Nareszcie doczekaliśmy się oficjalnej, potwierdzonej przez Bioware daty premiery jednego z najbardziej wyczekiwanych RPGów tego roku. Mass Effect pojawi się w sklepach dwudziestego listopada (w Europie trzy dni później). Wypada więc już teraz odłożyć trochę gotówki. Jeśli nie jesteście milionerami to do końca roku będziecie ją mogli wydać na Call of Duty 4, PGR 4, Mass Effect, Halo 3 czy Blue Dragon. Jak widać wbrew temu, co mówią wielbiciele sprzętu Sony, firma z Redmond nie zamierza składać broni i o rynek walczy konkretnymi tytułami najwyższej klasy.
[Głosów:0 Średnia:0/5]
Sporo osób właśnie dla tego tytułu kupiło sobie XO. Wszystkie znaki na ziemi i niebie wskazują, że będzie to gra wielka.
Gra zapowiada się nieźle, będzie się opierała na podobnych założeniach jak uwielbiany przeze mnie KotOR. Sam nie posiadam X360 ale gra pewnie kiedyś ukaże się na PC, przynajmniej tak mi się wydaje. Mass Effect to absolutny „must have” dla wszystkich posiadaczy X360 😉
Mam x360 i kupuje Mass Effect :DGra zapowiada się świetnie. . . no i w tym roku wychodzi Halo 3, Ace Combat 6, EndWar. . . shit. . . brakuje mi pieniędzy na jeden z tych tytułów 😛
powtórzę się ale a ja się zastanawiam nad jednym, czy tem Mass Effect będzie rzeczywiście taki wspaniały czy nie będzie jedną wielką liniówką z aż 5 planetami do wyboru jak to było w przypadku Knights Of The Old Republic. Tam też miała być swoboda i wiele możliwości a tak naprawdę wybór ograniczał się do tego czy zgnębić kogoś czy mu pomóc. Nie powiem bo w grę się przyjemnie grało ale jak tak popatrzyć na to z dystansu to gra nudna jak flaki, ZERO wolności jak to było w serii The Elder Scrolls. tzw dobry marketing i nic więcej.
Pod koniec roku kupuje Xboxa 360 i cholercia niech mnie ges kopnie (albo i kaczka, czy inny lis) jesli Mass Effet nie bedzie moja pierwsza gra na konsole Microsoftu 🙂
W serii TES rzeczywiscie mamy wolny wybor, ale cala gra sprowadza sie do rabania roznych stworow. Dialogow prawie zero. Monologow nie duzo wiecej. Rzeczywiscie ten wolny wybor oszalamia. Dla mnie to takie lepsze diablo, ktore z rpg ma niewiele wspolnego. Cale szczescie ME nie ma nic wspolnego z Bethesda.
czym dla Ciebie jest RPG? bo dla mnie gra która pozwala mi na robienie tego co chcę, kształcenie umiejętności których chcę i wykorzystywanie ich wtedy kiedy chcę. właśnie to TES3 pokazał możliwości tworzenia i rozwijania swojej postaci w sposób najbardziej zbliżony do życia w naszej rzeczywistośći. Tutaj nie dostaje exp za to, że będę kroił chleb w równe plasterki a zdobyte pkt będę mógł przeznaczyć na naukę strzelania z kuszy, tylko jak chce być mistrzem w krojeniu chleba to muszę poświęcić czas na jego krojenie. To jest dla mnie RPG. A nie możliwość wyboru czy pomogę Pani Kasi odzyskać skradzione przedmioty czy zachowam je dla siebie a potem dzieki temu nauczę się walczyć mieczem świetlnym. Własnie po ME nie oczekuje niczego nawet swobody bo właśnie jest to Bioware a nie Bethesda a już napewno nie blondynki dołączonej do każdego pudełka ;)Uważam że będzie to solidnia produkcja trzymająca się kupy ale z RPG dla mnie będzie miała bardzo nie wiele wspólnego
Nie oczekujmy cudów po Mass Effect. Ma być to solidny, rozbudowany RPG z paroma innowacyjnymi pomysłami i tyle. Dla odmiany dziejący sie w realiach space-opery, co jest dla mnie kolejnym atutem. Jak ktoś się za mocno nakręci, to wiadomo, że może się deczko rozczarować. W głowie można sobie robić filmy, ale bądźmy realistami – nie będzie 60-ciu planet, setki ras, piętnastu zakończeń i blondyny z długimi nogami dołączanej do każdego egzemplarza gry.
Pozwolę sobie włączyć się do dyskusji. Czym jest RPG? Dla mnie to KLIMAT i FABUŁA. A tych dwóch rzeczy w Morrowindzie czy Oblivionie nie udało mi się odnaleźć. I jeśli Morrowind był nudny i nie zainteresował mnie zbytnio, to Oblivon był już przeraźliwie nudny i wręcz odpychający (dopiero za 4-tym podejściem udało mi się przezwyciężyć znudzenie i przejść grę). Jedynymi pozytywnymi rzeczami był dubbing Uriela Septima i Martina Septima (świetny Sean Bean) i muzyka Jeremy’ego Soula, której słucham do tej pory. Czy Oblivion był nieliniowy? Nie, w Oblivionie można po prostu łazić gdzie się nam podoba. Ale to nie jest nieliniowość rozgrywki. Nieliniowość to IMO możliwość wykonywania zadań/questów na różne, odmienne od siebie metody. A tego w Oblivionie brak. Jedynym dylematem jest *zabić go fireballem czy mieczem*. Czy Obliviona można nazwać grą RPG, gdy jest tak uproszczony, że możemy zostać Arcymagiem Gildii Magów bez znajomości nawet najprostszego czaru (a to dlatego, że wszystkie zadania polegają na zaszlachtowaniu kogoś, jak na „rasowego erpega” przystało)? Czy jeśli możemy być jednocześnie szefem wszystkich gildii (sic!), a ludzie i tak będą nas traktować jak bezpańskiego kundla? I co to za erpeg, którego fabuła jest sztampowa do bólu, nudna jak flaki z olejem i prosta jak budowa cepa? I dlatego dobrym erpegiem mogę nazwać gry takie jak Torment (interakcja ze światem i npcami, drużyną, która w Oblivionie jest w stanie szczątkowym) w których nie mamy jednej wielkiej mapy po której możemy się wałęsać, a jednak jest ona znacznie bardziej nieliniowa i wciagająca niż Oblivion. Bo Torment ma m. in. FABUŁĘ i KLIMAT.
no i widzisz, niestety nie przeczytałeś tego co napisałem. Czy ja gdzieś, chociaż raz wspomiałem o Oblivion albo o Torment? Niestety nie, tak samo jak nie wspomniałem Fallout’a. Wiem, że oblivion był nudny jak flaki, ale on jest niestety namiastką tego czym był Daggerfall i Morrowind. (nie)stety nie grałem w Planescape Torment nie dlatego, że nie miałem okazji ale dlatego że nie lubie gier w systemie turowym, więc się nie wypowiem nad wyższością lub nie tej produkcji nad innymi. Ale co miałem na myśli pisząc o tym żeby się nie „przejechać” na ME to to że ciągle pamiętam jak były reklamowane obie części KOTOR oraz NWN, niestety żadna z tych produkcji nie dała mi tego czego oczekiwałem i w chwili obecnej chcę pograć w ME pewnie wydam na nią 70e i będę się świetnie bawił podczas grania, ale po jej przejściu dojdzie do mnie pytanie czy to naprawdę było takie zaje. . ? czy to było takie wspaniałem przeżycie?w tym przypadku nie mogę być takim optymistą jak zawsze jestem 🙂
Ja naleze do szkoly PnP RPG. Znajomi prowadzcy sesje dbali o to, zeby walka stanowila niewielka czesc rozgrywki. Gra zawsze polegala na kombinowaniu, dyplomacji, logice i strategii. I nie mowie, ze nie lubie walki w grach. Moje postaci zawsze byly przeszkolone bojowo i nigdy nie wachalem sie rozbic komus lba jak nie chcial wspolpracowac. Wrecz przeciwnie, po bron siegalem raczej chetnie. Pic polega na tym, ze wcale nie musialem, bo wiekszosc przeszkod dalo sie rozwiazac bez uzycia sily. Wiadomo, ze w wersji komputerowej trudno zapewnic taka swobode dzialania, ale termin RPG zostal wymyslony dawno temu i opisuje cos wiecej niz mordowanie na rozne sposoby.
mordowanie na różne sposoby było i jest dostępne w Hitman a to nie RPG. właściwie to tylko ta gra dawała największą swobode jeśli chodzi o wybór ścieżki do zakończenia misji. a co do rozwiązywania problemów w RPG bez użycia przemocy to sądzę że gry by się nie sprzedawały tak dobrze gdyby się nie dało zabijać. Wiem, że niektórym ludziom by to pasowało ale większości nie, a to nie odpowiada wydawcą bo mniejsza kasa itd itp. . . .