Z perspektywy takiego jak ja, szarego gracza, mechanizmy rządzące większością strzelanek są stosunkowo proste. Ot, ganiamy z wielką spluwą i posyłamy do Krainy Wiecznych Łowów wszystko co żywe i ma czelność ruszać się będąc w zasięgu naszego wzroku. Zastanawialiście się jednak co by było, gdybyśmy broni palnej używali do eliminowania oponentów nie tylko bezpośrednio, ale również niszcząc ich przez odpowiednie deformowanie terenu? Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie, za to wiem, że ekipa Day 1 Studios (konsolowy F.E.A.R. i MechAssault) owszem – zastanawiała się – i już w drugiej połowie bieżącego roku ma zamiar przedstawić posiadaczom PS3-ek i Xboksów 360 wnioski do jakich doszła.

Twórcy kultowej serii Fallout uznali, że wojna nigdy się nie zmienia. Byli w błędzie. Zmienia się i to bardzo. Mamy rok 2161. W ubiegłym wieku naukowcy ze wschodniego wybrzeża Nowego Świata przeprowadzili pierwsze próby genetycznego modyfikowania przedstawicieli rodzaju ludzkiego. Poszło fatalnie. Kolokwialnie mówiąc – dostali kopa i wylądowali prosto w otwartych ramionach zachodniej ekipy. Można by rzecz, że powstała nowa Żelazna Kurtyna, tyle że tym razem w Ameryce Północnej. Jakby tego było mało, w 2090-tym roku wynaleziono wojenną technologię Terrain Deformation, pozwalającą na błyskawiczne i bezproblemowe przekształcanie terenu przy użyciu specjalnej broni. Do tego dodajmy jeszcze nawiedzające planetę kataklizmy, które sprawiły, że wschód i zachód podzielono nie tylko politycznie, ale również geograficznie. Środek kontynentu zalała woda, podczas gdy reszta została trochę nadmiernie wysuszona. Piekło na ziemi? Owszem. I to właśnie piekło zamienia się w wielkie pole bitwy. Do armii zachodniej, korzystającej z usług genetycznie modyfikowanych żołnierzy dołączają państwa azjatyckie i powstaje Republika Pacyfiku. Naprzeciw niej, w tej światowo-domowej wojnie pojawia się bardzo nowoczesny Sojusz Atlantycki, czyli East Coast ze swoimi europejskimi pomagierami.

Spis treści

Do boju!

A co to? Halo?

My, a raczej bohater, którego poczynaniami przyjdzie nam kierować, nazywamy się Jet Brody (według wczesnych zapowiedzi miał być Mason Briggs, co moim zdaniem brzmi znacznie lepiej). Nie jest on oczywiście jakimś pierwszym lepszym mięsem armatnim o imponującej randze szeregowego. O nie. Jet to rasowy twardziel z krwi i kości noszący cybernetyczną zbroję walczący po jedynej słusznej, czyli wschodniej stronie barykady. Uchodzi on za istnego specjalistę od demolki i siania zniszczenia wszędzie tam, gdzie się pojawi. Nie przez przypadek więc zawsze idzie w pierwszym szeregu, co owocuje tym, że większość przeciwników z podkulonym ogonem (o ile genetyczne modyfikacje pozwalają im ten ogon posiadać) ucieka gdzie pieprz rośnie. Brody potrafi bez trudu przyjąć na swoją metalową klatę kilogram ołowiu, by już chwilę później odpłacić się pięknym za nadobne.

Oczywiście jako prawdziwy mistrz sztuki wojennej radzi on sobie wprost wyśmienicie z wszelkimi rodzajami broni konwencjonalnej. Ale to są zabawki dla małych dzieci i nastolatków zagrywających się w Call of Duty, czy inne Medal of Honor. Jet ma swoim arsenale coś, czego nie powstydziliby się Neo z Morfeuszem, T-800 i Sarah Connor, a nawet Darth Vader w akompaniamencie Luke’a Skywalkera…

Terra Incognita

Jest to oczywiście broń wykorzystująca możliwości rewolucyjnej technologii Terrain Deformation. Oręż tego typu zasadniczo dzieli się na dwa rodzaje: subsonic i tectonic. Kryteria podziału są wręcz banalnie proste. Bronie subsoniczne mają za zadanie obniżanie poziomu podłoża, podczas gdy tektoniczne służą windowaniu ziemi w górę. W pierwszej kategorii najbardziej imponującym narzędziem siejącym zniszczenie zdaje się być Black Widow. Wdowa bynajmniej jednak nie jest śmiertelnie groźnym pająkiem, ani tym bardziej Afroamerykanką po utracie męża. BW to wyrzutnia subsonicznych granatów, które wybuchają dopiero po zdalnym ich zdetonowaniu. Dzięki temu możemy wystrzelić przed siebie aż sześć takich zabawek i potem wysadzić w powietrze (a raczej – wsadzić w ziemię) cały sekstet jednocześnie. Druzgocące straty w ekipie wroga gwarantowane.

Nie, na całe szczęście nie

We Fracture fani eksplodujących zabawek znajdą ponadto cztery rodzaje niezwykłych granatów, pozwalających na deformowanie terenu…i przeciwników rzecz jasna. Granaty tektoniczne po wybuchu uformują na powierzchni wał, którego będziemy mogli użyć jako osłony przed nadciągającymi siłami zachodniej opozycji. Subsoniczne natomiast, jak już z pewnością się domyślacie, zadziałają dokładnie na odwrót, dzięki czemu w każdej chwili będziemy mogli stworzyć sobie coś na wzór okopu lub przynajmniej utrudnić wrogim jednostkom przemieszczanie się. Vortex grenades to już wyższa szkoła jazdy i jednocześnie chyba najskuteczniejsza część ekwipunku Jeta. Pamiętacie jeszcze czarną dziurę z całkiem udanego The Darkness? Jeśli tak, to już z pewnością wiecie o co chodzi. Jeśli nie, to spieszę z wyjaśnieniami. VG po rzuceniu stworzy w ziemi małe zagłębienie i zacznie przyciągać wszystkie obiekty z najbliższego otoczenia, tworząc coś w rodzaju gotowego do eksplozji tornada o niemałej sile rażenia. Na szarym końcu jest Spike grenade, którego użycie spowoduje wypiętrzenie się imponującego ziemnego filaru.

Poza Czarną Wdową i granatami w arsenale Jeta znajdzie się też kilka broni bardziej zbliżonych do pojęcia zwykłości, lecz każda z nich będzie miała również swoje nietypowe zastosowanie. Tak więc z karabinu maszynowego skorzystacie by stworzyć sobie schody (jeszcze coś do czerwonego dywanu by się przydało), shotgun regularnie będzie rykoszetował od ścian, a boulder gun jako zabawka dla fanów antymaterii stanie się pomocny, gdy zapragniemy stworzyć niewielką lawinę toczących się głazów.

Strzelamy…i nie tylko

Day 1 Studios ambitnie zapowiada, że Fracture będzie dla nas sporym wyzwaniem ze względu na sztuczną inteligencję, jaka ma być opracowana na potrzeby tego tytułu. Przeciwnicy będą sprytni na tyle, by zdeformowany teren wykorzystać dla własnej osłony, przez co Jet Brody będzie się musiał mocno natrudzić by ich dopaść. Szkoda tylko, że na dzień dzisiejszy są to tylko puste słowa i czcze zapowiedzi. Bo o ile jeszcze na otwartej przestrzeni wygląda to jako-tako i od czasu do czasu opozycja szuka kryjówek, w których śmiercionośny oręż Jeta by jej nie sięgnął, o tyle w zamkniętych pomieszczeniach prezentuje się to dramatycznie. Jeśli genetyczne modyfikacje polegają na zidiocianiu pacjentów tak, by z uśmiechem na ustach pchali się pod lufę wroga lub stali w miejscu strzelając po absolutnie wszystkim, poza celem, który mają za zadanie posłać na tamten świat, to trzeba przyznać, że zachód przygarnął najlepszych naukowców w tej dziedzinie. I właśnie dlatego nie wróżę im zwycięstwa w tej wojnie.

Deformuj ziemię!

Jeśli autorzy Fracture nie popracują nad AI tak, by walka z wirtualnym przeciwnikiem była wymagająca i satysfakcjonująca, to z kampanią single playerową będzie we Fracture raczej kiepskawo. Choć z pewnością mogą ją trochę podratować zagadki, bo tutaj D1S mają naprawdę ogromne pole do popisu i wstyd byłoby go nie wykorzystać. Rozwiązywanie problemów poprzez deformowanie terenu brzmi co najmniej ciekawie i już pierwsze przykłady takiego działania były dość zachęcające. Jeśli nie można gdzieś wyjść, to czemu nie ułatwić sobie drogi umiejętnym wykorzystaniem spike grenade’a? Tegoż samego narzędzia użyjemy by wbić gigantyczne działko Republiki Pacyfiku w pole siłowe, które wcześniej miało być jego osłoną przed atakiem z powietrza. A z kolei jeśli wejście do jakiegoś budynku będzie strzeżone zbyt mocno nawet dla takiego twardziela jak Jet Brody, to zamiast pchać się pod lufy kilkudziesięciu genetycznie ulepszonych wrogów, lepiej po prostu jednym pociskiem zrobić podkop pod ścianą tejże konstrukcji. To wszystko brzmi zachęcająco, dobrze by jednak było, gdyby raz na jakiś czas Day 1 Studios dali nam możliwość rozwiązania danego problemu na kilka sposobów, a to jest w tej chwili dość wątpliwe.

Live network

Jednym z najważniejszych elementów Fracture z całą pewnością będzie tryb multiplayer. Zważywszy na dość osobliwe bronie jakimi się w grze posłużymy, to jest on sporą niewiadomą i z jednej strony towarzyszą mu wielkie nadzieje, a z drugiej zaś ogromne wątpliwości. Przede wszystkim będzie można stanąć po stronie zachodu, co w singlu nie zostanie umożliwione. Dzięki temu dostaniemy zupełnie nowe możliwości i pewnie parę dodatkowych broni, ale twórcy nic szczególnego jeszcze na ten temat nie powiedzieli. Poza tym, bardzo dobrze, że vortex grenades będzie zdobyć trudniej niż wszystkie narzędzia zagłady, a to ze względu na to, że w bezpośrednim starciu stanowią znacznie większe zagrożenie. Świetne jest również to, iż doświadczeni zawodnicy nie będą już mieli takiej przewagi nad nieopierzonymi graczami dzięki swojej świetnej znajomości danej mapy. Każda arena bowiem w ciągu kilku minut od rozpoczęcia walki kompletnie zmieni swój wygląd i mało prawdopodobne jest, by udało się dwukrotnie uzyskać taki sam lub choćby nawet bardzo zbliżony efekt. Z drugiej strony jednak strony może to zaowocować sporym chaosem podczas zabawy on-line, zwłaszcza w przypadku kilkunastoosobowego deathmatchu. Jeśli pola takich bitew nie będą odpowiednio duże i dobrze zaprojektowane, to skończy się to tym, iż mało kto będzie w ogóle wiedział co się dzieje. Mimo to warto pozostać dobrej myśli, bo jeśli D1S stworzą tryb multiplayer stojący na odpowiednio wysokim poziomie, to Fracture będzie miał wszelkie predyspozycje by stać się jedną z lepszych sieciowych strzelanek.

Ładna kupa gruzu

Do oprawy ciężko się przyczepić. Grafika wygląda ładnie, choć scenerie, które zaprezentowano do tej pory zdawały się być odrobinę monotonne. Na szczęście jest to ten element, na który nietrudno będzie pozytywnie wpłynąć. Postacie są szczegółowe i dopracowane, chociaż ich animacja jest stosunkowo prosta i już nie raz i nie dwa widywaliśmy lepszą. Ale jeśli o animację chodzi, to raczej skupiałbym się na deformacji terenu, gdzie wypada ona wprost wybornie i robi naprawdę spore wrażenie. Szczególnie odpalenie sześciu granatów z Czarnej Wdowy jednocześnie może łatwo sprokurować opad szczęki przez zamęt, jaki sieje na ekranie. No i zdemolowana ziemia – to również element, o którego godną prezentację ekipa Day 1 Studios mocno się postarała, z jak najlepszym skutkiem. Póki co gra działa w rozdzielczości 720p, ale całkiem możliwe, że twórcy zdecydują się jeszcze na podbicie jej trochę wyżej. Pozostaje więc tylko modlić się o stałe 60 klatek na sekundę.

Locked and load

Fracture zapowiada się co najmniej bardzo przyzwoicie. Pracujące pod banderą LucasArts Day 1 Studios ma jeszcze ponad pół roku by doszlifować tą rzekomo bardzo dobrą sztuczną inteligencję. Jeśli do tego dołożą odpowiednio skonstruowane zagadki i wyważą tryb sieciowy tak, by nie był nazbyt chaotyczny, to możemy spać spokojnie pewni tego, iż w lecie dostaniemy jedną z najlepszych gier akcji tego roku zarówno na Xboksa 360, jak i na PlayStation 3.

[Głosów:0    Średnia:0/5]

2 KOMENTARZE

  1. Wydaje mi sie, ze przekombinowali silac sie na oryginalnosc . . . A moze po prostu jestem za stary na takie rewolucje. . . 😉

    • Wydaje mi sie, ze przekombinowali silac sie na oryginalnosc . . . A moze po prostu jestem za stary na takie rewolucje. . . 😉

      Nie jestes za stary. Po prostu juz nie wiedza co wymyslac. Tak samo przelaczanie kombinezonu w Crysis to jest moim zdaniem tylko zawracanie gitary.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here