Obaj mają na swoim sumieniu sporo grzeszków. Należący do The7 – organizacji najemników Kane, zostawił swoich towarzyszy podczas misji w Wenezueli i uciekł z łupem. Lynch to typ troszkę inny. Zabił żonę z premedytacją, ale zrobił to tylko dlatego, że bez leków po prostu mu odwala.
Skazańcom nie jest dane dotrzeć na miejsce. Po drodze konwój zostaje zaatakowany przez, jak się okazuje, nie do końca martwe „siódemki”. Wyrok śmierci na Kane’a zapadł bowiem nie tylko w sądzie U.S.A.. ale również wśród dawnych towarzyszy broni. Siódemki chcą jednak, by ich dawny przyjaciel oddał przed śmiercią należną im nagrodę. Dzięki temu może uratować córkę i żonę, a żeby nie przyszło mu czasem do głowy zrobić czegoś głupiego, jako obserwator i pomocnik, zostaje mu przydzielony chory psychicznie Lynch.
Spis treści
„What the fu** do you mean by that? I’m calm!”
To jest napad!
Choć przez całą grę prowadzimy Kane’a, należy przyjąć że bohaterem jest on razem z Lynchem. Obaj się szczerze nienawidzą i tylko chwilowy wspólny interes sprawił że jeszcze się nie zabili. Trzeba też powiedzieć, że w Kane&Lynch mamy do czynienia nie tylko z najciekawszą parą bohaterów ostatnich lat, ale również jedną z najmniej sympatycznych.
Świetnie opowiedziana historia, podczas której napadniemy na bank, włamiemy się do więzienia i weźmiemy udział w walkach na Havanie, nie jest może bardzo oryginalna, ale sposób jej przedstawienia sprawia, że gra się świetnie. Misje zostały podzielona na krótkie sceny, a przerywniki pojawiają się często, dając wrażenie, że oglądamy film.
W przeciwieństwie do innej produkcji IO – Hitmana, tutaj zadania są całkowicie liniowe, ale dzięki temu fabuła jest spójna, a kolejne działania tworzą całość. Motywy bohaterów stają się oczywiste, a brak wyboru (poza ostatnią misją) nie ma wielkiego znaczenia.
„Fu**! I hate people sweating on me”
Rola gracza ogranicza się więc do strzelania. Skradania jest mało i pojawia się tylko w niektórych misjach. W większości brniemy do przodu wraz z niewielkim oddziałem ludzi i likwidujemy kolejnych przeciwników, na których ilość narzekać nie można. Niestety, są oni przy tym dość głupi i zachowują się momentami dziwacznie (np. odwracając plecami i czekając na kulkę). Siłą gry jest fabuła oraz świetnie zaprojektowane lokacje. Częste zmiany otoczenia i fakt, że wszystko co robimy ma cel, sprawia, że płytkość Kane and Lyncha w kwestii rozgrywki staje się niezauważalna.
Nie denerwują też ograniczone mapy, czy wspomniany już brak możliwości wyboru. Na niewidzialne ściany natkniemy się rzadko albo nawet w ogóle, bo lokacje są tak zaprojektowane że droga wydaje się być oczywista. Nie mniej w takim wypadku można się nieco zdziwić – w końcu są to rozwiązania których obecnie się nie stosuje.
„Ah fu**! You fu**ing idiot! I can’t belive you… What the fu** is the matter with you?”
Wściekłe psy?
Jeżeli zaś mowa o filmowości to należy zwrócić uwagę na specyficzny styl graficzny. Oprawa choć nieco uboga w detale ma specyficzny klimat. Nie przeszkadza nawet fakt, że jesteśmy atakowani przez armię klonów – strzelaniny są z reguły bardzo intensywne i na tyle krótkie by nie nudzić czy nie dać czasu na zwracanie uwagi na szczegóły. Choć oczywiste jest, że silnik napędzający K&L nie należy do najładniejszych to absolutnie nie można niczego grze zarzucić. Jest po prostu ładnie i klimatycznie, do tego poziomy zaprojektowane są po mistrzowsku: choćby dyskoteka w Tokio, etap kiedy spuszczamy się na linie po dużym oszklonym budynku czy walki na ulicach Havany. Ważne jest też, że akcja przenosi się z miejsca na miejsce i nim zaczniemy zwracać uwagę na szczegóły – lądujemy w zupełnie innym otoczeniu.
Momentami świetna jest muzyka. Cała oprawa dźwiękowa trzyma zresztą bardzo wysoki poziom. Krzyki, odgłosy walki czy głosy postaci są na najwyższym poziomie. Szkoda tylko, że kawałków wielu nie ma i są krótkie – chętnie posłuchałbym soundtracku inspirowanego tą produkcją.
Sterowanie niewielką grupą pomocników czy samym Lynchem jest banalne i wymaga maksymalnie czterech przycisków. Widać tu doświadczenie z prac nad Freedom Fighters (swoją drogą bardzo dobrą choć nieco niedocenioną grą). Kompani zachowują się całkiem inteligentnie – razić może tylko ich niska celność. Przy okazji warto zwrócić uwagę na Lyncha, która potrafi podejść do rannego przeciwnika i z odległości metra dobić go ze strzelby.
„Fu** you, Kane!”
3,2,1 Bungee!
Ogólnie Kane and Lynch to na pewno, mimo niewątpliwych acz nie wpływających na całość wad, jedna z najciekawszych gier zeszłego roku. Jeśli brać pod uwagę bohaterów – można nawet mówić o kilku ostatnich latach. Może nie ma tu niczego nowego – ba, rozgrywka jest banalnie prosta i nie zaskakuje absolutnie niczym – ale grywalność stoi na bardzo wysokim poziomie.
Być może ktoś pomyśli, że zostałem przekupiony (szczególnie po głośnej aferze na gamespocie), ale szczerze mówiąc mam to gdzieś. Nie ma sensu czepiać się szczegółów, skoro K&L nie pozwala odejść od peceta i zapewnia kawał dobrej, krwistej (a przy tym brutalność nie jest wymuszona) rozrywki. Ocena jest więc – jak zawsze – subiektywna. Nie boję się jednak dać noty tak wysokiej.
No i z niecierpliwością czekam na film (z Brucem Willisem i Bobem Thorntonem) oraz na drugą część gry.
Problemem większości gier jest brak wyrazistych bohaterów. Mimo że często zabijamy setki terrorystów, demonów z piekła rodem, czy po prostu ratujemy świat, główny bohater pozostaje anonimowy. Kane i Lynch anonimowi nie są. I nie mają zamiaru ratować świata. Więcej nawet. Obaj stracili nadzieję na uratowanie choćby siebie. Trudno jednak być optymistą kiedy właśnie jedzie się w policyjnym konwoju do celi śmierci.
Moim zdaniem jest i to głęboki. Szczególnie, że nie wydaje mi się, że największe wady K&L, których nie raczyłeś wymienić, szczegółami nijak nie są. Gameplay i sterowanie sprawia wrażenie niedokończonego. Przyspieszona, przedterminowa premiera dość ładnie do tego faktu pasuje. Steruje się sztywno, wszystko jest bardzo surowe w odczuciu – chowanie się za ścianami, poruszanie się postaci i animacja – wszystko to wydaje się „niedopieczone”. Bardzo długo czekałem na tą pozycję i srogo się zawiodłem. Był olbrzymi potencjał, bo przecież postacie są świetnie wyegzekwowane fabularnie i cała historia mi się spodobała przez swoją bezkompromisowość. Mało tego typu gier na rynku. Im wyżej poprzeczka, tym boleśniejszy upadek. Grę wyłączyłem po przejściu jakiegoś 3/4 i nigdy nie wróciłem. Stwierdziłem, że jest najzwyczajniej w świecie niegrywalna. Szkoda.
cujo to kwestia gustu czy gra jest grywalna czy nie. Mnie osobiście świetnie się grało, pomimo tego jak to opisałeś surowego odczucia. Gra jest może i krótka ale przedstawia zwartą fabułę przeplataną dużą ilością akcji i wyrazistymi charakterami. No jeszcze jedna sprawaGra pokazuje jak to łatwo możemy się ponieść naszej fantazji oglądając czy też czytając różnego rodzaje zapowiedzi :)co do recenzji, coś mi w niej brakuje, dobrze się czyta ale jednak czegoś brak. Nie wiem co to jest, może jak przeczytam raz jeszcze to mi się rozjaśni. Ale jeśli chodzi o odczucia z gry to mam podobne jak autor.
Największą wadą recenzji jest pominięcie multi. Ja K&L nie miałem przyjemności grać, ale wiem, że multi ma i wydaje się dość ciekawy. Zresztą nie jest to pierwszy przypadek gdy pomijacie tryb multi w swoich recenzjach. Od premiery gry minęło już trochę czasu i z pewnością był możliwość pograć po necie i byłoby z kim. A jeśli by się okazało, że nie ma z kim grać w sieci to też warto o tym wspomnieć. Poza tym tryb sieciowy powinien też mieć wpływ na ocenę, a pominięcie go recenzji może wywołać mieszane odczucia co do noty jaką tytuł otrzymał.
Wg mnie tekst jest prawie bardzo dobry, jednak brakuje minimalnie wiecej o wadach i o multi. I warto by tez porownywac do innych gier (np. moze do Punishera) :PAle ogolnie to mniej wiecej tak wlasnie powinno sie pisac recenzje :)whateva Moze przyzwyczajony jestes do dluzszych tekstow, z analizami ogolnogatunkowymi, dygresjami, historiami z zycia autora, i grafomanskimi zapedami a tu tak ‚kawa na lawe’ ? 😛
W grę nie grałem ale widziałem filmik z recenzją. Był w nim fragment w którym nasz ‚bohater’ w więziennym wdzianku stoi na środku placu i strzela do policjantów, którzy potrafią tylko zakryć uszy rękoma, skulić się i uciekać – oczywiście przez placyk – dając się powystrzelać jak kaczki. Po tym pokazie AI zdecydowałem zainwestować moje 120zł w UT3.
w sumie racja brakuje opisu trybu multi oraz cooperative, w który to gra się przednio. Nie ma to jak przebiec przez miasto lub bank w skórze Lyncha i wszędzie zamiast cywili widzieć policjantów na dodatek nie których z głowami prosiaków. W trybie cooperative brakowało mi tylko opcji gry przez Xbox Live, dostępna jest tylko na jednej maszynie z podzielonym ekranem na lewą i prawą stronę (co też jest bardzo dobrym rozwiązaniem bo więcej widać niż standardowo góra dół). W multiplayera grałem kilka razy. Zaczynało się jako jeden z grupy przestępców i trzeba było obrabować bank czy magazyn. W momencie jak postać ginęła odradzała się w barwach policji i trzeba było uniemożliwić rabunek których już był „in progress”. Ciekawa opcja tylko trzeba trafić na ludzi którzy wiedzą jak grać zespołowo (oczywiście do momentu) ja takiego szczęścia nie miałem i każdy biegł po prostu do przodu wykorzystując zasadę kto pierwszy ten lepszy.
a pomyślałeś, że nie każdy krawężnik jest jak uniwersalny żołnierz czy rambo i nie ma we krwi instynktu zabójcy i potrafi wpaść w panikę. Może akurat właśnie w AI zaimplementowaną taką funkcję.
Istnieje coś takiego, jak instynkt samozachowawczy i raczej ucieka sie Z DALA od kul a nie wprost pod celownik. Nie wspominając o tym, że mądre AI kazało im uciekać wychodząc zza samochodu (który w grze pewnie zatrzymuje kule) wprost na otwarte pole. Aha – ucieczka była w tempie iście spacerowym (a nie sprintem) żeby się nie trzeba było męczyć z celowaniem. . . Ps. nie sądzisz, że tłumaczenie tego buga zaimplementowaniem mechanizmu paniki to lekka przesada?
powiem że grając nie zwróciłem uwagi na to gdzie uciekają policjanci gdyż zajmowałem się wtedy czym innym więc ciężko jest mi odnieś się do tej konkretnej sytuacji. Co do ucieczki w tempie spacerowym to może recenzent grał na najłatwiejszym poziomie trudności gdzie rzeczywiście nie trzeba biec tylko iść, osobiście w żadnym momencie gry nie mogłem spacerować po między latającymi kulami bo kończyło się to moim zgonem. A w tłumaczenie buga mechanizmem paniki za mało ironii włożyłem. Mój błąd. I po raz kolejny napiszę. Przestańmy sobie wyrabiać opinię (chyba bardziej odpowiednim słowem będzie nakręcać się) na gry po wysłuchaniu zapowiedzi twórców czy obejrzeniu kilku dobrze zrealizowanych trailerów. Bo przekręcamy sobie odbiór gry w taki sposób jak należało. Dla mnie najbardziej znamiennym wyolbrzymieniem oczekiwań graczy do gry była historia z Doom 3. John C. powiedział, że gra będzie jak Doom, z dobrą grą światłocieni oraz dźwiękiem 5. 1 a to co gracze sobie dopowiedzieli to wszyscy wiedzą.
Ja nie oglądałem trailera tylko filmik jak ktoś grał na swoim własnym domowym PC – a więc żaden z tego sneak preview tylko normalny release.
Więc jak mam ją sobie wyrobić? Jakimiś wskazówkami trzeba się kierować. No chyba, że ściągamy pirata. Nie uśmiecha mi się wyrzucenie 120 zeta w błoto na grę która okaże się infantylna i niegrywalna. Zrobiłem tak z HOMM4 i potem przez lata nie mogłem sobie wybaczyć 😛
Ja powiem tak, grałem w demo K&L i w zyciu nie wydal bym 240 zl (cena na Xboxa) na ta gre. To juz Punisher mi sie o wiele bardziej podobal. Można zadac sobie pytanie czy Ty wydal bys tyle kasy na te gre?
Hm gralem w to „cos”. I sie zawiodlem. Ta gra jest durna, niczym nie zaskakuje, a wrecz przeciwnie. Jeszcze dobija. Dobija glupota policjantow ktorzy stoja czesto w miejscu i czekaja nie wiadomo na co. Gre mozna przejsc z zamknietymi nogami, lub z dwiema protezami. Co kto woli. AI pomocnikow tez do lotnych nie nalezy, gdy np stoi na srodku strzelaniny,i nie pomysli aby sie schowac. Graficznie jest to nie wypal. Wlasciciele X360 powinni sie zawiesc. Bo zal takiej duzej kasy, za taki szit.
Gra mi sie nawet spodobała. Ale tak prostoliniowa . . . . Nawet nie chce sie jej przechodcic 2 raz