Mistrzowie kodu to ugruntowani eksperci jeśli chodzi o gry traktujące o wyścigach wielośladów. Już ponad dziesięć lat temu, w 1997, za sprawą pierwszego TOCA Race Driver pokazali światu, że na kolację jedzą asfalt zapijany wysokooktanową benzyną. Rok później na rynek trafił pierwszy Colin McRae Rally, otwierający kolejną wielką serię. Następnie Brytyjczycy na długie lata skupili się na odcinaniu kuponów, by w czerwcu 2007 znów zaskoczyć graczy nowym „Colinem” o podtytule DiRT. Była to niemała rewolucja w ogarniętej stagnacją serii – dodano wyścigi pustynne, ciężarówki, a wszystko wrzucono w pachnący jeszcze nowością silnik NEON. Kwestią czasu była podobna rewolucja w marce Race Driver, która właśnie teraz realizuje się za pomocą GRID.
Spis treści
Viva la revolucia!
Nie ma co doszukiwać się podobieństw do innych gier serii TOCA. Dla fanów twardej symulacji nowy Race Driver będzie niemałym szokiem. Po pierwsze – model jazdy. Recenzowana gra to złoty środek dla tych, których nie bawi setka ustawień zawieszenia w symulacjach, ani też kompletny arcade nie wymagający praktycznie żadnych umiejętności. W GRIDzie mamy wszystko co trzeba – poziom trudności nie jest ani za łatwy, ani za trudny. Wygrać wyścig na najłatwiejszym poziomie da się z jedną ręką na kierownicy (ale nie jest to banalne, cały czas musimy się pilnować!), na trudniejszych ustawieniach, bez wspomagaczy w postaci kontroli trakcji jest już całkiem trudno i jeśli startujemy z niekorzystnej pozycji, to będziemy musieli się nieźle natrudzić by stanąć na podium.
Światełko w tunelu
Wyjazd na pobocze, jakieś zderzenie, błąd przy hamowaniu – wszystko to najczęściej kończy się poważnymi uszkodzeniami lub efektownym bączkiem w chmurze dymu. Dla takich pechowców Mistrzowie Kodu przygotowali charakterystyczny dla gry tryb powtórki, lub, jak twierdzi instrukcja – „Przewinięcie”. Skończyliśmy ostatni nawrót przed metą na zaporze z opon? Nic trudnego, wchodzimy do powtórki, przewijamy ją do ostatniej prostej przed zakrętem, wciskamy przycisk i bam! Bóg kierowców dał nam jeszcze jedną szansę. Wszystko działa intuicyjnie i świetnie wygląda, że też nikt wcześniej na to nie wpadł. Niestety temat powtórek ujawnia pierwszą wadę opisywanej gry. Otóż zdarza się czasem, że kiedy lecimy nad dwoma rzędami opon, po drodze dachując i złomując nieostrożnych przeciwników po prostu nie starcza nam już czasu by cofnąć się na tyle by wyjść z sytuacji bez szwanku. Z niewiadomych przyczyn czasami możemy cofnąć się tylko o kilka sekund a kiedy indziej możemy swobodnie powtórzyć ćwierć okrążenia. W takim wypadku pozostaje nam tylko jeszcze raz przejechać wyścig, co może być niekiedy dość irytujące, szczególnie gdy błąd popełnimy na ostatnim zakręcie dwudziestoczterogodzinnego Le Mans…
Viva la EGO!
Wspomniałem o wypadkach, powinno więc być już jasne, że mamy w GRID do czynienia z systemem uszkodzeń. I w tej kwestii Codemasters postawiło na złoty środek. Uszkodzić w naszym pojeździe możemy kilka kluczowych elementów, takich jak zawieszenie, układ kierowniczy czy skrzynię biegów. O stopniu uszkodzeń informują nas stosowne ikonki: żółta – jest źle, czerwona – jest bardzo źle. I choć uszkodzić cokolwiek nie jest trudno, to na pewno nie wyeliminuje nas to od razu z wyścigu. Oczywiście, uszkodzenie silnika obniży nasze osiągi, ale nawet intensywne przepychanki na zakrętach nie wykluczą nas z zawodów.
Bączek – częsty widok w drifcie
Model zniszczeń to olbrzymia zaleta gry. W połączeniu ze świetną grafiką daje świetne efekty. Aż miło patrzy się na efektowne wywrotki, dachowania czy choćby gubione zderzaki. Warto także zauważyć, że mniejsze części które raz odpadną od karoserii zostają na torze do końca wyścigu. Nie ma nic lepszego niż gwałtowne hamownie Audi R10 przed leżącym na trasie zderzakiem. Ba! Czasem przyjemnie jest się wpakować bokiem na krawężnik tylko po to by obserwować jak nasz pojazd koziołkuje w towarzystwie kakofonii tłuczonego szkła i giętej blachy. Włączamy wtedy kamerę zza kierownicy i… następnym razem do pracy jedziemy znacznie ostrożniej. Kolejnym argumentem przemawiającym za trybem zniszczeń w GRIDzie jest Destruction Derby. Ten rodzaj zabawy króluje w rozgrywkach multiplayer. W karierze wykorzystano go tylko w jednym turnieju, ale czołowe zderzenie po wyskoczeniu ze sporej hopki, to niezapomniane przeżycie i uczta dla oczu. Tylko dlaczego nie można zapisywać powtórek?!
Bo do tanga…
Niespotykany poziom emocji towarzyszący nam podczas gry to w sporej mierze zasługa znakomitego trybu Kariery. Już przy personalizacji profilu możemy wybrać jak będą się do nas zwracać inni członkowie zespołu. Lista imion jest dość długa i choć brakuje w niej imion słowiańskich to każdy znajdzie tu coś dla siebie, choćby dobrą ksywkę.
Wracając do kariery – ścigamy się w trzech regionach. W USA przeważają muscle cars, w Europie najczęściej siedzimy za kierownicą turing cars, by w Japonii, jak to w Japonii, zmierzyć się w nietypowych trybach w nietypowych miejscach. Same trasy prezentują się genialnie. Mamy tu świetnie odwzorowane legendarne tory, takie jak Nurburgring czy Istanbul Park. Geniusz tkwi natomiast w tych mniej typowych jak miejska trasa w Mediolanie czy mój osobisty faworyt – doki w Japonii. Jeździmy po nich nie wiedząc co czeka na nas za następnym zakrętem, pędzimy z pełną prędkością pod naczepami ciężarówek, przejeżdżamy przez hangary, roztrącamy po drodze stosy kartonów, omijamy palety i zdradzieckie beczki. Adrenalina gwarantowana.
Przewijaniu niestraszny nawet brak koła
Gdy już zarobimy odpowiednią ilość pieniędzy rozbijając się po japońskich dokach i przeniesiemy się do większego garażu, możliwe stanie się zatrudnienie drugiego kierowcy, który, o ile jest dość dobry, pozwoli nam zdublować zyski z wyścigu i zdobycz punktową dla zespołu. Niestety ci lepsi żądają sporej kwoty za sam „transfer” a do tego pobierają procent od każdego wyścigu. Nasz kolega dodatkowo świetnie potęguje klimat rozgrywki. Brytyjczyk będzie do nas mówił z charakterystycznym akcentem a Hiszpan będzie się starał dukać coś po angielsku. Ciekaw jestem jak to wygląda po zatrudnieniu Polaka.
GRID na żywo
Nie mogło zabraknąć BMW
Tryb dla wielu graczy to kolejny mocny punkt produkcji. Wszystko działa tu sprawnie i przejrzyście. Narzekać można jedynie na wysoki poziom trudności, ale to raczej nie wina gry… Ścigać możemy się w każdym trybie dostępnym w karierze. Rozegrać możemy także dowolny z turniejów, wszystko to na zasadzie intuicyjnego, kilkuetapowego głosowania. Za każdy ukończony wyścig nagradzani jesteśmy punktami, w myśl modnego ostatnio systemu rang. Nasze czasy przejazdów są na bieżąco porównywane z ogólnoświatowym rankingiem, możemy je szlifować także grając off-line, używając specjalnego trybu Pro Mode, który uniemożliwia nam cofanie czasu. Rysą na całokształcie trybu multiplayer jest całkiem spora ilość graczy-oszustów, którzy zatruli tablicę z najlepszymi czasami okrążeń niemożliwymi do osiągnięcia wynikami rzędu jednej setnej sekundy.
I w kolorze
Nie sposób mówić o grafice inaczej niż w samych superlatywach. Modele pojazdów są świetne, przy bandach wiwatuje publika, a model zniszczeń chwaliłem już wcześniej. Genialnie prezentują się też powtórki, zarówno te używane przy „przewijaniu” jakiejś kraksy, jak i te, które obejrzeć możemy po każdym wyścigu. Nie będzie przesadą jeśli stwierdzę, że to najlepiej wyglądające powtórki jakie kiedykolwiek widzieliśmy w grach wyścigowych. Duży plus należy się także ludziom z Codemasters za optymalizację ich nowego silnika – na nie takim znów kwantowym komputerze jakim dysponuję gra bez żadnych chrupnięć i przycięć hulała w sporej rozdzielczości 1920 x1200 oferując oczom niesamowite widoki.
Są tez wyścigi nocne
Muzyka także nie odstaje od reszty. Głosy postaci brzmią świetnie, tak samo jak praca silników i dźwięki towarzyszące kraksom. Podczas wyścigów przygrywa nam muzyka elektroniczna. Dostępne utwory są lepsze i gorsze, trafić możemy także na prawdziwe perełki przy których ciężko skupić się na wyścigu. Połączenie muzyki elektronicznej z chórami brzmi naprawdę świetnie. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że Codemasters powinni wydać osobny soundtrack albo dać nam chociażby możliwość samodzielnego wybierania utworów. Sporym minusem jest natomiast głośność komunikatów z boksu. Naprawdę trzeba się nieźle wsłuchać, by usłyszeć co też mówi nasz mechanik, nawet przy muzyce i efektach dźwiękowych ściszonych do połowy.
Dla kogo?
GRID to gra idealna dla wszystkich którzy szukają czegoś pomiędzy symulacją a zręcznościówką. To również świetna produkcja dla tych, którzy lubią nietypowe rozwiązania i niesamowite emocje przyprawione genialną grafiką oraz dla wszystkich którzy lubią ścigać się w sieci. GRID wad nie ma prawie wcale, a jeśli już, to przeszkadzają one w minimalnym stopniu (no, może poza irytująco trudnym driftem). Na pewno nie jest to tytuł dla fanów poprzednich Race Driverów, a wielbiciele Need for Speed także mogą być niezadowoleni po kolejnym wypadzie poza trasę. Z całą pewnością mogę jednak powiedzieć, że są to najlepsze wyścigi w jakie kiedykolwiek grałem na pececie.
Co ma zrobić gracz pecetowy, który lubi się czasem pościgać, ale męczą go wszelkie symulacje o wyśrubowanym poziomie trudności, a cykliczny Need for Speed przyprawia go o mdłości i nudzi w mniej niż pół godziny? Wybór jest prosty – może kupić konsolę lub grać w starsze tytuły. Niestety na konsolę nie każdego stać, a stare gry w końcu się nudzą. Ile lat można katować poczciwe Porsche 2000? Całkiem niedawno na rynku pojawił się, jakoś tak bez większego szumu, Race Driver: GRID, autorstwa Codemasters. Czy recenzowana gra jest w stanie zapełnić lukę w duszach niedzielnych wielbicieli wyścigów?
zgadzam się w 100% z recenzją. Ocena wysoka ale zasłużenie. Gra graficznie może się podobać, poza tym dużo zabawy, udany manewr ze sponsorami, brakuje mi tylko kwalifikacji- najbardziej irytujące jest ustawianie samochodu przez komputer na linii startu i później trzeba się przebijać do przodu. Jest tylko trochę mało aut i tras, autorzy mogli się tu bardziej przyłożyć. Tryb Driftu jeszcze nigdy nie był dla mnie tak udany, odkąd stuknęłem 3 mln punktów na dwóch okrążeniach w dokach, stał on się moim ulubionym trybem w grze ;). Najważniejsze jest że nie trzeba być „pro” żeby pograć w GRIDa, jak autor wspomniał, bardzo wyważony balans między arcade i sim. Dochodzą do tego efektowne i konkretne kraksy, zniszczenia, których tak wszystkim brakowało w innych tytułach. IMHO: Highly recommended!
Grid jest bardzo fajny. Powiem też, że na PC plus kierownica gra się chyba najlepiej
W GRiD gram na X360 i mogę powiedzieć, że są to najlepsze wyścigi od czasu NFS: Porsche. Świetny model jazdy, ale ni to symulacja, ni arcade. . . idealne wyważenie. Grafika wgniata, a płynność [60fps] na konsoli zniewala. Nie widziałem gry w, której 20 samochodów szaleje po torze bez żadnego spadku framerate bądź przycięcia. Brawa dla Codies! AI jest również imponujące. Piąte okrążenie. Staram się utrzymać drugą pozycję i czekam na dogodny moment, aby przejąć pierwsze miejsce. Nagle kierowca przede mną dodał zbyt dużo gazu przy wejściu w zakręt, który miał 90* i zrobił tzw. ‚bączka’. Oczywiście to wykorzystałem, ale opad ‚szczeny’ był. AI popełnia błędy. Dodajmy, że bardzo naturalne i normalne błędy, które popełniamy my sami podczas wyścigu. Pod tym względem grze należy się ogromny ukłon. Na pewno jest to najlepsza gra wyścigowa na next-geny i PC. Polecam!
@scumgrief60 fps? Pierwsze słyszę, nigdzie tak nie jest napisane. Grałem w demo i to na pewnonie jest 60. Myślę, że 30, może więcej. Widziałeś już 60 fps, tak wogóle? :)Co do recenzji, może i jest napisana w samych superlatywach, zapominając o błędach, ale gra jest świetna. Już po demie to można powiedzieć. Na razie stoi GRiD za Bad Company, ale sprawdzę na pewno.
@ringodMój błąd. ‚The frame rate holds at 30 frames per second’. „Widziałeś już 60 fps, tak wogóle? 🙂 „Nie, a istnieje? ;]
Oczywiście, że istnieje. I wygląda oślniewająco xDAle takiej animacji możesz szukać raczej w ambitnych minigierkach na konsole (są wyjątki w „pełnych”). A tak wogóle zauważyłem jedną rzecz- kiedy przełączam się do kamery kierowcy, animacja lubi chrupnąć :/Szkoda, powinna być stała (animacja, oczywiście :).
Ja jestem fanem poprzednich Race Driverów ale powiem ze Grid mnie nie zawiodl no moze po za tym ze jest troche za bardzo uproszczony (dlaczego nie ma kwalifikacji !!!) a tak gra sie wybornie :D:D juz w sumie prawie skonczylem zostalo mi chyba ze dwa lub trzy zawody 😀 Motyw z Le Mans wyborny chociaz moze poznie troszke irytowac 😉 „no, może poza irytująco trudnym driftem” przepraszam panie Danielu ale co takiego trudnego w tym drifcie?? mnie sie bardzo przyjemnie jezdzilo i nigdy nie mialem problemu 😛 Oglnie rzecz biorac ostatni NFS wymieka przy GRIDzie i tak trzymac !!! Mam nadzieje ze Formula 1 Mistrzow kodu bedzie rownie udana a nawet lepsza 😀
Mogę z pełnym przekonaniem cofnąć te słowa :). Drift cały czas nie jest najprostszy, ale odkąd kupiłem Toyote Corollę jeździ się bardzo fajnie.
mnie bardzo przyjemnie jedzi sie Nissanem Silvia i RX-7 chociaz w przypadku mazdy jazda jest juz dosc wymagajaca ;P
Moim zdaniem zbyt dobrze oceniacie gre. Nie jest to jakas epokowa pozycja w kategorii samochodowek, poprostu solidna pozycja. Wada (co chyba zostalo pominiete) jest brak mozliwosci ustawienia bryki (chocby minimalnej). Silnik ten sam co w Dircie a tam setupy byly duzo bardziej rozbudowane. Sens gra zaczyna miec dopiero przy wylaczeniu wszystkich ‚pomocnikow’ – wczesniej nie warto podlaczac klawiatury. Ale nawet wtedy samochod momentami zachowuje sie dziwnie – zwolnienie z 360 do 100 w ciagu 1-1,5 sekundy (przypomina hamowanie w miejscu znane z Dirta). Dalej – masakrycznie (to chyba dobre slowo, masakrycznie) trudne drifty. Wiem, ze to nie powinno byc zbyt proste, ale. . . bez przesady. To i slowo o zaletach. AI – genialne. Cisniesz przeciwnika, siedzisz na zderzaku – moze nie wytrzyma presjii i wyleci z zakretu. Czasami sie wydaje, ze kazdy jedzie inaczej, a nie jedna ustalona sciezka (chociaz sciezka czasami tez denerwuje, ja moge ‚prostowac’ zakrety zyskujac tam bardzo duzo czasu do przeciwnika). Powtorki i system ‚cofania’ (wyleciala mi nazwa z glowy. . . ). Wreszcie mozna sobie pozwolic na 1-2 bledy w trakcie wyscigu ktore nie powoduja koniecznosci powtarzania go. Nie ma nic gorszego niz ‚baczek’ przy wyjsciu z ostatniego zakretu wyscigu. . . Samochody. Kazdy prowadzi sie inaczej, do kazdego sie trzeba chwile przyzwyczaic. Chyba tyle – moim zdaniem gra zasluguje na solidna 8, niemniej ocena 9,5 jest chyba ciut za wysoka.
Najlepsze sa momenty kiedy smigamy 250 km/h a przed nami auto wylatuje z zakretu robiac efektowny zwrot, albo rozbija sie o bande. Genialnie to wyglada.