynkiem od rewolweru, strzelający zapalajacą amunicją ze strzelby? A może wolicie karabin maszynowy na „elektryczną” amunicję? W omawianej produkcji na pewno je znajdziecie.

Jako że świat gry jest dość duży, wielbiciele elektronicznej rozrywki będą mogli przemieszczać się w pojazdach. Wiadomo już, że samochody także będzie można modyfikować albo wyposażyć w kilka rodzajów broni. Zawsze jednak będziemy wybierali między lekkim, szybkim i zwrotnym pojazdem, a siejącym śmierć wehikułem, na którym zamontowano miotacz ognia, wyrzutnię rakiet i nitro.

Zabij ich!

Borderlands przed zmianą oprawy graficznej

W kwestii walki gra prawdopodobnie nie zaskoczy nas niczym nadzwyczajnym. Wśród przeciwników znajdziemy przerośnięte „psy” (Skaag) czy inne mniejsze i większe bestie, które od lat mieszkają na Pandorze, a dopiero wiosną wyszły na łowy. Zmierzymy się także z bandytami, którzy wierzą, że tylko mordując i kradnąc są w stanie przetrwać na tej niegościnnej planecie. Nie zabrakło także bossów. Z najmocniejszymi przeciwnikami walczyć będziemy na specjalnych arenach. Jeśli więc nie jesteśmy pewni czy przeżyjemy starcie z takim potworem, to lepiej się wycofać ponieważ z zamkniętej areny ucieczki nie ma.

Aby zbyt szybko nie zginąć gracz może nabyć dobrze znaną regenerującą się osłonę energetyczną. Jeśli jednak zdarzy nam się zginąć, to gra cofnie nas do najbliższego punktu kontrolnego. W trakcie zabawy możemy również wykorzystywać mechanizm nazwany „Walcz o swoje życie”. Unikanie ognia przeciwnika, przy jednoczesnym trafianiu go kiedy posiadamy minimalną ilość punktów życia, uruchomi tzw. „Wiatr w żaglach”. To rodzaj bonusu sprawiającego, że nagle nasze zdrowie zacznie się szybko regenerować. To jednocześnie nagroda dla tych, którzy nie rzucają padem o ścianę kiedy śmierć wyciąga swoje szpony po prowadzoną przez nich postać.

Dzieło studia Gearbox nie zna niestety litości. Musisz w nim ostrożnie dobierać przeciwników ponieważ nie zawsze są oni na takim samym poziomie jak ty. Może się więc zdarzyć, że trafisz w miejsce, w którym wrogowie są po prostu zbyt mocni, by ich pokonać. Wystarczy jednak wrócić do nich po zdobyciu kilku poziomów doświadczenia i lepszego ekwipunku i ponownie spróbować szczęścia. Dzięki tej mechanice gra ma nas nie dopuszczać do miejsc, w których jeszcze nie powinniśmy być chociażby ze względu na to, że nie zajmowaliśmy się głównymi questami.

Borderlands na pewno nie jest też przeznaczone dla najmłodszych fanów elektronicznej rozrywki. Krwi w tym tytule zobaczymy dużo, chyba że nasz przeciwnik został zamieniony w pochodnię albo go zamroziliśmy. Mocniejsze rodzaje broni potrafią urywać ręce, nogi i głowy. Brutalne sceny „podlano” oczywiście kilkoma wiadrami krwi.

Najlepiej z kolegami

U dentysty

Pustynnej planety nie musisz zwiedzać sam. W dowolnej chwili do gry może dołączyć maksymalnie trzech innych kolegów albo koleżanka lub dwie. Razem z nimi możesz ruszyć na wrogów lub stać się postrachem pustkowi, śmigającym w uzbrojonym po zęby aucie. W przypadku samochodów jeden z graczy zajmuje się prowadzeniem, a reszta może strzelać do wszystkiego co się rusza. Oczywiście wspólnie można też wykonywać poszczególne misje. Doświadczenie zdobyte w grze co-op, podobnie jak przedmioty, przechodzi do rozgrywki single player (i odwrotnie).

A jeśli już o przedmiotach mowa, to studio Gearbox dość oryginalnie rozwiązało kwestię ich podnoszenia. Jeśli dwóch lub więcej zawodników zamierza zebrać ten sam „skarb”, to gra pozwala im walczyć o niego. Bój o skarby zamieni się w specjalny pojedynek. Silniejszy (sprytniejszy?) wygrywa i zabiera to, co wypadło ze skrzyni czy martwego przeciwnika.

Oprócz trybu co-op w grze powinny się również znaleźć klasyczny deathmatch i inne lubiane prze graczy rodzaje zabawy. Studio Gearbox nie powiedziało jednak nic konkretnego na ich temat. Musimy się więc zadowolić tym, że na pewno będziemy mogli bawić się z jednym, dwoma czy trzema znajomymi w co-opie.

Kolorowe kredki

We wstępie pisałem, że lubię odważne decyzje. Miałem tu na myśli fakt, iż mniej więcej w połowie prac nad Borderlands, studio Gearbox zdecydowało się kompletnie zmienić oprawę graficzną swojego dziecka. Odrzucono „fotorealizm” na rzecz ślicznej i kolorowej grafiki wykonanej w technologii cel-shading. Zanim ruszyły prace nad grą artyści widzieli grafikę tej produkcji właśnie w ten sposób. Później odrzucono ich pomysł, ale ostatecznie graficy zdołali jednak wpłynąć na bossa studia, który zgodził się na wprowadzenie zmian, a raczej powrót do oryginalnego pomysłu. Koniec końców i on i gracze powinni być zadowoleni z stylu w jakim utrzymana jest gra. Borderlands wyróżnia się na tle innych pozycji, a jej oprawa graficzna dodaje jej smaku, charakteru i sprawia, że powinna być zapamiętana na dłużej.

Jest pięknie

Game over?

Cóż więc może się nie udać, skoro do tej pory podobają mi się praktycznie wszystkie części składowe Borderlands? Niestety jest tu kilka rzeczy, które mogą sprawić, że nie będzie to gra idealna. Przede wszystkim jest to wygląd samej planety. Do tej pory prawie na wszystkich screenshotach pokazywane są równiny, pustynie i inne puste lokacje. Obawiam się, że w dużej mierze gra może nas zmuszać do przemierzania terenów, które ostatecznie się nam znudzą.

Niewiele wiadomo też o samych questach. Osoby, które już testowały opisywaną produkcję twierdzą jednak, że nie są one zbyt oryginalne. Spotkamy się tu między innymi z przynoszeniem przedmiotu A osobie B w lokacji C. Zwrócenie go pozwala nam pójść po przedmiot D do lokacji E i tak dalej. Mówi się też o tym, że co jakiś czas musimy biegać po lokacjach, które znamy już na pamięć.

Na całe szczęście poza tymi dwiema potencjalnymi wadami Borderlands zapowiada się naprawdę wyśmienicie. Humor, lekki klimat, miliony giwer, świetna oprawa i elementy gier RPG mogą sprawić, że będzie to jedna z najciekawszych produkcji tego roku. Aż dziw bierze, że nie mówią o niej praktycznie wszyscy wielbiciele elektronicznej rozrywki. Na całe szczęście już w październiku przekonamy się co wyszło z połączenia takich przebojów jak Diablo, Fallout 3 i Call of Duty. Idę o zakład, że będzie to hit. Jeśli go przegram, to oddam komuś najcenniejszą giwerę zdobytą na Pandorze.

[Głosów:0    Średnia:0/5]

2 KOMENTARZE

  1. ja też twierdzę że będzie to hit. . . i dziwi mnie że w sumie niewiele mówi się na temat tej gry. . . będzie trzeba nabyć 😀

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here